"Ty + On
= love love love! "
Krzyki rozlegały się w praktycznie każdym sąsiednim pomieszczeniu. Szokujące, jak wciąż dobry słuch posiadali tutejsi pracownicy, którzy towarzyszyli tylu kobietom podczas porodu. Jedną z aktualnych pacjentek była japonka, Kyoko Kusakabe, która jeszcze przed ślubem wyda na świat swe drugie dziecko. No cóż, tak to jest, gdy życiowe losy idą w innym kierunku, niż się planowało. A jednak zaznała szczęścia i teraz znów czekało ją kolejne.
- Kochanie, oddychaj głęboko. Spokojnie. - powtarzał mężczyzna, który cały czas kurczowo trzymał dłoń swej ukochanej, imitując sposób zalecanych oddechów. Człowiek ten był podekscytowany, a zarazem pełen strachu o życie obu swych skarbów.
- Zamknij się! Wcale nie pomagasz! - krzyknęła kobieta rozpaczliwie, wydając z siebie kolejny wrzask poprzedzony porodowym skurczem.
- J-Już milknę kochanie. - wyjąkał i jak prosiła, tak zrobił.
Minęła minuta, potem dwie, pięć, siedem i wtedy sfrustrowana kobieta szarpnęła ręką narzeczonego.
- Mówże coś do jasnej cholery!
- Ale mówiłaś, że...
- Zapomnij o tym! Nie słuchaj wszystkiego co teraz mówię!
- Dobrze, dobrze. Jestem przy Tobie. Jeszcze trochę.
Kyoko jeszcze niejeden raz krzyczała, nawet za włosy szarpnęła ukochanego kilka razy, czy też wbiła paznokcie w jego dłoń pod wpływem przeszywającego ją bólu. Godziny mijały, jedna po drugiej, a ona coraz bardziej czuła, jak opuszczają ją siły.
- Jest! To dziewczynka! - zawołał lekarz, który pilnował porodu, tym samym zajmując się odcięciem pępowiny.
To była chwila, w której nareszcie rodząca mogła odetchnąć z ulgą.
- Już po wszystkim? - wyjąkał mężczyzna, a kiedy położna potwierdziła to skinięciem głowy, ten uśmiechnął się pełen ulgi. - Ach, co za radość. - wyszeptał i osunął się na podłogę, tracąc przytomność.
Niewiele trzeba było czasu, by para zakochanych doszła do siebie. Wydawało się, że zaledwie chwila minęła od ich ponownego spotkania, gdy na salę wprowadzono narodzoną dziewczynkę. Kyoko była wniebowzięta i pełna euforii, kiedy mogła nareszcie utulić ją w swych ramionach.
- Ach, i znów geny ojca zwyciężyły. - powiedziała żartobliwie, bowiem córka tak, jak jej ojciec posiadała Europejskie rysy.
Kobieta spojrzała za okno, pozwalając w międzyczasie mężczyźnie na zaznajomienie się z nowo-narodzoną. Wtedy dostrzegła coś, co wywołało na jej twarzy kolejny uśmiech.
- Yuki. - szepnęła, zwracając tym uwagę ukochanego. - Niech ma na imię Yuki. - dodała i spojrzała z uśmiechem na narzeczonego, który zauważył sypiące za oknem płatki śniegu.
Przytaknął zadowolony z pomysłu ukochanej i ucałował jej czoło, obejmując ją i swój nowy skarb. Tę piękną chwilę przerwał jednak jeden, rozbrajający dźwięk.
Pierdnięcie.
Zgadnijcie, czyje?
- I stąd właśnie pochodzenie jej imienia. Te sypiące płatki śniegu były tak kojące, po jakże żmudnym i wielogodzinnym porodzie. - powiedziała Twoja mama i uśmiechnęła się, wzdychając cicho, niczym rozmarzona nastolatka.
Przewróciłaś oczami i stuknęłaś się w czoło. Ta historia będzie się za Tobą ciągła przez całe Twoje życie. Matka nie przepuści okazji, by powiedzieć ją każdemu Twemu znajomemu. A ta banda? Słyszała ją niepierwszy raz, ale zawsze chętnie przysiadywali w salonie i przysłuchiwali się tej opowieści.
- Uwielbiam tę historię. Wzbudza we mnie salwę... śmiechu. - powiedział Ken i zaśmiał się pełen rozbawienia.
- Tak, tak, to dość... czadująca, znaczy czarująca opowieść. - dodał Ravi i dołączył do chichotu kolegi swym własnym.
Stęknęłaś i złapałaś się za głowę, czując, jak policzki zaczynają Cię piec.
- No, no, już. Nieładnie tak śmiać się z czyjejś wpadki. Każdemu może się zdarzyć. Tu nawet nie chodziło o to, tylko o piękny moment, w którym zostało wybrane imię. - zaoponował Hakyeon, nie wierząc w to, jakim pospólstwem są jego przyjaciele.
- Och, no tak, tak. - potaknęła Kyoko, po czym nachyliła się do Hyuka i szepnęła. - Ale i tak najbardziej chodziło mi o te pierdnięcie. - szepnęła, sprawiając, że młody chłopak parsknął śmiechem.
Zasłoniłaś sobie oczy, nie chcąc nawet widzieć miny Hongbina.
- Boże... Leo... Takuya... wracajcie już no... - jęknęłaś zrozpaczona.
Takuya był Twoim starszym o dwa lata przyrodnim bratem. Jego ojciec, w przeciwieństwie do Twojego, Polaka, był Japończykiem. Różnice w biologicznym pochodzeniu nie przeszkadzały wam w tym, by się świetnie dogadywać. W dodatku razem z Leo grali w drużynie piłkarskiej. To właśnie ich przyjaźń sprawiła, że poznałaś tę zabawną grupę i dołączyłaś do grona ich znajomych. Jakby się nad tym zastanowić, trwało to już spory szmat czasu.
- Gdzieś powinnam mieć jakieś zdjęcia z czasów, gdy Yuki była berbeciem. - powiedziała Twoja matka i wstała z kanapy, pędem lecąc w stronę sypialni, która była na piętrze.
- Co? Mamo, nie! - krzyknęłaś i wyfrunęłaś zaraz za nią.
Ślizgając się po drewnianych panelach, wpadłaś do pokoju, gdzie po Twojej mamie nie było widać śladu. Zdziwiona podrapałaś się w tył głowy i aż podskoczyłaś, kiedy drzwi zatrzasnęły się za Tobą, ukazując schowaną wcześniej za nimi Kyoko, z rozbawionym uśmieszkiem.
- Mamo, nie strasz mnie tak. - szepnęłaś, łapiąc się za serce.
- No więc? Przyznaj się, który Ci się podoba? - zapytała, sprawiając, że zamarłaś na moment.
- S-skąd wiesz, że któryś... - urwałaś i zarumieniłaś się, zaraz wymachując rękoma w akcie desperacji. Zrobiła to wszystko celowo! Twoja matka wiedziała, jak dopiąć swego i jak podstępnie podejść ludzi. Cwaniara. Szkoda, że to Takuya odziedziczył po niej tę cechę, a nie Ty.
- Ach, na pewno sama zgadnę... - zaczęła Twoja rodzicielka i z iskierkami w oczach, spojrzała na okno, jakby tam były wyłożone wszystkie potrzebne odpowiedzi.
- To ten z dołeczkami? - zapytała, sprawiając, że kopara Ci opadła.
Jak to możliwe, że zgadła tak łatwo?!
Spuściłaś wzrok, czując jak policzki pieką Cię coraz bardziej. To było prawdą. Podobał Ci się Hongbin. Właściwie, trwało to już dość długo. Myślałaś na początku, że to zwykłe zauroczenie, ale czy ono mogłoby się ciągnąć miesiącami?
Co gorsza, byłaś zbyt nieśmiała, by móc zrobić jakikolwiek krok w kierunku zbliżenia się do niego. Bałaś się. I nie tylko jego reakcji na wieść o Twych uczuciach, ale także tego, w jaki sposób miałabyś to zrobić. Zważywszy na to, że pochłaniały Cię czarne myśli i bardzo negatywne scenariusze związane z wyznaniem miłosnym, nie miałaś nawet zamiaru próbować. I oto cała sytuacja. Trwałaś w tym swoim paradoksalnie długim zadurzeniu, nie zważając nawet na to, że reszta paczki doskonale o tym wiedziała.
- Kochanie, to przeuroczy chłopak, ale sam wydaje się nieśmiały. - powiedziała Kyoko, kładąc dłonie na Twych ramionach. Spojrzała Ci w oczy, uśmiechając się przy tym łagodnie. - Musisz zrobić jakiś krok, inaczej okazja przejdzie Ci koło nosa.
- To nie takie proste... - stęknęłaś, po czym westchnęłaś cicho. Nie chciałaś o tym rozmawiać, nie teraz. - Lepiej chodźmy, bo mogą zacząć coś podejrzewać. - dodałaś.
Kyoko westchnęła i przytaknęła. Nie miała zamiaru naciskać na Ciebie, wiedząc, że to i tak nie ma sensu. Obie zeszłyście po schodach, pojawiając się w salonie, gdzie siedziała piątka waszych gości. Ich pełne zaciekawienia oczęta padły na was zaraz, gdy tylko zasłyszeli kroki.
- I co? Jak przekonałaś mamę, by nie pokazywała zdjęć? - zapytał Hyuk.
- Wybłagałaś na kolanach? - dopytał Ravi.
- Nie, obiecała, że skończy z niezapowiedzianymi wizytami bąków. - dodał Ken i cała trójka zaniosła się śmiechem.
- Chłopaki to w ogóle nie jest zabawne! - ryknął Hakyeon, który zasłaniał usta dłonią.
- Dlatego sam się śmiejesz, co? - burknęłaś i usiadłaś obok niego z niezadowoloną miną.
- Ej, przestańcie już. Może zaczniemy opowiadać jakieś fajne ekscesy z waszego życia, co? - zagadnął Hongbin, który jak do tej pory, siedział jeszcze w milczeniu. Wszystkie spojrzenia padły na jego osobę, co wprawiło go w lekkie zakłopotanie. Podrapał się po karku i uśmiechnął niewinnie. - N-no co?
- On... On mówi! On umie mówić! - zawołał zszokowany Ken.
- Czy to nie powinniście mówić o Leo? - zapytałaś, unosząc brew.
- Nie, właśnie ostatnio nie. Znaczy, o Leo tak, też, ale... - zaczął Hyuk i uśmiechnął się, poruszając znacząco brwiami. - Jakoś w Twoim towarzystwie zawsze mu trudno wydusić parę słów.
Zarówno Ty, jak i wspomniany, spłonęliście rumieńcem.
Boże, Leo... Takuya... wróćcie już!
~
- Dlaczego mu po prostu nie powiesz? - zapytał Ken, który siedział na przeciwko Ciebie i siorbał przez słomkę, odmrażając sobie przy okazji mózg tym mrożonym sorbetem.
- Ile razy mam Ci powtarzać swoje powody? - zapytałaś znużona.
Spotykaliście się od czasu do czasu w tej kawiarni, by prywatnie porozmawiać, przy okazji też czekając, aż Hakyeon skończy swoje zajęcia taneczne. Mimo, że Jaehwan był bardzo dziecinną i pełną energii osobą, znajdywałaś w nim także oparcie w swej trudnej sytuacji. Cóż, niełatwo walczyć ze swymi uczuciami, kiedy jest się ciągle obok. A co byś nie zrobiła wobec niego, bądź powiedziała, on się zaraz zawstydzał i zawsze znajdywał jakieś wymówki. Nie wiedziałaś, co o tym myśleć.
- Przecież też mu się podobasz. To prosta kombinacja! Ty lubisz jego, on lubi Ciebie. Ty + On = love love love! - zaszczebiotał Ken, robiąc przy tym serduszko z palców.
Spiorunowałaś go wzrokiem i westchnęłaś, nie wierząc, że jest od Ciebie starszy.
- No nie wiem, jak tak czasem na to wszystko patrzę, to mam wątpliwości. - mruknęłaś i oparłaś głowę na dłoni, obserwując przechodzących za oknem ludzi. Nie wiedziałaś, jak odczytywać sygnały, które Ci wysyłał. Może to oznaczało, że po prostu Ken miał urojenia i cała ekipa także. Taka opcja wcale nie przypadła Ci do gustu.
- I będziecie tak przez wszystkie swoje lata? Aż do śmierci? - burknął Ken nieusatysfakcjonowany faktem, że znów nie udało mu się pokonać Twojego uporu.
- Tak. - odparłaś i pokręciłaś głową.
Te pytania też będzie Ci zadawał aż do zgonu? Pewnie po swoim własnym będzie Cię nawiedzał choćby i na koniec świata lecąc za Tobą.
- Ciebie chyba trzeba z nim po prostu spiknąć za was samych. - stwierdził w końcu Ken.
- Tak, tak, masz rację. - potaknęłaś, nie chcąc wdawać się w następny spór. Postanowiłaś zgodzić się z jego teorią dla świętego spokoju. Nie sądziłaś, że będziesz mu jeszcze dziękować.
~
- Do zobaczenia! - zakrzyknęłaś do swej przyjaciółki, której pomachałaś z uśmiechem.
Byłyście razem na mieście, by uczcić jej udaną randkę z nowym chłopakiem. Zazdrościłaś jej tej pewności siebie i swych własnych uczuć. Była odporna na porażki, potrafiła zacisnąć zęby i dalej iść przed siebie. Ty w niektórych sytuacjach też, ale w tej jednej po prostu się wypaliłaś. Bałaś się odrzucenia, zwłaszcza, gdy był częścią Twojej zgranej paczki. Co wtedy by się z nią stało?
Westchnęłaś cicho.
Od Twojej ostatniej rozmowy z Kenem minął tydzień i ani razu słowem nie wspomniał na temat, który wtedy poruszył. Właściwie, nikt z grona znajomych nie mówił o tym. A przecież zawsze żartowali, czy dokuczali, czy nawet faktycznie przekonywali do zrobienia czegoś w tym kierunku. Ostatnio jednak panowała w tej kwestii absolutna cisza. Wzruszyłaś ramionami i pokręciłaś głową. Oni może nie poruszyli tego tematu, ale za to Ty, znowu ciągle o tym rozmyślałaś.
Weszłaś do domu, zdejmując od razu buty.
- Już jestem! - zawołałaś, sprawiając, że Twoja matka wyszła z kuchni, wycierając dłonie o ręczniczek.
- Cześć kochanie. Dzisiaj ktoś przyniósł liścik dla Ciebie. Leży na Twoim biurku. - powiedziała i puściła oczko.
Zrobiłaś pytająco minę, ale Twoja mama poza samym cichym chichotem nie dodała nic więcej. Zaciekawiona podążyłaś po schodach aż do swego pokoju, gdzie na stoliku faktycznie coś leżało. Granatowa koperta.
Zaraz na myśl przyszedł Ci Hongbin, chociażby ze względu na to, że uwielbiał ten kolor. Otrząsnęłaś się jednak i sięgnęłaś po znalezisko. Z coraz szybciej bijącym sercem i drżącymi dłońmi, otworzyłaś kopertę, wyciągając z wnętrza cytrynową kartkę.
Rozchyliłaś usta w oznace zdziwienia, czytając zapisaną na niej treść.
- "Na górze róże, na dole bzy. Najważniejsza dla mnie, jesteś Ty. Oceanarium o czwartej Ci pasuje? Wtedy wyznam, co do Ciebie czuję." - powiedziałaś na głos, powtarzając to nawet jeszcze ze cztery razy.
Liścik był podpisany literką H.
- Czy to możliwe...? - dodałaś cicho i uśmiechnęłaś się pełna euforii.
Przysłoniłaś usta nie chcąc wydać z siebie zbyt donośnych pisków. Miałaś cichą nadzieję, że to naprawdę Hongbin. Tak wiele faktów tu pasowało! Kiedyś mówił, że oceanarium to miejsce, gdzie chciałby pójść na pierwszą randkę z dziewczyną, o ile będzie mu dane ją mieć.
Ken wręcz nachalnie pokazywał palcem na Ciebie, ale na szczęście Hongbin nie zdołał tego wtedy dostrzec, a Ty wdzięczna za pomoc przyjaciela, zgniotłaś mu palucha.
Spojrzałaś na zegarek. Była godzina trzecia.
Zrobiłaś wielkie oczy.
- Trzecia?! Mam niecałą godzinę! - krzyknęłaś, wpadając w panikę.
Zajrzałaś do szafy, wyrzucając z niej wszystkie możliwe ubrania, szukając tego odpowiedniego stroju. Latałaś po całym mieszkaniu jak opętana, wykrzykując różne rzeczy po drodze, zwłaszcza wspominając o tym, że się pewnie spóźnisz. Twoja mama pewnie miała niezły ubaw, słysząc to wszystko.
Kiedy byłaś jakimś cudem gotowa (też nie mogłaś w to uwierzyć), przystanęłaś przed lustrem, by móc ocenić efekt końcowy. Ubrałaś granatową sukienkę przepasaną białym paskiem ze czarną broszką. Włosy zostawiłaś rozpuszczone, zakładając do tego wiszące kolczyki w kolorze złota. Delikatny makijaż, który sprawiał, że wyglądałaś równie uroczo. Nie zapominajmy też o idealnie pasujących do tego stroju ciemnych butach na obcasie i granatowej torebce.
- Wyglądasz przepięknie. Od razu widać, że to moje geny. - powiedziała Twoja mama, która przystanęła w przedpokoju, obserwując Twoje poczynania. Pokręciłaś głową, słysząc jej cichy chichot. Cała Kyoko.
Posłałaś jej ciepły uśmiech, pakując do torebki wszystkie swoje potrzebne podręczne rzeczy, łącznie z liścikiem, który dostałaś. Miałaś jakieś dziwne przeczucie, że Ci się przyda.
- Dobra. Idę. - powiedziałaś.
- Baw się dobrze! To będzie idealna randka! - zawołała Twoja mama, gdy zamykałaś drzwi.
Uniosłaś brew zdziwiona, bo przecież nie wspominałaś jej, że wybierasz się na jakąś randkę. Uznałaś, że mogła tak jednak pomyśleć, skoro tak się wystroiłaś. Szybkim krokiem podążyłaś w stronę przystanku autobusowego.
~
Wysiadłaś z przystanku, który znajdował się zaledwie parę kroków od Oceanarium. Podążyłaś w stronę wejścia, przystając na moment, kiedy ujrzałaś zarys męskiej sylwetki. Odetchnęłaś cicho, uznając, że nie możesz się wycofać. Ruszyłaś dalej. Z każdym kolejnym postawionym krokiem, zarys robił się bardziej wyrazisty. Już widziałaś ciemnobrązową czuprynę. Mężczyzna był ubrany w ciemne dżinsowe spodnie i białą koszulkę z zarzuconą na nią granatową marynarką. Cały strój wyglądał perfekcyjnie, zwłaszcza na nim. Czułaś jak serce bije coraz szybciej, bałaś się, że wyskoczy Ci z piersi i pohasa gdzieś hen daleko, za siedem gór, rzek, jezior, aż do magicznej tęczy, wymarzonej w dzieciństwie. Tak bezsensowne porównanie pojawiło się w Twej głowie, a Ty nawet nie miałaś sił, by samą siebie skarcić. W końcu przystanęłaś przy chłopaku i delikatnie zastukałaś palcem w jego ramię. Ten obrócił się ku Tobie i uśmiechnął nieśmiało, ukazując przy tym swe urocze dołeczki. Podrapał się w tył głowy i spuścił wzrok, nim znów na Ciebie spojrzał.
- Więc to jednak Ty... - szepnął i przyjrzał Ci się uważnie, robiąc przy tym zakłopotaną minę. - Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. - przyznałaś szczerze i podrapałaś się po policzku, w oznace onieśmielenia.
Nastała chwila milczenia i żadne z was nie wiedziało, jak to zmienić. Atmosfera wydawała się krępująca, a przecież wszystko wydawało się idealne. Obiekt Twych westchnień stał przed Tobą, komplementując przy okazji to, jak wyglądasz. Pogoda była świetna, nie za gorąco, nie za zimno, perfekcyjna na takie spotkanie. Więc co było nie tak?
- To... co chciałeś mi powiedzieć? - zapytałaś w końcu i zaszurałaś nogą, na znak swego zakłopotania.
Hongbin zamrugał zaskoczony Twoimi słowami i przechylił głowę, przyglądając Ci się uważnie.
- J-Ja? To Ty przecież chciałaś się tu spotkać. - powiedział niepewnie.
To była chwila, w której cały czar prysł.
Przecież wszystko się zgadzało! Dlaczego wyglądał na zdezorientowanego?
- Ale... dostałam Twój liścik... - wydukałaś i drżącymi dłońmi wyjęłaś karteczkę, którą zaraz pokazałaś chłopakowi. Ten poruszał ustami niemrawo, jakby ujrzał coś, co nigdy nie powinno trafić do Twych rąk.
- Wiele razy chciałem to wysłać, ale nie miałem odwagi... - szepnął ledwo słyszalnie. - Ale tego nie wysłałem. Sam dostałem liścik od Ciebie. - dodał i wyjął z kieszeni marynarki kopertę, którą wręczył Ci do rąk własnych.
Otworzyłaś ją i przeczytałaś zamieszczoną w niej karteczkę, marszcząc brwi. Podobny liścik, ale od strony dziewczyny pisany. Westchnęłaś zasmucona, choć nie chciałaś tego po sobie pokazywać.
- Więc ktoś nas wkręcił? - powiedziałaś cicho, mając nadzieję, że Hongbin nie zasłyszy zawodu w Twym głosie.
- Przepraszam bardzo, czy to pan zamawiał bukiecik dla pięknej pani? - wtrącił nagle czyjś głos, wyjątkowo dziwacznie zdeformowany.
Oboje spojrzeliście na mężczyznę, ubranego w strój mima, z wymalowaną na biało twarzą, czerwonymi ustami i wielkim doklejonym nosem. Zmrużyłaś oczy, przyglądając mu się uważnie.
- Ken? - zapytałaś, mając dziwne wrażenie, że ów mim wygląda zupełnie jak on.
- Oto zamówione frezje. - powiedział, wręczając bukiet w ręce Hongbina. - Są symbolem radości, szacunku, a także zapraszają do flirtu. Bukiet jest wypełniony także niebieskimi hiacyntami, które symbolizują stałość w uczuciach, oraz żółte, mówiące o szczęściu z powodu miłości. Idealne dla świeżo upieczonej pary. - powiedział nieznajomy idealnie recytując zapamiętaną frazę, po czym puścił oczko i odszedł, nim którekolwiek z was zdołało z siebie cokolwiek wydusić.
Popatrzyliście na bukiet, który trzymał teraz Hongbin.
- Mam dziwne wrażenie, że skądś go znam... - szepnął.
- Tak, ja też. - przyznałaś i uśmiechnęłaś się ciepło.
Chłopak odwzajemnił Twój uśmiech i razem wydaliście z siebie chichot.
- Proszę. - powiedział nagle Hongbin, wręczając Ci bukiet kwiatów.
Zarumieniłaś się i pokręciłaś głową.
- N- nie powinnam go przyjmować.
- Nie zgodzę się z tym. Myślę, że powinnaś je przyjąć. - stwierdził i spoważniał, zmieniając przy tym swój łagodny wyraz twarzy w minę pełną determinacji. - Yuki, możliwe, że to właśnie szansa, której potrzebowałem. - dodał i odetchnął cicho. - Bardzo Cię lubię. I to od długiego czasu, ale... nigdy nie miałem odwagi, by Ci to powiedzieć. Bałem się. No bo... co byłoby z naszą paczką, gdybyś mnie jednak nie lubiła tak, jak ja Ciebie? Chłopaki mówili, że jest wręcz odwrotnie, że czujesz to samo, ale ja nie miałem tej pewności, co oni. Za bardzo się bałem, by w to uwierzyć. Ale... może... - tu urwał i spojrzał na Ciebie z nieśmiałym uśmiechem. - Może jednak powinienem?
Serce biło Ci jak oszalałe. Każde wypowiedziane przez niego słowo sprawiało, że temperatura Twojego ciała rosła. Motylki w brzuchu wpadły w jakiś szał, przez co nie potrafiłaś uspokoić szalonego krzyku, który właśnie łomotał w Twojej głowie.
- Mam wrażenie, jakbym rozmawiała sama ze sobą. - stwierdziłaś, kiedy w końcu jakieś zdanie udało Ci się w myślach złożyć w całość. - Bo sama miałam podobne odczucia. Ale wiesz co? Masz rację. To chyba szansa idealna dla nas. - to mówiąc, odetchnęłaś cicho i spojrzałaś na trzymany w dłoniach bukiet. - Ja też coś wyznam. Też Cię lubię. Ale... bardziej niż przyjaciela. Tak... Lubię, lubię. I to od długiego czasu. - szepnęłaś i z uśmiechem, spojrzałaś na Hongbina, który właśnie klepał się po rumianych policzkach.
- Ach, to chyba sen. Zbyt piękne, by było prawdziwe. - powiedział i zaśmiał się cicho, a zaraz i Ty dołączyłaś do niego swym dźwięcznym śmiechem.
- Przepiękny bukiet. - powiedziałaś po chwili.
- Hongbin! Wisisz mi 6000 won! - usłyszeliście w oddali.
Znów parsknęliście śmiechem. Teraz mieliście pewność, że wasz przyjaciel maczał w tym palce. I kto wie, może Twoja mama też, skoro wiedziała o randce?
Hongbin wyciągnął ku Tobie swe ramię, byś mogła je chwycić, niczym dama na swym dworze.
- Co powiesz na to, by nasza pierwsza randka odbyła się właśnie tu? - zaproponował, uśmiechając się szeroko.
Zachichotałaś cicho, widząc te jego urocze dołeczki.
- Jestem za. - przyznałaś, chwytając go pod ramię i razem ruszyliście w stronę bramki wejściowej, by zakupić bilety.
Wyglądało na to, że będziesz musiała później podziękować Kenowi, za jego ingerencję. Najwyraźniej wziął sobie Twoje wcześniejsze słowa za zgodę i pewnie już wtedy miał w głowie przygotowany plan. Nie miałaś mu za złe, że wprowadził go w życie.
Teraz, mogłaś cieszyć się szczęściem, które czekało na Ciebie w przyszłości.
______________________________
Wiem, dawno nic nie dodałam. Zaledwie we wrześniu... Nie mam zamiaru się tłumaczyć, bo ileż można ciągle jedno i to samo mówić? Powody się właściwie nie zmieniły, zawsze jest to samo. Ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. :)
Planuję dodać kolejny krótki scenariusz, dotyczący Sylwestra, bądź innego święta i zastanawiam się, z jakim zespołem chcielibyście coś takiego przeczytać? Jakieś propozycje? Chętnie ich wysłucham!^^
Druga kwestia to fakt, że mam w głowie kolejny scenariusz dzielony na kilka części. Nie dodam go jednak, dopóki całości nie napiszę sobie w formie roboczej, więc spokojnie, na pewno nie urwie się jak inne prace. Wybaczcie mi za tamto. T^T
Ale!
Nie mam za bardzo pomysłu, kogo tu osadzić w rolę głównego bohatera. To na pewno musi być ktoś, kto jest przynajmniej od rocznika 92 wzwyż. A poza tym, musi to być osoba, która pasuje na łobuza, kogoś, kto w oczach mediów może zostać przedstawiony niczym ktoś, kto robi coś złego. Jedną z takich osób mógłby być Sehun, ze względu na jego charyzmatyczną postawę. Wpasowałby się idealnie, ale jego wiek mi tu niestety nie pasuje. Może macie jakieś propozycje?
Liczę na wasze opinie i wsparcie, będę bardzo wdzięczna! <3
No i ostatnia już kwestia!
Zdążyłam akurat na urodziny Yuki. Moja kochana Sasaeng, mam nadzieję, że ten scenariusz przypadnie Ci do gustu i okaże się to dobrym prezentem urodzinowym. <3
Ja... Ja nie wiem co powiedzieć...
OdpowiedzUsuńDziękuję ❤
To było piękne, czułam się, jakbym rzeczywiście wyznawała chłopakowi swoje uczucia, charakter bohaterki tak bardzo pokrywał się z moim...
I ten Hongbin! ❤ Aż się wzruszyłam :')
Jeszcze raz, dziękuję, unnie ❤
Bardzo uszczęśliwiłaś swojego saseanga ❤
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNie chcę być nieuprzejma, ale wolałabym czytać tu w komentarzach opinie dotyczące scenariusza, niż czyjeś prywatne kłótnie. Myślę, że lepiej będzie, jeśli tego typu konwersacje, nie będą miały miejsca na tle publicznym tutaj. I jeszcze raz, nie zrozumcie mnie źle. To nie pretensja.
UsuńScenariusz świetny, jak zawsze zresztą <3 Co do tego poszukiwanego głównego bohatera to może Zico, Bang Yongguk, Mino, Rap Monster lub Bobby, a z kolei do krótkiego scenariusza proponuje Block B lub Ikon~ M.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny scenariusz, ja do krótkiego scenariusza proponuję GOT7 :) i Życzę duuuużo weny ;)
OdpowiedzUsuńCholera.
OdpowiedzUsuńMental Breakdown. Jak nie wiem co xD
Za każdym razem ryjesz mi moją połowę mózgu, ale teraz.. to już przesada!
Naprawdę się nie spodziewałam, że cokolwiek o nim kiedyś coś napiszesz :D a co dopiero coś tak fajnego i uroczego <3
I Ken... No po prostu.. Jak mogłaś! Jeszcze imię braciszka... Niedobra Angie! :D
A tak serio, scenariusz jak zawsze boski <3
I lepiej nie nagrywać moich reakcji podczas czytania wszystkich Twoich tworów :D
Czekam na następny ;*
Nala :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńScenariusz super^.^ Nie mogę się pozbyć tego banana z twarzy:* a co do tego scenariusza proponuje BTS. WENY!!!
OdpowiedzUsuńAh, naprawdę super scenariusz! Rzeczywiście łatwo można było się wczuć, co jest ogromnym plusem. Strasznie mi się podobał i doskonale o tym wiesz, więc myślę, że więcej słów nie wymyślę :'/
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, pozdrawiam i zapraszam do siebie na trzeci rozdział CIASTKO! http://200-percent-of-love.blogspot.com/
Cudny scenariusz^^
OdpowiedzUsuńMasz fajne pomysły na opowiadania.
Weny życzę i zapraszam do mnie:
http://my-dream-is-love.blogspot.com/?m=1
Bardzo fajny scenariusz, taki lekki i miły:-) A co do tego, kto mógłby być w tym kilkuczesciowym, to proponuję Hyunseunga z B2ST, Jonghyuna z SHINee, lub Yonghwe z CNBlue:-)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą co do Hyunseunga. Przeczytałabym taki ;)
UsuńFajnie by było gdyby mój bias Sehun został głównym bohaterem. :)
OdpowiedzUsuńA teraz do rzeczy. Prowadzisz naprawdę świetnego bloga. Przeczytałam wszystkie scenariusze w ciągu 2 nocy. Twój styl pisania jest lekki i przyjemny ale i dopracowany. Dzięki Tobie poznałam mnóstwo nowych zespołów, o których wcześniej nie słyszałam. Życzę powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga. :)
Czekam na więcej twoich prac.
Pozdrawiam
~Sara :)
Hej czy pojawi się 3 i 4 część z Minho Shinee kopciuszek? Bo bardzo jestem ciekawa dalszego ciągu. ;)
OdpowiedzUsuńOooooooooooooooo! VIXX !!! Binnie!!!! Mój OPPA UB boże kocham cię!!!. A co do tego scenariusza...N z VIXX. Miałam dzisiaj taki uroczy sen z Hongbinem i...jak ja bym chciała go przytulić! Oppa wracaj do mnie!!! Scenariusz świetny. Weny życzę !
OdpowiedzUsuń