wtorek, 24 maja 2016

Mark (GOT7)

"Warto czy nie warto?"










Westchnęłaś cicho, spoglądając na wyświetlone na ekranie komputera zdjęcie. To było już któreś z kolei, które Twoja przyjaciółka wysłała Ci na facebooku. Niejednokrotnie wchodząc na portal, zaraz widniała wielka liczba trzycyfrowa, uświadamiająca Cię, jak wielki spam czeka do ogarnięcia. Bywały momenty, że załamywałaś ręce na samą myśl. Z jednej strony, lubiłaś poznawać nowości, które koleżanka Ci podsyłała, z drugiej zaś niewygodne było sprawdzanie tego wszystkiego naraz. Zajmowało to sporo czasu, zdjęcia przeskakiwały mieszając się na zmianę z fragmentami wywiadów czy linkami do innych stron. Nie wspominając o tym, że istniało duże prawdopodobieństwo pominięcia jakiegoś zdjęcia. 
To był jednak mały szczegół, w porównaniu do tego, co stanowiło największy kłopot. Mianowicie, osoba, której zdjęcia podsyłała Ci przyjaciółka. 
Raper, tancerz, wokalista, visual w zespole GOT7. 
Mark Tuan.
Twój bias i... Twój chłopak. 
To pewnie dziwne, gdy kumpela podsyła Ci zdjęcia Twojego partnera, prawda? Tak, to jest zastanawiające, o ile faktycznie ów koleżanka wie o istnieniu Twego związku. Ha, właśnie. Tu zaczynały się schody. Dziewczyna, z którą spędziłaś swoje czasy liceum, z którą postanowiłaś wyjechać do Korei Południowej i z którą dzieliłaś mieszkanie... nie miała zielonego pojęcia, że 
się z kimś spotykasz. I niejednokrotnie chciałaś jej to powiedzieć, zwłaszcza, gdy potrzebowałaś porady, kogoś, kto Cię naprowadzi w trudnych chwilach. Mimo to, obowiązywała Cię tajemnica. I to bardzo bolało. 
Poczochrałaś się po głowie, widząc kolejne zdjęcie ze śmiesznym dopiskiem koleżanki. 
- Ha, ha, Jark forever. - przeczytałaś cicho i uśmiechnęłaś się nikle pod nosem, otwierając link. 
Cóż za paradoks. To właśnie Jackson Cię zapoznał ze swym zespołem. Fakt, że go znałaś też był pewnego rodzaju sekretem. Jakby się nad tym zastanowić, to nie tylko poznał Cię z Markiem, ale to właśnie dzięki niemu cokolwiek w końcu ruszyło naprzód.







Spojrzałaś na zegarek widniejący na Twym lewym nadgarstku. Chłopak spóźniał się już piętnaście minut. Byłaś przyzwyczajona do czekania, bowiem Twoja kumpela często przychodziła troszkę po czasie. Poza tym, oni byli idolami i na schedule nie mieli wpływu. Mimo to, niecierpliwiłaś się. Nie wiedziałaś, czego chciał Jackson, a przecież przy jego nieprzewidywalnej naturze to mogło być dosłownie wszystko.
Drgnęłaś, kiedy drzwi wydały z siebie skrzypiący dźwięk. Prowadziły one na dach budynku, w którym znajdowała się jedna z siedzib wytwórni JYP. Tutaj mogliście spokojnie spotykać się pod osłoną nocy, bądź przy grzejącym słońcu dnia. Nikt was nie widział, nie zwracano też uwagi, a co więcej, nikomu nie przyszłoby do głowy, aby szukać idola w takim miejscu.
- No nareszcie! Powinnam dostać medal za cierpliwość do...  - zawiesiłaś głos, bowiem Twym oczom ukazał się nie tylko Jackson, ale zaraz za nim wszedł jego przyjaciel Mark. -  Ciebie... - dokończyłaś, z trudem ukrywając swe zdumienie. Zamrugałaś parokrotnie i spojrzałaś pytająco na młodego Wanga. 
- Jeśli Tobie należy się medal za coś takiego, to ja powinienem dostać nagrodę Nobla za wytrzymywanie z waszą dwójką. - skwitował Chińczyk, wskazując zarówno na Ciebie, jak i swego towarzysza. 
Oboje jednak zrobiliście zdziwione miny. Nie wiedzieliście, co miał na myśli. Jackson westchnął i podszedł wraz z kompanem bliżej. Zaraz jednak ustawił się między wami, niczym sędzia na ringu. Ku Twemu większemu zdumieniu, uniósł ręce w powietrze, przypominając teraz udzielającego ślubu księdza.
- Co Ty znowu wyprawiasz? - syknęłaś do niego, jednak ten uciszył Cię zaraz.   
- Zebraliśmy się tu dziś, by połączyć tych dwoje związkiem partnerskim. - zaczął swą przemowę, nie omieszkawszy przy tym brzmieć wyjątkowo poważnie.
- Co? - wydukałaś cicho.
Mark uniósł brwi w oznace zdumienia, a jego policzki nabrały delikatnych rumieńców. Uniósł dłonie, które złożył do modlitwy, by zaraz skłonić się w przepraszającym geście. 
- Nie mam pojęcia, co on wyprawia. - wyszeptał lekko onieśmielony.
- Czy Ty Mark, lubisz ________ i przyznajesz, że Ci się podoba, lecz nie miałeś odwagi powiedzieć jej tego wprost, ciągle marudząc mi o tym, jak bardzo żałujesz swej nieśmiałej natury? - zapytał Jackson, wprawiając was oboje w jeszcze większe zakłopotanie. Teraz to i Tobie zrobiło się zdecydowanie za ciepło.
- Tak? No to dobrze. - dopowiedział szybko Jackson, nim jego przyjaciel zdążył cokolwiek odpowiedzieć. - A czy Ty, ________? Bierzesz sobie tego o to faceta za chłopaka? Przyrzekasz dać szansę temu związkowi i przestaniesz wreszcie mnie nagabywać, bym zrzucił Cię z dachu, aby pozbyć się uczuć, którymi go darzysz? Tak? No to wspaniale! - zakrzyknął Chińczyk, nie przejmując się faktem, że stałaś poruszając niemrawo ustami.
Twoje policzki nabrały rumieńców. 
- W takim razie, ogłaszam was chłopakiem i dziewczyną! - zawołał Jackson, łapiąc was za dłonie, które złączył ze sobą w uścisk. - No. Nareszcie. Boże, ile to trwało. Zdążylibyście się dawno zestarzeć, nim wyznalibyście sobie uczucia. - dopowiedział, po czym westchnął. - Sprawa jest prosta. Mark lubi Ciebie, Ty jego. Właśnie pośredniczyłem w waszym pojednaniu. - stwierdził, po czym bez zbędnych ceregieli, ruszył w stronę drzwi. - Rany, ale ulga. Powiem od razu chłopakom, że już po wszystkim. - mruknął jeszcze pod nosem, nim zniknął wam z oczu.
I nastała cisza. 
Byłaś Ty i Mark, według Jacksona już jako para. Problem był taki, że żadne z was nie miało odwagi się odezwać. Co jakiś czas wzdychaliście, uśmiechaliście się do siebie, ale trudno było o jakiekolwiek słowo. 
- Cóż... - zaczęłaś niepewnie, chcąc jakoś przerwać tę niezręczną ciszę.
- Przepraszam za niego. Jeśli chcesz, możemy o tym zapomnieć. - wydukał w końcu Mark, mrugając parokrotnie. 
- A... Ty chcesz o tym zapomnieć? - spytałaś niepewnie.
Chłopak westchnął cicho i pokręcił głową.
- N-nie, bo to prawda. B-bardzo Cię lubię. - przyznał i podrapał się po głowie.
Uśmiechnęłaś się ciepło, widząc, jak walczy ze swą nieśmiałą naturą i jak bardzo trzęsły mu się ręce, w obawie przed Twoją odpowiedzią.
- To tak jak ja Ciebie. - powiedziałaś po chwili, ściskając jego dłonie, które wciąż były złączone wraz z Twymi własnymi.
Wymieniliście łagodne uśmiechy, poprzedzone cichym chichotem. 
Byłaś pewna, że to początek naprawdę pięknego elementu tej układanki, zwanej życiem.
Ale czy na pewno?






Westchnęłaś i zmrużyłaś powieki. 
Tak, byliście razem już od trzech miesięcy. Ale co z tego? Skoro to tylko czas minął? Niewiele się zmieniło. Mark dalej wydawał się nieśmiały. Nie potrafił zachowywać się faktycznie jak Twój chłopak. Nie wiedział jak. Jego nieśmiałość wykorzystywali członkowie zespołu, nabijając się czasem z waszej historii romantycznej, której tak naprawdę tu brakowało. Sama byłaś z natury wstydliwa, więc czy powinnaś być z osobą, która ma podobne cechy?
Trzymanie się za ręce, przytulanie, nawet samo całowanie! Wszystko szło bardzo powoli, zupełnie jakbyś znów miała dwanaście lat, a nie dwadzieścia trzy. I choć byłaś osobą wyrozumiałą, to nawet i w Twoim przypadku istniały jakieś granice. Zwłaszcza, kiedy widziałaś te wszystkie uśmieszki, przytulania, całowania z członkami zespołu na fanmeetingach czy w jakichś programach. Wiedziałaś, że to ich praca, że takie rzeczy podobają się fanom i to pewnego rodzaju konieczność, nawet, gdy tego nie lubili. Tylko czemu nie mógł być też tak swobodny i chętny do czułości z Tobą? Nie oczekiwałaś, że wskoczy Ci do łóżka. Chciałaś tylko naprawdę poczuć się kochana. 
Czy to tak wiele?









- Boże, nie mogłam z tych zdjęć. Widziałaś, jak Mark patrzył na BamBama? - zapytała Twoja koleżanka, zaraz zaniósłszy się śmiechem. Pokręciła głową i westchnęła, upijając kilka łyków Bubble Tea. - Biedny Jackson. - dodała, udając wyjątkowo zasmuconą.
Przewróciłaś oczami, nie czując tego samego rozbawienia. Siedziałyście właśnie u Ciebie w mieszkaniu, odpoczywając po wypadzie na zakupy, dopijając resztki ulubionych napojów. Żart przyjaciółki nie rozbawił Cię tak, jak to planowała i nic więc dziwnego, że w kuchni zapanowała cisza.
- Uhm... Przesadziłam, czy tak? - dopytała Amy, uśmiechając się niepewnie.
Podniosłaś głowę, którą wcześniej spuściłaś, wpatrując się wtedy tym samym w swoje zaciśnięte na udach palce. Zdobyłaś się na delikatny uśmiech i pokręciłaś głową.
- Spokojnie, spokojnie. To nie tak. Nie mam dziś po prostu nastroju na żarty. - powiedziałaś ciepło.
- Wszystko w porządku? Od długiego czasu wydajesz się jakaś taka... nieobecna. - przyznała zaniepokojona Amy. 
Westchnęłaś, odwracając na moment wzrok.  
- Hej, wiesz, że możesz mi powiedzieć o swych problemach, prawda? - dopytała przyjaciółka, pochylając nieco głowę, jakby to miało jej pomóc nawiązać kontakt wzrokowy.
- Lepiej usiądź. - powiedziałaś po dłuższej chwili myślenia, tym samym przechodząc z przyjaciółką do salonu.
Dłużej tego nie wytrzymasz.
Potrzebujesz wsparcia.
Potrzebujesz przyjaciela.









- Nie wiem, czy Ci współczuć, śmiać się, czy wyjść wściekła i nigdy więcej się do Ciebie nie odezwać. - stwierdziła Amy, patrząc na Ciebie znad skrzyżowanych rąk.
Westchnęłaś unosząc dłonie w geście poddania się.
- Z drugiej strony... Takie zakazy to pewnie norma w wytwórniach, więc wcale nie czuję się zaskoczona. - skwitowała Twoja koleżanka, po czym przysiadła się obok na kanapie. - Ale wiesz... miałam dziwne wrażenie, że coś faktycznie jest na rzeczy. Twoje zachowanie na to wskazywało już od dłuższego czasu, ale nigdy o nic nie pytałam.
- Przepraszam... - wydukałaś zasmucona.
Nie chciałaś mieć przed nią tajemnic, ale... musiałaś się ten jeden raz poświęcić. Zawsze wydawało Ci się, że warto spróbować wytrwać w tym związku, ale czy teraz nadal byłaś tego zdania?
Twoja koleżanka westchnęła, zastanawiając się, jak pomóc Ci w tej sytuacji.
- Przedstaw mnie. - powiedziała nagle, wprawiając Cię w nie lada osłupienie.
Zamrugałaś parokrotnie, nachylając nieco głowę, jakbyś chciała się upewnić w tym, co zasłyszałaś.
- Mówię byś mnie im przedstawiła. Inaczej nie będę w stanie Ci pomóc.
Zmarszczyłaś brwi, spoglądając na przyjaciółkę, niczym policjant na podejrzanego.
- Co Ty kombinujesz?
- Nic co mogłoby Ci zaszkodzić. - skwitowała, wzruszając ramionami. - Oj po prostu zrób to. Zaufaj mi, dobra? - dodała Amy, robiąc przy tym maślane oczka.
Westchnęłaś cicho i pokręciłaś głową.
Teraz mogłaś powiedzieć tylko jedno.
- Pewnie będę tego żałować, ale zgoda.











Powiadomiłaś Jacksona o towarzyszce, z którą wpadniesz do ich dormu. Na początku był zaskoczony tą informacją, jednak okazał wobec Ciebie dużą wyrozumiałość i zgodził się, uprzedzając, że wszystko wyjaśni reszcie zespołu. Oni też wiedzieli jak trudne jest utrzymywanie takich rzeczy w tajemnicy i zdawali sobie sprawę, jak wielkie jest to brzemię dla zwyczajnej dziewczyny.
Ustaliliście wspólne popołudnie w ich mieszkaniu. Padła propozycja o przekąskach, napojach i jakieś filmy do obejrzenia.
Dzień w którym pojawiłaś się z przyjaciółką u ich drzwi, wydawał się być niczym sąd ostateczny. Byłaś bardzo zdenerwowana, w przeciwieństwie do wyluzowanej towarzyszki. No ale co w tym dziwnego? To Ty obawiałaś się, co dziewczyna zrobi i powie, zwłaszcza, że znałaś jej niewyparzony język. Toż to chodzący sarkazm był!
Drzwi otworzyły się, a Twoje nadzieje, że ich schedule został zmieniony i zabrano im wolne prysł niczym bańka mydlana.
- No czeeeeść! - zawołał Jackson, zaraz witając się z Tobą poprzez uściśnięcie ręki. - Rozumiem, że to nasza nowa kumpela? - dodał, powitawszy Amy w ten sam sposób.
-  Yup, ale lepiej zastanówcie się póki macie jeszcze na to czas. Gdy przekroczę próg tych drzwi, już się ode mnie nie uwolnicie. - powiedziała, wprawiając chłopaka w śmiech. Cofnął się i zaprosił was gestem dłoni do środka.
- Chłopaki! Goście już są! - ryknął tradycyjnie znad Twojego ucha i przeszedł do kuchni.
Kiedy zaczęłyście zdejmować rzeczy, chmara mężczyzn wdarła się do przedpokoju, by was powitać.
- Więc to jest Twoja przyjaciółka? Jak mogłaś nam ją przed nami ukrywać. - powiedział zawadiacko BamBam, który oparł się nonszalancko łokciem o ścianę.
- Nasza znajomość była tajemnicą, więc jak niby miała ją przedstawić wcześniej? - spytał JB, krzyżując ręce na torsie.
- Kolejna Noona! - zawołał radośnie Yugyeom, który wyszedł Twojej przyjaciółce naprzeciw.
- Ej! Zrób miejsce Coco! - wtrącił Youngjae, który przepchnął się naprzód z białym pieskiem na rękach.
"Proszę nie nazwij jej szczurem, proszę nie nazwij jej szczurem. Nie, to nie jest mop do podłogi, proszę, nie mów tego. Błagam." powtarzałaś sobie w myślach.
- Cześć Coco, miło mi poznać. Na zdjęciach jesteś bardziej owłosiona. - powiedziała Amy, uścisnąwszy wolną dłoń Youngjae, by następnie pochylić się nad podekscytowanym pieskiem. - A Ty musisz być Youngjae! Masz świetny głos, wiesz? - dopowiedziała, pozwalając zwierzęciu na powąchanie łapki.
Uderzyłaś dłonią o czoło, w głębi serca ciesząc się jednak, że powiedziała tylko tyle. Youngjae stał z rozchylonymi ustami, nie wiedząc jak zareagować, jednak inni wydawali się bardzo rozbawieni.
- Zawsze powtarzam, że powinien się ogolić, ale nie. Po co mnie słuchać? - dołączył się do żartu Junior, któremu zawtórował śmiech kolegów.
- Cześć. - powiedział nagle Mark, który wszedł do przedpokoju. Posłał Ci ciepły uśmiech, na który odpowiedziałaś podobni. I zrobiło się niezręcznie. Żadne z was nie wiedziało, czy podejść i się przytulić, pocałować. Na domiar złego, Amy postanowiła wam dopomóc w jeszcze większym poczuciu zawstydzenia.
- Nie no, tylko nie całuj jej z taką zachłannością, bo ją jeszcze połkniesz. - mruknęła, znów wywołując salwy śmiechu. Przynajmniej u wszystkich pozostałych, z wyjątkiem waszej dwójki.
- To co? Skoro już jest tak wesoło, może przejdźmy do salonu? - zaproponował Jaebum, wyczuwając, jak bardzo niekomfortowa zrobiła się dla was sytuacja. Posłałaś mu spojrzenie pełne wdzięczności, na co puścił Ci oczko.
Miałaś nadzieję, że to był koniec tematu, jednak dopiero później zorientowałaś się, jak bardzo się łudziłaś i na jaki nikczemny plan wpadła Twoja przyjaciółka.








- Komedia. - powtórzył po raz kolejny Jackson.
- Nie no, jakiś horror obejrzyjmy. - zaprzeczyła Amy.
- Słuchaj, lubię śpiewać, a nie krzyczeć ze strachu. - odparł Youngjae, głaszcząc psa siedzącego mu na kolanach.
- To może scince fiction? Albo fantasy? - zaproponował Junior.
- Uhm... - zaczął nieśmiało Mark, przez co wszyscy spojrzeli na niego pytająco. Wydał się tym zakłopotany, jednak postanowił powiedzieć, co mu przyszło na myśl. - _______, nie przepada za takimi filmami. - powiedział, co wprawiło Cię w osłupienie. Nie tylko z powodu, że się odezwał, ale także dlatego, że wiedział o Tobie takie fakty. Zawsze byłaś pewna, że niewiele się Tobą interesował. Zrobiło Ci się trochę głupio.
Czyżbyś źle go oceniała przez ten czas?
- Wiecie co, wy to sami jesteście jak jedna wielka komedia, z domieszką dramatu i romansu. Jeśli w końcu na coś się nie zdecydujecie, to dołożymy do tego horror. - mruknęła Amy, wstając z fotela. - Idę przygotować przekąski, a wy się zastanówcie. Jackson, pomożesz mi? - to mówiąc, spojrzała na blondyna, który skinął głową i ruszył za dziewczyną do kuchni, zostawiając was z tym wielkim problemem.
Waszą zażartą rozmowę przerwał krzyk Twojej przyjaciółki z kuchni, która poprosiła, by przyszedł do was BamBam.
- Muuuuszę? - odparł, odchylając głowę w oznace zniechęcenia.
- Liczę do dziesięciu! - zakrzyknął Jackson.
- No doooobra. - fuknął Tajlandczyk i zniknął wam z oczu.
Po chwili wrócił  z Jacksonem, by poprosić JB o pójście do kuchni.
- Ale czemu? - zapytał zdziwiony lider.
- Już z nią tam wytrzymać nie umiemy. - skwitowali wokaliści.
Zdziwiony chłopak podążył w wyznaczonym kierunku, znów znikając na jakiś czas. Wyszedł po jakimś czasie, by poprosić Juniora na osobność. Nie minęło dziesięć minut, a zasłyszeliście głos Jinyounga.
- Yugyeom! Znowu nie zgasiłeś światła w kiblu!
- Co? Zgasiłem! - obruszył się maknae.
- Gdybyś to zrobił, czy otwierając drzwi do łazienki zastałbym światłość?! - ryknął z korytarza.
- Ja tam nie wiem co bierzesz Hyung, że widzisz takie rzeczy. - mruknął cicho Yugyeom.
- CHODŹ TU NATYCHMIAST! - wrzasnął, niczym zniecierpliwiona  matka.
Chłopak pozbierał się z dywanu i podążył w stronę korytarza, zostawiając was pogrążonych w ciszy.
- Ja to tylko widzę światłość w kiblu w momencie kiedy mnie ciśnie, a toaleta wolna. - skwitował Jackson, tym samym przerywając milczenie. - To dopiero piękne.
Powiodłaś wzrokiem w stronę korytarza, z którego do kuchni przeszedł JB. To, że miał w ręce pudełko po chusteczkach to mogłaś zrozumieć. Chciał wyrzucić do kosza na śmieci. Ale do czego był mu potrzebny mazak i jakieś kartki?
- Youngjae! Czy to czarne coś w moich butach, to kupa Twojego psa?! - usłyszeliście Cię nagle głos Juniora.
- Em... Z-znowu? - wydukał Youngjae.
- Pójdę to lepiej posprzątać. - powiedział Mark, podnosząc się z kanapy.
- Nie! - krzyknął na raz BamBam i Jackson.
Popatrzyliście na nich pytająco, nie bardzo rozumiejąc, o co im chodzi.
- O-ostatnio przecież już sprzątałeś. Teraz kolej Youngjae. - wyjaśnił Jackson.
- Cooooo? Eeeech. - wyjąkał niechętnie główny wokalista i odstawił pieska na kolana Marka, by następnie zniknąć wam z oczu, jednocześnie w drodze mijając się z maknae.
- Coś długo szykują te przekąski. - powiedziałaś, zauważając, jak długo Amy siedzi w tej kuchni. Już chciałaś wstać, by sprawdzić co tam wyprawia, gdy nagle wróciła z pudełkiem po chusteczkach.
Czy ono nie wyglądało znajomo?
- Skoro nie potraficie podjąć decyzji w sprawie filmu... - zaczęła Twoja przyjaciółka, przystając przed zebranymi. Dołączył do was Junior, a także Youngjae, który porwał w swe objęcia małego psa. - Uznałam, że warto zrobić głosowanie. Zapisałam kilka rodzai zadań, które trzeba będzie wykonać. - wyjaśniła, tym samym prezentując pudełko.
- A co jeśli ktoś nie będzie chciał go wykonać? - zapytał Junior.
- To wtedy będzie musiał zdjąć z siebie jakąś część garderoby. - powiedziała dziewczyna, uśmiechając się od ucha do ucha.
- To nie jest dobry pomysł. - zaoponowałaś.
- No dobra, to jakąś karę odbędzie, jeszcze się wymyśli jaką. - odparła Amy, machnąwszy ręką.
- Więc... losujcie! - zawołał Jackson, klasnąwszy w dłonie.
Twoja przyjaciółka podeszła do niego z pudełkiem, by pozwolić mu na wyciągnięcie losu.
- Hej, a to nie panie mają pierwszeństwo? - zapytał BamBam.
- Ojeju, nie martw się. Będziesz drugi. - odparła złośliwie Amy, uśmiechając się przy tym niewinnie.
Po salonie rozległ się śmiech pozostałych, choć mina Tajlandczyka szybko uciszyła wszystkich obecnych.
Każdy sięgał po kartkę, wedle kolejności jaką sobie ubzdurała Twoja koleżanka. Nie rozumiałaś tych jej manewrów, gdy nagle Mark chciał sięgnąć po kartkę, a ona po prostu pacnęła go w dłoń, mówiąc, że najpierw musi wylosować zadanie siedzący obok niego Youngjae. Potem w końcu Amy, Mark i nareszcie Ty.
Uniosłaś brwi w oznace zdziwienia.
"Poważna rozmowa z chłopakiem." przeczytałaś w myślach napis na karteczce.
- To jakiś żart? - spytałaś, spoglądając na przyjaciółkę.
- Hej, wylosowałem zadanie z kupieniem smażonego kurczaka. - powiedział Jackson.
- Ja też. Cóż za zaskakujący zbieg okoliczności. - zawtórował mu BamBam.
- Ja mam zakup soju. - powiedział JB.
- Ale fajnie! - zawołał Yugyeom, który zaraz opanował swą ekscytację i chrząknął. - Znaczy... Ja mam wyrzucić śmieci.
- Wygląda na to, że większość z nas ma zadanie wymagające pójścia z domu. - powiedziała Amy, uśmiechając się niewinnie. - Kto ma coś innego?
W tym momencie Mark podniósł rękę, tak samo jak i Ty.
- Och, no to musicie wypełnić swoją misję. My wykonamy naszą, prawda? - to mówiąc, dziewczyna popatrzyła po pozostałych, którzy zawtórowali jej potakująco.
Nawet nie zdążyłaś nic powiedzieć, a już wszyscy byli w przedpokoju, ubierając się do wyjścia.
- Czekajcie! Ja tylko się przebiorę, dajcie mi pięć minutek! - zawołał BamBam.
- Już ja znam te Twoje pięć minut. Jeśli zaraz z nami nie wyjdziesz, to ktoś jeszcze będzie musiał zahaczyć o pogrzebowy. - powiedział zniecierpliwiony Jackson, wiedząc, jak to jest, gdy chłopak szykuje się do wyjścia. Złapał go za ramię, pozwalając mu po drodze pochwycić swe buty, by ubrać je dopiero na korytarzu.
- To paaaa! Niedługo wrócimy! - zawołała Amy, machając wam na pożegnanie i zamykając za sobą drzwi.
To była chwila, w której otoczyła was niezręczna cisza. Spojrzałaś niepewnie na Marka, który drapał się po głowie.
- Więc... - zaczął raper, nie wiedząc do końca, co powiedzieć.
- Przepraszam Cię za nią. Naprawdę. Wiedziałam, że zrobi coś głupiego, ale jest zbyt nieprzewidywalna, bym była w stanie jakkolwiek  ją powstrzymać. - powiedziałaś natychmiast, składając dłonie niczym do modlitwy, choć tutaj w geście przeprosin.
Chłopak zamrugał zaskoczony, po czym uśmiechnął się delikatnie.
- Właściwie... jestem jej trochę wdzięczny. - szepnął.
- Huh? - wydukałaś zaskoczona. - A-ale jak to?
- Już jakiś czas temu chciałem z Tobą porozmawiać. Miałem wrażenie, że błądzisz gdzieś myślami i... chciałbym wiedzieć, co się dzieje. Nie wiedziałem tylko jak spytać.
- Oczywiście, że nie wiedziałeś... - szepnęłaś zasmucona, choć miałaś nadzieję, że tego nie dosłyszy. Wzięłaś głęboki wdech.
Teraz, albo nigdy.
- Sęk w tym, że w ogóle nie okazujemy sobie uczuć. - wyjaśniłaś, choć z nutką ciepła w głosie, by nie zabrzmieć pretensjonalnie. Trudno jednak było Ci ukryć smutek, jaki towarzyszył każdej Twej wypowiedzianej na głos myśli. - Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz mnie przytuliłeś, albo pocałowałeś. Nawet dziś, nie powitałeś mnie jak mój chłopak, tylko jak... jak nieśmiały kolega. To... To trochę przykre, wiesz?
Zamilkłaś, zdobywając się na smutny uśmiech. Spuściłaś głowę, bojąc się, że łzy nalecą Ci zaraz do oczu i chłopak to zobaczy. Nie chciałaś mu robić wyrzutów sumienia, ale musiałaś wyznać, co leżało Ci na sercu.
- Przepraszam. - wyszeptał po chwili milczenia.
Westchnęłaś i zamrugałaś, kiedy pochwycił Twe dłonie w swe własne.
- Naprawdę przepraszam. - powtórzył ze szczerą skruchą w głosie.
- Proszę, nie myśl, że mam do Ciebie pretensje, bo to nie tak, ja...
- Ale powinnaś mieć. - przerwał Ci zaraz i westchnął. - Powinnaś - powtórzył cicho. - Jestem Ci bardzo wdzięczny, że mimo tego, jaki byłem i jestem, nadal ze mną wytrzymywałaś. Chociaż dzień w dzień gryzłem się z myślami, jakim jestem idiotą, by nie potrafić pokazać Ci, jak bardzo mi na Tobie zależy. - mówił.
Z każdym jego słowem czułaś się winna.
- Mark, ja...
- Ilekroć chciałem Cię objąć, przywitać czułym pocałunkiem, moje ciało paraliżował strach. Co jeśli wyjdę na idiotę? Co jeśli Ci się nie spodoba? Co jeśli poczujesz się niekomfortowo? Czy teraz jest odpowiedni moment, na zainicjowanie takich rzeczy?
- Mark... proszę, ja...
- Aż sam się sobie dziwię, że tyle teraz mówię. - powiedział i uśmiechnął się szerzej, sprawiając, że serce zabiło Ci szybciej. Dobrze, że siedziałaś, bo pod wpływem jego błyszczącego spojrzenia i tego uśmiechu miękły Ci kolana.
- Ale to dobrze. Skoro Ty powiedziałaś, co Ci leży na sercu, ja także. Tak powinno być w związku, prawda? - dopytał, uścisnąwszy mocniej Twe dłonie, jakby bał się, że zaraz wyślizgniesz się z jego objęć.
Skinęłaś głową, czując jak zaczynają Cię piec policzki. Serce biło jak oszalałe, nie wspominając o tym dziwnym figlarnym uczuciu, które narodziło się w Twoim żołądku. Już dawno tego nie czułaś tak bardzo i tak mocno.
- Wiem, że pewnie nie zasłużyłem, ale... czy dasz mi drugą szansę? - spytał nagle raper. - Chcę Ci pokazać, że umiem się zmienić. Ja... naprawdę chcę się zmienić. Chcę umieć Cię bez obaw objąć i przytulić, ucałować czoło, gdy zrobisz coś uroczego i pocałować na powitanie. Trzymać za rękę, by czuć Twą bliskość i zapraszać Cię na randki, jak w każdym normalnym związku.
- Nasz do takich nigdy należeć nie będzie. - przerwałaś, zdobywając się na krótki śmiech.
- Kiedyś będzie. - odparł Mark, delikatnie ujmując Twój podbródek i unosząc Twą głowę, byś spotkała się z jego spojrzeniem. - Potrzeba czasu, by osiągnąć ten cel, ale... ale razem damy radę. - dodał, znów się uśmiechając.
Widziałaś jego zaróżowione policzki, jak przygryzał wargę w oznace zakłopotania. Bardzo się teraz starał, by przekazać swe uczucia i myśli, a także, by naprawić swe błędy.
- No, razem z drobną pomocą naszych przyjaciół. - dodał, tym samym powodując u Ciebie wesoły chichot, bowiem cały misterny plan Twojej przyjaciółki właśnie się powiódł.
- Więc... ? - zaczął Mark, przechylając delikatnie głowę. - Mogę Cię teraz pocałować? To chyba dobry moment, ale...
- Po prostu to zrób. - szepnęłaś z rozbawieniem w głosie.
Zaledwie wypowiedziałaś te słowa, a usta chłopaka przylgnęły do Twych własnych. Po Twym ciele rozprzestrzeniło się przyjemne ciepło, nie wspominając o dreszczu emocji, który przeszył plecy. Objęłaś szyję ukochanego w tym samym momencie, gdy jego ręce powędrowały do Twej talii. Obejmując Cię w pasie przyciągnął Twe ciało do swego. Wasz pocałunek zaczął przybierać inne oblicze. Tak jakby dawno narastające pragnienia postanowiły wyjść na światło dzienne. Wasze języki zaczęły tańczyć w rytmie waszych ledwo łapanych oddechów. Palce jednej dłoni wplotłaś w gęste włosy chłopaka o tak złocistym połysku. Czułaś jak ręka Marka zaczyna wodzić po Twych plecach wzdłuż kręgosłupa, jakby usilnie starał się zapamiętać ślady Twego ciała.
Sytuacja wydawała się robić naprawdę gorąca do chwili, kiedy do waszych uszu dotarł gwizd. To był moment, w którym odskoczyliście od siebie jak oparzeni, z trudem łapiąc oddechy.
- No nieźle. Wygląda na to, że doszli do porozumienia. - skwitował Jackson, stojąc w przejściu salonu.
- Chyba mieli nieco głębsze plany jeśli chodzi o dojścia. - dodał Yugyeom, uśmiechając się pełen dumy ze swego komentarza.
- Jesteś wulgarny. - mruknął Youngjae, mijając go i idąc do kuchni.
- Ja widzę, że Mark skrywał przed nami całkiem ciekawe oblicze. - powiedział BamBam, kręcąc głową.
- Nie wiem, czy jest to oblicze, które ktoś z nas chciałby poznawać. - skwitował Junior, aż krzywiąc się na samą myśl.
- Czy wy nie macie nic lepszego, niż komentowanie cudzego życia? - odparł Youngjae, który powrócił do salonu.
- Nasze jest zbyt puste w kwestii miłosnej, więc wiesz... - zaczął niewinnie Jackson.
- Wiecie co? JYP Sunbaenim powinien być mi naprawdę wdzięczny, że was próbuję ogarnąć. - mruknął JB, patrząc na wszystkich ze skrzyżowanymi na torsie rękoma.
- Próbujesz. To dobre słowo. - skwitował Junior, który widząc znaczące spojrzenie lidera, posłał mu uroczy uśmiech.
Zaczesałaś kosmyk włosów za ucho, czując rosnące w Tobie zakłopotanie. Sam Mark był cały czerwony, choć nie byłaś do końca pewna, czy to przez wasz moment zapomnienia, czy fakt, że zostaliście na nim przyłapani.
- Hej, mamy kurczaka i w końcu wiemy, co obejrzeć. Co powiecie na Dirty Dancing? - zaproponował Youngjae, chcąc zmienić temat.
- Dirty, mówisz? - powtórzył Jackson, szczerząc się jak głupi do sera.
- Co tam? - powiedziała Amy, wchodząc do salonu. Popatrzyła po wszystkich, zastanawiając się, co im tak wesoło, by w końcu jej spojrzenie padło na waszą dwójkę.
Mark chrząknął i wstał z kanapy, łapiąc Cię za rękę. Pomógł Ci wstać i ruszył z Tobą w stronę swojego pokoju.
- Mamy coś jeszcze do obgadania, więc...
- Serio? - przerwałaś mu zaskoczona, lecz gdy posłał Ci znaczące spojrzenie, zaraz pokiwałaś głową. - Aaaa, tak, tak. Poważna rozmowa jeszcze się nie skończyła.
- Oby się nie skończyła na teście ciążowym. - skwitował Junior. - Ten jeden test, na którym wolałbym, by mieli wynik negatywny.
- To kobieta robi ten test...Nie oni razem... - mruknęła Amy, uświadamiając go tym samym, że Mark go robić nie musi.
Zachichotałaś cicho, wzmacniając uścisk dłoni, jednocześnie podążając za chłopakiem. Te ostatnie miesiące były dla Ciebie wielkim wyzwaniem, ale teraz wiedziałaś jedno.
Było warto.








Jak widać jest scenariusz! Aż jestem w szoku, że mi się udało. Notabene w moje urodziny. Ha! Mam nadzieję, że wam się spodoba. Mam co do niego parę obiekcji, ale ja zawsze krytycznie patrzę na swe prace. Jest niewiele, z których faktycznie mogłabym się czuć dumna. Scenariusz porusza wątek, gdy Mark był taką nieśmiałą kluską i jak bardzo odbijałoby się to na jego związku. Teraz jest bardzo otwarty i wygadany, więc chyba mu to nie grozi. Jak sądzicie? :)

Swoją drogą, dostałam fajny prezent od przyjaciółki! <3
Muszę się nim pochwalić!
  
Cud, miód i orzeszki! W końcu mój UB <3

7 komentarzy:

  1. Wszystkiego Najlepszego!!!
    Przyjemne opowiadanko :3..a rzeczywiście Marek tak trochę nieśmiały jest..więc w sumie by pasowało do niego..ale cały ficzek wygrały komentarze reszty zespołu...XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww to było urocze ♡ kochany scenariusz, bardzo przyjemny i lekki ^^ Jackson-ksiądz mnie rozwalił XD Jae moja kochana wycofana nieogarnięta kulturalna kluska ♡♡♡ ogólnie bardzo mi się podobało ^^
    Jeszcze raz wszystkiego najlepszego ♡♡♡
    Zdrowia, weny i wolnego czasu~~♡ pozdrawiam!

    http://b2uty-and-the-b2st-opowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyyyyyyle kazałaś na siebie czekać!
    Ale jak zwykle - warto było!
    Musiałaś... Naprawdę musiałaś mi to zrobić :D
    Serio nic już nie wiem, chociaż jedno tak - wolałabym wynik pozytywny xDDD
    Scenariusz sam w sobie świetny, jak każdy Twój :*
    Teksty chłopaków faktycznie wygrały tu wszystko :D
    Czekam na następne dzieło, oby wena Ci dopisywała jak ostatnio :*

    Jeszcze raz wszystkiego boberkowego! <3

    Nala ;*

    PS. Musieliście nam przerwać, nie? xDDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Doczekałam się!!! <3
    Mark taki kochany, ale chyba z takim nastawieniem, zacząłby mnie wkurzać. Ale od czego są kochane przyjaciółki!
    Mam nadzieję, że nadal utrzymuje Ci się wena i masz w zanadrzu kolejny scenariusz (bądź rozdział na drugiego bloga!), który pojawi się w najbliższym czasie. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo <3 takie kochane

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny scenariusz , super się go czytało , czekam na następny i zapraszam na mojego bloga którego niedawno założyłam mam nadzieje że spodobają ci się moje scenariusze
    http://k-popscenariuszemiki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku ^^ jaki mark uroczy w tym scenariuszu ;)

    OdpowiedzUsuń