"Koszykówka"
Tego dnia, był właśnie czas omawiania wyników. Siedziałaś ze znużeniem na sali gimnastycznej. Wszystkie dziewczyny otoczyły nauczyciela, niczym sępy, wyczekujące ostatniego oddechu swej ofiary. Padlinożerne straszydła. Westchnęłaś i przeciągnęłaś się, niczym kociak. Ławka nie była zbyt wygodna. Podniosłaś wzrok, gdy usłyszałaś swoje nazwisko. Z widoczną niechęcią, wstałaś z siedzenia i podeszłaś do tłumu, który rozstąpił się, niczym Morze Czerwone. Pozwoliło Ci to na spokojną przeprawę ku Ziemi Obiecanej - w tym wypadku, nauczyciela w-fu. Parsknęłaś cicho pod nosem. Porównania w Twojej głowie brzmiały wyjątkowo ciekawie.
- Panienko _______. - usłyszałaś głos nauczyciela, który wypowiedział Twe nazwisko z dziwnym niepokojem w głosie.
- Tak? - spytałaś, stając na przeciwko mężczyzny w odległości pół metra. Nauczyciel spojrzał na Ciebie, potem na swoją kartkę, na której notował obecności i oceny.
- No u panienki to troszkę kiepsko..- powiedział w końcu mężczyzna i westchnął niezadowolony. Musiał kombinować, a jaki nauczyciel to lubił? Żaden.
- Przecież wszystkie nieobecności mam usprawiedliwione, prawda? - to mówiąc uśmiechnęłaś się najcieplej jak potrafiłaś. Nie ma to jak starsza kuzynka - młoda pani doktor, która po znajomości wszystko załatwi.
Mężczyzna pokiwał głową przyznając Ci rację.
- No tak, tak. To prawda. Niestety brakuje Ci zaliczenia z koszykówki. - usłyszałaś, przez co skrzywiłaś się mimowolnie. Głupi sport. Nie znosiłaś tej dyscypliny.
- Przecież przez moje badania i choroby, nie brałam udziału w zajęciach. Nie ćwiczyłam tego, co pan z uczniami powtarzał i trenował. - zaczęłaś szybko, chcąc znaleźć jakąś wymówkę. Nie miałaś zamiaru tego zaliczać. A fe! Koszykówka. Fuj. Ble.
- Tak. Masz rację. Ale nie zmienia to faktu, że ocena z koszykówki, liczy się do średniej. Więc musisz to jakoś zaliczyć. - wyjaśnił nauczyciel, a gdy zauważył Twoją zaniepokojoną minę, uśmiechnął się pokrzepiająco. Położył dłoń na Twym ramieniu i dodał. - Nie martw się. Nie zostawię Cię ot tak sobie samej. Załatwię Ci korepetytora.
- Co? Korepetycje? Z w-fu? Pan kpi czy o drogę pyta? - fuknęłaś oburzona. Zrozumiałaś jednak, że powiedziałaś to na głos, co widoczne było nawet po zdumionej minie nauczyciela. - Przepraszam. To..przez szok, w dodatku boli mnie głowa i nie pozwala mi to na racjonalne myślenie i w ogóle.
Nauczyciel pokiwał na znak zrozumienia, choć nieco powątpiewał w Twoją wymówkę.
- Porozmawiam z uczniem, który będzie Ci pomagał. To dobry sportowiec, nieźle sobie radzi z koszykówką. Poczekaj po zajęciach na boisku szkolnym. Tam go spotkasz, chyba mniej więcej tak samo kończycie. - powiedział mężczyzna. Nie przejął się zbytnio Twoją skrzywioną miną i kontynuował. - Masz tylko tydzień, więc lepiej się przyłóż. Na lekcji w przyszłym tygodniu, sprawdzę efekty Twojej pracy.
- Tak jest. - szepnęłaś niezadowolona. Z trudem ukrywałaś to odczucie. Odeszłaś od nauczyciela i wściekła, poszłaś do szatni po swoje rzeczy.
Jak on mógł Ci to zrobić? Korepetycje z w-fu..toż to śmieszne, wręcz żałosne. Miałaś dziś zły dzień, a on jeszcze dolał oliwy do ognia. Na pewno żartował mówiąc o sportowcu. Pewnie wybrał jakiegoś pryszczatego kujona, który dokładnie wyjaśni Ci trajektorię lotu piłki i wszystkie biologiczne czynniki, wpływające pozytywnie na odpowiednie ustawienie ciała w pozycji rzutu. Zadrżałaś na samą myśl o takich korepetycjach. Ale nie miałaś wyjścia. Musiałaś coś z tym zrobić, bo inaczej stracisz szansę na uzyskanie oceny z w-fu. Bez zbędnych ceregieli, poszłaś na resztę zajęć. Przez cały czas, zastanawiałaś się jak tragicznie będą wyglądać te dodatkowe lekcje i kiedy z nich zwiejesz. Twój mózg już organizował zakłady. Pewnie Twoje organy wewnętrzne brałyby udział, gdyby było to w ogóle możliwe.
Gdy nadszedł koniec zajęć, ociągałaś się z pójściem na boisko. Weszłaś na jego teren z niechętną miną i przysiadłaś na samym dole trybun. Położyłaś torbę przy nodze i oparłaś łokcie na udach, by następnie usadowić wygodnie głowę na rozwartych dłoniach. Kilku chłopaków grało w koszykówkę. Spoceni, w krótkich spodenkach i mokrych koszulkach. Naprężali mięśnie, byle tylko zdobyć upragniony punkt, który napawał ich taką dumą i radością. Westchnęłaś, uznając to za dziwne. No, ale kobiety lepsze nie były, więc stwierdziłaś, że jesteście kwita.
- UWAGA! - rozległo się nagle.
Zamrugałaś zaskoczona i wyprostowałaś się, lekko zdezorientowana. Ledwo zdołałaś zrozumieć co się dzieje, a już wielka brązowa piłka leciała w Twoją stronę.
- Ła~! - wydusiłaś z siebie, chcąc wstać i uciec. Niestety na to, było już za późno. Piłka z impetem uderzyła Cię w czoło. Straciłaś równowagę i poleciałaś do tyłu. Efekt był taki, że zleciałaś z ławki i uderzyłaś tyłem głowy o trybunę wyżej. Silny ból przeszył Twoje ciało.
- Aaaaaaaał. Mózg mi chyba eksploduje. - mruknęłaś dotykając obolałego czoła. Powiodłaś zdezorientowanym wzrokiem po okolicy, chcąc znaleźć winowajcę. Zbrodniarz kozłował sobie z powrotem w kierunku boiska, zupełnie jak bumerang. Jeden z chłopaków złapał tę wstrętną piłkę.
- Nic Ci nie jest? - zawołał męski głos, wyjątkowo strapiony i zaniepokojony. Cień zasłonił Ci widok na słońce. Skrzywiłaś się nieco i zmrużyłaś powieki. Kręciło Ci się w głowie, ale nie przyznałabyś się do tego. Uchyliłaś nieco powieki, by móc spojrzeć na kucającego przy Tobie chłopaka.
Miał brązowe włosy. Grzywka opadała na czoło, przy okazji przysłaniając nieco oczy. Był w starszej klasie, tego byłaś pewna. Znany ze swych osiągnięć sportowych.
- Nie, nic. - powiedziałaś w końcu i spróbowałaś się podnieść.
- Pomogę Ci. - usłyszałaś chłopaka, który ostrożnie objął Cię w talii, by móc zaraz podciągnąć do góry.
- Nie trzebaaa - urwałaś swą wypowiedź, bo gdy próbowałaś wstać sama, nogi ugięły się w kolanach. W ostatniej chwili złapałaś się ramienia mężczyzny. Pomocnik również zareagował i napiął mięśnie, by móc Cię złapać. - Nie trzebaaa aaaaa aaaaaa - dodałaś pod wpływem szoku, jednocześnie naciskając palcami na napięty biceps chłopaka.
- Ooooooo. - szepnęłaś w zachwycie.
Chłopak spojrzał na swoje ramię, które starannie badałaś opuszkami palców. Potem podniósł wzrok i potrząsnął nieco głową, by móc odsłonić swe oczy.
- Coś nie tak? - zapytał niepewnie. Nie wiedział jak rozumieć Twoje zachowanie. Jedyne co mu przychodziło do głowy to fakt, żeś oberwała piłką i stąd te dziwne reakcje. A poza tym, był mężczyzną. Z jakiej racji miałby cokolwiek zrozumieć?
- Nie, skąd. Wszystko w porządku. - odrzekłaś, wciąż mając w głosie tajemniczą nutkę zachwytu. No co? Mięśnie miał naprawdę imponujące. Nie za wielkie, nie za małe, przyjemne w dotyku. A kogóż to kobieta nie potrzebuje, jak właśnie kogoś kto ją obroni dzięki swej sile i pięknej posturze. Potrząsnęłaś głową. Zrozumiałaś swoje myśli i sytuację w jakiej się znalazłaś. Wstałaś, uparcie twierdząc, że pomocy nie potrzebujesz. Chłopak jednak pomógł Ci w tej czynności i co więcej, ciągle Cię obejmował.
- Możesz..puścić..bo..tak..trochę trudno jest mi..- chłopak zawiesił w tej chwili swój głos i spojrzał na Ciebie z niepewnym uśmiechem.
- Hm? - wydukałaś zdziwiona i spojrzałaś na niego pytająco. Twój wzrok spoczął na jego ramieniu, które wciąż trzymałaś. - Och, wybacz. - szepnęłaś speszona i odsunęłaś swą dłoń, by następnie spuścić wzrok.
- Dziękuję. - usłyszałaś w odpowiedzi. Po chwili poczułaś jak tracisz grunt pod nogami. Chłopak podniósł Cię, trzymając w ramionach. Zamrugałaś zaskoczona i popatrzyłaś na niego pytająco. On jednak bez słowa ruszył w kierunku budynku szkolnego.
- Ej..moment..chwila..co Ty..gdzie mnie...po co..bo..
Takie właśnie były Twoje próby skonstruowania jakiegokolwiek sensownego zdania.
- Zabieram Cię do szkolnej pielęgniarki. Taki cios, no lepiej żeby ktoś to opatrzył. - wyjaśnił zaniepokojony chłopak.
- Ale..to przecież tylko siniak...- broniłaś się cichym szeptem. Starałaś się nie przyglądać chłopakowi. A miałaś na to wielką ochotę. Nie dość, że miał takie intrygujące ramiona, to jeszcze takie skupienie na twarzy. I te niewielkie oczka, które wydawały Ci się wyjątkowo urocze..
"Mocne było to uderzenie w głowę." pomyślałaś, odwracając wzrok.
Chłopak jak powiedział, zaprowadził Cię do pielęgniarki. W "gabinecie" usadowił Cię na kozetce, by kobieta mogła Cię dokładnie sprawdzić.
- Och, porządny siniak. - stwierdziła pielęgniarka i podeszła do lodówki, z której wyjęła paczkę pełną kostek lodu.
- Uderzyła w nią piłka..no i jeszcze walnęła głową o ławkę..Nic jej nie będzie? - pytał chłopak, który stał oparty o framugę drzwi. Miał skrzyżowane na torsie ręce, przez co o wiele ciekawiej prezentowały się jego ramiona. Ukradkiem spojrzałaś w jego kierunku. Zaraz jednak zamknęłaś oczy i jęknęłaś cicho. Poczułaś chłód na czole. Pielęgniarka przyłożyła lód w obolałe miejsce. Pochwyciłaś paczuszkę w swoją dłoń i podziękowałaś kobiecie.
- No, wyglądasz na całą i zdrową. Dobrze, że ten młodzieniec był w pobliżu i Ci pomógł.
Spojrzałaś na chłopaka z miną w stylu: "Powiesz prawdę sam, czy ja mam to zrobić?"
Chłopak chrząknął widząc Twój wyraz twarzy. Podrapał się w tył głowy i uśmiechnął niewinnie.
- Właściwie to...jestem winowajcą.
- Jesteś piłką, która ją uderzyła w głowę? - zapytała pielęgniarka.
Oboje popatrzyliście na siebie z uniesioną jedną brwią, w oznace zdziwienia.
- Nieeeee. - odpowiedział chłopak przeciągle, ale niepewnie.
- Więc nie jesteś winowajcą. Co najwyżej, możemy Cię oskarżyć o współudział, jeśli rzuciłeś piłką. Niemniej jednak, pomogłeś ofierze, a to w jakiś sposób oczyszcza Cię z zarzutów, prawda? - to mówiąc kobieta spojrzała na Ciebie.
- E? - wydukałaś patrząc na nią jak stereotypowa blondynka, która zgubiła wątek rozmowy. - A, tak. No tak. - dodałaś szybko, gdy zajarzyłaś w czym rzecz. Chłopak podejrzewał, że była to kwestia zwykłego potaknięcia, dla świętego spokoju. No, w pewnym sensie miał rację.
- Tak czy siak, trzymaj ten lód przez jakieś pięć minut. Siniak nie będzie wtedy zbyt wielki, a sama grzywka pewnie i tak go zasłoni. Gorzej jak Ci wielka buła z tyłu głowy urośnie i będziesz mieć drugi mózg. - powiedziała pielęgniarka z powagą. - Żartuję. - dodała szybko, gdy ujrzała przerażenie w Twych oczach.
Odetchnęłaś z ulgą i zeszłaś z kozetki. Ledwo stanęłaś na podłodze, a chłopak stał już obok, robiąc za ewentualną asekurację.
- Nic mi nie jest. - powiedziałaś uspokajająco i spojrzałaś na kobietę z niepewnym uśmiechem. - Dziękuję za pomoc.
- Nie mnie dziękuj, a temu uczniowi. To on Cię tu przyniósł.
Westchnęłaś słysząc wypowiedź kobiety. Spojrzałaś na chłopaka, co przyszło Ci z trudem. Przecież on..nie. Nie wiedziałaś jak to określić. Jego oczka tak dziwnie na Ciebie działały. Sam wyraz twarzy wydawał się w jakiś sposób oddziaływać na Twoje zachowanie.
- Dziękuję. - powiedziałaś w końcu i wyszłaś z pomieszczenia. Bez zbędnych wyznań, ruszyłaś korytarzem. Chciałaś czy nie, chłopak Cię dogonił .
- Czekaj, dokąd to? Dopiero co oberwałaś. Nie powinnaś tak sama chodzić. A jak nagle stracisz przytomność?
- Prędzej sobie mózg odmrożę.
Twoje syknięcie było ciche i mrukliwe. Poprawiłaś paczkę lodu, którą cały czas przyciskałaś do czoła.
- To wszystko przez tę głupią koszykówkę. - dodałaś niezadowolona.
- Ej, to całkiem fajny sport. - wtrącił chłopak, który dorównał Ci kroku. Jego dłonie ciągle jednak wydawały się być gotowe na ewentualną utratę równowagi Twego ciała.
- To nudne. Biegasz po boisku, obijasz się o wszystkich po to, by wrzucić piłkę do kosza.
- Adrenalina! Rywalizacja! Możliwość wygranej! To super uczucie!
- A potem śmierdzisz, jesteś mokry i musisz się wykąpać. A zamiast od razu wziąć prysznic, to śmierdzący, spocony, mokry, klejący wracasz do domu. Ohyda.
- Śmierdzę. To chcesz mi powiedzieć?
Zatrzymałaś się i spojrzałaś na niego ze zdziwieniem. Przyjrzałaś mu się uważnie. Krople potu usadowiły się na jego ramionach, przez co podkreślały mięśnie. Koszulka była mokra i sklejona z jego ciałem.
- Pociąg fizyczny zaczyna mnie dobijać.. - mruknęłaś niezadowolona.
- Co? - wydukał chłopak i pochylił się nieco, by móc lepiej słyszeć.
- Nic! Nic! Nie śmierdzisz! Pachniesz..wysiłkiem. - poprawiłaś się i zamachałaś ręką w geście obronnym.
Chłopak zaśmiał się, wyraźnie rozbawiony Twoimi słowami.
Razem wyszliście ze szkoły i weszliście na teren boiska. Podeszłaś do ławki, nie zważając na pytające spojrzenia grających tam chłopaków. Chciałaś wziąć swą torbę i wrócić do domu.
- Mam w nosie te korepetycje. Idę stąd. - mruknęłaś sama do siebie.
Chłopak usłyszał Twoje słowa i zaraz się ożywił. Zamrugał parokrotnie, co przypominało Ci urocze mrugnięcie zwierzęcia.
- Korepetycje? Z koszykówki?
- Tak wiem, to brzmi śmiesznie. - mruknęłaś i westchnęłaś zakładając torbę na ramię.
- Nie, nie. Skąd. Bo.. wiesz.. nauka koszykówki to fajna sprawa.
- Jasne. Z jakimś pryszczatym kujonem chuderlakiem, który nawet porządnie piłką nie umie rzucić.
- Hmmm. Wiesz co.. nie sądzę bym miał pryszcze. I chudy też chyba bardzo nie jestem. Chociaż.. - zawiesił głos i uniósł nieco koszulkę, by spojrzeć na swój brzuch. Zrobiłaś wielkie oczy, widząc jego umięśniony tors. Zarumieniłaś się delikatnie i odwróciłaś wzrok. On to zrobił specjalnie. Na pewno. To była czysta, złośliwa prowokacja!
- No może jestem.. ale na pewno nie zgodzę się z tym, że nie umiem piłką rzucać. - dodał i uśmiechnął się.
- Już mi udowodniłeś swoje umiejętności w tej kwestii. - skwitowałaś i wskazałaś na paczkę lodu, którą przykładałaś do czoła. Zamilkłaś na moment. Zbladłaś nagle.
- Czekaj.. chcesz mi powiedzieć, że Ty.. jesteś..tym..nie.. nie może..bo przecież.. on mówił..a ja myślałam..
Chłopak zaśmiał się, słysząc Twoją kolejną próbę sklecenia jakiegoś zrozumiałego zdania.
- Urocza jesteś. - stwierdził, po czym pokiwał głową. - Tak. Jestem Twoim korepetytorem z koszykówki.
- Ty...- powtórzyłaś cicho i pokręciłaś głową z niedowierzaniem. - To nie zmienia faktu, że nie chcę się tego uczyć. Dziękuję, do widzenia. - dodałaś i zrobiłaś krok, by minąć chłopaka. Ten jednak zdołał złapać Cię za ramiona i zatrzymać. Spojrzałaś na niego pytająco.
- Słyszałem, że musisz to zaliczyć, by zdać w-f. Nie unikaj tego, nawet jeśli nie należy to do Twoich zainteresowań. - zauważył i uśmiechnął się do Ciebie ciepło.
- Jak na człowieka dobrze zbudowanego fizycznie, mówisz całkiem mądrze. - powiedziałaś cicho, bardziej do siebie, niż do niego.
- Co? - spytał nachylając się nieco. Nie był pewien, czy dobrze usłyszał.
- Nic. Mądrze prawisz. Spróbuję skoro nalegasz. - poprawiłaś się i odwróciłaś głowę. Nie chciałaś utrzymywać żadnego kontaktu wzrokowego.
- Ale ja wcale..- chłopak zawiesił głos i wyprostował się. Spojrzał na Ciebie z rozbawieniem i pokręcił głową. - Dziękuję łaskawa pani.
- Panno. Panienko ewentualnie. - poprawiłaś go i zarumieniłaś się. Chciałaś się stuknąć w czoło, ale przez tę paczkę lodu, nie miałaś jak.
- Ja mam dziwne wrażenie, że Ty mi tu rzucasz aluzjami, na które jako mężczyzna powinienem zareagować w inny sposób, niż reagowałem dotychczas. - stwierdził chłopak.
Poirytowana rzuciłaś w niego paczką topniejącego lodu, przez co mężczyzna aż odskoczył.
- Teraz to Ty jesteś napastnikiem, ja ofiarą!
- Jesteśmy kwita.
Po tych słowach odłożyłaś torbę. Chłopak wziął swoją piłkę od grających chłopaków, przeprosił i pożegnał. Nie byli zadowoleni, ale poszli, zostawiając wam puste boisko.
- Całe dla nas? - spytałaś zdziwiona.
- Nie martw się, Twoja duma na pewno się zmieści. - usłyszałaś słowa chłopaka, który stanął z Tobą pod koszem.
Zmrużyłaś powieki robiąc dość groźną minę. Niestety, w odwecie towarzysz uśmiechnął się do Ciebie słodko, przez co zamiast prychnąć i się obrazić, odwróciłaś wzrok w zawstydzeniu.
- Dobrze uparta panienko.. - zaczął korepetytor, nakładając szczególny nacisk na ostatnie słowo. Spojrzałaś na niego mrużąc znów powieki. - Zdradzisz mi swe imię?
- Tak. Będę tak łaskawa. - odrzekłaś uśmiechając się słodko, przy czym zatrzepotałaś teatralnie rzęsami. - Jestem ___________. - dodałaś niewinnie.
- A ja jestem Bang Min Soo. Mnie również miło poznać nową uczennicę. Ucz się pilnie, a efekty będą wręcz idealne. - powiedział rozbawiony chłopak.
- Zacznij lekcję, za nim stwierdzę, że jednak zapomniałam wyłączyć żelazko w domu. - mruknęłaś i skrzyżowałaś ręce na biuście. Stałaś i obserwowałaś chłopaka wyczekująco.
- No dobrze. Na początku, musisz wiedzieć i pamiętać o odpowiedniej pozycji wyjściowej. Jeśli chodzi o rzut, najlepiej stać w lekkim rozkroku, na szerokości bioder. Musisz czuć się lekko i luźno, inaczej Ci się nie uda rzut..
- Wiesz co.. zapomniałam wyłączyć żelazko.
- Ej! Ale ja muszę Ci to wytłumaczyć!
- Ale to nudne! Usypiam! To jak bajka na dobranoc!
-Tupnij jeszcze nóżką na dowód niezadowolenia. No.
Tupnęłaś, tak jak powiedział. Nawet kilka razy. Irytował Cię, no!
- Dobrze. To zrobimy inaczej.
Po tych słowach podszedł do Ciebie i stanął dokładnie za Twoimi plecami. Usadowił pikę w Twych dłoniach, jednocześnie obejmując Cię swymi ramionami. Zarumieniłaś się przez to delikatnie. Czułaś jak jego tors przylega do Twego ciała, a jego ciepły szept trafia wprost do ucha. Już nawet nie wiedziałaś, co do mówił.
- Robisz to specjalnie. - mruknęłaś po chwili.
- Niby co? - spytał Bang, udając zdziwionego.
- No to.
- To znaczy co?
- No to.
- A..to?
Z tą zabawną sugestią w głosie, ułożył swe ręce na Twych dłoniach, które aktualnie kurczowo zaciskałaś na piłce. Przełknęłaś ślinę, mając wrażenie, że zaraz całkowicie zaschnie Ci w gardle.
- A może to? - dodał szeptem, tuż przy Twym uchu, przez co poczułaś jak jego oddech drażni skórę na Twym karku. Przeszył Cię dziwny dreszcz.
- W ten sposób mnie niczego nie nauczysz.- zauważyłaś, chcąc jak najszybciej zmienić temat.
- Powiedziałaś, że tamto było nudne, teraz chyba nie jest?
Zastanowiłaś się chwilę.
- Nie jest. Ale teraz, zamiast skupić się na nauce, to dekoncentruje mnie Twoja bliskość i to, co wyprawiasz ze swym ciałem względem mojego.
- To brzmi jak aluzja. Sugerujesz, że czujesz do mnie pociąg fizyczny?
- Tak. Nie! Chwila! Co Ty mi tu próbujesz wmówić? Ja bym się w życiu nie interesowała kimś takim jak Ty!
- A to dlatego tak dokładnie badałaś moje mięśnie?
Zaczerwieniłaś się mocno. Więc jednak to zauważył? Miałaś nadzieję, że uzna to za działanie pod wpływem uszkodzenia mózgu, ale chyba jednak nie był tak głupi za jakiego miałaś go na początku.
Tak naprawdę Min Soo teraz strzelał. Dopiero w tej chwili wydało mu się to w jakiś sposób powiązane.
- Zamilcz. - mruknęłaś. Nie miałaś pomysłu na dobrą wymówkę. Nie. W głowie miałaś wiele odpowiedzi przygotowanych do wyrecytowania, ale intuicja podpowiadała Ci, że źle na tym wyjdziesz.
- Myślę, że i bez mojej pomocy jesteś w stanie trafić do kosza.
Chłopak mówił swobodnie, zupełnie jakby poprzednia rozmowa nie miała w ogóle miejsca. Nawet Twoimi komentarzami jakoś specjalnie się nie przejmował.
- Nie trafię. Mówiłam, że koszykówka to zło, a ja nie umiem grać.
Uparcie trzymałaś się swego. No bo przecież Ty wiesz lepiej, ot co. Bang zaśmiał się wesoło.
- Założysz się?
- Nie! - odkrzyknęłaś wręcz automatycznie.
- Ach, boisz się, że przegrasz?
- Nie e!
- Więc przyjmujesz zakład?
- Nie.
- Czy to jedyna odpowiedź jakiej umiesz udzielić?
- Nie.
Zamilkłaś na moment i tupnęłaś nogą, bo chłopak znów zachichotał pod nosem. Cofnął się o krok i puścił Twe dłonie. Trochę Cię to zasmuciło, bo miał przyjemny dotyk i..
"Mózgu skończ. O czym Ty każesz mi myśleć?" mruknęłaś sama do siebie. Tym razem we własnej głowie, na szczęście.
- Nie boję się, że przegram. Po prostu nie chcę, by Ci było przykro, kiedy okaże się, że wygrałam. - powiedziałaś po chwili, dość poważnym tonem, z nutką wyższości w głosie.
Min Soo i tak zaśmiał się, słysząc Twe słowa. Stanął obok Ciebie, by móc rozmawiać z Tobą w bardziej swobodny sposób.
- Więc tchórzysz?
Brew Ci drgnęła, gdy to usłyszałaś.
- Nie tchórzę! Nie jestem taka! Mogę brać udział w zakładach, bo zawsze wygrywam!
- Więc przyjmujesz zakład?
- Tak!
Zamilkłaś i odetchnęłaś cicho. Ta sytuacja pobudziła Twoją agresję i dumę. Zmrużyłaś powieki i spojrzałaś na uśmiechniętego chłopaka.
- W coś Ty mnie wkręcił?
- Oj, o co Ty mnie podejrzewasz? W nic nadzwyczajnego. Zakład jest prosty. Trafisz, albo nie trafisz. Bez kantowania.
- Jak wygram, to co się stanie?
- Przyznam, że koszykówka to dno. Poza tym, dostosuję się do Ciebie, jeśli chodzi o samą naukę tego sportu i oczywiście w ramach rewanżu za Twój siniak, pozwolę Ci na zrobienie tego samego mnie.
Przymknęłaś jedną powiekę, wyobrażając sobie jak rzucasz w niego piłką. Bang obrywa w te swoją uroczą twarz i ląduje z hukiem na ziemi, a Ty skaczesz z radości, udowadniając swoją doskonałą celność.
- Zgoda. - powiedziałaś bez dłuższego namysłu. Tak, taka wizja była idealna.
- Ale.. jeśli przegrasz.. dostosujesz się do mojej nauki. Przyznasz, że koszykówka nie jest taka zła i co ważniejsze..dostanę całusa. O tutaj. - to mówiąc, pokazał palcem na swój prawy policzek.
Zamrugałaś parokrotnie, patrząc na chłopaka jak na ostatniego idiotę.
- Co? - wydukałaś, zupełnie jakby przez moment mówił do Ciebie w niezrozumiałym języku.
Min Soo uniósł dłonie w geście obronnym i uśmiechnął się uspokajająco.
- Zawsze możesz się jeszcze wycofać z tego. - zauważył.
- Mowy nie ma. - mruknęłaś i zwróciłaś się przodem do kosza przed sobą. Był oddalony od Ciebie o kilka metrów, podstawowa odległość w tym sporcie. Nie było opcji byś trafiła. Nie miałaś zamiaru oszukiwać. W każdym zakładzie, jak w umowie, znajdzie się haczyk, który można wykorzystać. Obróciłaś się tyłem do kosza, na co chłopak zamrugał zaskoczony.
- Ej, ej! Nie oszukuj! - zawołał obruszony.
- Nie było mowy w zakładzie o sposobie rzucania, czy też o pozycji. - to mówiąc spojrzałaś na Banga z cwanym uśmieszkiem.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem i skinął głową. Uniósł także dłonie w geście kapitulacji, bo miałaś rację. Nadal jednak był przekonany, że wygra. Trochę było Ci go żal. Nie byłaś typem osoby, która przegrywała. Nie umiałaś, nie lubiłaś i koniec. Wzruszyłaś ramionami i wzięłaś zamach. Raz, dwa, trzy.. hop! Rzuciłaś i od razu odwróciłaś się przodem do kosza. Mina Ci zrzedła, gdy zobaczyłaś jak piłka trafia do celu. Bang zaśmiał się i aż podskoczył zadowolony. Klasnął w dłonie i zaczął odprawiać coś, co pewnie nazwałby tańcem zwycięstwa. Dla Ciebie był to chory taniec deszczu.
- To..niemożliwe.. ja nigdy..a przecież..stałam tyłem..bo przodem..i bokiem..i dlatego.. a potem..aaaaaaa!
Złapałaś się za głowę. No tak. Szczęście Cię nie opuściło. Nie. Opuściło i wstąpiło w Min Soo. Bo głupi zawsze je ma! Tak, tak to sobie tłumaczyłaś.
- Ha! A jednak! I co? I co? I co? - dopytywał chłopak, chcąc Cię podrażnić.
- No dobrze. Pozwolę Ci myśleć, że wygrałeś. Tak naprawdę specjalnie trafiłam do kosza. - mruknęłaś, chcąc jakoś wybrnąć z tego. Nie umiałaś przyznać się do porażki.
- Ach, chciałaś mnie pocałować. Dlatego?
Zaczerwieniłaś się i pokręciłaś przecząco głową.
- Nie! Nie chciałam, by Ci było przykro, a poza tym jakoś muszę zaliczyć tę cholerną koszykówkę, a do tego potrzebna mi nauka. Wedle moich zasad..nie byłoby jej wcale. A przynajmniej nie w takim ubraniu. - tłumaczyłaś i machałaś przy okazji dłonią, jakbyś muchę odganiała. Usłyszałaś donośny śmiech chłopaka.
- W takim ubraniu nie? Sugerujesz, że wolałabyś, bym uczył Cię bez? Ale to wtedy wyniknie z tego zupełnie inna nauka, niż byś chciała. Chociaż..właśnie rzuciłaś mi aluzję, że tego chcesz...
- Ej! Z naprawdę pomocnego i ciepłego chłopaka, zrobiłeś się arogancki i pewny siebie!
- Nie. Skąd. Ja po prostu staram się wyciągnąć z Ciebie informację, czy już darzysz mnie sympatią. Podobno im bardziej kobieta się irytuje przez mężczyznę, tym bardziej go lubi.
Zamrugałaś zaskoczona i zmrużyłaś powieki. Patrzyłaś teraz na towarzysza podejrzliwie.
- Nie wierzę. - mruknęłaś po chwili.
- Ale nie zaprzeczyłaś. Nie powiedziałaś nic czy mnie lubisz, czy nie. Więc jednak jesteś na tak. - powiedział Bang i klasnął w dłonie, uśmiechając się przy tym słodko. Poruszałaś niemrawo ustami, chcąc jakoś z tego wybrnąć, ale nie wydusiłaś z siebie ani jednego słowa. Min Soo pokazał na swój policzek i zamknął oczy. - Moja nagroda. - dodał wesoło.
Westchnęłaś cicho i przewróciłaś oczami, nadymając przy okazji policzki. Zakład to zakład. Umowa to umowa. Podeszłaś więc do niego i stanęłaś na przeciwko. Przez moment wahałaś się. Mogłaś przecież uciec. Jednak duma nie pozwalała Ci na to. Zamknęłaś oczy i uniosłaś się na palcach, by złożyć na jego policzku delikatne muśnięcie.
"Dziwne. Policzek jest taki ciepły? Nie. Tak nie czuje się policzka.." pomyślałaś zdziwiona i uchyliłaś powieki. Zamrugałaś zszokowana i pisnęłaś, przy czym odsunęłaś się szybko. Przysłoniłaś swe usta dłonią i spoglądałaś gniewnie na wesołego chłopaka.
- Zwariowałeś?! Miał być policzek! Czy usta są policzkiem?! - zawołałaś oburzona. Oszukał Cię! Wykorzystał sytuację i sprytnie podszedł!
- Podobno kobiety lubią, gdy mężczyźni potrafią zaskakiwać. - usłyszałaś w odpowiedzi.
- Te Twoje informacje doprowadzą Cię do śmierci...- mruknęłaś rumieniąc się.
- No nie mów, że Ci się nie podobało.
Zamrugałaś zdumiona i prychnęłaś cicho.
- Nie podobało.
Min Soo spuścił głowę zasmucony. Zrobiło Ci się trochę przykro. Nie powinnaś kłamać. Westchnęłaś cicho i podrapałaś się po policzku.
- Doooobra. Podobało. - szepnęłaś niezadowolona. Nie mogłaś uwierzyć w to, że przyznałaś się do tego.
Chłopak rozpromienił się, słysząc Twe słowa.
- Wiedziałem. - skwitował i uśmiechnął się do Ciebie w swój charakterystyczny, słodki sposób.
Zmrużyłaś powieki i pokręciłaś głową.
- Zabiję. - mruknęłaś i udałaś, że podwijasz rękawy, co miało być znakiem ostrzegawczym dla Twej ofiary.
Chłopak podszedł do piłki, która leżała niedaleko ławek. Podniósł ją i zaczął kozłować przez boisko.
- Zakład, że nie wygrasz ze mną? - zawołał mijając Cię i biegnąc do przeciwnego kosza.
- Nie ma opcji bym tym razem przegrała! Wracaj tu! - krzyknęłaś i ruszyłaś biegiem za nim.
Tydzień z koszykówką zapowiadał się całkiem ciekawie. Miałaś naprawdę intrygującego korepetytora, możliwość zaliczenia tego głupiego przedmiotu i nawet dobrą zabawę w międzyczasie. Co ważniejsze, bez uszczerbku na dumie, mogłaś Min Soo przyznać rację. Koszykówka nie była takim złym sportem jak myślałaś na początku.
Pierwsza sprawa - dziękuję za nominację do tej zabawy, aczkolwiek bardzo chciałam przeprosić, ponieważ na razie nie wezmę w tym udziału. Nigdy nie brałam i nie wiem czy to się zmieni. Może później, kiedy skończę z zamówieniami. Na razie mam ich za dużo, na tym chcę się skupić. :)
Druga sprawa - następny scenariusz będzie z Woohyunem, zamienię kolejność i wcisnę go przed scenariuszem z drugą częścią o Minho. Sama treść będzie zemstą na mojej przyjaciółce, z drugiej strony będzie podziękowaniem za kopanie mnie w tyłek i motywowanie do pisania. Pani Kim, Enjoy your life. XD
Fajny pomysł, jest zabawnie, uroczo i w ogóle... Ale tym razem warsztat pisarski razi bardziej, niż zwykle, przepraszam :D
OdpowiedzUsuńGłównie chodzi mi o ten moment:
"Dobrze uparta panienko.. - zaczął korepetytor"
Rzecz pierwsza: Kropek w wielokropku są trzy, nie dwie :D
Rzecz druga: Przecinek w zdaniu stawiamy przed (czasem też po) imieniu lub zwrocie do kogoś.
Gdy nie ma przecinka po "dobrze", to brzmi tak, jakby ta panienka była "dobrze uparta". To nie ma sensu, nie sądzisz? XD
Ale i tak uwielbiam Twoje scenariusze, więc nie przejmuj się zbytnio moją pseudokrytyką - po prostu weź ją pod uwagę ^o^
PS: Myślałaś nad posiadaniem bety? :>
Pozdrawiam i życzę weny!
Sasu
Dziękuję za zwrócenie uwagi. Starałam się uważnie czytać po napisaniu, ale jak widać zjadłam tutaj ten fragment. To faktycznie brzmi inaczej, niż zamierzony kontekst. XD
UsuńWielokropek to trzy kropeczki, wiem o tym. Pisałam po ciemku, w środku nocy i możliwe, że zjadłam znowu gdzieś jedną z nich ( tak byłam wtedy głodna :D). A tak na poważnie, błędy mi się zdarzają. Jak wspomniałam, dziękuję za pokazanie ich. Postaram się dalej nad tym pracować. ^^
I co to jest ta beta? XD
Pewnie wyjdę na nieogarniętą czy coś, ale niestety nie jestem zorientowana w tym temacie. c:
Beta, czyli Beta Reader, to osoba, która - po prostu i zwyczajnie - czyta po Tobie teksty i je poprawia zanim je opublikujesz. Czyta, wytyka Ci błędy interpunkcyjne, ortograficzne, stylistyczne, logiczne... każde.
UsuńRaczej polega to na pokazywaniu błędów i kazaniu Ci ich zmienić, niż na samodzielnym poprawianiu i przekazywaniu gotowego tekstu, ale to też się zdarza :D
Pytam, bo niektórzy wolą kształcić swój pisarski warsztat samodzielnie (jak ja albo Haru-ssi :D), a są takie, którym lepiej się pracuje z betą.
(Na żadną nieogarniętą, o betareaderach dowiedziałam się całkiem niedawno, przez fanfiction XD)
Kiedyś pracowałam z betą i szczerze Ci powiem, że nasza współpraca była bardzo przyjemną rzeczą :D