„ Przesadna troska miłością kierowana”
W szkole byłaś znana ze swej wiecznie pojawiającej się
obstawy w postaci Banga.
Yonguk nie odstępował Cię na krok, zawsze starał się być tam, gdzie Ty.
Gdy w bibliotece ktoś szturchnął drabinę na której stałaś, to
właśnie on był tym, który Cię uratował przed upadkiem. Kiedy ktoś Cię zepchnął
ze schodów, Bang stał na dole i czekał, by móc Cię złapać w swe
objęcia. Podczas powrotu do szkoły, nie raz byłaś zbyt zamyślona, by zauważyć
samochód nadjeżdżający z nadmierną prędkością. Bez pomyślunku pakowałaś się pod
koła, z czego ratował Cię zawsze Bang.
Byłaś mu zawsze za to wdzięczna, niełatwo zliczyć długi jakie byłaś mu
winna.
Niestety zaczynało Cię to drażnić.
Budziłaś się rano i wychodziłaś do
szkoły - on stał przed drzwiami. Wychodziłaś z klasy - on stał tam i czekał, by
odprowadzić Cię do następnej sali na zajęcia. Opuszczałaś szkołę - sterczał pod drzwiami czy zima czy lato i zaprowadzał Cię do domu, jak
nieupilnowaną pięciolatkę.
Pewnego dnia, ktoś namazał Ci na szafce napis
"dzidzia bez niani żyć nie może". Notabene złośnicy zdołali włamać się do
szafki. Yonguk był w pobliżu, gdy próbowałaś to zmazać. Zaraz wyczaił śmiejących
się nieopodal chłopaków. Bez jakichkolwiek zbędnych ceregieli, podbiegł do
nich. Jednego z nich popchnął na podłogę, drugim walnął o szafki. Zaczęła
się kotłowanina i walka, z której tylko Bang wyszedł cało. Niestety, widziała to
cała szkoła, łącznie z Tobą.
- Nikt nie będzie bezkarnie zagrażał _______! - zawołał, bez oporu
wspominając Twe imię przy wszystkich. Spojrzenia od razu skierowały się na Ciebie.
Zawstydziłaś się. Widziałaś te spojrzenia, pełne zazdrości, bądź współczucia, a nawet przepełnione wrogością i pożałowaniem.
Byłaś
zła.
Zatrzasnęłaś szafkę i szybko skierowałaś się w stronę wyjścia. Nie było Ci dane pobyć w samotności.
Bang biegł za Tobą, wołając Twe imię. Zatrzymałaś się i obróciłaś ku
niemu. Patrzyłaś na niego bez żadnej radości w oczach.
- _______! Wołam Cię od dłuższego czasu. Nie powinnaś
sama wychodzić ze szkoły. - powiedział zdyszany i zaniepokojony.
- Bang, dziękuję za pomoc, ale niepotrzebnie zareagowałeś... - zaczęłaś,
chcąc mu w końcu cokolwiek wyjaśnić.
- Żartujesz? Trzeba było. Nie mogłem na to pozwolić. Takie
rzeczy robić mojej małej _____? - prychnął, oburzony Twoją reakcją.
- Bang proszę, przestań traktować mnie jak dziecko. Nie
jestem już Twoją małą siostrzyczką. Wyrośliśmy, dzieciństwo minęło. Obudź się.
Odstraszasz ode mnie ludzi, nikt nie chce się ze mną zadawać, bo boją się, że
skończą jak zlinczowany worek treningowy wielkiego wybuchu w Twojej postaci.
Nie, nie przerywaj mi. Nie pomagaj mi na
siłę. Nie możesz być wiecznie moimi plecami. Daj mi się usamodzielnić, bo nie
chcę być zawsze skazana na Twą pomoc. Nie, zostaw mnie. - przerwałaś swą
wypowiedź i cofnęłaś się, bo chłopak chciał chwycić Twą dłoń. Uniosłaś
ręce w obronnym geście.
- Odejdź i daj mi spokój. - dodałaś cicho i odeszłaś, kierując
się w stronę lasu. Bang nie podążył za Tobą, a przynajmniej nie widziałaś go w
okolicy.
Przesiedziałaś tam pół dnia, siedząc na ławce i walcząc ze swym
sumieniem. Miałaś wrażenie, że jednak trochę przesadziłaś. On chciał dla Ciebie
dobrze, a Ty na niego naskoczyłaś, jakby tak naprawdę nic dobrego nie zrobił. A
to przecież było do końca prawdą.
Spojrzałaś na zegarek. Było już późno.
Zbliżał się wieczór. Postanowiłaś wrócić do domu. Usłyszałaś w oddali znajome śmiechy,
które nie przypadły Ci do gustu. To była grupka chłopaków, którą pobił dziś
Bang, za numer z szafką. Widziałaś
ich miny, ich gesty, wskazywanie na Ciebie, pospieszne kroki. Spanikowałaś,
czułaś rosnący w Tobie strach, niepokój.
Postanowiłaś uciec.
Rzuciłaś się do
biegu. Ich krzyk rozległ się po leśnej okolicy. Potem słyszałaś ich bieg. Z
ledwością mijałaś krzaki i przeplatane między sobą drzewa. Zamiast wybiec z
lasu, skierowałaś się w jego głąb. Dostałaś już zadyszki, nogi nie radziły
sobie z taką ilością nadmiernego biegu, w dodatku bez rozgrzewki.
- O nie! - pisnęłaś, gdy potknęłaś się o wystający korzeń
drzewa w dróżce. Upadłaś i sturlałaś się z pagórka, by na koniec wylądować na
miękkiej trawie. Niestety, czułaś się bardziej poobijana, niż ocalona.
Chłopaki zdołali wyhamować i zsunąć się po pagórku. Stanęli nad Tobą,
kulącą się z bólu.
- Malutka, Twoja niańka nam narobiła wstydu przy wszystkich,
a to Twoja wina. - prychnął najwyższy i nadepnął Ci na udo, przez co jęknęłaś
cicho.
- Tia, siara jak nic. Nie ma opcji, by ktoś mógł nas bezkarnie bić.
- mruknął inny, który postawił nogę na Twych włosach.
- Zresztą, i tak nic nie bolało. - dodał trzeci, śmiejąc się
radośnie. Nagle zawył z bólu i padł na ziemię. Zza jego obolałych pleców
wyłoniła się jakaś potężna sylwetka.
- Najwyraźniej obiłem wam mordy za mało. - mruknął niski głos,
przepełniony gniewem. Wybawiciel zaraz rzucił się na drugiego z chłopaków. Przewrócił go
na ziemię, gdzie potarzał się z nim chwilę, aż w końcu walnął go w głowę na tyle mocno, że ten aż odskoczył oparzony. Ledwo się ruszał. Ostatniego,
najbardziej pewnego siebie, dopadł z większą łatwością. Powalił go na
trawę, usiadł na nim okrakiem i zaczął okładać pięściami jego twarz, która
nabierała czerwonej barwy z każdym kolejnym ciosem. W końcu się opanował i
napastnik chwycił ofiarę za kołnierz brudnej kurtki.
- Następnym razem trzy razy się zastanowisz, za nim tkniesz
to, co dla mnie najcenniejsze. - warknął męski głos i jego właściciel zszedł z
pobitego chłopaka. Obolały napastnik, wraz z kompanami, poczołgał się na dalszą od niego odległość,
aż w końcu mogli uciec.
Wtedy wybawca podszedł do Ciebie i pomógł usiąść.
- ________? Wszystko w porządku? Nic Ci nie jest? - zapytał
zaniepokojony. Dopiero teraz mogłaś mu się przyjrzeć. To był Bang, który
patrzył na Ciebie z przerażeniem w oczach.
Zrobiło Ci się głupio, więc spuściłaś
wzrok.
- Przepraszam... Miałeś rację... Ja wciąż jednak wymagam
opieki... - szepnęłaś speszona i zadrżałaś, czując jak łzy napływają Ci do oczu. Bang objął Cię delikatnie i przycisnął do swego torsu.
Palcami przeczesywał teraz Twe włosy.
- Mojej opieki... Ja chcę się Tobą opiekować... Już
zawsze... - szepnął i westchnął cicho. Czuł, jak drżysz w jego objęciach. Odsunął się nieco, by
następnie spojrzeć na Ciebie z troską. Delikatnie otarł opuszkami palców łzy, które ozdabiały teraz Twe zaróżowione policzki.
- ________, nigdy nie chciałem Cię skrzywdzić. Zawsze pragnąłem Cię bronić. I nie chodzi tu o braterską odpowiedzialność. Chciałem... Nie... Ja
nadal chcę... Być Twym opiekunem, obrońcą, Twym wybawcą, wsparciem. Wiem, że byłem nieco
nadopiekuńczy, pewnie przesadzałem. Masz rację. Ale nie robiłem tego w złych
intencjach. Robiłem to, bo zależy mi na Tobie. Rozumiesz, co chcę Ci przez to
powiedzieć? - to mówiąc, uśmiechnął się niepewnie. Tego typu przemówienia nie były
w jego stylu. Dla niego był to debiut, jeśli chodzi o mówienie o swych
uczuciach.
Patrzyłaś na niego zszokowana. Mimo chłodu jaki panował w
lesie, czułaś, jak wypełnia Cię przyjemne ciepło.
To ciało Banga i jego czułe
słowa.
Dopiero teraz byłaś w stanie zrozumieć jego zachowanie i jeszcze
bardziej zrobiło Ci się głupio, że o tym nie pomyślałaś. Przecież on też był
dla Ciebie ważny. Bez żadnej słownej reakcji, ucałowałaś jego policzek.
- O ile wiem, super bohater, dostaje zawsze całusa o
tu. - mruknął, udając niezadowolonego i wskazał na swe usta.
Zaśmiałaś się lekko
rozbawiona i zbliżyłaś się, by delikatnie musnąć jego wargi. To przerodziło się
w nieco czulszy pocałunek. Gdy odsunął się, znów otarł Twe policzki,
a następnie wziął Cię na ręce. Zupełnie jak rycerz, niosący swą księżniczkę. W
ten sposób wyprowadził Cię z lasu. W swych objęciach zaniósł Cię do domu, gdzie
został już na całą noc, by czuwać nad Twym snem. Teraz naprawdę czułaś się
bezpiecznie.
A Bang?
Cóż, został Twym chłopakiem na długie, długie lata.
Proszę Sasu, jest scenariusz. Mam nadzieję, że przypadnie do gustu. Napisałam go kiedyś w marcu, więc może być kiepskiej jakości. XD
Zastanawiałam się, czy macie może jakieś pomysły, jak bardziej rozreklamować bloga. Nie chciałabym robić spamu innym na blogach, ale może wy wiecie, jak bardziej puścić w obieg tę stronę? c:
GRAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAH
OdpowiedzUsuńJest piękny ;A;
Tak bardzo, że znów będę pisać drugi komentarz, jak zachce mi się czepiać.
Ojejujejujeju, to takie kochane ;;
Bang, opiekuj się mną, brzydka małpo <3
Najlepiej wśród znajomych i prosić, żeby puścili wśród znajomych...
Albo załóż fanpejdża na fb, to zawsze trochę pomaga :D
No i grupy kpopowe, tak.
Ja już rozsyłam info wśród swoich znajomych... ;;
Dziękuję, dziękuję, dziękuję <3
Wśród moich znajomych są tylko dwie osoby, które się interesują k-popem, no niby trzy, bo moja młodsza siostra, ale poza tym, to nikt. Dlatego zastanawiałam się jak jeszcze można to ogarnąć.
UsuńO "fanpejdżu" też myślałam, ale nie jestem pewna, czy podołam takiemu wyzwaniu, bo dla mnie podchodzi to pod coś takiego właśnie. XD Ale jest to jednak jakieś wyjście. Dzięki za podpowiedź. ^^
I cieszę się, że się scenariusz podobał. A co do czepiania, nie ma problemu, ja chętnie dowiem się, co było źle. ^^ W razie czego, postaram się poprawić. Poprzednie scenariusze też staram się już poprawiać, zwłaszcza jeśli chodzi o interpunkcję. c:
Jesteś chyba jedyną osobą, która tak reaguje na moje wytykanie błędów...
UsuńNo cóż, w pewnym pokręconym sensie bardzo mnie to cieszy :>
Kocham czytać twoje scenariusza z samego rana, później to mam ciągle humor. <3
OdpowiedzUsuńZachowanie Banga z jednej strony irytujące, a z drugiej - słodkie. Taki twój osobisty rycerz na białym koniu. Achhhh, i się rozmarzyłam. Znów sprawiłaś, że nie moge się skupić na niczym innym! *-*
Dobry humor = wena = scenariusz! *-* Więc skup się, bo ja czekam na coś nowego. XD
UsuńNie wiem czy wiesz, Park Ji Yong, ale uwielbiam czytać Twoje scenariusze. Mają taką magiczną moc, że czuje dokładnie to co opisujesz. Potrafię się wczuć i przenieść w scenę, którą opisujesz. Takie niezwykłe.
OdpowiedzUsuńTen fan fick jest taki słodki! Jest bardzo fajny i przyjemnie się go czyta :)
OdpowiedzUsuń