"Własność"
- Tak chcesz iść ubrana?
- A co Ci się nie podoba w tym stroju?
- Wszystko.
Westchnęłaś cicho. Zignorowałaś tę uwagę i kontynuowałaś robienie makijażu.
Z MyungSoo byłaś w związku od ponad pół roku. Znosiłaś jego humory, nagłe zmiany nastrojów, głupie komentarze, czy też zakazy, jakie stwarzał. Był gorszy, niż humorzasta kobieta, ale miał w sobie jednak jakiś urok. Jego uśmiech zawsze na Ciebie działał. Spojrzenie hipnotyzowało, zwłaszcza, gdy jego tęczówki tak lśniły. Wargi ponętne i kuszące, w dodatku ułożenie ust, niczym u kotka. Nie ma co się oszukiwać, był przystojny. Poza sceną śmiał się często, był weselszą osobą. Niestety z charakteru niewiele się różnił. Bywał tak samo dumny i uparty. Tego dnia także pokazał pazurki. Szkoda, że nie w tym sensie, którym byś chciała.
- Musisz iść tak ubrana?
Znów wydałaś z siebie ciche westchnienie. Ciekawe jak długo jeszcze będzie tylko grzecznie pytał.
Miałaś na sobie czerwoną sukienkę z dekoltem, której krój podkreślał figurę. Włosy upięte w kok, do tego założyłaś długie kolczyki z ozdobnymi kamieniami.
- Przecież jest do kolan, tak jak chciałeś. - mruknęłaś niechętnie.
Już ostatnio miał pretensje do stylu, w którym się ubierałaś, dlatego wedle jego próśb, kupiłaś nieco dłuższą sukienkę.
- Nie możesz ubrać czegoś dłuższego? - zapytał MyungSoo. Stał w przejściu pokoju i obserwował Twoje zabiegi upiększające. - Na przykład coś zakrywającego... Od szyi po kostki?
Spojrzałaś na niego z politowaniem.
- Może skafander?
- Dobry pomysł. Przebieraj się.
Pokręciłaś głową i wróciłaś do malowania ust. Czerwona szminka podkreślała seksapil.
- Nie pójdziesz w takim stroju. - usłyszałaś obruszonego chłopaka.
- Przecież to konferencja, wasza konferencja. Muszę jakoś wyglądać. Przecież chciałeś, bym Ci towarzyszyła.
- Ale nie tak ubrana.
- To mam iść w jakichś pomiętych dżinsach, kiedy Ty jesteś ubrany w garnitur?
- Nie.
- Więc pójdę w sukience.
- Nie.
- Mam zostać w domu?
- Nie.
- Zdecydujesz się w końcu?
- Nie.
Wzięłaś głęboki wdech, chcąc zapanować nad emocjami. Zachowywał się jak dziecko. Czasem było to urocze, a czasem doprowadzało Cię do szału. Byłaś jednak zbyt nieśmiała, by mu się kiedykolwiek sprzeciwić, więc przeważnie i tak wychodziło na jego.
- Kochanie, poszłam Ci na rękę wiele razy. Nie pracuję, tak, jak sobie tego życzyłeś. Siedzę w domu, sprzątam, gotuję, robię zakupy. Na co dzień zakładam to, czego oczekujesz, nie kłócę się z Twoimi wymogami, ale tym razem nie powinieneś wybrzydzać. Na taką konferencję, nie można ubrać byle czego. Reporterzy nas znajdą, zauważą, zrobią zdjęcia i wyśmieją Cię za to, z kim się umawiasz.
- Nic mnie to nie obchodzi, dopóki nikt oprócz mnie, nie widzi Twoich pięknych, kobiecych kształtów. Masz wprawiać w osłupienie tylko jedną osobę, a nazywa się ona Kim Myung Soo. - odparł mężczyzna, krzyżując ręce na torsie.
To było nawet miłe, bo jakby nie patrzeć, usłyszałaś komplement. Tylko czemu znowu poczułaś się jak jakaś własność?
Westchnęłaś cicho i obróciłaś się ku niemu. Posłałaś mu błagalne, smutne spojrzenie.
- Oppa, proszę. Ten jeden raz, pozwól mi iść ubraną na tyle ładnie, by móc Ci towarzyszyć. Chcę się dobrze prezentować. - powiedziałaś z nadzieją w głosie.
L dmuchnął w grzywkę i odwrócił wzrok, zastanawiając się nad tym. Po chwili skinął głową, choć zrobił to dość niechętnie.
Zachichotałaś cicho. DongWoo był naprawdę zabawną osobą. Nie musiał opowiadać żartów, by się śmiać. Wystarczyło, że zrobił jakąś odpowiednią minę, jakikolwiek gest. Przy nim nie sposób się nudzić. Takie zabawne sytuacje były jedynymi chwilami, gdy mogłaś odpocząć od irytującego zachowania swego chłopaka. Co rusz był obok i pilnował z kim i jak rozmawiasz. Gdyby mógł, skleiłby wasze ciała, byś przypadkiem nie uciekła. Dlatego bardzo się ucieszyłaś, gdy poszedł skorzystać z toalety. W międzyczasie, przystanęłaś przy stole z poczęstunkiem i wdałaś się w ciekawą dyskusję z głównym tancerzem. Ten to zawsze miał coś do powiedzenia, więc na moment zapominałaś o swym utrapieniu.
- Co Ty robisz? - usłyszałaś za sobą. Nie zdążyłaś nic powiedzieć, bo poczułaś uścisk na swym ramieniu. Syknęłaś cicho, bo to trochę zabolało.
- Rozmawiam. - odpowiedziałaś po chwili i spojrzałaś na ukochanego.
Jego mina nie wyrażała żadnych emocji. Patrzył na kolegę z zespołu z nieukrywaną zawiścią, zupełnie jakby zrobił mu największe świństwo świata.
- Właśnie MyungSoo. Nie przesadzaj. - odparł Hoya, wzruszając ramionami. Upił przy tym łyk swego drinka.
- Wolałbym, byś z nim nie rozmawiała. - mruknął MyungSoo i szarpnął nieco Twoje ramię.
- Oppa, to boli. - szepnęłaś niepewnie i spróbowałaś wyrwać rękę. Chłopak zareagował inaczej niż tego chciałaś, bo od razu zwiększył siłę uścisku.
- Już późno, powinniśmy wyjść. - odparł, nie zwracając uwagi na Twe błagalne prośby.
- Yah, chyba troszkę przesadzasz. I puść ją w końcu. Nie słyszałeś? To boli. - odezwał się Hoya, odkładając drinka na stół. Obaj chłopcy zmierzyli się groźnym wzrokiem.
Patrzyłaś na nich niepewnie. Wiedziałaś, że ta aura nie wróży nic dobrego.
- Uspokójcie się. Jesteśmy w miejscu publicznym. - szepnęłaś, lekko zaniepokojona. Nie chciałaś między nimi kłótni. Bałaś się też, że z tego wszystkiego wyniknie niepotrzebna afera, którą szybko wyłapią media. Kolejny skandal, to dopiero byłaby świetna sprawa.
- Wychodzimy. - warknął MyungSoo i znów szarpnął Cię za ramię. Nie protestowałaś już, po prostu podążyłaś za nim.
Droga w samochodzie minęła wam w milczeniu. Nie odezwałaś się słowem, tak samo Twój chłopak. Nie znosiłaś ciszy, ale z drugiej strony, bałaś się konfrontacji z ukochanym, zwłaszcza w takim nastroju. Wolałaś, gdy pokazywał swą drugą naturę. Jego uśmiech, żarty, wesoły śmiech i romantyczne gesty. Tęskniłaś za tym, a ostatnio okazywał jedynie zazdrość i dziwne poczucie własności względem Ciebie.
Gdy weszliście do mieszkania, od razu zdjęłaś buty. Odłożyłaś też torebkę i przeszłaś do kuchni.
- Jak mogłeś się tak zachować? - zapytałaś z pretensją w głosie. Sięgnęłaś do szafki po szklankę, a potem po butelkę wody. Nalałaś orzeźwiającego płynu do połowy i upiłaś kilka łyków. Z trudem panowałaś nad wzbierającym w sobie gniewie.
- O co Ci chodzi? - zapytał chłopak, wyraźnie zaskoczony Twoimi słowami. Wszedł do kuchni i oparł się plecami o framugę drzwi. Skrzyżował ręce na torsie i przyglądał Ci się pytająco.
Prychnęłaś cicho, nie mogąc uwierzyć, że tak się zachowywał. Naprawdę nie wiedział, czy udawał przed Tobą?
- Żartujesz sobie? Oppa, nie widzisz tego, jak okropnie się zachowałeś? Co to miało być na tym bankiecie? - zapytałaś roztrzęsiona.
- Broniłem tego, co należy do mnie. - odparł, wzruszając przy tym ramionami.
Zamrugałaś zszokowana. On nie widział w tym nic złego. Zabolało Cię to.
- Tego... co Twoje? - powtórzyłaś cicho. Oparłaś dłonie o blat stołu i zacisnęłaś na nim palce. Zaczęłaś drżeć.
- No tak. - potaknął. Zamrugał i spojrzał na Ciebie niepewnie. - Hej, wszystko w porządku?
Odepchnęłaś jego dłoń, gdy tylko spróbował dotknąć Twego ramienia. Jego bliskość nagle wydała Ci się toksyczna.
- Jestem Twoją dziewczyną, nie własnością. Jestem człowiekiem, nie rzeczą. Jestem kobietą, nie zwierzątkiem, które wychowujesz. - wyszeptałaś łamiącym się głosem.
MyungSoo zamrugał parokrotnie, przy czym przechylił delikatnie głowę.
- Ale jeśli jesteś moją dziewczyną, to przecież należysz do mnie. Co złego w tym, że broniłem tego, co kocham?
- Znowu to robisz. - jęknęłaś, odwracając głowę. Zacisnęłaś przy tym powieki.
- Ale co?
- Bronię tego, co kocham. Bronie tego, co moje.
- To źle? Mam to olewać? Tego oczekujesz?
- Chciałabym... Byś choć raz nazwał mnie kimś... - wyszeptałaś, spuszczając głowę. Grzywka przysłoniła Ci oczy.
- E? - wydukał zdumiony chłopak. - O co Ci do cholery chodzi? Wiesz, że nie lubię takich zagadek.
- Chcę byś widział we mnie kogoś! KO-GOŚ! Nie coś! Byś mówił, że bronisz tą, którą kochasz! Byś zarzekał się, że bronisz kogoś, kto należy do Ciebie! Nie coś!
- Eeee? - wydukał i podrapał się w tył głowy. Westchnął zawiedziony i zrobił z ust dzióbek. - To zbyt zagmatwane.
Zacisnęłaś mocniej palce na blacie stołu. Opuszki już zaczęły czerwienieć pod wpływem siły.
- Będziesz miał dużo czasu, by to przemyśleć i zrozumieć. - szepnęłaś chłodno.
- Hm?
Bez słowa wyszłaś z kuchni, a potem powędrowałaś do sypialni.
Chłopak zaciekawiony poszedł za Tobą. Zamrugał zdumiony, gdy ujrzał, jak pakujesz ubrania do walizki.
- Co Ty... wyprawiasz...? - wydukał zszokowany. Stał w przejściu, niczym zamieniony w słup soli.
Nie odpowiedziałaś, po prostu kontynuowałaś pakowanie ubrań. Wrzucałaś je dość niedbale, chcąc jak najszybciej zamknąć walizkę.
- Zapytałem, co wyprawiasz? - powtórzył MyungSoo, drżącym głosem. Mimo wszystko, w jego tonie słychać było odrobinę irytacji i gniewu.
Zamknęłaś walizkę i ustawiłaś na podłodze. Wysunęłaś uchwyt i bagaż na kółkach, ruszył za Tobą w kierunku drzwi.
- Odsuń się. - powiedziałaś, starając się nie patrzeć na chłopaka.
- Nie. - odparł i rozwarł swe ramiona, byś przypadkiem nie spróbowała go minąć.
Westchnęłaś cicho i spróbowałaś przejść przez jego barierę. Był silniejszy od Ciebie. Znalazł się jednak moment, w którym miałaś szansę wygrać i prawie przeszłaś do salonu. Niestety, chłopak wyczuł tę krytyczną sytuację i od razu zareagował. Zamiast zasłaniać sobą wyjście, objął Twe ciało rękoma.
- E? Oppa? - wydukałaś zaskoczona. Zaraz oprzytomniałaś, próbując wrócić do swej poprzedniej roli. - Yah! Puść mnie!
- Nie puszczę. Nie puszczę. Nie ma takiej opcji. - wyszeptał i zwiększył siłę uścisku. Zrobił krok w przód, kierując teraz Twym ciałem wgłąb pokoju. Zaskoczona puściłaś uchwyt walizki, która stała teraz przy drzwiach.
- Y-Yah, p-puść mnie. - wyszeptałaś, lekko zakłopotana.
Jego ciepło przelewało się na Twoje ciało. W dodatku oddech chłopaka drażnił szyję. Przez to wszystko, traciłaś swą siłę woli. Nie byłaś w stanie przeciwstawić się temu działaniu.
Zrobiliście kilka kolejnych kroków, aż w końcu straciłaś grunt pod nogami. Oboje wylądowaliście na miękkiej pościeli łóżka, z tymże chłopak na Tobie. Nie zmienił swej postawy, wciąż Cię obejmował. Głowa MyungSoo wylądowała przy Twym uchu, przez co nie mogłaś ujrzeć jego twarzy.
- Nie możesz odejść... Nie wyjdziesz stąd... - usłyszałaś cichy, drżący głos.
Zamrugałaś zaskoczona. Czy to naprawdę mówił teraz Twój ukochany? Ten dumny człowiek, któremu niełatwo było mówić o uczuciach?
- Czegokolwiek oczekujesz, zrobię to. Tylko nie zostawiaj mnie, rozumiesz? Nie zniosę myśli, że możesz być daleko, z kimś innym, że o mnie zapomnisz, że...
- Nie zapomina się o tych, których się kocha. - szepnęłaś, odwracając głowę w przeciwną stronę. Patrzyłaś teraz w jakiś punkt na ścianie. - Ludzi, których się kocha, trzeba szanować. Chciałabym, byś też się do tego stosował. Byś znów... Był MyungSoo. Moim MyungSoo, nie eLem ze sceny. Pragnę Twego uśmiechu, delikatności, wesołego śmiechu, głupich propozycji, aluzji, nawet tych butelek sake ukrytych pod zlewem. Po prostu... skończ zachowywać się jak jakiś arogancki dupek.
Odpowiedziała Ci cisza. Nie wiedziałaś, jak zareaguje wokalista. Spodziewałaś się najgorszego.
- Okazując szacunek... Musiałbym pozwolić na Twoje odejście. - szepnął.
Przymknęłaś powieki.
- To tylko tymczasowe. Do momentu, aż zrozumiesz sens moich słów.
Znów nastała cisza.
Chłopak powoli podniósł się na dłoniach i usadowił swą głowę nad Twą twarzą. Spoglądał na Ciebie smutnymi, lśniącymi tęczówkami.
- Kocham Cię. Wiesz o tym, prawda? - zapytał, ledwo słyszalnie.
Uniosłaś wzrok, kierując go teraz na twarz ukochanego.
- Wiem. Ale chcę, byś nauczył się to okazywać w odpowiedni sposób. - wyjaśniłaś cicho i delikatnie pogładziłaś go po policzku.
MyungSoo przymknął powieki, gdy poczuł Twą dłoń na swym licu. Ostrożnie chwycił Twoją rękę i odsunął. Potem zszedł z Ciebie i usiadł na brzegu łóżka.
- Zawiozę Cię. - powiedział, splatając dłonie i opierając przedramiona na udach.
Usiadłaś i spojrzałaś na niego ze zdumieniem.
- Ale skąd wiesz gdzie ja...
- Masz tu tylko jedną koleżankę, którą akceptuję. Yumi. Pewnie do niej chcesz się wybrać, prawda?
- Tak.
Chłopak wstał i podszedł do Twojej walizki. Wziął bagaż i ruszył w kierunku wyjścia.
- Zaniosę do samochodu. - wyjaśnił.
Nie minęło kilka minut, a już usłyszałaś trzask drzwi. Zamrugałaś zaskoczona. Nie wiedziałaś, jak to odebrać. Dojrzała decyzja, odpowiedzialność, wyrzuty sumienia, czy też może próba przemiany? Westchnęłaś cicho. Chcąc, nie chcąc, musiałaś iść. On musiał wreszcie pojąć, w czym tkwił problem. To, jak się teraz zachował, dawało nadzieję, a zarazem niepewność. Bo przecież on też mógł o Tobie potem zapomnieć.
- Naprawdę myślisz, że to w czymkolwiek pomoże?
- Nie wiem Yumi. Nie mam pojęcia. Uważam jednak, że to jest nam potrzebne. Może to uratuje nasz związek.
Japonka położyła dłoń na Twym ramieniu i uśmiechnęła się niepewnie.
- Rozłąka nie pomoże wam się znowu zbliżyć do siebie.
- Tu chodzi o to, by zrozumiał, jak mnie traktuje i jak mnie to boli.
- Ale wiesz przecież, że nie miał na myśli nic złego.
- Wiem. Jednak jeśli będę to dalej akceptować, on nic nie zmieni.
- No tak.
Nastała chwila ciszy.
- Możesz tu zostać tak długo, jak zechcesz. W zamian za nocleg, przejmiesz jedynie obowiązki domowe. Żebyś przypadkiem pracy nie próbowała szukać. - powiedziała dziewczyna, grożąc Ci palcem.
Uśmiechnęłaś się w odpowiedzi i pokiwałaś głową. Spojrzałaś za okno. Krople deszczu uderzały z impetem o szybę. Oparłaś o nią czoło i westchnęłaś cicho. Bałaś się tego, co może wkrótce nastąpić.
Minęło kilka dni. MyungSoo nie dzwonił, nie pisał, nie pojawił się ani razu. Smuciło Cię to. Owszem, powiedziałaś, że chcesz odpocząć, że ma sam zrozumieć i dotrzeć do sedna sprawy, ale zaczynałaś się martwić tym, że się nie zjawił. Do głowy przyszła Ci jedna myśl - przestał o Ciebie walczyć. Postanowiłaś do niego napisać. Zostałaś jednak uprzedzona i to nie w byle jaki sposób.
- ______, list do Ciebie. - powiedziała Yumi, gdy przeglądała świeżo doręczoną pocztę.
Zamrugałaś zaskoczona i wskazałaś na siebie palcem.
- Tak Ty. Ja Polką raczej nie jestem. - odparła z rozbawieniem i podała Ci kopertę.
Ostrożnie ujęłaś ją w dłonie i spojrzałaś na zapisany adres. Znałaś ten charakter pisma. Przełknęłaś ślinę. Czułaś przyspieszone bicie serca. Bałaś się tego, co było w środku. Otworzyłaś kopertę i wyjęłaś kartkę. Zaczęłaś czytać zapisane na niej słowa. Z każdym kolejnym zdaniem, Twoje źrenice rozszerzały się coraz bardziej.
- Co jest? - spytała zaniepokojona przyjaciółka.
- "Droga _______, przepraszam za moje zachowanie. Wiem, że takie słowa nie naprawią tego, co zepsułem. Co więcej, zasługujesz na kogoś lepszego w życiu. Próbowałem dojrzeć, dostrzec wszystkie swe błędy. Znalazłem odpowiedzi i niepokojące wnioski. Nie umiem myśleć o Tobie inaczej. Wiem, że nie jesteś rzeczą, która należy tylko do mnie. Niestety nie zmienię swych pragnień. Mogę jedynie dać Ci wolność, bo boję się, że gdy zostaniesz ze mną, usidlę Cię na zawsze. Nie dam rady przeboleć więcej Twych łez. Nie chcę, byś cierpiała przez kogoś takiego, jak ja. Wybacz. Kocham Cię. Na zawsze Twój, MyungSoo."
Przysłoniłaś usta dłonią, gdy skończyłaś czytać zawartość koperty. Potrząsnęłaś głową i zrozpaczona, wydałaś z siebie cichy jęk. To nie tak miało się skończyć! Nie to miałaś na myśli! Byłaś dumna z jego zrozumienia, ale nie chciałaś, by pozwalał Ci żyć bez siebie. Musiałaś się z nim zobaczyć. I to jak najszybciej.
- Jadę do niego. - powiedziałaś po chwili.
- Zawieść Cię?
- Będę wdzięczna.
- Oppa? - zawołałaś, gdy weszłaś do środka.
Położyłaś klucze na komodzie i zamknęłaś drzwi. Zdjęłaś buty i od razu przeszłaś do salonu, gdzie rzuciłaś torebkę na kanapę. Przeszłaś się po całym mieszkaniu, ale nigdzie nie znalazłaś ukochanego. Usiadłaś na łóżku w sypialni i westchnęłaś cicho. Obróciłaś głowę w kierunku poduszek i zauważyłaś jakąś książkę, która leżała na pościeli. Zdziwiłaś się, bo przecież MyungSoo rzadko miał czas i ochotę na czytanie.
- To nie książka... - szepnęłaś, przesuwając dłonią po okładce.
Otworzyłaś pierwszą stronę.
- "Prawdziwe piękno, mój skarb." - przeczytałaś i przewróciłaś na kolejną stronę. Zamrugałaś zaskoczona, gdy ujrzałaś swoje własne zdjęcie. Miałaś we włosach spinkę w kształcie motyla. Biała, przewiewna sukienka i baletki. Kwiat w dłoni, który wywoływał na twarzy uśmiech. Pamiętałaś ten dzień, nie byłaś wtedy z MyungSoo, ale spotkałaś go kilka dni później. Oddał Ci zagubioną spinkę, którą wtedy miałaś na sobie. Właściwie, tak się poznaliście.
Zaczęłaś przeglądać kolejne strony.
Znajdywałaś coraz więcej zdjęć. Jak spałaś, jak przygotowywałaś posiłek, jak śmiałaś się do dziecka, napotkanego na ulicy. Przeróżne, nawet najbardziej banalne sytuacje, jak szycie, sprzątanie czy wieszanie prania. Malowanie się, suszenie włosów, zakładanie kolczyków.
Przysłoniłaś usta dłonią, czując jak łzy napływają Ci do oczu. To była najbardziej romantyczna rzecz, jaką kiedykolwiek widziałaś. Byłaś w szoku. Poczułaś przyjemne ciepło, które rozchodziło się teraz od serca, po całe ciało.
Usłyszałaś trzask. Drgnęłaś i spojrzałaś w kierunku drzwi sypialni. Teraz stał w nich MyungSoo i patrzył na Ciebie z nieukrywanym zdumieniem.
- _______? - wyszeptał zszokowany, z nutką radości w głosie. Jego wzrok spoczął na albumie, który teraz zamknęłaś i odłożyłaś na bok. - Och, znalazłaś...
Skinęłaś głową.
- Co tu robisz? - zapytał, chcąc jak najszybciej zmienić temat.
Spojrzałaś na niego.
Drapał się w tył głowy, patrząc gdzieś w bok. Zawstydził się. Miał na policzkach delikatne rumieńce i byłaś pewna, że drażnił go ten fakt.
- Dostałam list.
- A.
Chłopak pokiwał głową.
- Dlatego tym bardziej nie rozumiem, co tu robisz.
- A to czemu?
- Nie powinnaś być blisko mnie. Wiesz, jaki jestem i jak reaguję na wiele sytuacji, z Tobą związanymi.
- Wiem.
Zamilkłaś na moment. Poklepałaś miejsce obok siebie, dając mu znak, by zasiadł na łóżku. MyungSoo wahał się przez dłuższą chwilę, ale w końcu podszedł i usiadł obok Ciebie.
- Naprawdę uważasz, że sprawiałbyś mi ból swoim zachowaniem?
- Ne.
- Uważasz, że źle się zachowałeś?
- Ne. Próbowałem to w sobie naprawić. Ale nie wychodziło. Nadal byłem zazdrosny, praktycznie o wszystko. Wciąż myślałem o tym, że mogłabyś gdzieś obnażać swe ramiona i ludzie to widzą.
Westchnęłaś cicho.
"Ciekawe co ja mam powiedzieć, gdy paradujesz tak po scenie."
- Co to? - usłyszałaś. Podniosłaś wzrok. MyungSoo właśnie wskazał palcem na Twoją walizkę.
- Jeszcze jej nie rozpakowałam, ale zajmę się tym później. - wyjaśniłaś spokojnie.
- Jak... to...? - wydukał niepewnie i skierował ku Tobie swe błyszczące tęczówki.
Obdarzyłaś go delikatnym uśmiechem.
- Chciałam, byś zrozumiał, jak się czuję. Z tego co słyszę i widzę, udało się. Miałam nadzieję, że zmienisz swe podejście, ale przez te kilka dni, zrozumiałam jedną rzecz. - szepnęłaś ciepło.
Chłopak patrzył na Ciebie wyczekująco, z nieukrywanym zaciekawieniem.
- To znaczy...? - spytał zniecierpliwiony.
- Też bywam zazdrosna. Też boję się czasem o to, że spotkasz kogoś, kogo pokochasz bardziej, że zapomnisz o mnie. Też się irytuję, gdy widzę Cię w połowie rozebranego na scenie, albo gdy uśmiechasz się do fanek. Wtedy myślę sobie, że jesteś przecież moim chłopakiem, nie ich. No, a potem uzmysławiam sobie, że to Twoja praca. Bo niestety, musisz się do nich wszystkich szczerzyć, musisz im machać, musisz je przytulać, uścisnąć dłoń i... - urwałaś swą wypowiedź.
Zamrugałaś parokrotnie, zaskoczona. Chłopak ujmował w dłoniach Twą twarz. Jego usta złączyły się z Twymi wargami. Przeszył Cię przyjemny dreszcz. Po chwili wokalista odsunął się i spojrzał na Ciebie, z delikatnym uśmiechem.
- Tak, dzięki. Dobrze zrobiłeś. - mruknęłaś speszona.
Koreańczyk chwycił Twą dłoń i ucałował jej wierzch.
- Obiecuję, że postaram się zmienić.
- Nie, nie zmieniaj się. Kocham Cię takim, jakim jesteś. - powiedziałaś, gładząc go po policzku. Uśmiechnęłaś się delikatnie. - Po prostu proszę Cię, byś częściej był w domu MyungSoo, a nie eLem. Zgoda?
Skinął głową, obdarzając Cię delikatnym uśmiechem. I znów te kocie usteczka. To było przeurocze.
- Więc obiecuję, że częściej będę sobą.
- Dziękuję.
Nastała między wami chwila ciszy. Wykorzystałaś to, by móc wtulić się w jego tors. Przez moment trwałaś w objęciach ukochanego.
- A teraz, idę się przygotować na wieczór panieński mojej koleżanki. - powiedziałaś nagle i wstałaś, podchodząc zaraz do szafy. Zaczęłaś przeglądać sukienki.
- Co? Ale ja wybiorę strój! - zawołał MyungSoo, zrywając się z łóżka.
- A to z jakiej racji?
- Bo jestem Twoim chłopakiem? I tylko ja mogę Cię wi...
- Oppa... Co przed chwilą obiecałeś?
- Ale to moja rola by...
- Oppa...
- Bo przecież w moim zadaniu leży to, by...
- Oppa!
- No dobrze.
Pokiwałaś głową zadowolona i wyszłaś z sypialni, by kontynuować przygotowania.
Chłopak przez krótką chwilę stał w pomieszczeniu, rozmyślając nad tym wszystkim.
- Ale mogę chociaż wybrać sukienkę?
- Kim Myung Soo! Znowu zaczynasz!
No, Nala naczekałaś się na ten scenariusz. XD
. . .
Za dużo "N" w tym zdaniu.
W każdym razie, mam nadzieję, że przypadł Ci do gustu. ^^ I innym czytelnikom także. :3
Zachichotałaś cicho. DongWoo był naprawdę zabawną osobą. Nie musiał opowiadać żartów, by się śmiać. Wystarczyło, że zrobił jakąś odpowiednią minę, jakikolwiek gest. Przy nim nie sposób się nudzić. Takie zabawne sytuacje były jedynymi chwilami, gdy mogłaś odpocząć od irytującego zachowania swego chłopaka. Co rusz był obok i pilnował z kim i jak rozmawiasz. Gdyby mógł, skleiłby wasze ciała, byś przypadkiem nie uciekła. Dlatego bardzo się ucieszyłaś, gdy poszedł skorzystać z toalety. W międzyczasie, przystanęłaś przy stole z poczęstunkiem i wdałaś się w ciekawą dyskusję z głównym tancerzem. Ten to zawsze miał coś do powiedzenia, więc na moment zapominałaś o swym utrapieniu.
- Co Ty robisz? - usłyszałaś za sobą. Nie zdążyłaś nic powiedzieć, bo poczułaś uścisk na swym ramieniu. Syknęłaś cicho, bo to trochę zabolało.
- Rozmawiam. - odpowiedziałaś po chwili i spojrzałaś na ukochanego.
Jego mina nie wyrażała żadnych emocji. Patrzył na kolegę z zespołu z nieukrywaną zawiścią, zupełnie jakby zrobił mu największe świństwo świata.
- Właśnie MyungSoo. Nie przesadzaj. - odparł Hoya, wzruszając ramionami. Upił przy tym łyk swego drinka.
- Wolałbym, byś z nim nie rozmawiała. - mruknął MyungSoo i szarpnął nieco Twoje ramię.
- Oppa, to boli. - szepnęłaś niepewnie i spróbowałaś wyrwać rękę. Chłopak zareagował inaczej niż tego chciałaś, bo od razu zwiększył siłę uścisku.
- Już późno, powinniśmy wyjść. - odparł, nie zwracając uwagi na Twe błagalne prośby.
- Yah, chyba troszkę przesadzasz. I puść ją w końcu. Nie słyszałeś? To boli. - odezwał się Hoya, odkładając drinka na stół. Obaj chłopcy zmierzyli się groźnym wzrokiem.
Patrzyłaś na nich niepewnie. Wiedziałaś, że ta aura nie wróży nic dobrego.
- Uspokójcie się. Jesteśmy w miejscu publicznym. - szepnęłaś, lekko zaniepokojona. Nie chciałaś między nimi kłótni. Bałaś się też, że z tego wszystkiego wyniknie niepotrzebna afera, którą szybko wyłapią media. Kolejny skandal, to dopiero byłaby świetna sprawa.
- Wychodzimy. - warknął MyungSoo i znów szarpnął Cię za ramię. Nie protestowałaś już, po prostu podążyłaś za nim.
Droga w samochodzie minęła wam w milczeniu. Nie odezwałaś się słowem, tak samo Twój chłopak. Nie znosiłaś ciszy, ale z drugiej strony, bałaś się konfrontacji z ukochanym, zwłaszcza w takim nastroju. Wolałaś, gdy pokazywał swą drugą naturę. Jego uśmiech, żarty, wesoły śmiech i romantyczne gesty. Tęskniłaś za tym, a ostatnio okazywał jedynie zazdrość i dziwne poczucie własności względem Ciebie.
Gdy weszliście do mieszkania, od razu zdjęłaś buty. Odłożyłaś też torebkę i przeszłaś do kuchni.
- Jak mogłeś się tak zachować? - zapytałaś z pretensją w głosie. Sięgnęłaś do szafki po szklankę, a potem po butelkę wody. Nalałaś orzeźwiającego płynu do połowy i upiłaś kilka łyków. Z trudem panowałaś nad wzbierającym w sobie gniewie.
- O co Ci chodzi? - zapytał chłopak, wyraźnie zaskoczony Twoimi słowami. Wszedł do kuchni i oparł się plecami o framugę drzwi. Skrzyżował ręce na torsie i przyglądał Ci się pytająco.
Prychnęłaś cicho, nie mogąc uwierzyć, że tak się zachowywał. Naprawdę nie wiedział, czy udawał przed Tobą?
- Żartujesz sobie? Oppa, nie widzisz tego, jak okropnie się zachowałeś? Co to miało być na tym bankiecie? - zapytałaś roztrzęsiona.
- Broniłem tego, co należy do mnie. - odparł, wzruszając przy tym ramionami.
Zamrugałaś zszokowana. On nie widział w tym nic złego. Zabolało Cię to.
- Tego... co Twoje? - powtórzyłaś cicho. Oparłaś dłonie o blat stołu i zacisnęłaś na nim palce. Zaczęłaś drżeć.
- No tak. - potaknął. Zamrugał i spojrzał na Ciebie niepewnie. - Hej, wszystko w porządku?
Odepchnęłaś jego dłoń, gdy tylko spróbował dotknąć Twego ramienia. Jego bliskość nagle wydała Ci się toksyczna.
- Jestem Twoją dziewczyną, nie własnością. Jestem człowiekiem, nie rzeczą. Jestem kobietą, nie zwierzątkiem, które wychowujesz. - wyszeptałaś łamiącym się głosem.
MyungSoo zamrugał parokrotnie, przy czym przechylił delikatnie głowę.
- Ale jeśli jesteś moją dziewczyną, to przecież należysz do mnie. Co złego w tym, że broniłem tego, co kocham?
- Znowu to robisz. - jęknęłaś, odwracając głowę. Zacisnęłaś przy tym powieki.
- Ale co?
- Bronię tego, co kocham. Bronie tego, co moje.
- To źle? Mam to olewać? Tego oczekujesz?
- Chciałabym... Byś choć raz nazwał mnie kimś... - wyszeptałaś, spuszczając głowę. Grzywka przysłoniła Ci oczy.
- E? - wydukał zdumiony chłopak. - O co Ci do cholery chodzi? Wiesz, że nie lubię takich zagadek.
- Chcę byś widział we mnie kogoś! KO-GOŚ! Nie coś! Byś mówił, że bronisz tą, którą kochasz! Byś zarzekał się, że bronisz kogoś, kto należy do Ciebie! Nie coś!
- Eeee? - wydukał i podrapał się w tył głowy. Westchnął zawiedziony i zrobił z ust dzióbek. - To zbyt zagmatwane.
Zacisnęłaś mocniej palce na blacie stołu. Opuszki już zaczęły czerwienieć pod wpływem siły.
- Będziesz miał dużo czasu, by to przemyśleć i zrozumieć. - szepnęłaś chłodno.
- Hm?
Bez słowa wyszłaś z kuchni, a potem powędrowałaś do sypialni.
Chłopak zaciekawiony poszedł za Tobą. Zamrugał zdumiony, gdy ujrzał, jak pakujesz ubrania do walizki.
- Co Ty... wyprawiasz...? - wydukał zszokowany. Stał w przejściu, niczym zamieniony w słup soli.
Nie odpowiedziałaś, po prostu kontynuowałaś pakowanie ubrań. Wrzucałaś je dość niedbale, chcąc jak najszybciej zamknąć walizkę.
- Zapytałem, co wyprawiasz? - powtórzył MyungSoo, drżącym głosem. Mimo wszystko, w jego tonie słychać było odrobinę irytacji i gniewu.
Zamknęłaś walizkę i ustawiłaś na podłodze. Wysunęłaś uchwyt i bagaż na kółkach, ruszył za Tobą w kierunku drzwi.
- Odsuń się. - powiedziałaś, starając się nie patrzeć na chłopaka.
- Nie. - odparł i rozwarł swe ramiona, byś przypadkiem nie spróbowała go minąć.
Westchnęłaś cicho i spróbowałaś przejść przez jego barierę. Był silniejszy od Ciebie. Znalazł się jednak moment, w którym miałaś szansę wygrać i prawie przeszłaś do salonu. Niestety, chłopak wyczuł tę krytyczną sytuację i od razu zareagował. Zamiast zasłaniać sobą wyjście, objął Twe ciało rękoma.
- E? Oppa? - wydukałaś zaskoczona. Zaraz oprzytomniałaś, próbując wrócić do swej poprzedniej roli. - Yah! Puść mnie!
- Nie puszczę. Nie puszczę. Nie ma takiej opcji. - wyszeptał i zwiększył siłę uścisku. Zrobił krok w przód, kierując teraz Twym ciałem wgłąb pokoju. Zaskoczona puściłaś uchwyt walizki, która stała teraz przy drzwiach.
- Y-Yah, p-puść mnie. - wyszeptałaś, lekko zakłopotana.
Jego ciepło przelewało się na Twoje ciało. W dodatku oddech chłopaka drażnił szyję. Przez to wszystko, traciłaś swą siłę woli. Nie byłaś w stanie przeciwstawić się temu działaniu.
Zrobiliście kilka kolejnych kroków, aż w końcu straciłaś grunt pod nogami. Oboje wylądowaliście na miękkiej pościeli łóżka, z tymże chłopak na Tobie. Nie zmienił swej postawy, wciąż Cię obejmował. Głowa MyungSoo wylądowała przy Twym uchu, przez co nie mogłaś ujrzeć jego twarzy.
- Nie możesz odejść... Nie wyjdziesz stąd... - usłyszałaś cichy, drżący głos.
Zamrugałaś zaskoczona. Czy to naprawdę mówił teraz Twój ukochany? Ten dumny człowiek, któremu niełatwo było mówić o uczuciach?
- Czegokolwiek oczekujesz, zrobię to. Tylko nie zostawiaj mnie, rozumiesz? Nie zniosę myśli, że możesz być daleko, z kimś innym, że o mnie zapomnisz, że...
- Nie zapomina się o tych, których się kocha. - szepnęłaś, odwracając głowę w przeciwną stronę. Patrzyłaś teraz w jakiś punkt na ścianie. - Ludzi, których się kocha, trzeba szanować. Chciałabym, byś też się do tego stosował. Byś znów... Był MyungSoo. Moim MyungSoo, nie eLem ze sceny. Pragnę Twego uśmiechu, delikatności, wesołego śmiechu, głupich propozycji, aluzji, nawet tych butelek sake ukrytych pod zlewem. Po prostu... skończ zachowywać się jak jakiś arogancki dupek.
Odpowiedziała Ci cisza. Nie wiedziałaś, jak zareaguje wokalista. Spodziewałaś się najgorszego.
- Okazując szacunek... Musiałbym pozwolić na Twoje odejście. - szepnął.
Przymknęłaś powieki.
- To tylko tymczasowe. Do momentu, aż zrozumiesz sens moich słów.
Znów nastała cisza.
Chłopak powoli podniósł się na dłoniach i usadowił swą głowę nad Twą twarzą. Spoglądał na Ciebie smutnymi, lśniącymi tęczówkami.
- Kocham Cię. Wiesz o tym, prawda? - zapytał, ledwo słyszalnie.
Uniosłaś wzrok, kierując go teraz na twarz ukochanego.
- Wiem. Ale chcę, byś nauczył się to okazywać w odpowiedni sposób. - wyjaśniłaś cicho i delikatnie pogładziłaś go po policzku.
MyungSoo przymknął powieki, gdy poczuł Twą dłoń na swym licu. Ostrożnie chwycił Twoją rękę i odsunął. Potem zszedł z Ciebie i usiadł na brzegu łóżka.
- Zawiozę Cię. - powiedział, splatając dłonie i opierając przedramiona na udach.
Usiadłaś i spojrzałaś na niego ze zdumieniem.
- Ale skąd wiesz gdzie ja...
- Masz tu tylko jedną koleżankę, którą akceptuję. Yumi. Pewnie do niej chcesz się wybrać, prawda?
- Tak.
Chłopak wstał i podszedł do Twojej walizki. Wziął bagaż i ruszył w kierunku wyjścia.
- Zaniosę do samochodu. - wyjaśnił.
Nie minęło kilka minut, a już usłyszałaś trzask drzwi. Zamrugałaś zaskoczona. Nie wiedziałaś, jak to odebrać. Dojrzała decyzja, odpowiedzialność, wyrzuty sumienia, czy też może próba przemiany? Westchnęłaś cicho. Chcąc, nie chcąc, musiałaś iść. On musiał wreszcie pojąć, w czym tkwił problem. To, jak się teraz zachował, dawało nadzieję, a zarazem niepewność. Bo przecież on też mógł o Tobie potem zapomnieć.
- Naprawdę myślisz, że to w czymkolwiek pomoże?
- Nie wiem Yumi. Nie mam pojęcia. Uważam jednak, że to jest nam potrzebne. Może to uratuje nasz związek.
Japonka położyła dłoń na Twym ramieniu i uśmiechnęła się niepewnie.
- Rozłąka nie pomoże wam się znowu zbliżyć do siebie.
- Tu chodzi o to, by zrozumiał, jak mnie traktuje i jak mnie to boli.
- Ale wiesz przecież, że nie miał na myśli nic złego.
- Wiem. Jednak jeśli będę to dalej akceptować, on nic nie zmieni.
- No tak.
Nastała chwila ciszy.
- Możesz tu zostać tak długo, jak zechcesz. W zamian za nocleg, przejmiesz jedynie obowiązki domowe. Żebyś przypadkiem pracy nie próbowała szukać. - powiedziała dziewczyna, grożąc Ci palcem.
Uśmiechnęłaś się w odpowiedzi i pokiwałaś głową. Spojrzałaś za okno. Krople deszczu uderzały z impetem o szybę. Oparłaś o nią czoło i westchnęłaś cicho. Bałaś się tego, co może wkrótce nastąpić.
Minęło kilka dni. MyungSoo nie dzwonił, nie pisał, nie pojawił się ani razu. Smuciło Cię to. Owszem, powiedziałaś, że chcesz odpocząć, że ma sam zrozumieć i dotrzeć do sedna sprawy, ale zaczynałaś się martwić tym, że się nie zjawił. Do głowy przyszła Ci jedna myśl - przestał o Ciebie walczyć. Postanowiłaś do niego napisać. Zostałaś jednak uprzedzona i to nie w byle jaki sposób.
- ______, list do Ciebie. - powiedziała Yumi, gdy przeglądała świeżo doręczoną pocztę.
Zamrugałaś zaskoczona i wskazałaś na siebie palcem.
- Tak Ty. Ja Polką raczej nie jestem. - odparła z rozbawieniem i podała Ci kopertę.
Ostrożnie ujęłaś ją w dłonie i spojrzałaś na zapisany adres. Znałaś ten charakter pisma. Przełknęłaś ślinę. Czułaś przyspieszone bicie serca. Bałaś się tego, co było w środku. Otworzyłaś kopertę i wyjęłaś kartkę. Zaczęłaś czytać zapisane na niej słowa. Z każdym kolejnym zdaniem, Twoje źrenice rozszerzały się coraz bardziej.
- Co jest? - spytała zaniepokojona przyjaciółka.
- "Droga _______, przepraszam za moje zachowanie. Wiem, że takie słowa nie naprawią tego, co zepsułem. Co więcej, zasługujesz na kogoś lepszego w życiu. Próbowałem dojrzeć, dostrzec wszystkie swe błędy. Znalazłem odpowiedzi i niepokojące wnioski. Nie umiem myśleć o Tobie inaczej. Wiem, że nie jesteś rzeczą, która należy tylko do mnie. Niestety nie zmienię swych pragnień. Mogę jedynie dać Ci wolność, bo boję się, że gdy zostaniesz ze mną, usidlę Cię na zawsze. Nie dam rady przeboleć więcej Twych łez. Nie chcę, byś cierpiała przez kogoś takiego, jak ja. Wybacz. Kocham Cię. Na zawsze Twój, MyungSoo."
Przysłoniłaś usta dłonią, gdy skończyłaś czytać zawartość koperty. Potrząsnęłaś głową i zrozpaczona, wydałaś z siebie cichy jęk. To nie tak miało się skończyć! Nie to miałaś na myśli! Byłaś dumna z jego zrozumienia, ale nie chciałaś, by pozwalał Ci żyć bez siebie. Musiałaś się z nim zobaczyć. I to jak najszybciej.
- Jadę do niego. - powiedziałaś po chwili.
- Zawieść Cię?
- Będę wdzięczna.
- Oppa? - zawołałaś, gdy weszłaś do środka.
Położyłaś klucze na komodzie i zamknęłaś drzwi. Zdjęłaś buty i od razu przeszłaś do salonu, gdzie rzuciłaś torebkę na kanapę. Przeszłaś się po całym mieszkaniu, ale nigdzie nie znalazłaś ukochanego. Usiadłaś na łóżku w sypialni i westchnęłaś cicho. Obróciłaś głowę w kierunku poduszek i zauważyłaś jakąś książkę, która leżała na pościeli. Zdziwiłaś się, bo przecież MyungSoo rzadko miał czas i ochotę na czytanie.
- To nie książka... - szepnęłaś, przesuwając dłonią po okładce.
Otworzyłaś pierwszą stronę.
- "Prawdziwe piękno, mój skarb." - przeczytałaś i przewróciłaś na kolejną stronę. Zamrugałaś zaskoczona, gdy ujrzałaś swoje własne zdjęcie. Miałaś we włosach spinkę w kształcie motyla. Biała, przewiewna sukienka i baletki. Kwiat w dłoni, który wywoływał na twarzy uśmiech. Pamiętałaś ten dzień, nie byłaś wtedy z MyungSoo, ale spotkałaś go kilka dni później. Oddał Ci zagubioną spinkę, którą wtedy miałaś na sobie. Właściwie, tak się poznaliście.
Zaczęłaś przeglądać kolejne strony.
Znajdywałaś coraz więcej zdjęć. Jak spałaś, jak przygotowywałaś posiłek, jak śmiałaś się do dziecka, napotkanego na ulicy. Przeróżne, nawet najbardziej banalne sytuacje, jak szycie, sprzątanie czy wieszanie prania. Malowanie się, suszenie włosów, zakładanie kolczyków.
Przysłoniłaś usta dłonią, czując jak łzy napływają Ci do oczu. To była najbardziej romantyczna rzecz, jaką kiedykolwiek widziałaś. Byłaś w szoku. Poczułaś przyjemne ciepło, które rozchodziło się teraz od serca, po całe ciało.
Usłyszałaś trzask. Drgnęłaś i spojrzałaś w kierunku drzwi sypialni. Teraz stał w nich MyungSoo i patrzył na Ciebie z nieukrywanym zdumieniem.
- _______? - wyszeptał zszokowany, z nutką radości w głosie. Jego wzrok spoczął na albumie, który teraz zamknęłaś i odłożyłaś na bok. - Och, znalazłaś...
Skinęłaś głową.
- Co tu robisz? - zapytał, chcąc jak najszybciej zmienić temat.
Spojrzałaś na niego.
Drapał się w tył głowy, patrząc gdzieś w bok. Zawstydził się. Miał na policzkach delikatne rumieńce i byłaś pewna, że drażnił go ten fakt.
- Dostałam list.
- A.
Chłopak pokiwał głową.
- Dlatego tym bardziej nie rozumiem, co tu robisz.
- A to czemu?
- Nie powinnaś być blisko mnie. Wiesz, jaki jestem i jak reaguję na wiele sytuacji, z Tobą związanymi.
- Wiem.
Zamilkłaś na moment. Poklepałaś miejsce obok siebie, dając mu znak, by zasiadł na łóżku. MyungSoo wahał się przez dłuższą chwilę, ale w końcu podszedł i usiadł obok Ciebie.
- Naprawdę uważasz, że sprawiałbyś mi ból swoim zachowaniem?
- Ne.
- Uważasz, że źle się zachowałeś?
- Ne. Próbowałem to w sobie naprawić. Ale nie wychodziło. Nadal byłem zazdrosny, praktycznie o wszystko. Wciąż myślałem o tym, że mogłabyś gdzieś obnażać swe ramiona i ludzie to widzą.
Westchnęłaś cicho.
"Ciekawe co ja mam powiedzieć, gdy paradujesz tak po scenie."
- Co to? - usłyszałaś. Podniosłaś wzrok. MyungSoo właśnie wskazał palcem na Twoją walizkę.
- Jeszcze jej nie rozpakowałam, ale zajmę się tym później. - wyjaśniłaś spokojnie.
- Jak... to...? - wydukał niepewnie i skierował ku Tobie swe błyszczące tęczówki.
Obdarzyłaś go delikatnym uśmiechem.
- Chciałam, byś zrozumiał, jak się czuję. Z tego co słyszę i widzę, udało się. Miałam nadzieję, że zmienisz swe podejście, ale przez te kilka dni, zrozumiałam jedną rzecz. - szepnęłaś ciepło.
Chłopak patrzył na Ciebie wyczekująco, z nieukrywanym zaciekawieniem.
- To znaczy...? - spytał zniecierpliwiony.
- Też bywam zazdrosna. Też boję się czasem o to, że spotkasz kogoś, kogo pokochasz bardziej, że zapomnisz o mnie. Też się irytuję, gdy widzę Cię w połowie rozebranego na scenie, albo gdy uśmiechasz się do fanek. Wtedy myślę sobie, że jesteś przecież moim chłopakiem, nie ich. No, a potem uzmysławiam sobie, że to Twoja praca. Bo niestety, musisz się do nich wszystkich szczerzyć, musisz im machać, musisz je przytulać, uścisnąć dłoń i... - urwałaś swą wypowiedź.
Zamrugałaś parokrotnie, zaskoczona. Chłopak ujmował w dłoniach Twą twarz. Jego usta złączyły się z Twymi wargami. Przeszył Cię przyjemny dreszcz. Po chwili wokalista odsunął się i spojrzał na Ciebie, z delikatnym uśmiechem.
- Tak, dzięki. Dobrze zrobiłeś. - mruknęłaś speszona.
Koreańczyk chwycił Twą dłoń i ucałował jej wierzch.
- Obiecuję, że postaram się zmienić.
- Nie, nie zmieniaj się. Kocham Cię takim, jakim jesteś. - powiedziałaś, gładząc go po policzku. Uśmiechnęłaś się delikatnie. - Po prostu proszę Cię, byś częściej był w domu MyungSoo, a nie eLem. Zgoda?
Skinął głową, obdarzając Cię delikatnym uśmiechem. I znów te kocie usteczka. To było przeurocze.
- Więc obiecuję, że częściej będę sobą.
- Dziękuję.
Nastała między wami chwila ciszy. Wykorzystałaś to, by móc wtulić się w jego tors. Przez moment trwałaś w objęciach ukochanego.
- A teraz, idę się przygotować na wieczór panieński mojej koleżanki. - powiedziałaś nagle i wstałaś, podchodząc zaraz do szafy. Zaczęłaś przeglądać sukienki.
- Co? Ale ja wybiorę strój! - zawołał MyungSoo, zrywając się z łóżka.
- A to z jakiej racji?
- Bo jestem Twoim chłopakiem? I tylko ja mogę Cię wi...
- Oppa... Co przed chwilą obiecałeś?
- Ale to moja rola by...
- Oppa...
- Bo przecież w moim zadaniu leży to, by...
- Oppa!
- No dobrze.
Pokiwałaś głową zadowolona i wyszłaś z sypialni, by kontynuować przygotowania.
Chłopak przez krótką chwilę stał w pomieszczeniu, rozmyślając nad tym wszystkim.
- Ale mogę chociaż wybrać sukienkę?
- Kim Myung Soo! Znowu zaczynasz!
No, Nala naczekałaś się na ten scenariusz. XD
. . .
Za dużo "N" w tym zdaniu.
W każdym razie, mam nadzieję, że przypadł Ci do gustu. ^^ I innym czytelnikom także. :3
Co tu dużo mówić... Scenariusz po prostu idealny, wywołuje u mnie tak skrajne emocje, od śmiechu do łez, zresztą swoją opinię już wyraziłam gdzie indziej :)
OdpowiedzUsuńNie pozostaje mi nic innego, jak Ci jeszcze raz podziękować za to cudo, to najlepsza rzecz jaka mnie w życiu spotkała <3
I nadal będę Cię kopać w tyłek i wiercić dziurę w brzuchu o kolejne scenariusze (oczywiście z pomocą Twojej kochanej siostrzyczki :D)
Dużo weny, a dla mnie wytrzymałości na kolejne bezsenne noce (powinnaś wiedzieć o co chodzi :D)
Nala :)
Popłakałam się ;;
OdpowiedzUsuńKrótkie acz treściwe. Szybkie ale nie chaotyczne.
Bardzo przyjemne *-*
I jeszcze nie jest przesłodzone, wyidealizowane i bez sensu.
No piękno! :D
Życzę Ci dalej tyle weny i pokładów kreatywności, żebyś mogła zrealizować wszystkie swoje pomysły!
Chu~!
Przeczytałam to już rano z telefonu, będąc nadal w łóżku. Zaraz po przebudzeniu. Miałam naprawdę bardzo piękny poranek (jeśli godzina 11 to nadal poranek...)~ <3 Teraz, czytając to drugi raz, nadal jest ta sama reakcja, czyli rozpływanie się, dziwne uśmiechy do ekranu... *-*
OdpowiedzUsuńAle mniejsza już o to. Naprawdę bardzo przyjemnie się czytało. I L, i ten album! To było naprawdę kochane. Wzruszyłam się w tym momencie. I zakończyłaś cały scenariusz w swoim stylu, którego można tylko pozazdrościć. *-* Jednym słowem - WSPANIALE!
To było niesamowite, takie piękne i prawdziwe... <3 Tak łatwo mogłam się wczuć w role, że aż się popłakałam (tak ja zawsze płaczę jak czytam coś takiego ^^ ).
OdpowiedzUsuńAle tak czy inaczej kocham twoje scenariusze (który raz ja już to piszę?), uwielbiam to jak wplatasz fragmenty komedii nawet do takiego scenariusza~<3 Jesteś w tym mistrzem :3
Mogę się podpisać pod powyższymi komentarzami rękami i nogami xDD To jest WSPANIAŁE! ^^
~Alice
Yah mój Myungsoo *.* nteż bym chciała z nim scenariusz >.< .
OdpowiedzUsuńNo nic nie rozpisuje sie moje poprzedniczki chyba powiedziały wszystko
Genialne :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę niesamowite robisz scenariusze ;D Przeczytałam już wszystkie ;D <3 Najbardziej spodobały mi się o Krisie, Dongwoo'nie i Myungsoo <3 ;D Naprawdę rewelacja ;D Było by nieziemsko gdybyś kiedyś dodała kilka scenariuszy z Dongwoo-oppa. Kocham go. Tak bardzo spodobał mi sie scenariusz z nim,że przeczytałam go z 3 razy <3. Ile w nich emocji :D
OdpowiedzUsuńZdecydowanie dołączam ten scenariusz do mojej listy (z resztą już bardzo długiej) ulubionych scenariuszy Twojego autorstwa.Wszystko było perfekcyjne,idealnie zbudowałaś nastrój,napięcie.Dialogi były świetne,szczególnie moment kłótni w kuchni,pełne emocji i naturalności.
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się też w momencie tego albumu,niby taka prosta rzecz ale tak wiele znaczy i daje tyle ciepła...
Nie bardzo wiem jak mam opisać mój zachwyt nad tym opowiadaniem,jest takie głębokie,ukazujące problemy w związkach i jest wręcz takie przyziemne,nie wyidealizowane.Genialne <3
Strasznie podoba mi się jak piszesz <3 Dialogi super i ta kłótnia ^^
OdpowiedzUsuńOby tak dalej , hwaiting ! :)
Rin.
Cudowny! Słodki L ^^
OdpowiedzUsuń