"Zwykły zakład"
- No chodź, jeszcze tylko jedno.
Westchnęłaś cicho i skrzywiłaś się nieco.
- Eunhyuk-ssi, to już chyba trzecia selca w ciągu godziny. Przecież nie będzie się zbytnio różnić od poprzednich. - mruknęłaś cicho.
- Mówiłem, byś nazywała mnie Oppa. - zajęczał chłopak i zatrzepotał rzęsami, uśmiechając się przy tym szeroko.
Speszyłaś się trochę, gdy tak przeszywał Cię wzrokiem, w dodatku z taką miną. Westchnęłaś znów i skinęłaś głową.
- Dobrze Oppa. Jeszcze jedno. - powiedziałaś i przystanęłaś w miejscu, pozwalając mu na objęcie Cię ramieniem. Przyciągnął Cię do siebie i oparł skroń o wierzch Twej głowy. Uniósł telefon i uśmiechnął się szeroko.
- A teraz proszę o śliczny uśmiech. - powiedział.
Wykonałaś jego prośbę, pokazując przy tym znak zwycięstwa. Kiedy chłopak zrobił zdjęcie, odsunęłaś się i odetchnęłaś cicho.
"To już chyba piąte moje spotkanie z Eunhyukiem. Ile jeszcze?" pomyślałaś zaniepokojona, po czym spojrzałaś ukradkiem na towarzysza, który grzebał coś w swojej komórce. Uznałaś jednak, że nie ma dla Ciebie znaczenia co tam wyprawiał i po prostu ruszyłaś chodnikiem w drogę powrotną do wytwórni.
- ______! Poczekaj! - zawołał tancerz, gdy tylko zorientował się, że nie ma Cię w pobliżu.
Nie zareagowałaś na jego prośby, więc Eunhyuk musiał Cię po prostu dogonić. Lekko zdyszany dorównał kroku i przyjrzał Ci się uważnie.
- Nie mogłaś poczekać?
- Wybacz, ale mam jeszcze trening dzisiaj. - wybełkotałaś niepewnie.
Trochę się obawiałaś spotkania z Junsu.
Unikałaś go przez ostatnie kilka dni. Wiedziałaś, że Twoje uczucia do niego odżyły i jakikolwiek kontakt może zwiększyć ich siłę. Między wami była duża różnica wieku, fani nie zaakceptowaliby waszej relacji. Junsu miał też swoje własne problemy w zespole, wszelkie spięcia z SM, które od jakiegoś czasu rodziły się wśród nich.
Schodzenie mu z drogi nie należało do rzeczy prostych, w końcu był Twoim opiekunem w wytwórni, a z drugiej strony, jako Trainee, nie powinnaś opuszczać zajęć. Musiałaś w końcu stawić temu czoła i pojawić się na treningu. Albo krępujące chwile z Junsu, albo męczące spotkania z Eunhyukiem.
"A może jednak wrócę do domu?" pomyślałaś, gdy stałaś przed drzwiami odpowiedniej sali. "Zawsze mogę powiedzieć, że jestem chora... Znowu."
Zastygłaś w bezruchu, gdy drzwi otworzyły się przed Tobą szeroko. Zza nich wyłonił się niewysoki mężczyzna o nieco posępnym wyrazie twarzy. Gdy jego ciemne tęczówki spoczęły na Tobie, cień uśmiechu wdarł się na jego twarz.
- ________, już się lepiej czujesz? - spytał ciepło, nie dopytując nawet, dlaczego tak się czaisz przy wejściu.
Zamrugałaś zaskoczona, przez dłuższą chwilę wpatrując się w niego w osłupieniu.
- T-tak. - wydukałaś, gdy w końcu wróciłaś na Ziemię. - Przepraszam za spóźnienie. - wybąkałaś dodatkowo i spuściłaś głowę, nie potrafiąc mu spojrzeć w oczy.
- Nie przejmuj się. Chociaż na przyszłość trzymaj się godzin treningów, bo wszystko szybko się rozchodzi po wytwórni. - powiedział pocieszająco i cofnął się, zapraszając Cię gestem dłoni do środka.
Skinęłaś głową w podzięce i nieśmiało przekroczyłaś próg pomieszczenia, znajdując się po chwili w jego wnętrzu. Usłyszałaś za sobą cichy trzask.
Junsu skierował się w stronę pianina, przy którym usiadł. Spojrzał za siebie i poklepał miejsce obok, obdarzając Cię delikatnym uśmiechem. Zawstydziłaś się przez to, ale próbowałaś nie okazywać tego typu emocji. Spokojnym krokiem podeszłaś do chłopaka i usiadłaś obok niego, starając się zachować jak największą i najbardziej możliwą odległość między waszymi ciałami.
- Świetnie grasz na tym instrumencie, masz naprawdę dobry wokal. Rzadko spotyka się osoby, które potrafią zaśpiewać tak czysto i delikatnie. To Ci się chwali. - przyznał mężczyzna i ostrożnie przesunął wierzchnią palców po białych klawiszach, które pozostały nienaruszone. - Wokalista i piosenka to jedność. Musisz włożyć w treść swe uczucia, potrafić je przekazać w taki sposób, by dotarły do odbiorcy, by ten był w stanie sam przeżyć te emocje. Radość, gniew, smutek, szczęście, miłość, ciepło, chłód. Każdego po trochu, w zależności od treści i tematyki. - tłumaczył.
Obserwowałaś go z uwagą, mrugając co jakiś czas, aż w końcu odwróciłaś głowę i spuściłaś ją. Wpatrywałaś się teraz w swe zaciśnięte na udach dłonie.
- Obawiam się... że tego nie potrafię. - szepnęłaś po namyśle.
- Myślę, że po prostu nie próbowałaś jeszcze swych sił w każdej ze wspomnianych przeze mnie dziedzin. - skwitował chłopak pocieszająco. - Głowa do góry. - dodał i ostrożnie pochwycił Twój podbródek, unosząc Twą twarz nieco wyżej. - Odrobina wiary w siebie, trochę treningu, a na pewno będziesz umiała więcej, niż dotychczas.
- Nie umiem przekazywać szczęścia swym głosem. Nie umiem nim nawet nieść radości. Nie umiem być nim nawet szczera w stosunku do innych. Jeśli tego nie potrafię, jeśli kłamię, to jak mam przekazywać uczucia ludziom, skoro własnych nie potrafię zrozumieć i pokazać? - spytałaś wręcz jęknęłaś i spojrzałaś na towarzysza z nadzieją.
Junsu aż uniósł brwi w oznace zdumienia i przyglądał Ci się uważnie. Dopiero gdy nastała cisza, zrozumiałaś, że właśnie powiedziałaś o kilka słów za dużo. Nie obraziłaś go w żaden sposób, ale wyjawiłaś zbyt wiele na swój temat.
- P-przepraszam. - wyszeptałaś speszona i skinęłaś głową w geście przeprosin. Odetchnęłaś cicho i uśmiechnęłaś się delikatnie. - Więc co mam zaśpiewać?
- My zaśpiewamy. - poprawił Cię mężczyzna i znów uśmiechnął się ciepło.
Zamrugałaś zaskoczona i przyglądałaś mu się z zaciekawieniem, gdy wyjmował z teczki jakieś kartki z nutami oraz tekstem. Była to piosenka z podziałem na dwa wokale - męski i żeński. Ostrożnie usadowił papiery przed wami na pianinie i spojrzał na Ciebie pytająco.
- Spróbujemy? - zapytał z nadzieją, a ciemne tęczówki aż mu zalśniły.
Zarumieniłaś się delikatnie i skinęłaś niepewnie głową. Spojrzałaś na tekst i nuty. Junsu jako pierwszy zajął się grą na instrumencie, a także śpiewem. Jego głos był delikatny i melodyjny, przyjemny dla ucha. Naprawdę miałaś wrażenie, że śpiewa o szczerym uczuciu.
Właściwie, gdy weźmiesz pod uwagę Twoje własne, które żywisz do niego, to możesz dać radę. Dlatego, gdy uznałaś za słuszne, włączyłaś się do śpiewu, tworząc z Junsu niesamowity efekt. Wasze delikatne głosy uzupełniały się nawzajem. Uśmiechaliście się do siebie, razem tworzyliście muzykę.
Spoglądałaś ukradkiem na towarzysza. Miał taki cudowny uśmiech, piękny głos i te śliczne lśniące oczy. A te jego usta aż kusiły do złego.
"O czym ja myślę?" skarciłaś się w myślach, przez co zapomniałaś, co miałaś w ogóle śpiewać. Pomyliłaś też nuty i zniszczyłaś w ten sposób śliczną melodię, która jeszcze przed chwilą rozbrzmiewała po sali.
- Przepraszam. - wybąkałaś speszona, przerywając tym samym trwającą wcześniej ciszę.
- I słusznie. - odpowiedział poważnym tonem. - Okłamałaś mnie.
- E? - wydukałaś i powoli podniosłaś wzrok, by moc na niego spojrzeć. Siedział obrócony w Twoją stronę, z założonymi na torsie ramionami. Bacznie Cię obserwował, zupełnie jakby wyczekiwał jakichś wyjaśnień.
- Okła...małam? - powtórzyłaś niepewnie.
- No już tu nie udawaj. Oboje wiemy, w czym rzecz. - odparł stanowczo, przez co aż zadrżałaś.
Westchnęłaś cicho i skrzywiłaś się, niezbyt chętna do wyjaśnień. Więc jednak się domyślił?
- Jak mogłaś... - szepnął zawiedziony.
- Ja zaraz wytłumaczę...
- Jak mogłaś wmówić mi, że nie potrafisz przekazywać takich uczuć poprzez swój głos? Przecież przed minutą udowodniłaś mi, że to nieprawda. - wtrącił Junsu z frustracją w głosie. Zamilkł łapiąc oddech i spojrzał na Ciebie z błyskiem w oku, by po chwili roześmiać się wesoło.
Zamrugałaś, wpatrując się w niego z osłupieniem.
"To on... Więc to... A ja myślałam..." urwałaś tę myśl i odetchnęłaś czując ulgę. Uśmiechnęłaś się niewinnie i podrapałaś po policzku, brnąc w przedstawiony przez niego punkt widzenia.
- Aż trudno mi w to uwierzyć. Byłam pewna, że nie umiem tak śpiewać. - przyznałaś ze skruchą w głosie.
- Byłaś genialna! Naprawdę! - zawołał wesoło i aż klasnął w dłonie. Zawtórował mu Twój cichy chichot. Zaraz jednak zamilkłaś, widząc jego nagłą zmianę w zachowaniu. Wpatrywał się pustym wzrokiem w biało-czarne klawisze, z dziwnie zamyślonym wyrazem twarzy.
- Dobrze się dogadujecie, prawda? - zapytał ni stąd ni zowąd.
Zamrugałaś zaskoczona i spojrzałaś w bok, domyślając się, co miał na myśli.
"Przeklęty Eunhyuk ciągle wrzuca zdjęcia na Twittera. Nic dziwnego, że nawet Junsu o tym wie." pomyślałaś i przygryzłaś wargę, nie wiedząc jak to wszystko wyjaśnić.
- Jest dość towarzyski. To mnie chyba czasem przytłacza, bo nie umiem mu odmówić. - powiedziałaś po dłuższym namyśle. Starałaś się przy tym zabrzmieć szczerze i przekonująco. - Poza tym, pomaga mi przy nauce tańca, więc to zysk dla mnie i Ciebie. Ja szybciej się uczę, doskonalę umiejętności, a Ty masz więcej czasu dla siebie no i możesz odpoczywać.
- Ja nie widzę w tym zysku dla siebie. - szepnął ledwo słyszalnie.
- N-nie? - wydukałaś niepewnie.
Chłopak pokręcił głową.
- Wiesz co jest ważne przy relacji nauczyciel - uczeń?
- Współpraca?
- I więź. Musi być między nimi pewna nić porozumienia, która z jednej strony wynika ze współpracy, druga z wzajemnego poznawania się. - wyjaśnił i spojrzał Ci w oczy z wyraźnym zawodem. - ______, ja nie wiem o Tobie praktycznie nic. Nie poświęcamy sobie czasu, nie pozwalasz na to, bym Cię poznał. Nasza współpraca nie będzie istnieć przy takim obrocie spraw. Nie będę w stanie przygotować Cię do debiutu, a Ty nie będziesz zdolna zrozumieć mych wskazówek.
Tu zamilkł na chwilę, by wziąć głębszy oddech i kontynuował.
- Zauważyłem, że dużo czasu spędzasz z Eunhyukiem. To bałwan, ale zdolny tancerz, nawet nie taki zły z niego raper i wokalista. Jest chyba lepszy ode mnie pod tym względem. Dlatego... Jeśli chcesz, porozmawiam z przełożonymi, by przywrócili go do funkcji Twojego opiekuna.
- N-nie, nie... - wyjąkałaś i pokręciłaś głową przecząco.
- To może trochę potrwać, ale prędzej czy później na pewno uda mi się ich przekonać, by...
- NIE! - krzyknęłaś zaciskając powieki. Uchyliłaś je, gdy uświadomiłaś sobie o panującej w sali ciszy. To musiało przecież wyglądać dziwnie. Twój krzyk brzmiał błagalnie, wydawał się pełen lęku.
Powiodłaś wzrokiem po sali, szukając jakiegoś dobrego punktu obserwacyjnego, godnego uwagi, byle tylko nie spojrzeć w oczy Junsu. Ten plan się nie powiódł, więc musiałaś skorzystać z ostatecznej i jedynej w tym momencie opcji.
- Już... Już dość późno, więc... więc pójdę... - wydukałaś speszona i podniosłaś się z siedzenia, z zamiarem opuszczenia sali. Poczułaś uścisk na nadgarstku i lekkie szarpnięcie, powstrzymujące Cię od wykonania kroku. Kątem oka spojrzałaś na mężczyznę, nie wiedząc, w czym tkwił problem.
- Odwiozę Cię. - szepnął, nie patrząc na Ciebie.
- A... N-nie, nie trzeba. Dziękuję, ale jak teraz wyjdę, to spokojnie zdążę na autobus, także naprawdę nie ma problemu. - odparłaś zdobywając się na pogodny ton. Spróbowałaś się nawet uśmiechnąć wesoło.
- To żaden problem. - odparł cicho.
- Ale to trochę nie po drodze. Wiesz, różne dzielnice miasta, w dodatku możemy się znowu zgubić...
- Proszę Cię. Pozwól się chociaż odwieźć do domu. - szepnął błagalnie i bardziej spuścił głowę.
Aż zadrżałaś słysząc ten szept.
- Proszę... - powtórzył ledwo słyszalnie.
Westchnęłaś cicho i uśmiechnęłaś się przymykając powieki, jednocześnie pokazując mu symbol pokoju, jako znak zgody.
Wpatrywałaś się w mijane uliczki, drzewa i sklepowe wystawy. Latarnie wydawały się znikać za wami w zastraszającym tempie, mimo, że samochód nie jechał tak szybko. Już nawet przyzwyczaiłaś się do trwającej w pojeździe ciszy. Zresztą, nawet gdybyś chciała ją przerwać, to nie wiedziałaś co powiedzieć. Nie musiałaś jednak martwić się tym dłużej.
- Ty nie bądź taka wygadana, bo głos stracisz do następnych zajęć. - usłyszałaś ciepły głos kierowcy.
- E? - wydukałaś zaskoczona i spuściłaś głowę speszona. - Przepraszam. Gdy patrzę w jeden punkt, to nagle tak... Zawieszam się, zapominam o otaczającym mnie świecie.
- Naprawdę? A ja sądziłem, że po prostu myślałaś o tym, kiedy w końcu dojedziesz do domu, bo już nie możesz wytrzymać z tak nudnym kompanem jak ja. - odparł Junsu ze słabo widocznym uśmiechem.
Zamrugałaś parokrotnie, bowiem jego słowa trochę Cię zdziwiły. Zaraz jednak wydałaś z siebie cichy chichot, co przerodziło się w wesoły śmiech. - Zabawny jesteś. - skwitowałaś i spojrzałaś na towarzysza z uśmiechem na twarzy. Spoważniałaś, widząc dziwnie przygnębioną minę chłopaka. - Ty... Mówiłeś poważnie? - szepnęłaś niepewnie. Odpowiedziała Ci cisza, więc znów spuściłaś wzrok, tym razem zawstydzona swym zachowaniem. - Przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać. Twoja reakcja jest o wiele lepsza, niż sobie wyobrażałem. - stwierdził kierowca. Jego wyraz twarzy nie zmienił się, mimo spokojnego i delikatnego tonu głosu.
- Ale moja reakcja była nieprzemyślana. Mogłam się powstrzymać.
Zamilkłaś po tej wypowiedzi. Tym razem cisza wydała Ci się zbyt krępująca, więc postanowiłaś ją przerwać samemu.
- Naprawdę myślisz, że jesteś nudny?
- A nie jestem? - odparł ze smutnym uśmiechem.
- Oczywiście, że nie.
Twój głos był stanowczy, acz delikatny.
- Tak, jestem. Gdybym nie był, spędzałabyś ze mną więcej czasu, prawda?
- E?
Zamrugałaś zaskoczona i spojrzałaś na niego niepewnie.
- Nie roz-
- Eunhyuk jest przystojny, wysportowany, świetny z niego tancerz. Jest wygadany, ma poczucie humoru, bywa dziecinny, ale dzięki temu jest też osobą otwartą i towarzyską. Szybko zyskuje przyjaciół, nawiązuje relacje. Z Tobą też, nawet dość bliskie.
Odwróciłaś wzrok zakłopotana.
"Szantaż nie jest raczej sposobem na zawieranie przyjaźni..." pomyślałaś.
- Stąd moja propozycja zmiany opiekuna.
- Nie chcę zmieniać opiekuna! - zawołałaś stanowczo.
Twój głos zadrżał przez moment. Zrozumiałaś na tyle szybko, by móc jeszcze wymyślić jakieś wytłumaczenie.
- Moim zdaniem, to właśnie Ty najszybciej i najłatwiej zdołasz do mnie dotrzeć. Jesteś delikatny, Twój uśmiech jest największym wsparciem. Głos melodyjny i taki czuły. I masz prześliczny uśmiech.
- To brzmi jak opis osoby, w której można się zakochać. Chyba to odbiega od konceptu nudziarza. - skwitował Junsu. Tym razem wyczułaś w jego głosie nutkę rozbawienia, a zarazem ulgi. Co więcej, chłopak zaśmiał się, gdy przeprosiłaś go za swą zuchwałość. Zdecydowanie poprawiłaś mu humor. Ale jak, skoro jedyne co zrobiłaś, to powiedzenie prawdy?
- Dotarliśmy. - powiedział nagle Junsu.
Zaskoczona pochyliłaś się nieco i zajrzałaś przez szybę, patrząc teraz na swoje mieszkanie.
- Mówiłem, że tym razem się nie zgubimy. - dodał wesoło i obrócił się ku Tobie, obdarzając Cię ciepłym uśmiechem.
- Tak, przyznaję Ci rację. - odrzekłaś i odwzajemniłaś uśmiech.
Odwróciłaś szybko wzrok, nie chcąc znów czuć zakłopotania. Jego błyszczące oczy i ten delikatny uśmiech potrafił zdziałać i takie rzeczy.
- Dziękuję bardzo za podwiezienie. - dodałaś i sięgnęłaś do klamki. - W takim razie pójdę już. Do zobacz-
- Czekaj. - przerwał Ci Junsu i złapał Twą dłoń.
Zastygłaś w bezruchu, zupełnie jakby rzucił jakieś zaklęcie. Dłoń tkwiła na nieruszonej klamce. Nie spojrzałaś też w kierunku mężczyzny. Bałaś się, że gdy znów wasze spojrzenia się spotkają, to Ty zatracisz się w jego oczach i już nigdy się od tego nie uwolnisz. Chociaż... Myśl o ponownym złączeniu, brzmiała wręcz idealnie...
- Może spędzimy razem trochę czasu? Jutro jest wolne, więc może coś porobimy? - zaproponował.
Milczałaś, czując uścisk jego dłoni na swym nadgarstku. Wiedziałaś, że nie puści Cię dopóki nie wyrazisz zgody. Odetchnęłaś cicho i skinęłaś głową. Nim zdążyłaś cokolwiek odpowiedzieć, Xiah przemówił ponownie.
- Wiesz, to dobry sposób na zbliżenie się do siebie. Opiekun musi znać wychowanka. Wiedzieć jakie ma pasje, dzielić z nim swe własne, no muszą być przyjaciółmi, a nam to średnio wychodzi, nie sądzisz?
Pokiwałaś głową i przymknęłaś powieki, uśmiechając się jednocześnie. Taką właśnie twarz pokazałaś Junsu. Uniknęłaś dzięki temu kontaktu wzrokowego.
- W porządku. Zdzwonimy się. - skwitowałaś.
Kierowca musiał być zadowolony z Twojej odpowiedzi, bo puścił ściskany nadgarstek i skinął głową w geście pożegnania. Nie zwlekając, wysiadłaś z pojazdu, mówiąc ciche "do zobaczenia" i pomachałaś mu na odchodne, nim zniknęłaś za drzwiami mieszkania.
- I co teraz...? - szepnęłaś, opierając się plecami o drzwi.
- I co się z tym niby robi? - spytałaś zdumiona.
Trzymałaś w dłoni dziwny gumowy młotek, podłączony jakimś kabelkiem do maszyny stojącej przed wami. Drugi młotek, tego samego rozmiaru i koloru, trzymał Junsu.
- No musisz uderzać o te małe główki, które wychodzą z tych otworów. Im więcej zbijesz, tym więcej punktów otrzymasz. Tamta część będzie Twoja, a tu moja. - wyjaśnił chłopak, wszystko jednocześnie pokazując.
Na odpowiedni znak, zaczęliście grę. Machałaś młotkiem tak energicznie, że w pewnym momencie, uderzyłaś nim w policzek towarzysza. Zaskoczony mężczyzna aż się cofnął o kilka kroków, upuszczając młotek. Straciwszy równowagę, wylądował na podłodze, opierając się rękoma za plecami. Zamrugał parokrotnie, wyraźnie zdezorientowany.
- O rany, najmocniej przepraszam! - pisnęłaś spanikowana i odłożyłaś zabawkę, kucając następnie obok "rannego". - Nic Ci nie jest?
- Wiesz, wyszedłem z otworu, ale to było z jakieś dwadzieścia parę lat temu i ten otwór był zdecydowanie innych rozmiarów, innego koloru i innego gatun-
- J-Junsu! - zawołałaś czerwieniąc się. Pochwyciłaś młotek leżący obok niego i palnęłaś go w głowę.
- Ajajajajaj. - zawył i opadł na ziemię.
Zamrugałaś i przyjrzałaś mu się niepewnie. Chłopak miał zamknięte oczy i leżał nieruchomo.
- Junsu...? - szepnęłaś i szturchnęłaś go lekko.
Zero reakcji.
Odłożyłaś więc młotek i potrząsnęłaś nim po raz kolejny, tym razem nieco mocniej.
- E-ej?
Nachyliłaś się nad nim, chcąc przyjrzeć się jego twarzy.
- yszta-yszta. - usłyszałaś nagle. Miałaś wrażenie, że chłopak wysyczał coś przez zaciśnięte usta.
- Co? - spytałaś i nachyliłaś ucho nad jego wargi, by móc lepiej zrozumieć co mówił.
- Uszta - uszta. - wysyczał nieco wyraźniej.
- Usta... usta...? - powtórzyłaś cicho i zmarszczyłaś brwi. Zarumieniona wyprostowałaś się i zacisnęłaś powieki.
- T-Ty zboczeńcu! - zawołałaś i już sięgałaś po młotek, gdy czyjeś palce zacisnęły się na Twym nadgarstku. Jak się okazało, należały one do Junsu.
- T-to nie będzie konieczne. - przyznał z niewinnym uśmiechem.
- Przydałoby Ci się! - skwitowałaś z oburzeniem, na co chłopak i tak zareagował śmiechem.
Przyglądałaś mu się, mając lekko nadęte policzki. Jednak po chwili uśmiechnęłaś się ciepło.
"Kto by pomyślał, że jesteś taką osobą?" przemknęło Ci przez głowę i przechyliłaś ją delikatnie, przyglądając mu się uważnie. "Nie, ja to wiedziałam od dawna. Ale takie poznawanie Cię na nowo, sprawia mi tyle radości, że prawie zapomniałam o tym, co było."
To było jedno z kolejnych waszych wspólnych spotkań. Junsu zmienił nieco wasz wspólny grafik i gdy tylko była możliwość, wychodziliście gdzieś razem, ewentualne treningi (niewymagające zbyt wiele sprzętu) odbywały się również na świeżym powietrzu, czy też nawet w klubie karaoke.
Xiah okazał się tym samym wesołym i zabawnym człowiekiem, którego kiedyś kochałaś. Śmiał się, dowcipkował, zachowywał się niczym dziecko na placu zabaw. Aż trudno zliczyć miejsca, które razem odwiedziliście. Bilard, kręgielnia, kawiarnie, salony gier, sklepy z pamiątkami czy przydrożne butiki. Wszelkie automaty, to rzeczy, których nie mogliście ominąć, zawsze musieliście w nie zagrać.
Łatwo się domyślić, że przez ten czas, zbliżyliście się do siebie i teraz naprawdę przypominaliście przyjaciół. Mogliście na sobie polegać, niczym rodzina.
"Naprawdę nie zastanawiało Cię, dlaczego sprawia wrażenie, że Cię nie pamięta?" zaszumiały Ci w głowie słowa mężczyzny.
Spuściłaś wzrok, przypominając sobie sytuację, która miała miejsce dwa dni temu.
- Chodź, chodź, tam jest lodziarnia. Mają świetne desery, naprawdę! - zawołał Junsu, prowadząc Cię, niczym dowódca jakiejś ważnej wyprawy.
- Dobrze, dobrze. - odparłaś i zaśmiałaś się cicho. Zatrzymałaś się jednak i zmieniłaś kierunek. Twą uwagę przykuł automat stojący w rogu korytarza. Była to maszyna, w której trzeba było zwinnie chwycić maskotkę i przetransportować ją do kwadratowego otworu, by móc cieszyć się swą zdobyczą. Niestety, do pomocy miało się jedynie drobne szczypce, które praktycznie zawsze zawodziły próbującego.
- Jakie śliczne... - szepnęłaś, zauważywszy wśród maskotek tę jedną puszystą, w czarno-białym kolorze.
- Podoba Ci się ta panda? - spytał głos za Tobą. Obróciłaś się gwałtownie, by zastygnąć w bezruchu przez błyszczące tęczówki Twego towarzysza.
- N-nie no... Tak tylko patrzyłam... - wyszeptałaś speszona i spuściłaś wzrok, zakłopotana.
Chłopak podszedł do automatu i przyjrzał się uważnie całemu sprzętowi. Potem podwinął rękawy koszuli i splótł palce, wystawiając przed siebie. Kostki strzyknęły wydając z siebie charakterystyczny dźwięk.
- Sprawdźmy, jak to działa. - powiedział, pełen dziecięcej determinacji.
Zaskoczona zamachałaś rękoma, tym samym odzyskując kontrolę nad ciałem.
- N-nie, nie ma potrzeby. Szkoda marnować pieniądze, naprawdę. - zaczęłaś niepewnie. Zamilkłaś, gdy wasze spojrzenia znów się spotkały.
- Dla Ciebie? Warto. - szepnął i uśmiechnął się szeroko.
Zawstydzona odwróciłaś wzrok. Miałaś nadzieję, że teraz żartuje, że tylko gwiazdorzy, tak dla zabawy.
Drgnęłaś słysząc melodyjkę wydobywającą się z maszyny. Spojrzałaś na automat. Teraz mogłaś obserwować zmagania opiekuna ze szczypcami, którymi starał się pochwycić pandę. I nawet mu się udało. Capnął tylną łapkę. Aż otworzyłaś usta z wrażenia i wydałaś z siebie donośne westchnienie.
- Szlag! - warknął chłopak, gdy łapka wysunęła się ze szczypiec, a te powróciły na swe miejsce.
- Mówiłam, że nie ma se-
- Nie! Spróbuję jeszcze raz! - zawołał i wrzucił kolejną monetę.
"Ale się zapalił..." pomyślałaś zdumiona.
- A nie mówiłam, że szkoda pieniędzy? - spytałaś dziesięć minut później, gdy szliście przez pasaż.
Junsu westchnął cicho i spuścił głowę zażenowany.
- Tak, tak. - mruknął niezadowolony, a zarazem zrezygnowany.
Zachichotałaś cicho, widząc go w takim stanie. To było nawet urocze. Naprawdę zachowywał się jak dziecko. Aż trudno było w to uwierzyć. Chociaż... mówi się, że mężczyźni to dzieci, niezależnie od wieku. Coś w tym chyba jest.
- Ach! - wydusiłaś z siebie zaskoczona, gdy nagle Twoja równowaga została zachwiana. Zatrzymałaś się, pochylając do przodu, czując ciężar na swych plecach. Silne ramiona obejmowały Cię w talii, przez co miałaś trudności by się jakoś wyprostować i uwolnić.
- _______! - zawołał męski głos, pełen ekscytacji. - Tak dawno Cię nie widziałem! Tęskniłem piękna!
"O nie..." pomyślałaś zaniepokojona.
Gdy w końcu mogłaś się wyprostować i uwolnić z uścisku, obróciłaś się przodem do napastnika. Przed Tobą stał wysoki mężczyzna. Uśmiechał się szeroko, od ucha do ucha, szczerząc swe kiełki. Włosy miał w kolorze jasnobrązowym, lekko poczochrane. Rysy twarzy przypominały nieco japońskie, a przynajmniej tak mu zawsze wmawiałaś, gdy się widzieliście.
- Fajnie znów was widzieć razem. - dodał JaeJoong i puścił oczko, kierując ten gest ku koledze z zespołu.
Ten jednak wydawał się lekko zdezorientowany, choć wciąż uśmiechnięty.
- Razem? Nie rozumiem... - szepnął.
Spuściłaś wzrok zakłopotana i podrapałaś się po policzku, nie wiedząc jak z tego wybrnąć.
- No jak to, przecież wy... - w tej chwili JaeJoong zawiesił głos i przyjrzał się wam uważnie. Patrzył to na jedno, to na drugie, aż w końcu jego wzrok spoczął na Twojej osobie. - Wy nie...?
Pokręciłaś głową, starając się to zrobić jak najmniej zauważalnie.
- To nie randka jeśli o to pytasz. - mruknął Junsu i założył ręce za głową, odwracając przy tym głowę.
- Ach, więc mogę się wam tu wmieszać w towarzystwo! - skwitował wesoło wokalista.
- Nie! Wykluczone! - zawołał oburzony Xiah i aż poczerwieniał na twarzy.
- Oj no weeeź! Nie bądź taki! Ja też chcę mieć dostęp do tak pięknych dziewczyn! - jęknął Hero i objął Cię ramieniem, robiąc przy tym smutną minkę.
Brew Junsu aż drgnęła, a jego palce zacisnęły się w piąstki.
"Ten to zawsze szybko wybuchał przy nim." pomyślałaś, wzdychając cicho.
- Za-bie-raj te łap-ska. - warknął Xiah łypiąc spode łba na kolegę.
- Za grosz poczucia humoru. - mruknął JaeJoong robiąc z ust dzióbek i odsunął się.
"A potem wcale nie było lepiej..." pomyślałaś niezadowolona. Siedziałaś na ławce przed lodziarnią, która nie bez powodu budziła te wspomnienia. Junsu stał w kolejce, starając się zapamiętać smaki lodów, o jakie poprosiłaś. Dzięki temu miałaś czas na drobne przemyślenia. Nadal nie wiedziałaś, co zrobić i czy dostosować się do sytuacji, zostawić ją taką jaka jest, czy też coś zmienić. A jeśli zmienić, to w jakim kierunku? Zbliżyć się i brnąć w to głębiej, czy też może od razu wyznać prawdę, a może jednak odsunąć się, albo nawet zniknąć?
- Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł. - mruknął Junsu, patrząc uważnie na kolegę.
- Oj daj spokój. Obiecuję, że nic jej nie zrobię. - odparł JaeJoong, kładąc dłoń na sercu.
Siedzieliście teraz wszyscy w kawiarni i piliśmy ciepłe napoje. Obaj zamówili kawę, a Ty herbatę.
- No nie wiem.
- Nie zgwałcę jej, nie porwę, nie będę też molestował. Chyba, że sama zechce.
- Hyung...
- Żartuję przecież!
Hero zaśmiał się, wyraźnie rozbawiony reakcją kolegi.
- Stary dobry Junsu. - skwitował kręcąc głową, a następnie sięgnął po filiżankę kawy.
- Hm? Co masz na myśli? - spytał zdziwiony Xiah.
Przygryzłam dolną wargę i od razu kopnęłam głównego wokalistę w piszczel.
JaeJoong aż się zachłysnął i szybko odłożył filiżankę. Skrzywił się i musiał zagryźć wargi by nie pisnąć z bólu.
- Co tym razem? - dopytał Junsu, robiąc się już nieco podejrzliwy.
- Za gorzka. Zdecydowanie za gorzka. - jęknął Hero, z trudem panując nad swym tonem głosu.
- To kawa Hyung. - skwitował Xiah, unosząc brew. - Dość oczywiste, że jest gorzka.
Jego kolega pokiwał głową i przymknął powieki, uśmiechając się niewinnie.
- Możesz spokojnie wrócić do wytwórni. Ja sobie poradzę, dopilnuję by JaeJoong Oppa wrócił do domu cały i zdrów. Nie skrzywdzę go. - dopowiedziałaś z uśmiechem i poklepałaś wspomnianą osobę po ramieniu. Ten skrzywił się nieco, ale uniósł kciuk, na znak zgody.
- No dobrze. Ale daj znać, gdy dotrzesz do domu. - poprosił Junsu, spojrzawszy na Ciebie wręcz błagalnie.
Skinęłaś głową, żegnając go wesołym uśmiechem. Gdy zniknął wam z oczu, JaeJoong syknął i zaraz się schylił, obejmując nogę. Drugą dłonią zaczął masować obolałe miejsce. Zmarszczył brwi i spojrzał na Ciebie.
- Za co? - jęknął.
- Za zbyt długi jęzor. - odparłaś upiwszy łyk herbaty.
- Przecież nic nie powiedziałem. - mruknął i westchnął urażony. - Ty też, jak widzę.
Zignorowałaś tę uwagę i dalej starałaś się rozkoszować smakiem swego napoju.
- Nie powiedziałaś mu kim jesteś? - usłyszałaś nagle.
- Przecież musiałam się przedstawić. - odparłaś spokojnie.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło.
Odwróciłaś wzrok niezadowolona.
- Naprawdę nie zastanawiało Cię, dlaczego sprawia wrażenie, że Cię nie pamięta? - szepnął Hero.
Pokręciłaś przecząco głową.
- Po prostu dotrzymał obietnicy. To wszystko. Nie ma co się nad tym zastanawiać. - skwitowałaś beznamiętnie i wzruszyłaś ramionami.
Właściwie to skłamałaś. Fakt, że traktował Cię jakbyś była mu obca, bolał. Zwłaszcza na początku. Z drugiej strony, sama go o to prosiłaś, by zapomniał. Nie sądziłaś, że naprawdę to zrobi i poczułaś się przez to zraniona, mało wyjątkowa dla niego, nie, w ogóle nieważna. Powtarzałaś sobie jednak, że to dla jego dobra.
- On nigdy nie zapomniał. - szepnął JaeJoong, a gdy spotkał się z Twym ponurym spojrzeniem, spuścił wzrok. - Przynajmniej nie z własnej woli,
- Sugerujesz, że go do tego zmusiłam? - spytałaś unosząc brew.
Hero jęknął zdesperowany.
- Wyciągasz zbyt pochopne wnioski. Czy wy kobiety zawsze musicie szukać dziury w całym? - wyjąkał niczym oburzone dziecko.
"Kolejna dzidzia. Mam wrażenie, że tam to nikt nie jest dorosły na tyle, by odzwierciedlać swój wiek." mruknęłaś w myślach i westchnęłaś.
- Więc o co Ci chodziło? - poprawiłaś się.
- Wiesz... Ludzie zapominają z różnych powodów. Bo mają sklerozę, bo nie chcą czegoś pamiętać, albo bo są starzy... Albo mają alzheimera... albo... amnezję powypadkową...
Ostatnie dwa słowa wypowiedział ledwo słyszalnym szeptem, z nutką niepewności w głosie. I pewnie to zaważyło na tym, że zainteresowałaś się właśnie tą a nie inną wypowiedzią.
- Amnezja powypadkowa? - powtórzyłaś pytająco.
Chłopak skinął głową.
- Media o niczym nie huczały, więc to niemożliwe by...
- Gdy masz szansę coś zataić, zrób to. Wykonaj zarys możliwych wymówek i zachowaj. Gdy prawda wyjdzie na jaw, użyj ich. - szepnął JaeJoong zasmucony.
Zamrugałaś zaskoczona i aż zniżyłaś swój ton głosu, jakby bojąc się, że ktoś może was podsłuchiwać.
- Sugerujesz, że wytwórnia zataiła fakt, że któreś z was miało wypadek?
- Junsu. Junsu miał. To o nim mowa. Rany, ________, udajesz czy serio jesteś taka niedomyślna? - jęknął mężczyzna, najwyraźniej tracąc powoli cierpliwość.
Zastygłaś w bezruchu, zrozumiawszy co do Ciebie powiedział. Czułaś jak serce przyspiesza tempa. Ogarnął Cię strach.
- Co się stało...?
- Cóż... To kretyn, ale też człowiek. Ma swoje wady i zalety, słabości i mocne strony. Tylko, że... Wiesz... jak komuś się życie wali na głowę... to sięga się po różne sposoby, by się uratować.
- Nie rozumiem...
JaeJoong westchnął i poczochrał sobie włosy, starając się zachować spokój.
- Zostawiłaś go. Odeszłaś, gdy potrzebował Cię najbardziej. Wiesz co mi powiedział, gdy zaczął się z Tobą spotykać? Że jesteś jedynym co podtrzymuje jego marzenia, jedynym co daje mu siłę by żyć. Wraz z Twym odejściem i tą głupią prośbą, zabrałaś jego ostatnią iskierkę nadziei. Ostatni znak, który nadawałby sens jego życiu.
Tu przerwał swą wypowiedź, by wziąć głębszy oddech. Zaraz jednak kontynuował.
- Więc zaczął rozrabiać. Opuszczał treningi, nie słuchał lidera, wdał się nawet w bójkę z nim.
- C-co? - wyjąkałaś zlękniona.
Junsu rzucił się na U-Know? Przecież ten był wyższy i silniejszy. Owszem, obaj trenowali sztuki walk, ale Yunho był zwinniejszy i sprytniejszy mimo wszystko.
- Lider go ustawił, ale co z tego, skoro to nie trwało długo? Znów zaczął broić. Nawet na menadżera naskakiwał. Już prawie wylądował na dywaniku u szefa. Wyobrażasz to sobie? Junsu i takie afery. Musiałem mu zabierać wszelkie używki, które kupował. Papierosy wyrzucałem codziennie. Przeszukiwaliśmy jego rzeczy, gdy go nie było w pobliżu. Krzyczał na wszystkich, aż w końcu zaczął chodzić do baru i pić.
- Jakim cudem nikt tego nie zauważył? Przecież to niemożliwe, by media nie były w stanie tego...
- Mnie nie pytaj. Sam się dziwię. Do dziś mój rozum tego nie ogarnął.
"Ty go w ogóle masz?" chciałaś powiedzieć, ale uznałaś, że to nie czas na żarty.
- Co się z nim stało dalej? - dopytałaś cicho.
- Wojował z nami. Wiesz jak to jest, gdy ktoś coś chce, a inni mu nie pozwalają. Niezłe walki były, naprawdę. - skwitował JaeJoong.
Cień uśmiechu pojawił się na jego twarzy, jednak szybko zniknął, gdy mężczyzna zdał sobie sprawę o czym mówi.
- Pokłóciliśmy się. - szepnął po chwili. - Poprosiłem więc HyukJae, by z nim pogadał, by nim porządnie potrząsnął. Zgodził się, ale nic dobrego z tego nie wyszło. Nie wiem dokładnie, o co się powadzili i dlaczego doszło między nimi do takiej szarpaniny, ale pamiętam jaki był wściekły, gdy wybiegał z wytwórni. Pełen frustracji, szaleństwo w oczach. Aż trudno uwierzyć, że to nasz Junsu, że to TEN Xiah Junsu.
Zmarszczyłaś brwi, słysząc te słowa.
- Zaraz, Eunhyuk? - powtórzyłaś i westchnęłaś zażenowana.
Tych dwoje to chyba lepiej jakoś odseparować.
- Co dalej? - szepnęłaś poważnym tonem głosu. Domyślałaś się reszty tej historii, ale mimo wszystko miałaś nadzieję, że się mylisz i usłyszysz coś zupełnie innego. Coś, co rozwieje Twe obawy i odetchniesz z ulgą.
- Brum, brum, brum, brum... - wydukał JaeJoong trzymając w dłoni portfel, którym zaczął sunąć po stoliku. - Iiiiiiiiiiiik! - pisnął, naśladując tarcie opon. - Bdumburm! - zawołał na koniec i jego portfel uderzył o solniczkę, która z trudem zachowała równowagę.
Nie byłaś pewna, czy się wściec, opieprzyć go za tak dziecinne podejście do sprawy, czy też zapłakać i obwiniać się za takową sytuację. A może wszystko naraz?
- Dostałbyś Złotą Malinę za efekty specjalne i ścieżkę dźwiękową. - mruknęłaś i upiłaś kolejny łyk herbaty.
- To jakaś nagroda? Jak Oscar? - dopytał podekscytowany mężczyzna.
Uniosłaś brew widząc jego reakcję.
- Taaaaak. - odparłaś przeciągle i zamilkłaś.
- Powinnaś mu pomóc odzyskać wspomnienia. - powiedział JaeJoong, przerywając panującą wokół was ciszę.
Uniosłaś wzrok i spojrzałaś na niego pytająco.
- Bo?
- On cały czas próbuje Cię odnaleźć w swej głowie. Gna za Twym zamglonym obrazem. On nigdy nie chciał zapomnieć i dlatego stara się odzyskać to, co kochał, wszelkie piękne wspomnienia.
- Teraz to widać, że piszesz teksty piosenek. - mruknęłaś spuszczając wzrok. Starałaś się zachować obojętną postawę, ale nie było to wcale takie proste.
Hero westchnął ze zrezygnowaniem i spuścił głowę. Po chwili podniósł ją i zamrugał zaciekawiony.
- Właśnie. Słyszałem, że Eunhyuk pomaga Ci w zajęciach tanecznych.
Skinęłaś głową.
- Zgadza się. I co w związku z tym?
- Jakim cudem nie powiedział Junsu kim jesteś?
Drgnęłaś mimowolnie, słysząc to pytanie.
- Wprawdzie nigdy Cię nie poznał osobiście, ale nie wierzę, że nie skojarzył jakichś faktów, że się nie domyślił. Aż tak głupi to on nie jest.
Ułożyłaś dłonie na udach, zaciskając na nich palce. Wpatrywałaś się w drżące piąstki, nie potrafiąc ukryć zawstydzenia.
- Prosiłam go, by nic nie mówił. - szepnęłaś w końcu.
JaeJoong zamrugał zaskoczony i przyjrzał Ci się uważnie.
- Cooo? - wydukał rozchylając usta w oznace zdumienia. - Ale przecież on...
- Nie jest typem osoby, która dotrzymuje słowa, a co dopiero gdyby miał spełnić czyjąś prośbę, tak wiem. - dokończyłaś za niego.
- Ale... Ale serio nie powiedział?
- Nie.
- To... Dziwne... Jak Ty to...
- To bez znaczenia, dopóki trzyma buzię na kłódkę. - odrzekłaś stanowczo. Po tych słowach wstałaś od stołu i zasunęłaś za sobą krzesło. - Pójdę już.
- Cz-czekaj! E-ej! _______ ! _______ !
- _________? _________? - powtórzył delikatny głos. Zdecydowanie milszy i cichszy niż ten wrzask JaeJoonga.
Uchyliłaś powieki i zamrugałaś parokrotnie, zrozumiawszy, że chyba przysnęłaś na ławce przed lodziarnią. Rozejrzałaś się wokoło, aż napotkałaś zmartwione spojrzenie Junsu przed sobą. W dłoniach trzymał wafelki z gałkami lodów.
- Przepraszam. To chyba zmęczenie. - przyznałaś speszona i uśmiechnęłaś się skruszona.
- Na pewno? Uch, może lepiej już wrócić? Ostatnio tak często Cię gdzieś wyciągam... - szepnął wokalista i przysiadł obok, na ławce.
- Nie przesadzaj. Nic w tym złego. - odparłaś wesoło i odebrałaś mu jeden z wafelków, zaraz zlizując część loda.
- Myślisz? Bo ja naprawdę mam ostatnio wrażenie, że zabieram Ci zbyt wiele wolnego czasu... - stwierdził Xiah, spuszczając wzrok. Jego lody pozostały nietknięte. - Ale nic na to nie poradzę... Nie wiem czemu, ale... pragnę Twojego towarzystwa. Wiem, że to może brzmieć absurdalnie, ale naprawdę... czuję, że potrzebuję Twojej bliskości. - szepnął Junsu i zaśmiał się cicho. - Gadam od rzeczy, co?
Spojrzałaś w bok, zastanawiając się co odpowiedzieć.
"On cały czas próbuje Cię odnaleźć w swej głowie. Gna za Twym zamglonym obrazem. On nigdy nie chciał zapomnieć i dlatego stara się odzyskać to, co kochał, wszelkie piękne wspomnienia."
- Po prostu brak Ci przyjaciół i rozrywki. To dość logiczne, więc się nie przejmuj. Nie robisz nic, co można by uznać za złe. - skwitowałaś uśmiechając się i szturchnęłaś go łokciem w ramię.
Chłopak uśmiechnął się lekko i skinął głową.
- Występ? Jaki występ? - zapytałaś zdezorientowana.
Stałaś właśnie z Junsu w sali, gdzie często razem graliście na pianinie. Minęło kilka kolejnych dni od waszego wypadu na lody, więc temat, który wtedy poruszył chłopak, szybko rozwiał się niczym poranna mgła. Wprawdzie wasze wspólne wypady wciąż miały miejsce, ale staraliście się je ograniczyć i w miarę możliwości, skupić się na ćwiczeniach.
- Tak. Występ. Każdy opiekun ma za zadanie zaprezentować swego podopiecznego. - wyjaśnił Junsu, choć z tej wypowiedzi nie uzyskałaś zbyt wiele informacji.
- Ale, że... że jak? Co, gdzie, kiedy?
- Spokojnie, spokojnie. Nie wystąpisz sama. Będę Ci towarzyszył. Zaśpiewamy piosenkę na dwa głosy. Żadnego układu tanecznego. Pokażesz swe umiejętności wokalne, dotrzesz do ich serc, bo wiem, że to potrafisz.
Mężczyzna obdarzył Cię ciepłym uśmiechem i chcąc okazać swe wsparcie, ułożył dłoń na Twym ramieniu. Przeszył Cię dziwny dreszcz. Poczułaś się zakłopotana, a zarazem zaintrygowana. Znów byliście tak blisko. Tak, jak kiedyś...
Uniosłaś powieki i spojrzałaś na Junsu, rozchylając lekko wargi. Nie, nie chciałaś nic mówić. Miałaś nadzieję, że usta mówią same za siebie. Xiah ostrożnie przesunął swą dłoń z ramienia na Twoją szyję, aż w końcu ujął Twój policzek, który pogładził wierzchnią kciuka.
Nie odrywaliście od siebie wzroku. Wasze spojrzenia co jakiś czas padały na wargi. Ciała nie wykonywały żadnych gwałtownych ruchów, jakbyście bili się z myślami, czy to, czego pragniecie to dobry pomysł. Owszem, miałaś wątpliwości, ale pokusa była zbyt silna. Dlatego nie protestowałaś, gdy Junsu zrobił krok w Twoją stronę, dotykając już nosem czubek Twojego. Przymknęliście powieki, słysząc wasze pogłębione oddechy. Ciepłe powietrze drażniło Twą skórę.
"Pocałuj mnie." pomyślałaś.
Chłopak chyba usłyszał tę prośbę, bowiem przechylił głowę na prawo, z zamiarem złożenia pocałunku na Twych malinowych ustach. Chciał ich zasmakować.
- Eghem. - usłyszeliście za sobą.
Niczym oparzeni, odskoczyliście od siebie i zakłopotani, staraliście się zachować pozory naturalnego zachowania.
- Ładnie, ładnie. - skwitował Eunhyuk, który opierał się właśnie o framugę drzwi. - De ja vu, co nie, _______?
- De ja vu? - powtórzył zdziwiony i zdezorientowany Xiah.
Tancerz wszedł do sali i przystanął przy was, chowając dłonie wgłąb kieszeni swych spodni.
- _________, dawno żeśmy się nie widzieli. Stęskniłem się. - powiedział i posłał Ci znaczące spojrzenie, uzupełnione o zadziorny uśmieszek.
- Wybacz, miałam trochę na głowie... - szepnęłaś zmieszana.
- Nie szkodzi. Jedyne co zrobiłaś to... złamanie mi serca. - stwierdził HyukJae i pociągnął nosem, udając zasmuconego.
- Co chciałeś? - wtrącił Junsu, niezbyt zadowolony z jego obecności.
Nie ma się co dziwić. Przerwał całkiem interesującą sytuację.
Wokalista Super Junior zaśmiał się i poczochrał po głowie.
- Pogadać. - odparł i spojrzał na kolegę. - Na osobności, jeśli panienka pozwoli. - to mówiąc, pokłonił się przed Tobą z gracją.
Pokiwałaś głową.
- N-nie ma problemu. Ja n-no... Już wyjdę. - wyjąkałaś i pożegnałaś ich oboje. Nie czekając na reakcję któregokolwiek z nich, wyszłaś z sali i podążyłaś w kierunku stołówki. Tam znalazłaś miejsce dla siebie, gdzie mogłaś na spokojnie skonsumować kanapkę. Każdy kęs przeżuwałaś chyba z minutę, nie mając ochoty na pośpiech. Z drugiej strony, martwiłaś się o Junsu, a także o własne sekrety, które niestety ale znał i HyukJae.
- Ej! Biją się! - zawołał jakiś tancerz, który wbiegł nagle na stołówkę. Zerwała się spora grupa osób i pobiegła za nim, chcąc zobaczyć całe zdarzenie.
Nie byłaś zainteresowana takimi pierdołami, ale dziwne przeczucie, że powinnaś pójść za nimi, nie opuszczało Cię. Dlatego wstałaś od stołu i wyszłaś, idąc następnie za odgłosem wiwatującego tłumu. Zastałaś go na korytarzu za rogiem. Wszyscy otoczyli bijących się, przez co nie byłaś w stanie zobaczyć winowajców. Przepchnęłaś się między widownią, aż na sam przód. To, co zobaczyłaś, przerosło Twe najśmielsze oczekiwania.
- Junsu! Eunhyuk! Odbiło wam?! - zawołałaś spanikowana.
Obaj okładali się pięściami, nawzajem przewracając i obijając o ściany. W oczach jarzył się gniew i dziwna zawiść.
- Ej! - wrzasnęłaś, ale nie zwrócili na Ciebie uwagi. Tłum miał większą siłę w głosie, niż Ty sama.
- Co się tu dzieje?! - ryknął męski głos.
Ludzie rozeszli się, robiąc przejście wysokiemu mężczyźnie. Nie byłaś pewna kim jest. Ochroniarzem? Pracownikiem wytwórni na innym stanowisku? Może menadżer? Albo jakiś asystent? Nie był w mundurze, ale nie zawsze je przecież ochroniarze zakładali.
Tak czy siak, był on większy i silniejszy od chłopaków, których zaraz bez problemu rozdzielił. Wokaliści z ledwością łapali oddech, wciąż patrząc na siebie spode łba.
- Obaj do gabinetu prezesa! Już! - wrzasnął i popchnął ich w odpowiednim kierunku.
Obaj niezbyt chętni, podążyli w wyznaczone miejsce. Ludzie zaczęli się rozchodzić, co uznałaś za odpowiednią okazję. Wykorzystałaś zamieszanie i przemknęłaś między nimi, śledząc kroki opiekunów. Starałaś się to robić bezszelestnie, niezauważalnie.
Udało Ci się, bo dotarli do gabinetu, nie zwróciwszy na Ciebie uwagi. Podeszłaś bliżej w obawie, że drzwi mogą być już zamknięte. Ku Twemu szczęściu, HyukJae tak mocno trzasnął drzwiami, że te aż się ponownie otworzyły i pozostały lekko uchylone. Przylgnęłaś plecami do ściany i wychyliłaś się zza niej, by móc zajrzeć przez szparę do wnętrza pomieszczenia.
Prezes siedział w swym fotelu przy biurku. Wokaliści stali przed nim w milczeniu, zupełnie jak oskarżeni czekający na werdykt sądu.
- Gdyby nie fakt, że mam dość ważne stanowisko, które wymaga dyplomacji i kultury osobistej, pewnie dawno bym was splugawił kolokwialnym językiem. - odezwał się spokojnie.
Aż zadrżałaś słysząc to.
- Możecie wyjaśnić, co wam do łba strzeliło, by prać się niczym dwa małe szczeniaki, w dodatku na korytarzu naszej wytwórni, przy personelu i tylu trainee?
- To on zaczął. - mruknął Eunhyuk, wskazując głową na kolegę.
- Może zacząłem bójkę, ale ten cały konflikt był od początku z Twojej winy. To był Twój denny pomysł! - zawołał zirytowany Junsu i spojrzał gniewnie na towarzysza.
Prezes uniósł brew w pytającym geście i odchylił głowę, patrząc teraz na nich z góry.
- Jaki pomysł? - spytał spokojnie.
"Jaki pomysł...?" powtórzyłaś w myślach zlękniona. "Jaki..?"
Koniec części trzeciej
Prawie miesięczna przerwa od pisania. Wybaczcie mi tak długą nieobecność. Miałam ogromny problem ze znalezieniem odpowiedniej piosenki, która pomogłaby mi z moją weną. Pomysł był, ale brakowało mi motoru, który by napędzał moją pracę. Miałam motywację, ale wciąż brak odpowiedniej melodii. Na szczęście znalazłam ją (całkiem przypadkiem, bo przy sprzątaniu leciała muzyka losowo) i mam nadzieję, że efekt mojej pracy nie poszedł na marne i z tych wypocin wyszedł jakiś w miarę godny uwagi scenariusz. ^^
Dziękuję wszystkim za wsparcie, za czytanie, za komentowanie, za wszelkie zostawione ślady po sobie na mym blogu. Doceniam to naprawdę i jedyne co mogę dla was zrobić w zamian, to dalej pisać, dalej tworzyć.
"A może jednak wrócę do domu?" pomyślałaś, gdy stałaś przed drzwiami odpowiedniej sali. "Zawsze mogę powiedzieć, że jestem chora... Znowu."
Zastygłaś w bezruchu, gdy drzwi otworzyły się przed Tobą szeroko. Zza nich wyłonił się niewysoki mężczyzna o nieco posępnym wyrazie twarzy. Gdy jego ciemne tęczówki spoczęły na Tobie, cień uśmiechu wdarł się na jego twarz.
- ________, już się lepiej czujesz? - spytał ciepło, nie dopytując nawet, dlaczego tak się czaisz przy wejściu.
Zamrugałaś zaskoczona, przez dłuższą chwilę wpatrując się w niego w osłupieniu.
- T-tak. - wydukałaś, gdy w końcu wróciłaś na Ziemię. - Przepraszam za spóźnienie. - wybąkałaś dodatkowo i spuściłaś głowę, nie potrafiąc mu spojrzeć w oczy.
- Nie przejmuj się. Chociaż na przyszłość trzymaj się godzin treningów, bo wszystko szybko się rozchodzi po wytwórni. - powiedział pocieszająco i cofnął się, zapraszając Cię gestem dłoni do środka.
Skinęłaś głową w podzięce i nieśmiało przekroczyłaś próg pomieszczenia, znajdując się po chwili w jego wnętrzu. Usłyszałaś za sobą cichy trzask.
Junsu skierował się w stronę pianina, przy którym usiadł. Spojrzał za siebie i poklepał miejsce obok, obdarzając Cię delikatnym uśmiechem. Zawstydziłaś się przez to, ale próbowałaś nie okazywać tego typu emocji. Spokojnym krokiem podeszłaś do chłopaka i usiadłaś obok niego, starając się zachować jak największą i najbardziej możliwą odległość między waszymi ciałami.
- Świetnie grasz na tym instrumencie, masz naprawdę dobry wokal. Rzadko spotyka się osoby, które potrafią zaśpiewać tak czysto i delikatnie. To Ci się chwali. - przyznał mężczyzna i ostrożnie przesunął wierzchnią palców po białych klawiszach, które pozostały nienaruszone. - Wokalista i piosenka to jedność. Musisz włożyć w treść swe uczucia, potrafić je przekazać w taki sposób, by dotarły do odbiorcy, by ten był w stanie sam przeżyć te emocje. Radość, gniew, smutek, szczęście, miłość, ciepło, chłód. Każdego po trochu, w zależności od treści i tematyki. - tłumaczył.
Obserwowałaś go z uwagą, mrugając co jakiś czas, aż w końcu odwróciłaś głowę i spuściłaś ją. Wpatrywałaś się teraz w swe zaciśnięte na udach dłonie.
- Obawiam się... że tego nie potrafię. - szepnęłaś po namyśle.
- Myślę, że po prostu nie próbowałaś jeszcze swych sił w każdej ze wspomnianych przeze mnie dziedzin. - skwitował chłopak pocieszająco. - Głowa do góry. - dodał i ostrożnie pochwycił Twój podbródek, unosząc Twą twarz nieco wyżej. - Odrobina wiary w siebie, trochę treningu, a na pewno będziesz umiała więcej, niż dotychczas.
- Nie umiem przekazywać szczęścia swym głosem. Nie umiem nim nawet nieść radości. Nie umiem być nim nawet szczera w stosunku do innych. Jeśli tego nie potrafię, jeśli kłamię, to jak mam przekazywać uczucia ludziom, skoro własnych nie potrafię zrozumieć i pokazać? - spytałaś wręcz jęknęłaś i spojrzałaś na towarzysza z nadzieją.
Junsu aż uniósł brwi w oznace zdumienia i przyglądał Ci się uważnie. Dopiero gdy nastała cisza, zrozumiałaś, że właśnie powiedziałaś o kilka słów za dużo. Nie obraziłaś go w żaden sposób, ale wyjawiłaś zbyt wiele na swój temat.
- P-przepraszam. - wyszeptałaś speszona i skinęłaś głową w geście przeprosin. Odetchnęłaś cicho i uśmiechnęłaś się delikatnie. - Więc co mam zaśpiewać?
- My zaśpiewamy. - poprawił Cię mężczyzna i znów uśmiechnął się ciepło.
Zamrugałaś zaskoczona i przyglądałaś mu się z zaciekawieniem, gdy wyjmował z teczki jakieś kartki z nutami oraz tekstem. Była to piosenka z podziałem na dwa wokale - męski i żeński. Ostrożnie usadowił papiery przed wami na pianinie i spojrzał na Ciebie pytająco.
- Spróbujemy? - zapytał z nadzieją, a ciemne tęczówki aż mu zalśniły.
Zarumieniłaś się delikatnie i skinęłaś niepewnie głową. Spojrzałaś na tekst i nuty. Junsu jako pierwszy zajął się grą na instrumencie, a także śpiewem. Jego głos był delikatny i melodyjny, przyjemny dla ucha. Naprawdę miałaś wrażenie, że śpiewa o szczerym uczuciu.
Właściwie, gdy weźmiesz pod uwagę Twoje własne, które żywisz do niego, to możesz dać radę. Dlatego, gdy uznałaś za słuszne, włączyłaś się do śpiewu, tworząc z Junsu niesamowity efekt. Wasze delikatne głosy uzupełniały się nawzajem. Uśmiechaliście się do siebie, razem tworzyliście muzykę.
Spoglądałaś ukradkiem na towarzysza. Miał taki cudowny uśmiech, piękny głos i te śliczne lśniące oczy. A te jego usta aż kusiły do złego.
"O czym ja myślę?" skarciłaś się w myślach, przez co zapomniałaś, co miałaś w ogóle śpiewać. Pomyliłaś też nuty i zniszczyłaś w ten sposób śliczną melodię, która jeszcze przed chwilą rozbrzmiewała po sali.
- Przepraszam. - wybąkałaś speszona, przerywając tym samym trwającą wcześniej ciszę.
- I słusznie. - odpowiedział poważnym tonem. - Okłamałaś mnie.
- E? - wydukałaś i powoli podniosłaś wzrok, by moc na niego spojrzeć. Siedział obrócony w Twoją stronę, z założonymi na torsie ramionami. Bacznie Cię obserwował, zupełnie jakby wyczekiwał jakichś wyjaśnień.
- Okła...małam? - powtórzyłaś niepewnie.
- No już tu nie udawaj. Oboje wiemy, w czym rzecz. - odparł stanowczo, przez co aż zadrżałaś.
Westchnęłaś cicho i skrzywiłaś się, niezbyt chętna do wyjaśnień. Więc jednak się domyślił?
- Jak mogłaś... - szepnął zawiedziony.
- Ja zaraz wytłumaczę...
- Jak mogłaś wmówić mi, że nie potrafisz przekazywać takich uczuć poprzez swój głos? Przecież przed minutą udowodniłaś mi, że to nieprawda. - wtrącił Junsu z frustracją w głosie. Zamilkł łapiąc oddech i spojrzał na Ciebie z błyskiem w oku, by po chwili roześmiać się wesoło.
Zamrugałaś, wpatrując się w niego z osłupieniem.
"To on... Więc to... A ja myślałam..." urwałaś tę myśl i odetchnęłaś czując ulgę. Uśmiechnęłaś się niewinnie i podrapałaś po policzku, brnąc w przedstawiony przez niego punkt widzenia.
- Aż trudno mi w to uwierzyć. Byłam pewna, że nie umiem tak śpiewać. - przyznałaś ze skruchą w głosie.
- Byłaś genialna! Naprawdę! - zawołał wesoło i aż klasnął w dłonie. Zawtórował mu Twój cichy chichot. Zaraz jednak zamilkłaś, widząc jego nagłą zmianę w zachowaniu. Wpatrywał się pustym wzrokiem w biało-czarne klawisze, z dziwnie zamyślonym wyrazem twarzy.
- Dobrze się dogadujecie, prawda? - zapytał ni stąd ni zowąd.
Zamrugałaś zaskoczona i spojrzałaś w bok, domyślając się, co miał na myśli.
"Przeklęty Eunhyuk ciągle wrzuca zdjęcia na Twittera. Nic dziwnego, że nawet Junsu o tym wie." pomyślałaś i przygryzłaś wargę, nie wiedząc jak to wszystko wyjaśnić.
- Jest dość towarzyski. To mnie chyba czasem przytłacza, bo nie umiem mu odmówić. - powiedziałaś po dłuższym namyśle. Starałaś się przy tym zabrzmieć szczerze i przekonująco. - Poza tym, pomaga mi przy nauce tańca, więc to zysk dla mnie i Ciebie. Ja szybciej się uczę, doskonalę umiejętności, a Ty masz więcej czasu dla siebie no i możesz odpoczywać.
- Ja nie widzę w tym zysku dla siebie. - szepnął ledwo słyszalnie.
- N-nie? - wydukałaś niepewnie.
Chłopak pokręcił głową.
- Wiesz co jest ważne przy relacji nauczyciel - uczeń?
- Współpraca?
- I więź. Musi być między nimi pewna nić porozumienia, która z jednej strony wynika ze współpracy, druga z wzajemnego poznawania się. - wyjaśnił i spojrzał Ci w oczy z wyraźnym zawodem. - ______, ja nie wiem o Tobie praktycznie nic. Nie poświęcamy sobie czasu, nie pozwalasz na to, bym Cię poznał. Nasza współpraca nie będzie istnieć przy takim obrocie spraw. Nie będę w stanie przygotować Cię do debiutu, a Ty nie będziesz zdolna zrozumieć mych wskazówek.
Tu zamilkł na chwilę, by wziąć głębszy oddech i kontynuował.
- Zauważyłem, że dużo czasu spędzasz z Eunhyukiem. To bałwan, ale zdolny tancerz, nawet nie taki zły z niego raper i wokalista. Jest chyba lepszy ode mnie pod tym względem. Dlatego... Jeśli chcesz, porozmawiam z przełożonymi, by przywrócili go do funkcji Twojego opiekuna.
- N-nie, nie... - wyjąkałaś i pokręciłaś głową przecząco.
- To może trochę potrwać, ale prędzej czy później na pewno uda mi się ich przekonać, by...
- NIE! - krzyknęłaś zaciskając powieki. Uchyliłaś je, gdy uświadomiłaś sobie o panującej w sali ciszy. To musiało przecież wyglądać dziwnie. Twój krzyk brzmiał błagalnie, wydawał się pełen lęku.
Powiodłaś wzrokiem po sali, szukając jakiegoś dobrego punktu obserwacyjnego, godnego uwagi, byle tylko nie spojrzeć w oczy Junsu. Ten plan się nie powiódł, więc musiałaś skorzystać z ostatecznej i jedynej w tym momencie opcji.
- Już... Już dość późno, więc... więc pójdę... - wydukałaś speszona i podniosłaś się z siedzenia, z zamiarem opuszczenia sali. Poczułaś uścisk na nadgarstku i lekkie szarpnięcie, powstrzymujące Cię od wykonania kroku. Kątem oka spojrzałaś na mężczyznę, nie wiedząc, w czym tkwił problem.
- Odwiozę Cię. - szepnął, nie patrząc na Ciebie.
- A... N-nie, nie trzeba. Dziękuję, ale jak teraz wyjdę, to spokojnie zdążę na autobus, także naprawdę nie ma problemu. - odparłaś zdobywając się na pogodny ton. Spróbowałaś się nawet uśmiechnąć wesoło.
- To żaden problem. - odparł cicho.
- Ale to trochę nie po drodze. Wiesz, różne dzielnice miasta, w dodatku możemy się znowu zgubić...
- Proszę Cię. Pozwól się chociaż odwieźć do domu. - szepnął błagalnie i bardziej spuścił głowę.
Aż zadrżałaś słysząc ten szept.
- Proszę... - powtórzył ledwo słyszalnie.
Westchnęłaś cicho i uśmiechnęłaś się przymykając powieki, jednocześnie pokazując mu symbol pokoju, jako znak zgody.
Wpatrywałaś się w mijane uliczki, drzewa i sklepowe wystawy. Latarnie wydawały się znikać za wami w zastraszającym tempie, mimo, że samochód nie jechał tak szybko. Już nawet przyzwyczaiłaś się do trwającej w pojeździe ciszy. Zresztą, nawet gdybyś chciała ją przerwać, to nie wiedziałaś co powiedzieć. Nie musiałaś jednak martwić się tym dłużej.
- Ty nie bądź taka wygadana, bo głos stracisz do następnych zajęć. - usłyszałaś ciepły głos kierowcy.
- E? - wydukałaś zaskoczona i spuściłaś głowę speszona. - Przepraszam. Gdy patrzę w jeden punkt, to nagle tak... Zawieszam się, zapominam o otaczającym mnie świecie.
- Naprawdę? A ja sądziłem, że po prostu myślałaś o tym, kiedy w końcu dojedziesz do domu, bo już nie możesz wytrzymać z tak nudnym kompanem jak ja. - odparł Junsu ze słabo widocznym uśmiechem.
Zamrugałaś parokrotnie, bowiem jego słowa trochę Cię zdziwiły. Zaraz jednak wydałaś z siebie cichy chichot, co przerodziło się w wesoły śmiech. - Zabawny jesteś. - skwitowałaś i spojrzałaś na towarzysza z uśmiechem na twarzy. Spoważniałaś, widząc dziwnie przygnębioną minę chłopaka. - Ty... Mówiłeś poważnie? - szepnęłaś niepewnie. Odpowiedziała Ci cisza, więc znów spuściłaś wzrok, tym razem zawstydzona swym zachowaniem. - Przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać. Twoja reakcja jest o wiele lepsza, niż sobie wyobrażałem. - stwierdził kierowca. Jego wyraz twarzy nie zmienił się, mimo spokojnego i delikatnego tonu głosu.
- Ale moja reakcja była nieprzemyślana. Mogłam się powstrzymać.
Zamilkłaś po tej wypowiedzi. Tym razem cisza wydała Ci się zbyt krępująca, więc postanowiłaś ją przerwać samemu.
- Naprawdę myślisz, że jesteś nudny?
- A nie jestem? - odparł ze smutnym uśmiechem.
- Oczywiście, że nie.
Twój głos był stanowczy, acz delikatny.
- Tak, jestem. Gdybym nie był, spędzałabyś ze mną więcej czasu, prawda?
- E?
Zamrugałaś zaskoczona i spojrzałaś na niego niepewnie.
- Nie roz-
- Eunhyuk jest przystojny, wysportowany, świetny z niego tancerz. Jest wygadany, ma poczucie humoru, bywa dziecinny, ale dzięki temu jest też osobą otwartą i towarzyską. Szybko zyskuje przyjaciół, nawiązuje relacje. Z Tobą też, nawet dość bliskie.
Odwróciłaś wzrok zakłopotana.
"Szantaż nie jest raczej sposobem na zawieranie przyjaźni..." pomyślałaś.
- Stąd moja propozycja zmiany opiekuna.
- Nie chcę zmieniać opiekuna! - zawołałaś stanowczo.
Twój głos zadrżał przez moment. Zrozumiałaś na tyle szybko, by móc jeszcze wymyślić jakieś wytłumaczenie.
- Moim zdaniem, to właśnie Ty najszybciej i najłatwiej zdołasz do mnie dotrzeć. Jesteś delikatny, Twój uśmiech jest największym wsparciem. Głos melodyjny i taki czuły. I masz prześliczny uśmiech.
- To brzmi jak opis osoby, w której można się zakochać. Chyba to odbiega od konceptu nudziarza. - skwitował Junsu. Tym razem wyczułaś w jego głosie nutkę rozbawienia, a zarazem ulgi. Co więcej, chłopak zaśmiał się, gdy przeprosiłaś go za swą zuchwałość. Zdecydowanie poprawiłaś mu humor. Ale jak, skoro jedyne co zrobiłaś, to powiedzenie prawdy?
- Dotarliśmy. - powiedział nagle Junsu.
Zaskoczona pochyliłaś się nieco i zajrzałaś przez szybę, patrząc teraz na swoje mieszkanie.
- Mówiłem, że tym razem się nie zgubimy. - dodał wesoło i obrócił się ku Tobie, obdarzając Cię ciepłym uśmiechem.
- Tak, przyznaję Ci rację. - odrzekłaś i odwzajemniłaś uśmiech.
Odwróciłaś szybko wzrok, nie chcąc znów czuć zakłopotania. Jego błyszczące oczy i ten delikatny uśmiech potrafił zdziałać i takie rzeczy.
- Dziękuję bardzo za podwiezienie. - dodałaś i sięgnęłaś do klamki. - W takim razie pójdę już. Do zobacz-
- Czekaj. - przerwał Ci Junsu i złapał Twą dłoń.
Zastygłaś w bezruchu, zupełnie jakby rzucił jakieś zaklęcie. Dłoń tkwiła na nieruszonej klamce. Nie spojrzałaś też w kierunku mężczyzny. Bałaś się, że gdy znów wasze spojrzenia się spotkają, to Ty zatracisz się w jego oczach i już nigdy się od tego nie uwolnisz. Chociaż... Myśl o ponownym złączeniu, brzmiała wręcz idealnie...
- Może spędzimy razem trochę czasu? Jutro jest wolne, więc może coś porobimy? - zaproponował.
Milczałaś, czując uścisk jego dłoni na swym nadgarstku. Wiedziałaś, że nie puści Cię dopóki nie wyrazisz zgody. Odetchnęłaś cicho i skinęłaś głową. Nim zdążyłaś cokolwiek odpowiedzieć, Xiah przemówił ponownie.
- Wiesz, to dobry sposób na zbliżenie się do siebie. Opiekun musi znać wychowanka. Wiedzieć jakie ma pasje, dzielić z nim swe własne, no muszą być przyjaciółmi, a nam to średnio wychodzi, nie sądzisz?
Pokiwałaś głową i przymknęłaś powieki, uśmiechając się jednocześnie. Taką właśnie twarz pokazałaś Junsu. Uniknęłaś dzięki temu kontaktu wzrokowego.
- W porządku. Zdzwonimy się. - skwitowałaś.
Kierowca musiał być zadowolony z Twojej odpowiedzi, bo puścił ściskany nadgarstek i skinął głową w geście pożegnania. Nie zwlekając, wysiadłaś z pojazdu, mówiąc ciche "do zobaczenia" i pomachałaś mu na odchodne, nim zniknęłaś za drzwiami mieszkania.
- I co teraz...? - szepnęłaś, opierając się plecami o drzwi.
- I co się z tym niby robi? - spytałaś zdumiona.
Trzymałaś w dłoni dziwny gumowy młotek, podłączony jakimś kabelkiem do maszyny stojącej przed wami. Drugi młotek, tego samego rozmiaru i koloru, trzymał Junsu.
- No musisz uderzać o te małe główki, które wychodzą z tych otworów. Im więcej zbijesz, tym więcej punktów otrzymasz. Tamta część będzie Twoja, a tu moja. - wyjaśnił chłopak, wszystko jednocześnie pokazując.
Na odpowiedni znak, zaczęliście grę. Machałaś młotkiem tak energicznie, że w pewnym momencie, uderzyłaś nim w policzek towarzysza. Zaskoczony mężczyzna aż się cofnął o kilka kroków, upuszczając młotek. Straciwszy równowagę, wylądował na podłodze, opierając się rękoma za plecami. Zamrugał parokrotnie, wyraźnie zdezorientowany.
- O rany, najmocniej przepraszam! - pisnęłaś spanikowana i odłożyłaś zabawkę, kucając następnie obok "rannego". - Nic Ci nie jest?
- Wiesz, wyszedłem z otworu, ale to było z jakieś dwadzieścia parę lat temu i ten otwór był zdecydowanie innych rozmiarów, innego koloru i innego gatun-
- J-Junsu! - zawołałaś czerwieniąc się. Pochwyciłaś młotek leżący obok niego i palnęłaś go w głowę.
- Ajajajajaj. - zawył i opadł na ziemię.
Zamrugałaś i przyjrzałaś mu się niepewnie. Chłopak miał zamknięte oczy i leżał nieruchomo.
- Junsu...? - szepnęłaś i szturchnęłaś go lekko.
Zero reakcji.
Odłożyłaś więc młotek i potrząsnęłaś nim po raz kolejny, tym razem nieco mocniej.
- E-ej?
Nachyliłaś się nad nim, chcąc przyjrzeć się jego twarzy.
- yszta-yszta. - usłyszałaś nagle. Miałaś wrażenie, że chłopak wysyczał coś przez zaciśnięte usta.
- Co? - spytałaś i nachyliłaś ucho nad jego wargi, by móc lepiej zrozumieć co mówił.
- Uszta - uszta. - wysyczał nieco wyraźniej.
- Usta... usta...? - powtórzyłaś cicho i zmarszczyłaś brwi. Zarumieniona wyprostowałaś się i zacisnęłaś powieki.
- T-Ty zboczeńcu! - zawołałaś i już sięgałaś po młotek, gdy czyjeś palce zacisnęły się na Twym nadgarstku. Jak się okazało, należały one do Junsu.
- T-to nie będzie konieczne. - przyznał z niewinnym uśmiechem.
- Przydałoby Ci się! - skwitowałaś z oburzeniem, na co chłopak i tak zareagował śmiechem.
Przyglądałaś mu się, mając lekko nadęte policzki. Jednak po chwili uśmiechnęłaś się ciepło.
"Kto by pomyślał, że jesteś taką osobą?" przemknęło Ci przez głowę i przechyliłaś ją delikatnie, przyglądając mu się uważnie. "Nie, ja to wiedziałam od dawna. Ale takie poznawanie Cię na nowo, sprawia mi tyle radości, że prawie zapomniałam o tym, co było."
To było jedno z kolejnych waszych wspólnych spotkań. Junsu zmienił nieco wasz wspólny grafik i gdy tylko była możliwość, wychodziliście gdzieś razem, ewentualne treningi (niewymagające zbyt wiele sprzętu) odbywały się również na świeżym powietrzu, czy też nawet w klubie karaoke.
Xiah okazał się tym samym wesołym i zabawnym człowiekiem, którego kiedyś kochałaś. Śmiał się, dowcipkował, zachowywał się niczym dziecko na placu zabaw. Aż trudno zliczyć miejsca, które razem odwiedziliście. Bilard, kręgielnia, kawiarnie, salony gier, sklepy z pamiątkami czy przydrożne butiki. Wszelkie automaty, to rzeczy, których nie mogliście ominąć, zawsze musieliście w nie zagrać.
Łatwo się domyślić, że przez ten czas, zbliżyliście się do siebie i teraz naprawdę przypominaliście przyjaciół. Mogliście na sobie polegać, niczym rodzina.
"Naprawdę nie zastanawiało Cię, dlaczego sprawia wrażenie, że Cię nie pamięta?" zaszumiały Ci w głowie słowa mężczyzny.
Spuściłaś wzrok, przypominając sobie sytuację, która miała miejsce dwa dni temu.
- Chodź, chodź, tam jest lodziarnia. Mają świetne desery, naprawdę! - zawołał Junsu, prowadząc Cię, niczym dowódca jakiejś ważnej wyprawy.
- Dobrze, dobrze. - odparłaś i zaśmiałaś się cicho. Zatrzymałaś się jednak i zmieniłaś kierunek. Twą uwagę przykuł automat stojący w rogu korytarza. Była to maszyna, w której trzeba było zwinnie chwycić maskotkę i przetransportować ją do kwadratowego otworu, by móc cieszyć się swą zdobyczą. Niestety, do pomocy miało się jedynie drobne szczypce, które praktycznie zawsze zawodziły próbującego.
- Jakie śliczne... - szepnęłaś, zauważywszy wśród maskotek tę jedną puszystą, w czarno-białym kolorze.
- Podoba Ci się ta panda? - spytał głos za Tobą. Obróciłaś się gwałtownie, by zastygnąć w bezruchu przez błyszczące tęczówki Twego towarzysza.
- N-nie no... Tak tylko patrzyłam... - wyszeptałaś speszona i spuściłaś wzrok, zakłopotana.
Chłopak podszedł do automatu i przyjrzał się uważnie całemu sprzętowi. Potem podwinął rękawy koszuli i splótł palce, wystawiając przed siebie. Kostki strzyknęły wydając z siebie charakterystyczny dźwięk.
- Sprawdźmy, jak to działa. - powiedział, pełen dziecięcej determinacji.
Zaskoczona zamachałaś rękoma, tym samym odzyskując kontrolę nad ciałem.
- N-nie, nie ma potrzeby. Szkoda marnować pieniądze, naprawdę. - zaczęłaś niepewnie. Zamilkłaś, gdy wasze spojrzenia znów się spotkały.
- Dla Ciebie? Warto. - szepnął i uśmiechnął się szeroko.
Zawstydzona odwróciłaś wzrok. Miałaś nadzieję, że teraz żartuje, że tylko gwiazdorzy, tak dla zabawy.
Drgnęłaś słysząc melodyjkę wydobywającą się z maszyny. Spojrzałaś na automat. Teraz mogłaś obserwować zmagania opiekuna ze szczypcami, którymi starał się pochwycić pandę. I nawet mu się udało. Capnął tylną łapkę. Aż otworzyłaś usta z wrażenia i wydałaś z siebie donośne westchnienie.
- Szlag! - warknął chłopak, gdy łapka wysunęła się ze szczypiec, a te powróciły na swe miejsce.
- Mówiłam, że nie ma se-
- Nie! Spróbuję jeszcze raz! - zawołał i wrzucił kolejną monetę.
"Ale się zapalił..." pomyślałaś zdumiona.
- A nie mówiłam, że szkoda pieniędzy? - spytałaś dziesięć minut później, gdy szliście przez pasaż.
Junsu westchnął cicho i spuścił głowę zażenowany.
- Tak, tak. - mruknął niezadowolony, a zarazem zrezygnowany.
Zachichotałaś cicho, widząc go w takim stanie. To było nawet urocze. Naprawdę zachowywał się jak dziecko. Aż trudno było w to uwierzyć. Chociaż... mówi się, że mężczyźni to dzieci, niezależnie od wieku. Coś w tym chyba jest.
- Ach! - wydusiłaś z siebie zaskoczona, gdy nagle Twoja równowaga została zachwiana. Zatrzymałaś się, pochylając do przodu, czując ciężar na swych plecach. Silne ramiona obejmowały Cię w talii, przez co miałaś trudności by się jakoś wyprostować i uwolnić.
- _______! - zawołał męski głos, pełen ekscytacji. - Tak dawno Cię nie widziałem! Tęskniłem piękna!
"O nie..." pomyślałaś zaniepokojona.
Gdy w końcu mogłaś się wyprostować i uwolnić z uścisku, obróciłaś się przodem do napastnika. Przed Tobą stał wysoki mężczyzna. Uśmiechał się szeroko, od ucha do ucha, szczerząc swe kiełki. Włosy miał w kolorze jasnobrązowym, lekko poczochrane. Rysy twarzy przypominały nieco japońskie, a przynajmniej tak mu zawsze wmawiałaś, gdy się widzieliście.
- Fajnie znów was widzieć razem. - dodał JaeJoong i puścił oczko, kierując ten gest ku koledze z zespołu.
Ten jednak wydawał się lekko zdezorientowany, choć wciąż uśmiechnięty.
- Razem? Nie rozumiem... - szepnął.
Spuściłaś wzrok zakłopotana i podrapałaś się po policzku, nie wiedząc jak z tego wybrnąć.
- No jak to, przecież wy... - w tej chwili JaeJoong zawiesił głos i przyjrzał się wam uważnie. Patrzył to na jedno, to na drugie, aż w końcu jego wzrok spoczął na Twojej osobie. - Wy nie...?
Pokręciłaś głową, starając się to zrobić jak najmniej zauważalnie.
- To nie randka jeśli o to pytasz. - mruknął Junsu i założył ręce za głową, odwracając przy tym głowę.
- Ach, więc mogę się wam tu wmieszać w towarzystwo! - skwitował wesoło wokalista.
- Nie! Wykluczone! - zawołał oburzony Xiah i aż poczerwieniał na twarzy.
- Oj no weeeź! Nie bądź taki! Ja też chcę mieć dostęp do tak pięknych dziewczyn! - jęknął Hero i objął Cię ramieniem, robiąc przy tym smutną minkę.
Brew Junsu aż drgnęła, a jego palce zacisnęły się w piąstki.
"Ten to zawsze szybko wybuchał przy nim." pomyślałaś, wzdychając cicho.
- Za-bie-raj te łap-ska. - warknął Xiah łypiąc spode łba na kolegę.
- Za grosz poczucia humoru. - mruknął JaeJoong robiąc z ust dzióbek i odsunął się.
"A potem wcale nie było lepiej..." pomyślałaś niezadowolona. Siedziałaś na ławce przed lodziarnią, która nie bez powodu budziła te wspomnienia. Junsu stał w kolejce, starając się zapamiętać smaki lodów, o jakie poprosiłaś. Dzięki temu miałaś czas na drobne przemyślenia. Nadal nie wiedziałaś, co zrobić i czy dostosować się do sytuacji, zostawić ją taką jaka jest, czy też coś zmienić. A jeśli zmienić, to w jakim kierunku? Zbliżyć się i brnąć w to głębiej, czy też może od razu wyznać prawdę, a może jednak odsunąć się, albo nawet zniknąć?
- Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł. - mruknął Junsu, patrząc uważnie na kolegę.
- Oj daj spokój. Obiecuję, że nic jej nie zrobię. - odparł JaeJoong, kładąc dłoń na sercu.
Siedzieliście teraz wszyscy w kawiarni i piliśmy ciepłe napoje. Obaj zamówili kawę, a Ty herbatę.
- No nie wiem.
- Nie zgwałcę jej, nie porwę, nie będę też molestował. Chyba, że sama zechce.
- Hyung...
- Żartuję przecież!
Hero zaśmiał się, wyraźnie rozbawiony reakcją kolegi.
- Stary dobry Junsu. - skwitował kręcąc głową, a następnie sięgnął po filiżankę kawy.
- Hm? Co masz na myśli? - spytał zdziwiony Xiah.
Przygryzłam dolną wargę i od razu kopnęłam głównego wokalistę w piszczel.
JaeJoong aż się zachłysnął i szybko odłożył filiżankę. Skrzywił się i musiał zagryźć wargi by nie pisnąć z bólu.
- Co tym razem? - dopytał Junsu, robiąc się już nieco podejrzliwy.
- Za gorzka. Zdecydowanie za gorzka. - jęknął Hero, z trudem panując nad swym tonem głosu.
- To kawa Hyung. - skwitował Xiah, unosząc brew. - Dość oczywiste, że jest gorzka.
Jego kolega pokiwał głową i przymknął powieki, uśmiechając się niewinnie.
- Możesz spokojnie wrócić do wytwórni. Ja sobie poradzę, dopilnuję by JaeJoong Oppa wrócił do domu cały i zdrów. Nie skrzywdzę go. - dopowiedziałaś z uśmiechem i poklepałaś wspomnianą osobę po ramieniu. Ten skrzywił się nieco, ale uniósł kciuk, na znak zgody.
- No dobrze. Ale daj znać, gdy dotrzesz do domu. - poprosił Junsu, spojrzawszy na Ciebie wręcz błagalnie.
Skinęłaś głową, żegnając go wesołym uśmiechem. Gdy zniknął wam z oczu, JaeJoong syknął i zaraz się schylił, obejmując nogę. Drugą dłonią zaczął masować obolałe miejsce. Zmarszczył brwi i spojrzał na Ciebie.
- Za co? - jęknął.
- Za zbyt długi jęzor. - odparłaś upiwszy łyk herbaty.
- Przecież nic nie powiedziałem. - mruknął i westchnął urażony. - Ty też, jak widzę.
Zignorowałaś tę uwagę i dalej starałaś się rozkoszować smakiem swego napoju.
- Nie powiedziałaś mu kim jesteś? - usłyszałaś nagle.
- Przecież musiałam się przedstawić. - odparłaś spokojnie.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło.
Odwróciłaś wzrok niezadowolona.
- Naprawdę nie zastanawiało Cię, dlaczego sprawia wrażenie, że Cię nie pamięta? - szepnął Hero.
Pokręciłaś przecząco głową.
- Po prostu dotrzymał obietnicy. To wszystko. Nie ma co się nad tym zastanawiać. - skwitowałaś beznamiętnie i wzruszyłaś ramionami.
Właściwie to skłamałaś. Fakt, że traktował Cię jakbyś była mu obca, bolał. Zwłaszcza na początku. Z drugiej strony, sama go o to prosiłaś, by zapomniał. Nie sądziłaś, że naprawdę to zrobi i poczułaś się przez to zraniona, mało wyjątkowa dla niego, nie, w ogóle nieważna. Powtarzałaś sobie jednak, że to dla jego dobra.
- On nigdy nie zapomniał. - szepnął JaeJoong, a gdy spotkał się z Twym ponurym spojrzeniem, spuścił wzrok. - Przynajmniej nie z własnej woli,
- Sugerujesz, że go do tego zmusiłam? - spytałaś unosząc brew.
Hero jęknął zdesperowany.
- Wyciągasz zbyt pochopne wnioski. Czy wy kobiety zawsze musicie szukać dziury w całym? - wyjąkał niczym oburzone dziecko.
"Kolejna dzidzia. Mam wrażenie, że tam to nikt nie jest dorosły na tyle, by odzwierciedlać swój wiek." mruknęłaś w myślach i westchnęłaś.
- Więc o co Ci chodziło? - poprawiłaś się.
- Wiesz... Ludzie zapominają z różnych powodów. Bo mają sklerozę, bo nie chcą czegoś pamiętać, albo bo są starzy... Albo mają alzheimera... albo... amnezję powypadkową...
Ostatnie dwa słowa wypowiedział ledwo słyszalnym szeptem, z nutką niepewności w głosie. I pewnie to zaważyło na tym, że zainteresowałaś się właśnie tą a nie inną wypowiedzią.
- Amnezja powypadkowa? - powtórzyłaś pytająco.
Chłopak skinął głową.
- Media o niczym nie huczały, więc to niemożliwe by...
- Gdy masz szansę coś zataić, zrób to. Wykonaj zarys możliwych wymówek i zachowaj. Gdy prawda wyjdzie na jaw, użyj ich. - szepnął JaeJoong zasmucony.
Zamrugałaś zaskoczona i aż zniżyłaś swój ton głosu, jakby bojąc się, że ktoś może was podsłuchiwać.
- Sugerujesz, że wytwórnia zataiła fakt, że któreś z was miało wypadek?
- Junsu. Junsu miał. To o nim mowa. Rany, ________, udajesz czy serio jesteś taka niedomyślna? - jęknął mężczyzna, najwyraźniej tracąc powoli cierpliwość.
Zastygłaś w bezruchu, zrozumiawszy co do Ciebie powiedział. Czułaś jak serce przyspiesza tempa. Ogarnął Cię strach.
- Co się stało...?
- Cóż... To kretyn, ale też człowiek. Ma swoje wady i zalety, słabości i mocne strony. Tylko, że... Wiesz... jak komuś się życie wali na głowę... to sięga się po różne sposoby, by się uratować.
- Nie rozumiem...
JaeJoong westchnął i poczochrał sobie włosy, starając się zachować spokój.
- Zostawiłaś go. Odeszłaś, gdy potrzebował Cię najbardziej. Wiesz co mi powiedział, gdy zaczął się z Tobą spotykać? Że jesteś jedynym co podtrzymuje jego marzenia, jedynym co daje mu siłę by żyć. Wraz z Twym odejściem i tą głupią prośbą, zabrałaś jego ostatnią iskierkę nadziei. Ostatni znak, który nadawałby sens jego życiu.
Tu przerwał swą wypowiedź, by wziąć głębszy oddech. Zaraz jednak kontynuował.
- Więc zaczął rozrabiać. Opuszczał treningi, nie słuchał lidera, wdał się nawet w bójkę z nim.
- C-co? - wyjąkałaś zlękniona.
Junsu rzucił się na U-Know? Przecież ten był wyższy i silniejszy. Owszem, obaj trenowali sztuki walk, ale Yunho był zwinniejszy i sprytniejszy mimo wszystko.
- Lider go ustawił, ale co z tego, skoro to nie trwało długo? Znów zaczął broić. Nawet na menadżera naskakiwał. Już prawie wylądował na dywaniku u szefa. Wyobrażasz to sobie? Junsu i takie afery. Musiałem mu zabierać wszelkie używki, które kupował. Papierosy wyrzucałem codziennie. Przeszukiwaliśmy jego rzeczy, gdy go nie było w pobliżu. Krzyczał na wszystkich, aż w końcu zaczął chodzić do baru i pić.
- Jakim cudem nikt tego nie zauważył? Przecież to niemożliwe, by media nie były w stanie tego...
- Mnie nie pytaj. Sam się dziwię. Do dziś mój rozum tego nie ogarnął.
"Ty go w ogóle masz?" chciałaś powiedzieć, ale uznałaś, że to nie czas na żarty.
- Co się z nim stało dalej? - dopytałaś cicho.
- Wojował z nami. Wiesz jak to jest, gdy ktoś coś chce, a inni mu nie pozwalają. Niezłe walki były, naprawdę. - skwitował JaeJoong.
Cień uśmiechu pojawił się na jego twarzy, jednak szybko zniknął, gdy mężczyzna zdał sobie sprawę o czym mówi.
- Pokłóciliśmy się. - szepnął po chwili. - Poprosiłem więc HyukJae, by z nim pogadał, by nim porządnie potrząsnął. Zgodził się, ale nic dobrego z tego nie wyszło. Nie wiem dokładnie, o co się powadzili i dlaczego doszło między nimi do takiej szarpaniny, ale pamiętam jaki był wściekły, gdy wybiegał z wytwórni. Pełen frustracji, szaleństwo w oczach. Aż trudno uwierzyć, że to nasz Junsu, że to TEN Xiah Junsu.
Zmarszczyłaś brwi, słysząc te słowa.
- Zaraz, Eunhyuk? - powtórzyłaś i westchnęłaś zażenowana.
Tych dwoje to chyba lepiej jakoś odseparować.
- Co dalej? - szepnęłaś poważnym tonem głosu. Domyślałaś się reszty tej historii, ale mimo wszystko miałaś nadzieję, że się mylisz i usłyszysz coś zupełnie innego. Coś, co rozwieje Twe obawy i odetchniesz z ulgą.
- Brum, brum, brum, brum... - wydukał JaeJoong trzymając w dłoni portfel, którym zaczął sunąć po stoliku. - Iiiiiiiiiiiik! - pisnął, naśladując tarcie opon. - Bdumburm! - zawołał na koniec i jego portfel uderzył o solniczkę, która z trudem zachowała równowagę.
Nie byłaś pewna, czy się wściec, opieprzyć go za tak dziecinne podejście do sprawy, czy też zapłakać i obwiniać się za takową sytuację. A może wszystko naraz?
- Dostałbyś Złotą Malinę za efekty specjalne i ścieżkę dźwiękową. - mruknęłaś i upiłaś kolejny łyk herbaty.
- To jakaś nagroda? Jak Oscar? - dopytał podekscytowany mężczyzna.
Uniosłaś brew widząc jego reakcję.
- Taaaaak. - odparłaś przeciągle i zamilkłaś.
- Powinnaś mu pomóc odzyskać wspomnienia. - powiedział JaeJoong, przerywając panującą wokół was ciszę.
Uniosłaś wzrok i spojrzałaś na niego pytająco.
- Bo?
- On cały czas próbuje Cię odnaleźć w swej głowie. Gna za Twym zamglonym obrazem. On nigdy nie chciał zapomnieć i dlatego stara się odzyskać to, co kochał, wszelkie piękne wspomnienia.
- Teraz to widać, że piszesz teksty piosenek. - mruknęłaś spuszczając wzrok. Starałaś się zachować obojętną postawę, ale nie było to wcale takie proste.
Hero westchnął ze zrezygnowaniem i spuścił głowę. Po chwili podniósł ją i zamrugał zaciekawiony.
- Właśnie. Słyszałem, że Eunhyuk pomaga Ci w zajęciach tanecznych.
Skinęłaś głową.
- Zgadza się. I co w związku z tym?
- Jakim cudem nie powiedział Junsu kim jesteś?
Drgnęłaś mimowolnie, słysząc to pytanie.
- Wprawdzie nigdy Cię nie poznał osobiście, ale nie wierzę, że nie skojarzył jakichś faktów, że się nie domyślił. Aż tak głupi to on nie jest.
Ułożyłaś dłonie na udach, zaciskając na nich palce. Wpatrywałaś się w drżące piąstki, nie potrafiąc ukryć zawstydzenia.
- Prosiłam go, by nic nie mówił. - szepnęłaś w końcu.
JaeJoong zamrugał zaskoczony i przyjrzał Ci się uważnie.
- Cooo? - wydukał rozchylając usta w oznace zdumienia. - Ale przecież on...
- Nie jest typem osoby, która dotrzymuje słowa, a co dopiero gdyby miał spełnić czyjąś prośbę, tak wiem. - dokończyłaś za niego.
- Ale... Ale serio nie powiedział?
- Nie.
- To... Dziwne... Jak Ty to...
- To bez znaczenia, dopóki trzyma buzię na kłódkę. - odrzekłaś stanowczo. Po tych słowach wstałaś od stołu i zasunęłaś za sobą krzesło. - Pójdę już.
- Cz-czekaj! E-ej! _______ ! _______ !
- _________? _________? - powtórzył delikatny głos. Zdecydowanie milszy i cichszy niż ten wrzask JaeJoonga.
Uchyliłaś powieki i zamrugałaś parokrotnie, zrozumiawszy, że chyba przysnęłaś na ławce przed lodziarnią. Rozejrzałaś się wokoło, aż napotkałaś zmartwione spojrzenie Junsu przed sobą. W dłoniach trzymał wafelki z gałkami lodów.
- Przepraszam. To chyba zmęczenie. - przyznałaś speszona i uśmiechnęłaś się skruszona.
- Na pewno? Uch, może lepiej już wrócić? Ostatnio tak często Cię gdzieś wyciągam... - szepnął wokalista i przysiadł obok, na ławce.
- Nie przesadzaj. Nic w tym złego. - odparłaś wesoło i odebrałaś mu jeden z wafelków, zaraz zlizując część loda.
- Myślisz? Bo ja naprawdę mam ostatnio wrażenie, że zabieram Ci zbyt wiele wolnego czasu... - stwierdził Xiah, spuszczając wzrok. Jego lody pozostały nietknięte. - Ale nic na to nie poradzę... Nie wiem czemu, ale... pragnę Twojego towarzystwa. Wiem, że to może brzmieć absurdalnie, ale naprawdę... czuję, że potrzebuję Twojej bliskości. - szepnął Junsu i zaśmiał się cicho. - Gadam od rzeczy, co?
Spojrzałaś w bok, zastanawiając się co odpowiedzieć.
"On cały czas próbuje Cię odnaleźć w swej głowie. Gna za Twym zamglonym obrazem. On nigdy nie chciał zapomnieć i dlatego stara się odzyskać to, co kochał, wszelkie piękne wspomnienia."
- Po prostu brak Ci przyjaciół i rozrywki. To dość logiczne, więc się nie przejmuj. Nie robisz nic, co można by uznać za złe. - skwitowałaś uśmiechając się i szturchnęłaś go łokciem w ramię.
Chłopak uśmiechnął się lekko i skinął głową.
- Występ? Jaki występ? - zapytałaś zdezorientowana.
Stałaś właśnie z Junsu w sali, gdzie często razem graliście na pianinie. Minęło kilka kolejnych dni od waszego wypadu na lody, więc temat, który wtedy poruszył chłopak, szybko rozwiał się niczym poranna mgła. Wprawdzie wasze wspólne wypady wciąż miały miejsce, ale staraliście się je ograniczyć i w miarę możliwości, skupić się na ćwiczeniach.
- Tak. Występ. Każdy opiekun ma za zadanie zaprezentować swego podopiecznego. - wyjaśnił Junsu, choć z tej wypowiedzi nie uzyskałaś zbyt wiele informacji.
- Ale, że... że jak? Co, gdzie, kiedy?
- Spokojnie, spokojnie. Nie wystąpisz sama. Będę Ci towarzyszył. Zaśpiewamy piosenkę na dwa głosy. Żadnego układu tanecznego. Pokażesz swe umiejętności wokalne, dotrzesz do ich serc, bo wiem, że to potrafisz.
Mężczyzna obdarzył Cię ciepłym uśmiechem i chcąc okazać swe wsparcie, ułożył dłoń na Twym ramieniu. Przeszył Cię dziwny dreszcz. Poczułaś się zakłopotana, a zarazem zaintrygowana. Znów byliście tak blisko. Tak, jak kiedyś...
Uniosłaś powieki i spojrzałaś na Junsu, rozchylając lekko wargi. Nie, nie chciałaś nic mówić. Miałaś nadzieję, że usta mówią same za siebie. Xiah ostrożnie przesunął swą dłoń z ramienia na Twoją szyję, aż w końcu ujął Twój policzek, który pogładził wierzchnią kciuka.
Nie odrywaliście od siebie wzroku. Wasze spojrzenia co jakiś czas padały na wargi. Ciała nie wykonywały żadnych gwałtownych ruchów, jakbyście bili się z myślami, czy to, czego pragniecie to dobry pomysł. Owszem, miałaś wątpliwości, ale pokusa była zbyt silna. Dlatego nie protestowałaś, gdy Junsu zrobił krok w Twoją stronę, dotykając już nosem czubek Twojego. Przymknęliście powieki, słysząc wasze pogłębione oddechy. Ciepłe powietrze drażniło Twą skórę.
"Pocałuj mnie." pomyślałaś.
Chłopak chyba usłyszał tę prośbę, bowiem przechylił głowę na prawo, z zamiarem złożenia pocałunku na Twych malinowych ustach. Chciał ich zasmakować.
- Eghem. - usłyszeliście za sobą.
Niczym oparzeni, odskoczyliście od siebie i zakłopotani, staraliście się zachować pozory naturalnego zachowania.
- Ładnie, ładnie. - skwitował Eunhyuk, który opierał się właśnie o framugę drzwi. - De ja vu, co nie, _______?
- De ja vu? - powtórzył zdziwiony i zdezorientowany Xiah.
Tancerz wszedł do sali i przystanął przy was, chowając dłonie wgłąb kieszeni swych spodni.
- _________, dawno żeśmy się nie widzieli. Stęskniłem się. - powiedział i posłał Ci znaczące spojrzenie, uzupełnione o zadziorny uśmieszek.
- Wybacz, miałam trochę na głowie... - szepnęłaś zmieszana.
- Nie szkodzi. Jedyne co zrobiłaś to... złamanie mi serca. - stwierdził HyukJae i pociągnął nosem, udając zasmuconego.
- Co chciałeś? - wtrącił Junsu, niezbyt zadowolony z jego obecności.
Nie ma się co dziwić. Przerwał całkiem interesującą sytuację.
Wokalista Super Junior zaśmiał się i poczochrał po głowie.
- Pogadać. - odparł i spojrzał na kolegę. - Na osobności, jeśli panienka pozwoli. - to mówiąc, pokłonił się przed Tobą z gracją.
Pokiwałaś głową.
- N-nie ma problemu. Ja n-no... Już wyjdę. - wyjąkałaś i pożegnałaś ich oboje. Nie czekając na reakcję któregokolwiek z nich, wyszłaś z sali i podążyłaś w kierunku stołówki. Tam znalazłaś miejsce dla siebie, gdzie mogłaś na spokojnie skonsumować kanapkę. Każdy kęs przeżuwałaś chyba z minutę, nie mając ochoty na pośpiech. Z drugiej strony, martwiłaś się o Junsu, a także o własne sekrety, które niestety ale znał i HyukJae.
- Ej! Biją się! - zawołał jakiś tancerz, który wbiegł nagle na stołówkę. Zerwała się spora grupa osób i pobiegła za nim, chcąc zobaczyć całe zdarzenie.
Nie byłaś zainteresowana takimi pierdołami, ale dziwne przeczucie, że powinnaś pójść za nimi, nie opuszczało Cię. Dlatego wstałaś od stołu i wyszłaś, idąc następnie za odgłosem wiwatującego tłumu. Zastałaś go na korytarzu za rogiem. Wszyscy otoczyli bijących się, przez co nie byłaś w stanie zobaczyć winowajców. Przepchnęłaś się między widownią, aż na sam przód. To, co zobaczyłaś, przerosło Twe najśmielsze oczekiwania.
- Junsu! Eunhyuk! Odbiło wam?! - zawołałaś spanikowana.
Obaj okładali się pięściami, nawzajem przewracając i obijając o ściany. W oczach jarzył się gniew i dziwna zawiść.
- Ej! - wrzasnęłaś, ale nie zwrócili na Ciebie uwagi. Tłum miał większą siłę w głosie, niż Ty sama.
- Co się tu dzieje?! - ryknął męski głos.
Ludzie rozeszli się, robiąc przejście wysokiemu mężczyźnie. Nie byłaś pewna kim jest. Ochroniarzem? Pracownikiem wytwórni na innym stanowisku? Może menadżer? Albo jakiś asystent? Nie był w mundurze, ale nie zawsze je przecież ochroniarze zakładali.
Tak czy siak, był on większy i silniejszy od chłopaków, których zaraz bez problemu rozdzielił. Wokaliści z ledwością łapali oddech, wciąż patrząc na siebie spode łba.
- Obaj do gabinetu prezesa! Już! - wrzasnął i popchnął ich w odpowiednim kierunku.
Obaj niezbyt chętni, podążyli w wyznaczone miejsce. Ludzie zaczęli się rozchodzić, co uznałaś za odpowiednią okazję. Wykorzystałaś zamieszanie i przemknęłaś między nimi, śledząc kroki opiekunów. Starałaś się to robić bezszelestnie, niezauważalnie.
Udało Ci się, bo dotarli do gabinetu, nie zwróciwszy na Ciebie uwagi. Podeszłaś bliżej w obawie, że drzwi mogą być już zamknięte. Ku Twemu szczęściu, HyukJae tak mocno trzasnął drzwiami, że te aż się ponownie otworzyły i pozostały lekko uchylone. Przylgnęłaś plecami do ściany i wychyliłaś się zza niej, by móc zajrzeć przez szparę do wnętrza pomieszczenia.
Prezes siedział w swym fotelu przy biurku. Wokaliści stali przed nim w milczeniu, zupełnie jak oskarżeni czekający na werdykt sądu.
- Gdyby nie fakt, że mam dość ważne stanowisko, które wymaga dyplomacji i kultury osobistej, pewnie dawno bym was splugawił kolokwialnym językiem. - odezwał się spokojnie.
Aż zadrżałaś słysząc to.
- Możecie wyjaśnić, co wam do łba strzeliło, by prać się niczym dwa małe szczeniaki, w dodatku na korytarzu naszej wytwórni, przy personelu i tylu trainee?
- To on zaczął. - mruknął Eunhyuk, wskazując głową na kolegę.
- Może zacząłem bójkę, ale ten cały konflikt był od początku z Twojej winy. To był Twój denny pomysł! - zawołał zirytowany Junsu i spojrzał gniewnie na towarzysza.
Prezes uniósł brew w pytającym geście i odchylił głowę, patrząc teraz na nich z góry.
- Jaki pomysł? - spytał spokojnie.
"Jaki pomysł...?" powtórzyłaś w myślach zlękniona. "Jaki..?"
Koniec części trzeciej
Prawie miesięczna przerwa od pisania. Wybaczcie mi tak długą nieobecność. Miałam ogromny problem ze znalezieniem odpowiedniej piosenki, która pomogłaby mi z moją weną. Pomysł był, ale brakowało mi motoru, który by napędzał moją pracę. Miałam motywację, ale wciąż brak odpowiedniej melodii. Na szczęście znalazłam ją (całkiem przypadkiem, bo przy sprzątaniu leciała muzyka losowo) i mam nadzieję, że efekt mojej pracy nie poszedł na marne i z tych wypocin wyszedł jakiś w miarę godny uwagi scenariusz. ^^
Dziękuję wszystkim za wsparcie, za czytanie, za komentowanie, za wszelkie zostawione ślady po sobie na mym blogu. Doceniam to naprawdę i jedyne co mogę dla was zrobić w zamian, to dalej pisać, dalej tworzyć.
NIE, BŁAGAM, DLACZEGO.
OdpowiedzUsuńJeśli będę musiała czekać kolejny miesiąc na dalszą część, to umrę~! ;;
Oh, dziękuję Ci za takie perełki <3 Ten scenariusz jest idealny, cały czas siedzę jak na szpilkach! Nieprzewidywalny, ciekawy, wciągający... Gdybym była lepsza z polskiego, na pewno wypisałabym milion epitetów!
ALE POWIEDZ MI, JAKI POMYSŁ, BŁAGAM ;;;;;;;
Wierny Czytelnik i Pierwszy Fan Sasu~ <3
Twój komentarz przypomniał mi, że faktycznie byłaś pierwszą osobą, która pozostawiła po sobie opinię na blogu. Jako pierwsza też oceniałaś moje prace i dzięki Tobie, pracowałam nad poprawianiem błędów. Dziękuję Ci za to bardzo. ^^
UsuńCieszę się, że scenariusz przypadł Ci do gustu. <3 Niestety nie mogę zdradzić szczegółów odnośnie koncepcji i tego, co się stanie, ale mogę powiedzieć, że postaram się w tym miesiącu napisać jeszcze tę ostatnią część scenariusza. ^^
Nie dziękuj za to, że marudzę Ci na blogu B|
UsuńAni za to, że sprawiasz mi przyjemność swoim talentem <3
To ja dziękuję, że poświęcasz na to czas i odpisujesz na te moje komentarze, zawsze mi się ryj cieszy, jak widzę!
XOXO <3
Myślałam, że ten dzień będzie do @&;#&%
OdpowiedzUsuńPrzez twój cudny scenariusz ten dzień staje sie piekniejszy.
Do tego czuje się jak kobieta w ciąży mam taką huśtawkę nastroju... Raz płacze raz się śmieje.. Potem jestem zła ... Ale cudowne są takie uczucia <3 czekam z niecierpliwością na ostatnią część ... Jestes cudowna ^`^ =^,^= >----</ Yeolli
Jak tak można? Ja się pytam jak tak można kończyć w takim momencie? Ja umrę jak nie napiszesz jak najszybciej czwartej części. Jestem bardzo ciekawa co to za piosenka. Możesz napisać tytuł tej piosenki?
OdpowiedzUsuńPiosenka zostanie wspomniana w czwartej części scenariusza, także na pewno wszystkiego się wtedy dowiesz. Na razie nie chciałam o niej wspominać. :)
UsuńOkej, co do tego scenariusza już się wypowiedziałam w nocy xD Ale mogę to napisać jeszcze raz, kocham tę część, cały ten scenariusz (w sumie jak wszystkie Twoje) zresztą sama wiesz <3 chcę więcej, więcej i więcej!
OdpowiedzUsuńOby nasza Cię wena, bo naprawdę czekać tyle czasu to prawdziwy horror ;<
Ciekawe, kto wybrał to fantastyczne, boskie i jakże idealnie zdjęcie <3 ;)
Czekamy na kolejną część <3
Nala :)
Ojej, dziękuję Ci bardzo za komentarz! Fakt, że zawsze jako pierwsza czytasz moje prace i w dodatku jeszcze opowiadasz co o tym myślisz prywatnie, to dla mnie duża radość, a co dopiero, gdy znajdziesz chwilę, by zostawić po sobie ślad tutaj. Naprawdę dziękuję. :)
UsuńTak, tak, Ty wybrałaś to zdjęcie. Ale dlatego, że Ci pozwoliłam. XDD
Jej! Uwielbiam Twoje scenariusze, przeczytałam wszystkie i gdy tylko zobaczyłam powiadomienie o dodaniu nowego postu na Twoim blogu rzuciłam wszystko co robiłam i zaczęłam czytać! Scenariusz wyszedł Ci świetnie... jak zawsze! ;)
OdpowiedzUsuńPo tak długiej przerwie od Twoich scenariuszy było miło przeczytać coś tak wspaniałego!
Pozostaje mi tylko życzyć: weny i motywacji! ;3
Hmmm... Siedziałam sobie spokojnie przed komputerem czytając Twój scenariusz. Co kolejne zdanie to akcja robiła się coraz to bardziej intrygująca i kiedy byli już u prezesa i on zapytał się co za pomysł im wpadł do głowy. Koniec...
OdpowiedzUsuńTeraz to na serio nie wiem czy mam się śmiać czy płakać, że tak... doskonały scenariusz się nagle skończył. Miałaś naprawdę ciekawy pomysł z tą intrygującą sytuacją, ale z jednej strony właśnie to zakończenie tak nakręciło mnie, że na kolejną część będę czekała z jeszcze większym zniecierpliwieniem.
No to ja powiedziałam swoje. Tak więc pozostaje mi tylko życzyć weny i żebyś dalej pisała tak świetne prace jak dotychczas. <3
Tak, tak, tak! Nawet nie masz pojęcia, jak ja tu tęskniłam za czymkolwiek! Ale długa przerwa może się opłacała, bo z jeszcze większą chęcią czytałam.
OdpowiedzUsuńA co do samego scenariusza: nie wyobrażam sobie tego, że to już praktycznie koniec. Ostatnia część i wszystko się wyjaśni. Nie chcę! :< Jestem ciekawa cóż to był za pomysł... Czyżby to jakieś nazwiązanie do tytułu? Bo takie mi się wnioski wysuwają. Teraz to mnie totalnie zżera ciekawość, więc mam nadzieję, że zepniesz swoje cztery litery i napiszesz coś w przeciągu tygodnia (i najlepiej gdyby to była ostatnia część z Junsu, ale innymi również nie pogardzę <3).
A tak na koniec to naprawdę się cieszę, że w końcu coś dodałaś. Mam nadzieję, że nie będzie już takich przerw między dodawaniem scenariuszy. Więc tym samym życzę Ci weny oraz czasu, no i oczywiście jak najwięcej piosenek, które nakręcają Twoją wenę! Hwaiting! <3
OMG! *.*
OdpowiedzUsuńKończyć w takim momencie równa się z zabiciem mnie~! ;-; XD
Jeejuu~~ jak ja kocham ten scenariusz z Junsu! Szkoda,że to już będzie ostatnia część ;-; ale mam nadzieję,że szybko ją napiszesz,bo już nie mogę się doczekać. <33
jejku jak mogłaś skończyć w takim momencie?! Ja tu chyba umrę, pisz szybciutko, bo mnie ciekawość zżera. xD A tak pozatym nominowałam Cię do Liebster Award :3 http://bigkoreandream.blogspot.com/2013/11/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńŚwietny scenariusz jak z resztą wszystkie, życzę weny i zapraszam do mnie :D
Koteeeeeek, kiedy dodasz coś??? :)
OdpowiedzUsuńDo końca tego roku na pewno coś dodam. Staram się pisać, ale niestety nie mam na to zbyt wiele czasu z powodu spraw rodzinnych plus nadchodzących świąt. Mam nadzieję, że do końca przyszłego tygodnia uda mi się napisać scenariusz i dodać go. :)
UsuńZ niecierpliwością będę czekać :D Hwaiting!!! :)
UsuńBłagam dodaj ten rozdział!!! Mam wrażenie,że sprawa zakładu wyjdzie na jaw,a to oznacza,że znowu wszystko się skomplikuje...
OdpowiedzUsuńJak mogłaś przerwać w takim momencie??? Szybko pisz i dodaj ostatnią część,bo chyba umrę z niecierpliwości. Jebal...
OdpowiedzUsuńWiesz już mniej więcej kiedy dodasz nowy scenariusz???
UsuńDlaczego tu się nic nie dzieje?
OdpowiedzUsuńWyżej jest podana informacja, że mam zjazd rodzinny i nie jestem w stanie nic sensownego napisać. Przykro mi. :<
UsuńTrochę szkoda,ale poczekam...
UsuńNo ey! Nie rób mi tego! Ja chce wiedzieć co dalej ... >.<
OdpowiedzUsuń"- Brum, brum, brum, brum... - wydukał JaeJoong trzymając w dłoni portfel, którym zaczął sunąć po stoliku. - Iiiiiiiiiiiik! - pisnął, naśladując tarcie opon. - Bdumburm! - zawołał na koniec i jego portfel uderzył o solniczkę, która z trudem zachowała równowagę." <- scena życia ♡
OdpowiedzUsuńMówiłam Ci już kiedyś, że świetnie piszesz? Na pewno, ale i tak to powtórzę. Wspaniałe, piękne, cudowne ♡
Weny~