Nareszcie dodałam kolejny scenariusz, tym razem również krótki, ponieważ ten łatwiej mi było skończyć, niż pisać drugą część z Yunho. W czerwcu na pewno pojawi się długi scenariusz, do tego czasu musicie zadowolić się tym (choć piętnaście osób, to nie tak krótko XD).
Scenariusz dodałam z okazji swoich urodzin - ech, stara dupa ze mnie, ale z Nali jeszcze starsza - które będę sobie w tę sobotę świętować. :D
Życzę wszystkim udanego weekendu i maturzystom zdanych egzaminów, jak i studentom zaliczonej sesji! <3
Donghae:
- Tato, tato, skąd ja się wzięłam? - zapytała mała dziewczynka, która właśnie podbiegła do kanapy.
Siedzący na niej mężczyzna pochwycił małą w swe ramiona, usadawiając na kolanach i objął w drobnej talii. Spojrzał w sufit, udając, że zastanawia się nad odpowiedzią, aż w końcu przemówił:
- Wiesz, gdyby tatuś nie wyrzucał mamie tabletek i nie namieszał w jej kalendarzyku, to pewnie dziś nie miałabyś okazji zadać mi tego pytania. - to mówiąc, spojrzał wymownie w Twoim kierunku.
Uśmiechnęłaś się niewinnie i kontynuowałaś szycie jego koszuli, siedząc wygodnie w fotelu.
- To znaczy, że mamusia mnie nie chciała? - spytała zasmucona Koreanka, wydymając usta.
Rzuciłaś ukochanemu znaczące spojrzenie, by zaraz zmienił swe objaśnienia. Donghae poruszał niemrawo ustami, zmieniając szybko swój wyraz twarzy na wesoły i ciepły, niczym jego anielski uśmiech.
- Ależ skąd. Bardzo się cieszyła, gdy zaszła w ciążę i mogła urodzić mi dziecko. Zawsze chciałem być tatusiem dla tak słodkiej księżniczki jak Ty. - zaświergotał uroczo i delikatnie połaskotał córkę.
Dziewczynka zachichotała rozbawiona, po czym zaciekawiona przechyliła głowę.
- To znaczy, że gdy schowam wszystkie lekarstwa mamusi i wyrzucę wszystkie kalendarze, które są w domu, to mamusia urodzi mi braciszka? - zapytała pełna nadziei.
Zbladłaś słysząc to i podniosłaś wzrok, obserwując teraz uważnie reakcję tancerza.
Donghae uśmiechnął się czule, z błyskiem w oku.
- Myślę, że jest to możliwe. - odpowiedział.
Uradowana dziewczynka zeskoczyła z jego kolan i pobiegła do łazienki, chcąc zabrać stamtąd domową apteczkę. Odprowadziłaś ją wzrokiem, a gdy spojrzałaś na chłopaka, ten już wpatrywał się w Ciebie z błogim uśmiechem.
- O nie. Nawet o tym nie myśl. - zaprotestowałaś szybko.
- Decyzja zapadła. Są dwa głosy za. - odparł ucieszony.
-Przeklęta demokracja. - warknęłaś pod nosem.
Eunhyuk:
- Taaaatoooo! - zawołała Koreanka, która wbiegła nagle do waszej sypialni.
Wyjrzałaś zza drzwi szafy, obserwując jak córeczka wskakuje na łóżko do śpiącego jeszcze męża. Tancerz nie był zbyt chętny do pobudki, ale zmęczony jęczeniem dziecka, podniósł się do siadu, odsłaniając nagi tors. Poczochrał się po głowie i rozejrzał spod ledwo rozchylonych powiek.
- Co jest? - burknął cicho.
- Ubierz się może, co? - zagadnęłaś rzucając w niego koszulką.
Ta wylądowała na jego głowie, dzięki czemu założenie jej zajęło mniej czasu, niż mógłby się spodziewać. Gdy był już ubrany, poklepał miejsce obok siebie, pozwalając małej Azjatce ułożyć się obok niego.
- Co tam córuchna? - zapytał wesoło.
- Tato, tato, skąd się biorą dzieci? - zapytała beztrosko.
Zachichotałaś cicho, ciesząc się, że to nie Ciebie spotkał zaszczyt zmierzenia się z tym pytaniem. Stojąc tyłem do nich, mogłaś sobie wyobrazić minę Eunhyuka w tym momencie.
Chłopak westchnął i spojrzał na Ciebie, zafascynowany faktem, że jesteś ubrana jedynie w nocną koszulę o aksamitnym i przyjemnym w dotyku materiale, odsłaniającym Twoje zgrabne uda.
- No wiesz... Gdy tatuś jest zbyt napalony na mamusię, bo tak seksownie wygląda w bieliźnie, a znajdują się właśnie w przymierzalni i nijak tu o dobre zabezpieczenie, a tatuś gotowy do działania zapomina o pewnych... - zawiesił głos, gdy jego spojrzenie spotkało się z Twoim, groźnym i niezbyt przyjaznym.
Mężczyzna zacisnął usta w prostą kreskę, po czym uśmiechnął się niewinnie.
- Tatuś + mamusia = posiadanie cudnego dzidziusia. I tego się trzymaj. - powiedział i poczochrał małą po głowie.
Siwon:
Wokalista siedział przy stole popijając kawę i czytając poranną gazetę. Ty byłaś w trakcie przygotowywania śniadania, gdy nagle do kuchni wbiegł wasz młodszy syn, Yongmin. Odsunął sobie krzesło i usiadł na nim, patrząc teraz uważnie na swojego ojca. Mężczyzna poczuł na sobie wzrok malca, więc odchylił gazetę i obdarzył go ciepłym uśmiechem.
- Coś się stało Yongmin-ah?
- Tato, skąd się biorą dzieci? - zapytał chłopczyk, nie odwracając od niego wzroku.
Siwon wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze z ust, przygotowując się w ten sposób do tej poważnej rozmowy.
Wiedziałaś, że pewnie pośle Ci błagalne spojrzenie o choć odrobinę pomocy, ale udałaś, że Cię to nie interesuje i kroiłaś warzywa do kanapek.
- Wiesz... Pierwsi ludzie dali pierwsze potomstwo. Adam i Ewa, rodzice Abla i Kaina, którzy... - zaczął Siwon, omawiając dziecku całą historię biblijnego początku ludzkości, wygnania z Raju i tego, co działo się później.
- Tato, a skoro Ewa była żoną Adama i Kain znalazł sobie żonę, to ta żona czyją jest córką? - zapytało dziecko, z poważnym wyrazem twarzy.
Siwon otworzył usta chcąc udzielić odpowiedzi, jednak nie wydusił z siebie słowa, zrozumiawszy, że nie ma pojęcia jak wyjaśnić to zagadnienie.
- Wiesz co, może idź się pomódl i zapytaj Boga o to samo. Może Ci odpowie, okej? - poprosił i poklepał Yongmina po ramieniu.
Chłopiec skinął głową i wybiegł z kuchni, znikając za drzwiami swojego pokoju.
- Nigdy więcej. - usłyszałaś z ust wokalisty, co rozbawiło Cię jeszcze bardziej.
Yesung:
Parsknęłaś śmiechem, gdy chłopczyk zadał Yesungowi to jakże szokujące pytanie. Spojrzał na Ciebie otępiałym wzrokiem, jakby chciał się upewnić, że dobrze usłyszał. Wzruszyłaś ramionami udając, że się nie znasz i wróciłaś do czytania gazety, przewracając kolejną stronę.
- Tato? - zagadnął chłopiec, pociągnąwszy ojca za rękaw.
Wokalista potrząsnął głową wracając do siebie i zsunął się z kanapy, siadając przy dziecku, które bawiło się klockami.
- No wiesz... to jest tak, że... - zawiesił głos, nie wiedząc jak zacząć. - To tak jak z żółwiami.
Uniosłaś brew słysząc tę uwagę, choć nie byłaś wielce zdziwiona, że wyskoczył z takim tematem.
- Gdy spotyka się mama żółw i tata żółw, to wtedy... kładą się razem i tatuś pomaga mamusi stworzyć ładnego dzidziusia.
- To dzieci rodzą się w jajeczkach? - zapytało dziecko, przechylając głowę na bok.
Yesung skrzywił się nieco, ale powoli pokiwał głową.
- Taaak. I to jajeczko jest pilnowane przez tatusia, a mamusia potem na nie siada i je wysiaduje... no ale czasem musi odpocząć, więc wstaje, ale potem znowu siada, i tak wstaje... i siada... wstaje... i siada...
Podniosłaś głowę znad gazety słysząc jak jego ton głosu zmienia się w bardziej perwersyjny, niż pogodny i odpowiedni dla dziecka. Szturchnęłaś go stopą w plecy, co wybudziło go z nagłego transu. Otarł usta przedramieniem i uśmiechnął się do dziecka.
- No w każdym razie to działa tak samo u ludzi.
Chłopiec popatrzył na niego, analizując całą przedstawioną mu historię.
- To skąd to jajeczko wychodzi?
- Z brzucha mamusi.
- A to skąd ono się wzięło u taty?
Yesung otworzył usta, które po chwili zamknął.
- Idź może sprawdź jak się mają nasze żółwie, może też gdzieś tam chowają jajeczko. - powiedział i poklepał syna po plecach, ponaglając go do wspomnianej propozycji.
Ryeowook:
- Kim Ryeowook! - zawołałaś, gdy wróciłaś z dzieckiem ze szkoły.
Mężczyzna wyskoczył z kuchni, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Moje dwa skarby wróciły! - zawołał ucieszony.
- Hyeri, idź proszę do pokoju i przygotuj sobie zeszyty do odrabiania lekcji. Zaraz przyjdę Ci pomóc. - powiedziałaś do córeczki, która od razu wykonała Twoje polecenie. Gdy zamknęła za sobą drzwi, zgromiłaś spojrzeniem swego ukochanego.
- Coś się stało? - spytał zdziwiony.
Nim zdołałaś odpowiedzieć, złapał się za policzki i wrócił do kuchni, krzycząc coś o ciasteczkach. Westchnęłaś i zdjęłaś kozaki, potem szalik i płaszczyk, odwieszając wszystko do szafy. Weszłaś do kuchni i usiadłaś przy stole, obserwując jak Twój mąż wyjmuje słodkości z piekarnika.
- Zostałam dziś wezwana do szkoły. - powiedziałaś krótko.
Ryeowook odłożył metalową tacę na blat i spojrzał na Ciebie zmartwiony.
- Coś się stało mojemu małemu biszkopcikowi? - zapytał zaniepokojony.
Pokręciłaś głową, przez co mężczyzna odetchnął z ulgą.
- Hyeri miała dziś zajęcia z panią, która ma za zadanie wytłumaczyć skąd się biorą dzieci. - wyjaśniłaś.
- Ach, tak szybko wprowadzają dzieciaczki w takie sprawy? - spytał zakłopotany.
- Nim pani zaczęła delikatnie omawiać ten temat, spytała czy dzieci wiedzą już może co nieco o "tych sprawach". - kontynuowałaś, dając duży nacisk na ostatnie dwa słowa.
- I jak?
Wzruszyłaś ramionami i pokiwałaś głową.
- Dobrze. Hyeri się zgłosiła, chcąc się pochwalić swoją teorią.
- Moja dziewczynka, taka chętna do pracy. - pochwalił Ryeowook córeczkę i zaczął sypać cukrem pudrem na wypieczone babeczki.
- Powiedziała, że żyrafy rodzą dzieci, a ludzie je potem golą z futra i biorą na swoje wychowanie. - mruknęłaś obserwując męża.
Ten słysząc Twe słowa, upuścił saszetkę z cukrem, który rozsypał się na całą tacę.
- Ale ja jej tak nie mówiłem! - zawołał chcąc się obronić.
Obrócił się ku Tobie robiąc smutną minkę.
- Ile trwał Twój wykład?
- Z dwie godziny, a co?
- Kiedy o to spytała?
- Przed snem, a co?
- To wiele wyjaśnia. Słuchaj, nie omawiaj z nią więcej takich rzeczy. Gdy następnym razem będzie coś potrzebować, wyślij ją do mnie.
Westchnęłaś zrezygnowana i wstałaś kierując się w stronę drzwi.
- Uhm... Kochanie? - zagadnął wokalista.
Zatrzymałaś się przy framudze i spojrzałaś na niego przez ramię.
- Bo... wczoraj spytała mnie co to miesiączka... - wybełkotał niepewnie.
Zmierzyłaś go srogim spojrzeniem i poszłaś szybko do pokoju, by dowiedzieć się, co takiego nagadał Twój mąż w tym temacie.
Heechul:
- Mamaa! Tataa! - zawołała mała Koreanka, gdy zauważyła was w holu przedszkola. Podbiegła do kucającego Heechula, który oplótł ją ramionami i podniósł, robiąc dwa obroty wokół własnej osi, aż w końcu postawił dziewczynkę na podłodze.
- Ach, Państwo Kim, czy mogłabym prosić na słówko? - zagadnęła opiekunka przedszkolnej grupy, w której była wasza córka. Oboje wymieniliście porozumiewawcze spojrzenia i nie mając innego wyjścia, zostawiliście dziecko, które poszło się przebierać.
- Bardzo przepraszam, że was tak odciągam, ale musimy porozmawiać. - zaczęła przedszkolanka, prowadząc was w bardziej odludny kąt sali.
- Płacą pani za opiekę nad dziećmi czy za przepraszanie? - burknął Heechul, choć na szczęście na tyle cicho, że kobieta nie dosłyszała tej uwagi.
Przystanęliście, obserwując uważnie kobietę, która po cichym westchnieniu, kontynuowała swą wypowiedź.
- Pewnie pamiętacie państwo, że byliśmy wczoraj na wycieczce w pobliskiej farmie.
Przytaknęłaś głową i szturchnęłaś męża w bok, widząc jak ziewa. Opanował się i zmusił do poważnego wyrazu twarzy, również kiwając na znak zgody.
- Dzieci mogły sobie pochodzić wśród tych wszystkich roślin uprawnych, a nawet pomóc przy zbieraniu ich. Pańska córka była bardzo pomocna, ale...
- Ale? - dokończył szybko Heechul, nieco zniecierpliwiony.
- Hyorin-ah zaczęła rozrywać wszystkie liście kapusty, a w odpowiedzi dlaczego to zrobiła, powiedziała, że szukała braciszka.
Zrobiłaś wielkie oczy, słysząc te słowa i już chciałaś przeprosić, rozumiejąc powagę sytuacji, jednak dźwięczny śmiech Heechula był pierwszym, czym usłyszała opiekunka.
- Serio? I o to ta cała afera? - zapytał parsknąwszy znów śmiechem.
Widząc Twój poirytowany wyraz twarzy, spoważniał i kiwnął głową. Odszedł od was, mamrocząc coś pod nosem, że przypilnuje córkę z ubieraniem.
Westchnęłaś i przeprosiłaś od razu przedszkolankę. Po zakończonej rozmowie, ruszyłaś w kierunku swej rodziny, gdzie dziecko pewnie zaraz uściskasz, a męża skarcisz, przy najbliższej okazji.
Shindong:
- Łeeeeeee! Nieeeee!
Wyprostowałaś się, trzymając w dłoniach wypraną koszulkę. Byłaś w ogrodzie, gdzie właśnie wieszałaś pranie, gdy usłyszałaś ten przeraźliwy skowyt.
Spojrzałaś w kierunku tarasu, skąd po chwili wybiegły Twoje córki bliźniaczki. Z piskiem podleciały do Ciebie i uchwyciły się spódnicy, łkając do fartuszka.
- Co się stało? No już, już. Ciichutko. Mamusia tu jest.
Przytuliłaś do siebie dzieci, próbując je jakoś uspokoić.
- Co się stało? - powtórzyłaś, gdy dziewczynki przestały już łkać.
- Tatuś powiedział, że stworzyli mnie kosmici. - załkała jedna. - Z ziemniaka!
- I, że mnie sklonowali i dodali pietruszki, by nas zjeść, ale tatuś nas ocalił i teraz nas wychowujecie! - wyjaśniła druga, przecierając oczka.
Przewróciłaś oczami i pokręciłaś głową, zrozumiawszy, że to kolejny głupi żart Twojego męża.
- I powiedział, że teraz chce nas sam zjeść! - dodała jedna z córek.
- Buhaahhaha! - zawołał Shindong, który wyskoczył nagle z domu na taras, z rozłożonymi rękoma i rozdziawioną buzią.
Bliźniaczki pisnęły i zaczęły biegać po ogrodzie, próbując uciec przed ganiającym je ojcem.
Kyuhyun:
- Fuuuuuuuj! - zawołał chłopczyk, który złapał się aż za policzki.
- La la la la la la nie słyszę Cię! - krzyczała dziewczynka, przytkawszy sobie rączkami uszy.
- Ale to prawda. - zaoponował maknae, najspokojniej jak potrafił.
Weszłaś do salonu, chcąc sprawdzić cóż to za krzyki. Popatrzyłaś po całej trójce, w międzyczasie wycierając ręce w ręcznik.
- Co jest grane? - zapytałaś rozbawiona.
- Fuuuj! Mamo! Jak mogliście robić takie rzeczy! - zawołał Twój dwunastoletni syn.
Zamrugałaś zaskoczona i uniosłaś brwi w pytającym geście.
- Obrzydliwe! Ja się nigdy na to nie zgodzę! - zakrzyknęła ośmioletnia córka i razem z bratem, wybiegła z salonu.
Odprowadziłaś ich wzrokiem, by wrócić nim do męża, który uśmiechał się niewinnie.
- Oppa?
- Rozmawialiśmy tylko... - odparł z uśmiechem.
- Kyuhyun. - powiedziałaś, tym razem używając jego imienia bezpośrednio.
Przełknął ślinę, wiedząc, że nie czas na żarty.
- Zapytały skąd się biorą dzieci.
- A Ty im tak po prostu powiedziałeś, że z seksu?
- N-No...
- Coś jeszcze?
Zmarszczyłaś brwi, słysząc wahanie w jego głosie.
- No...
Podrapał się w tył głowy i spojrzał na Ciebie niepewnie.
- Spytały co to seks...
Zrobiłaś wielkie oczy i uniosłaś ręce w geście rozpaczy.
- A Ty im po prostu wyjaśniłeś jak się uprawia seks? Zwariowałeś?
- Przecież nie będę ich okłamywał! - fuknął wokalista i wzruszył ramionami.
Westchnęłaś i pokręciłaś głową ze zrezygnowaniem, bowiem nic więcej zrobić nie mogłaś.
Leeteuk:
- Tatooo. - zaczął wasz czternastoletni syn, który przystanął przy kanapie.
Leeteuk siedział na niej i oglądał telewizję, a Ty byłaś obok, wtulona w jego tors. Spojrzeliście z zaciekawieniem na chłopaka.
- Skąd się biorą dzieci? - zapytał.
Zamrugałaś zaskoczona i podniosłaś wzrok, chcąc ujrzeć wyraz twarzy swojego ukochanego. Aż zachichotałaś zauważając te jego delikatne rumieńce i zawstydzenie, które go ogarnęło.
- N-no wiesz... - zaczął niepewnie i przyciszył dźwięk w telewizorze.
Podniosłaś się do siadu i obserwowałaś męża z zaciekawieniem.
- B-bociany przylatują i przynoszą dziecko. - powiedział po namyśle i uśmiechnął się niewinnie.
Pokręciłaś głową, wiedząc, że dziecko w tym wieku nie uwierzy w tę bajeczkę.
- Tato, chcesz powiedzieć, że uprawiałeś seks z bocianem bym przyszedł na świat? - zapytał chłopak, krzywiąc się przy tym. - Fuuuj, to obrzydliwe.
Po tych słowach wyszedł z salonu, zostawiając waszą dwójkę w osłupieniu.
Hangeng:
- Smacznego! - zawołaliście wesoło, gdy cała wasza czwórka, zabrała się za jedzenie.
- Tatoo? - zaczęła Yu Tian, przegryzając kawałek mięsa.
- Tak kochanie? - odpowiedział jej słodko ojciec, uśmiechając się przy tym.
- Skąd się biorą dzieci? - dopytała, sprawiając, że Twój mąż przestał na moment przełykać ugryziony kęs.
- To chyba nie czas na takie pytania. - zaprotestowałaś spokojnie i uśmiechnęłaś się do córki.
- Mała Lin twierdzi, że to bocian przynosi rodzicom dzieci. Ale skąd one się tam biorą? - zapytała Xian Mei, druga córka.
- Nonsens! - zawołał Hangeng i udał obruszonego.
Spojrzałaś na niego pytająco, nie wiedząc, czego się spodziewać.
- Od dawien dawna wiadomo, że dzieci przynosi Magiczny Królik z Krainy Słodkości. - wyjaśnił z powagą wymalowaną na twarzy.
Dzieciom aż oczy zaświeciły, gdy wspomniał o słodyczach.
Zmarszczyłaś brwi nie rozumiejąc jego toku myślenia, bo przecież nie lubił wszystkiego co niezdrowe.
- Dlatego dzieci są takie urocze i słodkie. - wyjaśnił z uśmiechem. - I dlatego rodzice mają obowiązek pilnować, byście nie przesadzili ze słodyczami, bo gdy wasz licznik cukru znajdzie się na odpowiednim poziomie, zabiorą was z powrotem do tej Krainy.
- Nie, nie, nie chcemy tak! - zawołały dziewczynki, przestraszone jego słowami.
Spojrzałaś w talerz, cicho chichocząc.
- My też nie. - przyznał Hangeng z powagą. - Dlatego was pilnujemy i dostajecie zdrowie jedzonko na obiadek.
Dzieci pokiwały głowami na znak zgody i zrozumienia.
- To kto chce brokułu? - spytałaś, sięgając po miskę z warzywem.
Uśmiechnęłaś się rozbawiona, bowiem wasze dzieci zaczęły wymachiwać ochoczo rękoma.
Kangin:
- Tatooo, czy chłopcy mogą mieć dzieci? - zapytał wasz syn, gdy siedział Kanginowi na kolanach.
Twojemu mężowi zrzedła mina, bowiem przypomniał mu się incydent z czasów szkolnych. Parsknęłaś śmiechem, widząc w jego oczach tę niepewność przed dobraniem odpowiednich słów.
- W jakim sensie? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- No czy mogą je rodzić?
- Nie, nie mogą.
- A czemu?
Kangin wziął głęboki wdech, zamilkłszy.
Obserwowałaś go z nieukrywanym rozbawieniem.
- Bo tak już są mężczyźni zbudowani. - odparł po chwili namysłu.
- Ale Jiyeon twierdziła, że jej kuzyn ma chłopaka i chcą razem mieć dziecko, to jak to tak?
Twój mąż znów odetchnął głęboko, a Ty miałaś z tego ogromny ubaw.
- Kobiety rodzą dzieci, ale to nie ma nic wspólnego z wychowaniem ich. - odpowiedział.
- Więc mogą sobie chłopcy wziąć dziecko takiej pani? - zapytał zlękniony chłopczyk i spojrzał na Ciebie błagalnie. - Nie oddałaś żadnego mojego braciszka ani siostrzyczki, prawda?
Zamrugałaś zaskoczona i od razu pokręciłaś głową, upewniając go, że taka sytuacja nie miała miejsca.
- A co jeśli Pil Suk nie ma braciszka, bo jej mama go oddała? Muszę ją ostrzec! - zawołał i wybiegł z pokoju, zostawiając was samych sobie.
Sungmin:
Zaczęłaś bić brawo, razem ze swoją ośmioletnią córką, z którą siedziałaś po turecku na dywanie w salonie. Przed wami kłaniał się Sungmin, po kolejnej wykonanej sztuczce magicznej.
- Tatusiu, a czy dzięki takiej magii wyczarowałeś też mnie? - zapytała dziewczynka pełna ekscytacji.
Chłopak pociągnął nosem i wypiął dumnie pierś.
- No wiesz, można powiedzieć, że to była magia. - powiedział zadowolony.
Uniosłaś brwi i pokręciłaś głową wiedząc, że może zaraz wpaść w samozachwyt.
- Więc jesteś w stanie wyczarować dzieci? - dopytała córka zaciekawiona.
Sungmin zaśmiał się i przytaknął dziecku.
- Więc wyczarujesz mi teraz braciszka?
Zrobiłaś wielkie oczy i aż oblałaś się rumieńcem. Sam chłopak podrapał się w tył głowy lekko speszony.
- Może nie zaraz, bo to jednak trochę trwa, ale spróbuję wieczorem... - zaczął wokalista z niewinną miną.
Posłałaś mu spojrzenie w stylu "What the fuck?", jednak on nie zareagował.
- Super! A pokażesz mi jak się to robi? - zapytała podekscytowana Koreanka.
Parsknęłaś śmiechem, widząc jak mężczyzna rozdziawia buzię. Wstałaś z podłogi i wyszłaś z pomieszczenia, zostawiając go samego z córką i próbą stworzenia wymówki.
Kibum:
Trwała noc, a was zbudził cichy płacz i tupot małych stóp.
Podniosłaś się do siadu, tak jak Twój mąż i zapaliłaś lampkę stojącą na nocnym stoliku. Do waszego łóżka wpadł mały chłopczyk, powtarzając coś o złym koszmarze.
Mężczyzna przytulił dziecko do siebie, głaszcząc je po czuprynie.
- Jakbym miał braciszka, to bym się nie bał tak spać samemu po złych snach. - załkał i zrobił smutną minkę.
Kibum pokiwał głową na znak zrozumienia, zgadzając się z jego stwierdzeniem.
- A mogę dostać braciszka? - zagadnął niepewnie.
- Możesz. - odparł ojciec z uśmiechem.
Zamrugałaś zaskoczona i szturchnęłaś go w ramię.
- Halo, a ja to co?
- Ty już nie możesz. Za późno na to. - skwitował i ucałował czubek głowy waszego syna.
Zmrużyłaś powieki robiąc przy tym dzióbek z ust.
Kibum wiedział, że nie to miałaś na myśli.
- A skąd go weźmiesz? - zapytał chłopiec.
- Z brzucha mamusi. - odparł.
- Ale jak go stamtąd wyjmiesz?
- Najpierw go tam wło-ał! Znaczy... to i tak za 9 miesięcy przy dobrym strza-ał!
Kibum spojrzał na Ciebie marszcząc brwi.
Uniosłaś dłonie w geście, że więcej już go szczypać nie będziesz.
- Będę z mamusią negocjować braciszka. - stwierdził na koniec i usadowił syna między wami.
- A mogę prosić o trzech? - zapytał chłopiec.
- Nie. - odpowiedziałaś za męża i zgasiłaś światło, kładąc się do snu. - A teraz spać.
ZhouMi:
- A kupisz mi misia?
- Kupię Ci, kupię.
- A samochodzik?
- Kupię.
- A super szybki samolot LEGO?
- Kupię.
- A nowy telewizor?
- Kupię.
- A braciszka mi kupisz?
- Ku... czekaj, co?
ZhouMi podniósł wzrok znad gazety i spojrzał pytająco na syna.
- No... braciszka. - powtórzył malec, który sterczał przy nim i bacznie obserwował.
Popatrzyłaś na nich znad książki i czekałaś na dalszy rozwój wydarzeń.
- Nie da się kupić rodzeństwa. - odpowiedział mężczyzna z lekkim uśmiechem.
- No to skąd się biorą dzieci?
Chłopczyk zrobił dzióbek z ust i popatrzył na ojca z nadzieją, że mu to wyjaśni.
Wokalista nie wiedział jak rozpocząć ten temat, zwłaszcza, że malec miał zaledwie sześć lat.
- Jak podrośniesz to Ci wytłumaczę. - skwitował w końcu.
- Niee, proszę, proszę, proszę. - jęczał malec.
- Kupię Ci zjeżdżalnię do ogrodu.
- Okej. - odparło dziecko i wyszło z pokoju, zostawiając was samych.
ZhouMi wrócił do czytania gazety, jednak szybko przestał, czując na sobie Twój wymowny wzrok.
- To nie było wychowawcze. - stwierdziłaś po chwili.
- Chcesz porozmawiać o sprawieniu mu rodzeństwa? - odpowiedział kierując ku Tobie swe spojrzenie.
Zacisnęłaś usta w prostą kreskę i ponownie zagłębiłaś się w lekturę, mrucząc coś, że w ogóle się nie odzywałaś.
Henry:
- Tatusiu... - zaczęła dziewczynka, która obserwowała jak Henry nastrajał swoją gitarę.
- Tak Sohyun-ah? - odrzekł dając jej znak, że słucha jej uważnie.
W międzyczasie rozpoczął grę jakiejś nikomu nieznanej melodii, by sprawdzić nastrojenie gitary.
- Skąd się biorą dzieci?
Nieprzyjemny brzdęk rozległ się po salonie, gdy Henry przejechał mocniej ręką po strunach.
- C-co? - wydukał niepewnie.
Zaciekawiona spojrzałaś na nich, odrywając na moment wzrok od laptopa.
- No bo... Jiyeon powiedziała, że ma teraz siostrzyczkę i zastanawiam się... skąd one się biorą, bo też chcę taką mieć. - powiedziała dziewczynka ze smutkiem w głosie.
- N-no wiesz... To... A... E...
Twój mąż zawiesił głos i posłał Ci błagalne spojrzenie.
Wzruszyłaś jednak ramionami, nie mając zamiaru go wesprzeć.
- No wiesz... to... to jest.... j-jak muzyka. Tak. Musisz to w sobie poczuć. - powiedział.
- No, dosłownie. - mruknęłaś komentując jego wyjaśnienie.
- Czasem przychodzi takie natchnienie, którym... wypełniasz... instrument i... wychodzi melodia... no i tak jest też z dziećmi.
Zmrużyłaś powieki.
Wypełniać, natchnieniem, instrument, wychodząca melodia.
Zrobiłaś minę w stylu "Not bad", bowiem brzmiało to logicznie zarówno w dosłownym tłumaczeniu jak i przenośni.
- I jak rodzice razem zagrają tę melodię to wtedy mają dziecko. - zakończył Henry i odetchnął zadowolony z samego siebie.
Dziewczynka zaklaskała w dłonie i zrobiła słodką minkę.
- To możecie teraz zagrać?
Hahahaha! Dawno się tak nie naśmiałam..XD
OdpowiedzUsuńGenialne i do tego SuJu.Żyć, nie umierać. ^^
Weny życzę kochana. <3
No tak, moje odczucia jak zawsze już przekazałam Ci w nocy xDD
OdpowiedzUsuńPo prostu.. Nie mogę no! Moje dzieciaczki ~
Jednego Ci nie wybaczę.. Bliźniaczki.. Czemu nie z moją Żyrafką? No czeeeemu? -,-
Ale poza tym - fantastycznie! Kyuhyun jak zawsze nie zawiódł xD A EunHae.. Ach te nasze komplikacje rodzinne xD
Jeszcze raz wszystkiego dobrego, Kochana! ; *
Nala :)
Uśmiałam się XDDDDDDD To było świetne XD
OdpowiedzUsuńPadłam xD Kyu pojechał prosto z mostu co się będzie czaił :D
OdpowiedzUsuńDonghae i Eunhyuk mnie rozwalili totalnie xD
Yesung z żółwiami, Ryeowook z żyrafami xD Leżę xD
Więcej taki scenariuszy poproszę, bo dawno się tak nie uśmiałam xD
Życzę weny i wszystkiego dobrego ! :D
Genialne! Siedziałyśmy wraz z siostrą i dosłownie każdy , który czytałyśmy umierałyśmy przy tym ze śmiechu! XDD
OdpowiedzUsuńNajbardziej podobało nam się z Yesungiem czy także Kyuhyunem XD
Świetny post , z resztą jak zawsze. Jesteśmy wielkimi fankami Twojego bloga <3
(I dziękuję , że także zajrzałaś na mój blog ze scenariuszami ^_^)
Po prostu genialne!! Naprawdę super. Same pomysły na wyjaśnienia, skąd je wzięłaś? To z ogolonymi żyrafami....w życiu bym na to nie wpadła. Kyu, za to, od razu prosto z mostu X.x
OdpowiedzUsuńJak dla mnie najlepsze motywy są z Donghae (takie słoooooodkie), Eunhyuk'iem po prostu idealnie mi pasują do nich. Ale Min i Heniek też rozwalają system.
Więcej takich scenariuszy, ogólnie nie pogardzę SuJu <3 Dużo weny życzę :P
Nie nie nie....powinnam już spać (niby wcześnie ale jestem wykończona po dniu pełnym wrażeń :P ) a co robię??? umieram ze śmiechu na podłodze....
OdpowiedzUsuńi weź tu jakiegoś faceta weź za męża skoro mówią że dzieci to ogolone żyrafy???? no przesz ja tu po prostu..nie nie..to nie na moją psychę...
ale życzę weny bym znów mogła dostać śmiechowych zmarszczek :P
Kocham cię za te scenariusze, są chyba jednymi z najlepszych.
OdpowiedzUsuńHana
Jejku te tyle różnych teorii XD Nie wierzę XD Pośmiałam się naprawdę :)
OdpowiedzUsuń<333 God!!! Jak kocham to i cb^^
OdpowiedzUsuńOmo siedzę i ryczę ze śmiechu.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam to chyba z 5 razy i dopiero wtedy się uspokoiłam i byłam w stanie coś napisać. Boskieeee! Czekam na więcej takich!!! <333
Hej , nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej na moim blogu -> http://bulletproof-boys-scouts.blogspot.com/2014/07/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńHahahaha :D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny <3
Czytam, czytam.. A tutaj Henry wyjaśnia jak.. no właśnie, tworzy się melodię. Czytam dalej, aż tu nagle padam jak długa na ziemię i nie wstaje przez dobre paręnaście minut. To możecie teraz zagrać? Nie wyrobiłam ze śmiechu. Idealnie dobrany tekst, ubóstwiam to, dosłownie.
OdpowiedzUsuńW między czasie zrobię reklamę (taka będę zła) i zaproszę cię do siebie: ne-aniyo.blogspot.com/ , znajdziesz listę koncertów a-music, informacje o zespołach, newsy.. Jednak to wszystko jest nadal świeże (po wielu powrotach, przewrotach i nowych pomysłach), więc nie zraź się. Mam nadzieję, że nawet jeśli nie znajdziesz na tą chwilę nic ciekawego to dasz szansę i pozostaniesz w kręgach, a nóż może w końcu dodane zostanie coś, co sprawi, że się przemożesz i skomentujesz. Dwie pieczenie na jednym ogniu, jak to mówią. Ja się ucieszę z komentarza, a ty z postu. Taką mam bynajmniej nadzieję, pozdrawiam.
Twój "wyszukany" humor do mnie nie przemawia.
OdpowiedzUsuńGdzie Ty się podziewasz...? Żadnego znaku życia, nic. Daj chociaż jakiś znak, że żyjesz! My tu czekamy na Twoje arcydzieła, które poprawiają każdemu człowiekowi humor <3
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńDodałam Cię do listy opowiadań na moim blogu its-just-bts.blogspot.com
Ten komentarz ma charakter czysto informacyjny, więc jeżeli uznasz go za spam to śmiało możesz go usunąć
Dawno sie tak nie uśmiałam bardzo mi sie to spodobało. Chce Cie zaprosić na mojego bloga www.professionaldreamerstory.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńLeżę i nie wstaję <3 Śmieję się, a rodzinka dziwnie się na mnie patrzy. To Twoja wina! Hahhh ;3
OdpowiedzUsuńI przy okazji zapraszam do mnie c;
http://niemozliwezycie.blogspot.com
Hahahahahah xD Boooskie :D Naprawdę wyszło mega :X Życze więcej weny i pomysłów . Zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńhttp://danger-love-overdose.blogspot.com/
Haha XD Świetne, będę częściej tu zaglądać ^^
OdpowiedzUsuńJesteś świetna i uwielbiam Twoje scenariusze <3 Weny~~
OdpowiedzUsuń