sobota, 3 września 2016

Sungyeol (INFINITE)


Don't you remember?


(Zaleca się ówczesne przeczytanie prologu, którym jest Miracle Art School.)





Dziecięcy śmiech niósł się echem wokoło. Panowała biel, czasem przebijana czymś w rodzaju promieni słonecznych. Słyszałaś szum fal bijających o przybrzeżne skały. 
Morze...? Ocean...?
Nie widziałaś. Było zbyt jasno.
Pod stopami czułaś przyjemne ciepło. Poruszałaś palcami u stóp, jednocześnie przebierając nimi w złocistym piasku. 
Plaża.
Ale dlaczego? Czemu kolory mieszały się między sobą, nie pozwalając na wybadanie otoczenia? Jak to możliwe, że mimo braku konkretnych obrazów, miejsce wciąż wydawało się znajome?
- ___________!
Podniosłaś głowę, na dźwięk tego głosu. Usłyszałaś trucht. Ktoś biegł w Twoją stronę. Szukałaś go wzrokiem, ale wszystko było zamazane, a kolory tak jasne i mieszające się ze sobą.
- Kto to? - zapytałaś szeptem, choć miałaś wrażenie, że głos odbił się echem jedynie w Twojej głowie. 
Zarys czyjejś sylwetki przysłonił jasne otoczenie, dodając na moment odrobiny ciemniejszych kolorów. Zupełnie jakby przed Tobą był tylko cień człowieka, nie prawdziwa osoba. Podniosłaś dłoń, którą przyłożyłaś do czoła, jakbyś dzięki temu miała dostać szansę na zobaczenie czegokolwiek konkretnego.
- ___________! - powtórzył głos, który wydawał się należeć do małego chłopca.
Widziałaś jak wyciąga ku Tobie swą drobną dłoń.
- Pobawmy się! - powiedział wesoło.
Sięgnęłaś ku jego wyciągniętej ręce, zatrzymując się jednak na moment. Spojrzałaś na swą malutką rączkę.
- Jestem... dzieckiem? - wyszeptałaś, znów jednak w myślach, niżeli na głos. - Czy to wspomnienie?
- _________ ! - powtórzył radośnie chłopiec.
Ponownie wyciągnęłaś ku niemu rękę i zamrugałaś parokrotnie orientując się, że obraz zaczął się robić coraz ciemniejszy. Biel została zastąpiona przez szarość, z każdą chwilą popadając w coraz to większy mrok.
- Czekaj! - zawołałaś, kiedy cień sylwetki zaczął się oddalać. 
Zerwałaś się na równe nogi i popędziłaś za uciekającym zarysem postaci. 
- Nie odchodź! - krzyknęłaś wysuwając ku niemu dłoń. 
Słyszałaś swój własny przyspieszony oddech, a całe otoczenie pochłaniała coraz to większa ciemność, aż w końcu wszystko zniknęło.
- Proszę, nie! - zawołałaś, zrywając się do siadu. 
Oddychałaś głęboko, nie potrafiąc się uspokoić. Spojrzałaś na swą rękę, którą miałaś wyciągniętą przed siebie. 
- Sen? - wyszeptałaś niepewnie, usadawiając rozwartą dłoń na swym udzie. - Czy kolejne zamazane wspomnienie? 








Byłaś teraz studentką pierwszego roku. Miałaś niecałe dwadzieścia lat, a od Twojego wypadku minęły zaledwie trzy lata. Jedyne co wiedziałaś to fakt, iż zdarzyło się to na klasowej wycieczce integracyjnej. Rodzice powiedzieli Ci, że zgubiłaś się w lesie. Jedyne co udało się ustalić to fakt, iż w trakcie biegu natrafiłaś na jakieś urwisko, z którego się sturlałaś, na koniec uderzając o pień drzewa. Był to poważny uraz głowy, który przypłaciłaś częściową amnezją. Do dziś nawiedzały Cię różne senne wspomnienia, jednak tak zamazane i zawsze zamglone, że nie mogłaś nic konkretnego ustalić. Żyłaś z myślą, że brakuje Ci nie tylko tego, co wtedy przeżyłaś, ale i... kogoś. Uczucie dziwnej pustki nigdy Cię nie opuściło. Wielokrotnie pytałaś rodziców, czy znajomych ze szkoły, ale zawsze twierdzili, że to niemożliwe, bo przecież wszyscy, których znałaś i kochałaś byli cały czas z Tobą. Czy Twoje wrażenia były złudne przez to, że doznałaś amnezji?
Wyszłaś z łazienki przebrana. Dżinsy i zwykły biały damski t-shirt, czyli Twój ulubiony zestaw. Włosy upięłaś w kok, zostawiając kilka kosmyków przy uszach, by okalały nieco Twe policzki. 
- Yah, jesteś gotowa? - usłyszałaś mruknięcie dobiegające zza drzwi, któremu towarzyszyło uporczywe pukanie. 
Westchnęłaś cicho i spojrzałaś w stronę okna.
Jak to się stało, że właśnie z nim skończyłaś jako swym przewodnikiem po internacie?




 - Jestem jutro zajęta, więc nie mogę Ci pokazać okolicy. - skwitowała Ji Yong, zupełnie jakby mówiła o tym, jaka będzie jutro pogoda.
- Ach... - wydusiłaś z siebie nieco zasmucona.
- Ale oni mają jutro wolne. - dodała, wskazując na pozostałych tu zgromadzonych.
Rozchyliłaś usta zaskoczona.
- J-ja nie chciałabym im się zrzucać tak na głowę... - zaczęłaś niepewnie.
- To przecież żaden problem. - odrzekł Leeteuk z delikatnym uśmiechem.
- Mów za siebie. - mruknął Sungyeol, odwracając wzrok.
O co mu chodziło?
- Jesteś naszą nową współlokatorką. Członkowie rodziny powinni sobie pomagać. - skwitował Sangmin, szczerząc się.
- Nah, w sumie to mogę się tym zająć. - odparł Wonho, uśmiechając się zawadiacko.
- Widzisz? - dodała na koniec Ji Yong. - Musisz tylko któregoś wybrać.
Popatrzyłaś po zebranych.
- J-ja...
- Więc?
Wzięłaś głęboki wdech.
- Wybieram...
- Chcesz porady? - dopytała Ji Yong, poruszając znacząco brwiami.
- Weź jej może nie mieszaj już w głowie, co? - mruknął Wonho, wskazując na nią pałeczkami.
Dziewczyna zignorowała jego słowa i zaraz zabrała się za coś w rodzaju udzielania pomocy.
- Wonho to totalny idiota. Jak zresztą kolorystycznie na łbie widać. Blond mu idealnie pasuje, serio. Z daleka widzisz, że z nim o poważnych problemach nie pogadasz. Żarcie, siłownia, coś pośpiewać i znowu to samo. Z krótką przerwą na sranie i spanie. 
- Ej! - zawołał wspomniany chłopak.
- O rany... - wyszeptał załamany Leeteuk i złapał się za głowę, jakby właśnie dostał migreny.
- Psorek to spoko gość, chociaż uważaj. Ma wielki wianuszek fanek, które za nim latają jak głupie. Takich milion Wonho sobie wyobraź tylko w kobiecej wersji i z długimi włosami.
- Ej! - krzyknął Wonho, łypiąc na Azjatkę spode łba.
- Jak mają taką samą sylwetkę to lepiej uważaj, bo zarobisz siniaka. - wtrącił Sangmin i parsknął śmiechem. Widząc skierowane ku niemu karcące spojrzenie współlokatora, tradycyjnie uniósł dłonie w geście kapitulacji.  
Uśmiechnęłaś się niepewnie, nie wiedząc, czy chcesz znać zakończenie tej całej wymyślnej rozprawki, którą miałaś teraz okazję słuchać.
- Sangmin to grzeczne i uczynne stworzonko. No naprawdę. Miód na złamane serducho. - powiedziała Ji Yong, udając, że łapie się za serce.
- Żebyś je jeszcze miała. - mruknął blondyn.
- Sungyeol to burak. Wątpię, by w ogóle był w stanie cokolwiek Ci w tej szkole pokazać. Nos ciągle wściubia w te swoje dramy i wiecznie coś bazgroli w swoim notesie. - mruknęła Ji Yong, ignorując uwagę kolegi.
- Yah! - fuknął wspomniany przez nią chłopak.
- Jestem pewna, że i tak się wymiga z tego wszystkiego i zrzuci całą tę misję na kogoś innego. To dla jego mózgu zbyt wiele do przejścia. Nawet Wonho by sobie z tym poradził. - powiedziała dziewczyna, wzruszając ramionami i uśmiechając się przy tym zadziornie.
- Yah! Weź mnie z tym idiotą nie porównuj! - zawołał oburzony Sungyeol.
- Nawet ja?! - ryknął Wonho, mrużąc ślepia, po czym po chwili zwrócił swój wzrok ku koledze. - Chwila, czy Ty właśnie nazwałeś mnie idiotą?
- Ale to prawda. Chyba nie sądzisz, że ktokolwiek uwierzy, że ktoś tak zamknięty w sobie postanowi pokazać komuś szkołę, co? - spytała Ji Yong, szczerząc się do chłopaka, jednocześnie znów ignorując blondyna.
Sungyeol wziął głęboki oddech i wskazał na nią trzymanymi w dłoni pałeczkami.
- Zdziwisz się. - mruknął, po czym uderzył pięścią o stół, przez co aż podskoczyłaś. - A więc ustalone! - zawołał i wskazał na Ciebie wolną ręką. Spojrzałaś na niego niepewnie. - Jutro pokażę Ci teren szkoły. - zadecydował.
- A-ale miałam wybrać s-sama... - zawiesiłaś głos, zauważając jego karcące spojrzenie.
Wyglądało na to, że dzięki zagraniu Ji Yong, zostałaś wciągnięta w przechadzkę z tykającą bombą. 
Czegóż chcieć więcej?




Westchnęłaś cicho. Nie byłaś do końca pewna, czy dobrze robiłaś zostając wśród tych osobników. Z drugiej strony, było całkiem wesoło. Uśmiechnęłaś się na samo wspomnienie wczoraj przebytej kolacji. Drgnęłaś mimowolnie, słysząc pukanie do drzwi, tym razem głośniejsze.
- Yah? Ignorujesz mnie, czy może jeszcze śpisz? - usłyszałaś niezadowolony głos chłopaka.
- J-już idę, przepraszam! - zawołałaś i sięgnęłaś po swoją torebkę, do której schowałaś wcześniej ładowany telefon. Wzięłaś głęboki wdech i podeszłaś do drzwi, które otworzyłaś. - Jestem gotowa. - powiedziałaś, zdobywając się na uśmiech.
Sungyeol poprawił materiał bluzy, która idealnie pasowała do jego czarnej koszulki.
- Mhm. - mruknął jedynie, wkładając ręce do kieszeni dżinsowych rurek. - Chodźmy. - odparł i obrócił się, ruszając w stronę schodów. 
Westchnęłaś cicho i nie komentując jego zachowania, podążyłaś jego śladem. Nie miałaś zamiaru się wykłócać. To był Twój pierwszy oficjalny dzień w tym miejscu, a ostatnie na co miałaś ochotę to kłótnie ze współlokatorem, zwłaszcza o tak wybuchowym charakterze, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. 
Gdyby można było z nim normalnie porozmawiać... Ciekawe, czy kiedykolwiek ktoś miał na to szansę?
Cała wycieczka po internacie wydawała się przypominać wyprowadzenie więźnia na spacerniak. Sungyeol wyjaśniał tylko to, co konieczne. Niechętnie odpowiadał na zadawane pytania, chyba, że widział w tym okazję na zabłyśnięcie przed Ji Yong, jak bardzo się wobec niego myliła. Chyba ostro wpłynęła na jego dumę, bo prowadził Cię nawet w miejsca, których wcale nie musiałaś znać. Zupełnie jakby chciał mieć pewność, że pokaże dosłownie wszystko.
Jedyne co Ci nie dawało spokoju to fakt, że nie utrzymywał kontaktu wzrokowego. Zawsze, gdy przechodził do wyjaśnień, wydawało się, że mówi do przestrzeni przed sobą, albo do ściany czy obrazu, który akurat na niej wisiał. 
Co z Tobą było nie tak?
Jedyne co chciałaś, to żyć z nim w pozytywnych relacjach. Serio. Nawet nie musieliście gadać ze sobą dużo, ale czy kultura nie wymagała spoglądania na swego rozmówcę? 
Wycieczka zakończyła się na ostatnim piętrze, gdzie znajdowały się klasy poświęcone malarstwu i fotografii. Wyszliście z sali, w której będziesz mieć w najbliższym czasie zajęcia i ruszyliście w stronę schodów. Zatrzymałaś się, nie schodząc za chłopakiem w dół. Spojrzałaś na schodki prowadzące w górę. Sungyeol przystanął, przyglądając Ci się uważnie, by następnie podążyć za Twym wzrokiem. Westchnął cicho, uznając, że najwyraźniej chyba warto jednak udzielić jakiegoś wyjaśnienia.
- Prowadzą na dach. - mruknął krótko. - Chodźmy już. - dodał, odwracając się tyłem i ponownie kierując się na dolne piętro.
Przytaknęłaś mu jedynie, jeszcze ostatni raz rzucając okiem na schody prowadzące w górę. Czemu miałaś silne pragnienie pójść i sprawdzić, jak tam wyglądało?









Płacz dziecka był tak bolesny dla ludzkiego serca. Dziewczynka nie potrafiła jednak przestać wylewać łez. Czuła się taka samotna. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Siedziała schowana w domku na placu zabaw, łkając rozpaczliwie. Wokół panował półmrok, robiło się coraz chłodniej. 
Czyżby trwała noc?
- Mamo... Tato... - wołała zapłakana, przecierając ciągle załzawione oczy.
- __________! - usłyszała nagle, przez co na moment przerwała swój płacz.
- Tu jestem! - zawołała pociągając noskiem. 
Nie minęła chwila, a do domku zajrzał mały chłopiec, niewiele wyższy od niej. 
- Wystraszyłaś nas! - powiedział oburzony, przysiadając przy dziewczynce, której wargi zadrżały.
- Przepraszam! - załkała, przytulając się do niego i tym samym wypłakując się do jego koszulki.
Chłopczyk nie wiedział na początku jak zareagować. Wydawał się nieco skrępowany i nawet winny, jednak niepewnie objął koleżankę, poklepując po ramieniu.
- Ja też przepraszam... - wyszeptał i spojrzał gdzieś w bok.
Dziewczynka spuściła wzrok, rumieniąc się delikatnie. Wydawało się, że serce przyspieszyło swoje tempo. Czy to możliwe, by w tak młodym wieku poczuć coś takiego?
- Dziękuję... że mnie znalazłeś... - wyszeptała uśmiechając się i jednocześnie przymykając powieki, przez co kolejna seria łez spłynęła po jej zaróżowionych policzkach.
- Szukałbym Cię, choćby i na końcu świata... - powiedział chłopiec ledwo słyszalnie.





Uchyliłaś powieki, spoglądając w sufit.
Kolejny sen? 
Przyłożyłaś przedramię do czoła. Obraz chłopca był całkiem zamazany. Dziewczynka wydawała się być małą wersją Ciebie, ale nie pamiętałaś takiego incydentu w swoim życiu. Czy to wytwór Twojej wyobraźni, czy może mózg próbował na nowo poskładać wspomnienia?
Spojrzałaś na wyświetlacz telefonu. Dochodziła szósta. Ji Yong jeszcze smacznie spała. Nie wiedziałaś, ile czasu zajmuje jej poranna toaleta, więc postanowiłaś zająć się wszystkim już teraz. I tak nie będziesz potrafiła zasnąć. 
Wyszłaś z łazienki dopiero po godzinie. Spojrzałaś na łóżko współlokatorki, które wciąż było oblegane przez jej śmiesznie poprzekręcane ciało. Uśmiechnęłaś się nieco rozbawiona i spojrzałaś na siebie. Mundurek bardzo Ci pasował. Biała koszula damska, na to narzucona czarna marynarka z naszytym emblematem szkoły. Do tego krawacik w niebiesko-czarną kratę, który idealnie pasował do spódniczki w tych samych kolorach i wzorach.Wszystko uzupełniać będą buty na niewielkim obcasie oraz włosy upięte w urocze dwa kucyki. Pokiwałaś głową uznając, że to zadowalający widok. Jak nigdy nie czułaś się pewnie pod względem wyglądu, tak ten zestaw bardzo Ci się podobał. Postanowiłaś nie przeszkadzać koleżance w swych sennych marzeniach i wyszłaś z pokoju, kierując się po cichu na dół. Weszłaś do kuchni i uśmiech zszedł Ci z twarzy. Przy stole siedział Sungyeol, który wcinał płatki. Wasze spojrzenia spotkały się na moment, by po chwili tradycyjnie wzrok chłopaka uciekł gdzieś w bok.
- Dobry. - mruknął jedynie.
- Dzień dobry. - powiedziałaś niepewnie, po czym dodałaś z uśmiechem. - Smacznego.
Chłopak skinął głową i skupił się na jedzeniu. Wydawało się, że wręcz przyspieszył. Podeszłaś do lodówki, zaglądając do jej wnętrza.
- Może nie jedz tak szybko? Jeszcze się zadławisz... - szepnęłaś nieśmiało.
To była tylko kwestia troski, ale obawiałaś się, że mógłby to uznać za jakąś kąśliwą uwagę. Chłopak pokręcił głową i machnął wolną ręką.
- Nic mi nie bę.. - urwał i przysłonił usta dłonią. Zaczął się krztusić, tak jak przewidziałaś.
Zaniepokojona podeszłaś do niego i zaczęłaś go klepać po plecach z nadzieją, że to w czymkolwiek pomoże. 
- W-wody... - wyszeptał, jednak przez jego kasłanie, nie mogłaś zrozumieć co mówił, stąd też Twoja prośba o powtórzenie wypowiedzi. - Powiedziałem wody, Ty tępa amebo! - ryknął mając już załzawione oczy.
Cofnęłaś się o krok i pokiwałaś głową, podbiegając do dzbanka filtrującego wodę i sięgając po szklankę. To był moment, kiedy zastygłaś w bezruchu, a wszystko przez przebłysk dziwnego zdarzenia.





- Smacznego! - zawołaliście wesoło, otwierając pudełka z drugim śniadaniem.
Wiatr rozwiewał wam włosy, a słońce grzało w plecy. Zawsze jedliście na dachu, kiedy warunki na to pozwalały.
- Wooaaah, ________! Ty to masz zawsze wielką wyżerkę. - powiedział Takamichi, kolega z wymiany międzyszkolnej. 
- Jak dla armii! - zażartowała siedząca obok Eun Ji, koleżanka z klasy.
- Mama zawsze dokłada mi więcej, niż to konieczne. - przyznałaś, uśmiechając się niewinnie.
- Nie żałuję! Zawsze mam wtedy co sobie podjeść! - zawołał siedzący obok Ciebie wysoki chłopak, od razu zagłębiając pałeczki do Twojego śniadania i kawałek warzyw wciskając sobie do buzi. Sos z kurczaka kapnął na jego mundurek, ubrudziwszy emblemat informujący o najstarszej klasie liceum.
Spojrzałaś na niego z oburzeniem.
- Nie tak łapczywie! Zostawię Ci przecież. - powiedziałaś z nutką troski w głosie, choć zależało Ci na tym, by zabrzmieć karcąco.
- Eee tam. Nic mi nie... - tu urwał, zastępując słowa krztuszeniem. Zaczął kaszleć, robiąc się z każdą chwilą coraz bardziej czerwony.
Wszyscy wokół zamarli, wpatrując się w niego. Zaczęłaś klepać go po plecach, z nadzieją, że to cokolwiek pomoże. 
Spojrzałaś na chłopaka, który wyraźnie poruszał ustami, by coś powiedzieć, jednak nie potrafiłaś zrozumieć.
- Wody, Ty tępa amebo! - ryknął, sprawiając, że zastygłaś na moment. 
Zaraz jednak sięgnęłaś po butelkę wody, podając mu ją. 





Drgnęłaś mimowolnie, kiedy szklanka z nalaną wodą została wyrwana z Twojej ręki. Sungyeol praktycznie za jednym razem wypił całą zawartość naczynia, odstawiając je zaraz na blat. Otarł twarz rękawem mundurka, nie przejmując się ewentualnym ubrudzeniem i zmierzył Cię spojrzeniem.
- Wielkie dzięki. - mruknął i wyszedł z kuchni, nie sprzątnąwszy nawet po sobie miski po płatkach.
A Ty?
Stałaś w bezruchu, nie potrafiąc zrozumieć przebłysku wspomnienia, jakie teraz miałaś.
Wydawało się dotyczyć czasów liceum, jeszcze przed wypadkiem. Twarz krztuszącego się chłopaka była zamazana, a wspomnienie bardzo niedokładne, chociaż Takamichi i Eun Ji tak bardzo wyraziści. Kolegowałaś się z kimś ze starszych klas? Nie przypominałaś sobie żadnych znajomych. Niektóre kolory we wspomnieniu wydawały się wymieszane, a dźwięki przytłaczające, jednak wyglądało na to, że sposób w jaki zwrócił się do Ciebie Sungyeol, obudził jakąś część zamkniętej wcześniej szuflady zdarzeń. 
Czyżby tak zwane słowa klucz?








Pierwsze zajęcia wymagały spraw organizacyjnych. Opiekun grupy omówił wszystkie panujące w szkole zasady. Przedstawił regulamin sali, w której przebywaliście, zagadnienia przedmiotu, którego będzie was uczył, a także przygotował jakąś ciekawą grę, dzięki której mieliście się wszyscy poznać. Nawet nie zauważyłaś, kiedy ta cała godzina lekcyjna wam zleciała. Wyszłaś z sali, przeciągając się, niczym rozbudzony kociak. Ruszyłaś korytarzem, trzymając swe śniadanie. Chciałaś znaleźć dogodne miejsce na chwilę ciszy i spokojne skonsumowanie posiłku. Zatrzymałaś się przy schodach prowadzących na samą górę. Byłaś na ostatnim piętrze, gdzie uprzedniego dnia Sungyeol mówił o tym, gdzie prowadzą schodki. 
Nie wspominał jednak, że nie można tam pójść, a ciekawość wzięła górę i ruszyłaś w stronę drzwi, które znajdowały się kilkanaście schodków wyżej. Otworzyłaś je, robiąc krok w przód i zamykając je za sobą, tym samym znajdując się teraz na dachu budynku. 
Rozejrzałaś się wokoło, powitana przez promienie słoneczne i błękitne niebo, oraz ciepły i przyjemny dla skóry wiatr. Czyż to nie idealne miejsce na posiłek? Postanowiłaś znaleźć odpowiedni punkt, by usiąść i się rozluźnić. Zatrzymałaś się, kiedy zorientowałaś się, że nie byłaś tu sama. Zabudowana część dachu, przez którą poprowadziły Cię tu drzwi, wydawała się skrywać jakiś sekret, a świadczyły o tym wystające zza ściany buty. Jak się później okazało, znałaś ich właściciela.
Podeszłaś bliżej leżącego na dachu chłopaka, który miał głowę ułożoną na skrzyżowanych rękach. Wydawało się, że śpi. Przysiadłaś przy nim, obserwując jego sylwetkę. Sungyeol był wysokim, przystojnym mężczyzną. Wiatr delikatnie rozwiewał mu grzywkę. Sprawiał wrażenie wyjątkowo spokojnego kiedy spał. Jego spokojny oddech, który nijak pasował do wybuchowego charakteru, który jej okazywał. Usta, które zdawały się skrywać tak wiele sekretów. Uśmiechnęłaś się mimowolnie.
Czy to nie przyjemny widok, który warto uwiecznić w swej pamięci? Otworzyłaś swój lunch-box, w którym rano zdołałaś przygotować drugie śniadanie. Ryż, warzywa i smażony kurczak. Każdemu ze współlokatorów zostawiłaś oddzielną porcję. Lubiłaś gotować, a skoro oni mieli dwie lewe ręce do tego, to czemu by ich nie wspomóc?
Zapach świeżo usmażonego kurczaka musiał pobudzić zmysły chłopaka, bo poruszał on nosem, jakby badał aromaty, które dotarły do jego nozdrzy. Powoli uchylił powieki i spojrzał na Ciebie nieco zaspany.
- ________? - wyszeptał i podniósł się do siadu, przecierając powieki. 
Pierwszy raz wypowiedział Twe imię w tak łagodny sposób, aż trudno było Ci w to uwierzyć.
- P-przepraszam. Nie chciałam Cię obudzić. - wydukałaś niepewnie, składając pałeczki, które dopiero co wyjęłaś. - N-nie chcę Ci przeszkadzać, pójdę w inne mie... - urwałaś głos, bo kiedy chciałaś się podnieść, chłopak złapał Cię za nadgarstek.
- Nie musisz. - szepnął spokojnie.
Zamrugałaś zaskoczona i przysiadłaś z powrotem na swe miejsce. Skinęłaś głową w geście podziękowania, postanawiając zająć się swoim drugim śniadaniem. Było to jednak trudne, zważywszy na to, że chłopak wydawał się ciągle patrzeć w Twoją stronę. Wprawiało Cię to w nie lada zakłopotanie. 
- Uhm... - wydukałaś niepewnie, nie wiedząc, czy zapytać go wprost, o co mu chodzi, czy może lepiej nie ryzykować i nie poruszać tematu. 
- Apetycznie wygląda. - powiedział nagle, kierując wzrok na Twój lunch-box. - I ten zapach... - szepnął, wciągając powietrze.
Czyżby był głodny?
Głodny nie jesteś sobą, tak mawiają, prawda?
Czy to wyjaśniało jego wyjątkowo spokojne i łagodne podejście do Ciebie w tym momencie?
- Ano... Chętnie się podzielę, ale... nie mam zapasowych pałeczek przy sobie, więc... - zawiesiłaś głos, chcąc odłożyć pudełeczko, jednak dłoń chłopaka po raz kolejny wylądowała na Twym nadgarstku, powstrzymując Cię od jakiegokolwiek następnego ruchu.
- T-tak? - wydukałaś, podnosząc wzrok i spoglądając na niego pytająco.
- Dokąd się wybierasz? - zapytał, mierząc Cię spojrzeniem swych ciemnych oczu.
- Po drugie pałeczki? - odparłaś trochę pytająco.
 Czy to była głupia odpowiedź, czy po prostu jego pytanie wydało Ci się idiotyczne?   
- Nie ma takiej potrzeby. - skwitował i skinął głową ku pałeczkom, które trzymałaś w drugiej dłoni. - Skorzystam z tych. 
- A-ale one są moje... 
- No to co? 
Spojrzałaś na pałeczki, które trzymałaś. Wydawało się, że chłopak nie przyjmie sprzeciwu, więc wyciągnęłaś je w jego stronę.
Może jednak nie tak bardzo był inny od tego, co widziała na co dzień?
- Po co chcesz mi je oddać? - odparł, patrząc na Ciebie ze zdziwieniem.
- A nie chcesz ich użyć? - zapytałaś, zbita z tropu.
Sungyeol przewrócił oczami.  
- Nabierz kurczaka. - mruknął, a widząc Twoje zwątpienie wymalowane na twarzy, jedynie ponaglił Cię gestem dłoni. - No śmiało, śmiało.
Pokiwałaś głową, wykonując jego polecenie, by następnie spojrzeć na niego pytająco. Nie potrafiłaś pojąć, do czego chłopak zmierzał. Sungyeol zamiast udzielić kolejnej wskazówki, jedynie rozchylił usta.
- M-mam Cię nakarmić? - zapytałaś głupkowato, mimo, że wiedziałaś, jak to wszystko wyglądało.
- A czy to problem? - odparł urażony, jakbyś właśnie rzuciła w jego stronę jakąś kąśliwą uwagą.
- Nigdy tego nie robiłam, więc... 
- To, że nie pamiętasz, nie znaczy, że nie robiłaś. - mruknął Sungyeol. 
Jego słowa mimo, że ledwo słyszalnie wypowiedziane, dotarły do Twych uszu. Zamrugałaś zaskoczona, wpatrując się w niego z nieukrywanym zdumieniem.
- Co... masz na myśli? - spytałaś niepewnie.
- Aish. - fuknął chłopak i złapał za Twój nadgarstek, przybliżając do swej twarzy Twoją dłoń. Zjadł kurczaka, który był jeszcze przed chwilą w objęciach pałeczek  i uśmiechnął się nikle, szczerze uradowany smakiem, który zagościł teraz w jego ustach.
- Idealne. - powiedział zadowolony i pokazał dłonią, że chce więcej.
Byłaś tak zdezorientowana jego zachowaniem, że posłusznie nabrałaś kolejną część jedzenia, po prostu go karmiąc. To było dziwne, a zarazem... przyjemne? Czy to brzmiało normalnie?
Wyglądało na to, że jednak Sungyeol miał w sobie tę dobrą stronę.










Twój pobyt w tej szkole wydawał się już czymś naturalnym. Minęły dwa miesiące, a Ty zdołałaś chociaż w jednym momencie zyskać szansę na rozmowy z Sungyeolem. Mimo, że byliście współlokatorami, to wasze dialogi i tak miały miejsce tylko podczas przerw na dachu szkolnego budynku. Kiedy wracaliście do środka, znów wydawał się unikać z Tobą kontaktu. Fakt, nie był na tyle otwarty by wesoło się roześmiać, czy pogadać o głupotach. Nadal wyczuwałaś dystans i barierę, którą między wami stworzył, jednak chciałaś dociec dlaczego. Miałaś nadzieję, że kiedyś uda Ci się zrozumieć powody jego postępowania. 
Westchnęłaś cicho, kładąc się do łóżka.
- Sungyeol coś ostatnio ucichł. Dziwne, nie? - zagadała Ji Yong, siadając na swym łóżku.
Spojrzałaś na nią z zaciekawieniem.
- To znaczy? - dopytałaś, nie wiedząc, co dokładnie ma na myśli.
- Mam wrażenie, że nie chce ze mną podejmować wojny na słowa. To smutne. - stwierdziła Ji Yong, pociągając nosem w udawanej rozpaczy. 
- Lubisz dokuczać innym, co? - zapytałaś z rozbawieniem.
- I to bardzo. - odparła z szerokim uśmiechem.
Ustawiła budzik w telefonie i położyła się, gasząc jednocześnie nocną lampkę. W pokoju zapanowała ciemność.
- Nie zawsze taki był. - szepnęła ni stąd ni zowąd Twoja współlokatorka.
Posłałaś jej pytające spojrzenie, choć wiedziałaś, że nie była w stanie tego zauważyć.
- Spędzał z nami więcej czasu. Nieraz słyszało się jego śmiech, a na moje dogryzanie reagował w formie żartu. Wraz z rozpoczęciem tego roku... zamknął się przed nami.
Spojrzałaś w sufit i westchnęłaś cicho, nasuwając kołdrę na nos.
Więc kiedy nazywała go zamkniętym w sobie chłopcem, chciała mu pokazać, że widzi zmianę w jego zachowaniu, a nie, że taki był zawsze?  A rok szkolny rozpoczął się wraz z Twoim przyjazdem. Czy to była Twoja wina?
- Nie myśl, że masz z tym coś wspólnego. Może w tym roku ma więcej zadań na głowie, czy coś... albo problemów... Dawno nie widział się z rodzicami. Nie mogli przyjechać go odwiedzić. - powiedziała szybko Ji Yong, jakby wyczuwając Twoje myśli.
- Nie mógł do nich pojechać? - dopytałaś.
- Teoretycznie tak, przecież była przerwa letnia, ale... Mówił, że nie może pojawić się w rodzinnym mieście. Nigdy nie zapytałam, co ma przez to na myśli. Próbowałam coś z niego wyciągnąć, ale zawsze unikał tematu... 
Spojrzałaś w kierunku koleżanki. Wydawało się, że martwi się jego zachowaniem. Uśmiechnęłaś się delikatnie. Mimo wszystko dobrze o nich myślała, najwyraźniej miała swój specyficzny sposób na okazywanie uczuć. 
- Czy miasto, z którego pochodzi ma jakieś problemy? Może on sam wpadł tam w kłopoty? - zagadnęłaś.
- Czy ja wiem... Wątpię. Sama nie miałaś problemu tu przyjechać przecież.
- E? - wydukałaś zdezorientowana, podnosząc się na łokciach. - Nie rozumiem?
- Pochodzi z Yongin, Gyeonggi-do, tak jak Ty, prawda? Widziałam Twój adres na liście, który mi dałaś ze wskazówkami do akademika. 
Zamrugałaś zdziwiona.
Sungyeol pochodził z Twojej dzielnicy? 
- Kto go tam wie... Może to nie tak poważne, jak się obawiamy. - powiedziała uspokajająco i ziewnęła głośno. - Dobranoc. - dodała i obróciła się na bok, tyłem do Ciebie.
- Dobranoc... - szepnęłaś i położyłaś się, wciąż zaskoczona informacją, którą usłyszałaś. 
Zamknęłaś oczy, chcąc jak najszybciej zasnąć.
Najgorsze co może być, to mętlik myśli w nocy.






Brzmienie cykad kojarzy się z czymś romantycznym i relaksującym zarazem. Gwiazdy migoczą na nieboskłonie, noc tak ciepła o tej porze roku. Delikatny powiew wiatru, który wprawia w ruch zielone liście zdobiące koronę drzew. 
Jedynie tupot stawianych kroków wtrącał się czasami w tętniącą życiem muzykę przyrody.
- Zaczekaj! - zawołałaś, próbując nadążyć śladami wysokiego mężczyzny, który żwawo szedł kilka kroków przed Tobą. Wydawał się niewzruszony Twoim nawoływaniem. - Proszę, zaczekaj! Powiedz, o co Ci chodzi!
W pewnym momencie chłopak zatrzymał się, przez co wpadłaś na jego plecy i odbiłaś się od nich, lądując tyłkiem na trawie. Oparłaś się dłońmi na miękkim podłożu i spojrzałaś ku mężczyźnie, który nie obrócił się przodem do Ciebie.
Wyszeptałaś jego imię, choć wydawało się, jakby ktoś wyciął je celowo ze ścieżki dźwiękowej i nie mogłaś go nawet sama dosłyszeć.
- Myślałem, że zawsze będziemy razem. - powiedział nagle chłopak, zaciskając dłonie w piąstki. Zamrugałaś zaskoczona jego słowami. Nie wiedziałaś, co miał na myśli. - Wydawało mi się, że będę tym, który zawsze będzie u Twego boku. Te same szkoły, sąsiedztwo.. Planowaliśmy iść na ten sam uniwersytet, by potem znów być razem... 
Spuściłaś wzrok.
- Chciałabym... by te plany stały się prawdą, ale moi rodzice... 
- Gdy pójdziesz na studia będziesz już pełnoletnia, nie będziesz potrzebować ich zgody! - krzyknął.
Drgnęłaś zaskoczona widząc, jak ręce mu drżą. Powoli wstałaś z trawy i otrzepałaś ubranie. 
- Gdyby Ci na tym faktycznie zależało... - zaczął ledwo słyszalnie. - A może to chodzi o tego Sungjonga, który jest z Tobą w klasie? 
Przycisnęłaś dłonie do klatki piersiowej. W jego głosie było tyle złości, to aż bolało.
Przecież w Twoich oczach... zawsze był tylko on sam.
- Sungjong nie ma z tym nic wspólnego... Ile razy mam Ci powtarzać, że to tylko kolega? - wymamrotałaś cicho.
- Widziałem jak się przy nim rumienisz! Słyszałem, jak namawiał Cię na studia, na które sam idzie, bo macie podobne zainteresowania! Na pewno Ci się podoba! - wykrzyczał.
- Zrobił na mnie dobre wrażenie i jest miłym kolegą, ale na pewno nie darzę go żadnym uczuciem! Ale jakie to ma znaczenie?! Co Cię obchodzi, kogo lubię bardziej, a kogo mniej?!
- Jeśli komuś na kimś bardzo zależy... to oczywiste, że to go obchodzi... - wyszeptał nagle ledwo słyszalnie.
- C-co? - wydukałaś, nie zrozumiawszy, co właśnie powiedział.
To był moment, w którym obrócił się ku Tobie.






  Chwyciłaś telefon, wyłączając budzik. Zmarszczyłaś brwi niezbyt zadowolona. Chciałaś wiedzieć, kto był tym chłopakiem! Człowiek z tego tak realistycznego snu. Tradycyjnie twarz była zbyt zamazana i pojawiła się zaledwie na chwilę. Przeklęłaś w myślach swą pamięć, która była tak niekompletna. Przetarłaś powieki, chcąc się jak najszybciej rozbudzić.  
Poranna toaleta, która była już rutyną. Spotkanie Sungyeola w kuchni, który tradycyjnie witał się, wyjadał płatki i znikał w oka mgnieniu. Westchnęłaś niezadowolona. Chciałaś z nim porozmawiać o tym, co wczoraj powiedziała Ci Ji Yong. Nim jednak zdążyłaś za nim zawołać, chłopak już zatrzaskiwał drzwi wyjściowe. Zrobiłaś z ust dzióbek, patrząc na przedpokój nieusatysfakcjonowana.
- Daj mu szansę. - usłyszałaś nagle głos Leeteuka. 
Spojrzałaś na mężczyznę, który stał w przejściu kuchni tak, jak Ty.
- Kiedy się otworzy, to zupełnie inny chłopak. - powiedział ciepło i poklepał Cię po ramieniu pocieszająco.
Zmrużyłaś powieki, patrząc na drzwi.
- Ile potrzeba na to czasu? - mruknęłaś cicho.
Skoro nie udało się teraz, to porozmawiacie na ten temat w jedynym możliwym ku temu momencie. Przygotowałaś tradycyjnie większą porcję drugiego śniadania, już nauczona tym, że wiecznie Ci je wyjadał. Przebyte zajęcia dłużyły się niemiłosiernie, a Ty nie potrafiłaś nawet skupić się na wybraniu tematu rysunku, a co dopiero do przeniesienia szkicu na płótno. Gdy nareszcie nastała długa przerwa, żwawym krokiem, przeskakując co drugi schodek, wbiegłaś na dach. Zdyszana przysiadłaś w wyznaczonym już miejscu, tym samym czekając na pojawienie się chłopaka. 
Faktycznie, zjawił się.   
Popatrzył na Ciebie i już chciał się wycofać, ale trzymany przez Ciebie lunch-box zatrzymał go na miejscu. Przysiadł się obok i sięgnął po pałeczki. Raz, czy dwa mogłaś go nakarmić, ale za każdym razem? O nie. Dlatego zawsze od razu brałaś dwa komplety.
- Pyszne. - mruknął chłopak sam do siebie.
Wydawało się, że nie chciał byś usłyszała z jego strony komplement. Z drugiej strony, pewnie głupio mu było, że wyjadał Twoje jedzenie i warto było choć odrobinę pochwalić. Uśmiechnęłaś się jedynie, nic nie mówiąc. 
Czemu tak bardzo nie chciał Ci się pokazać od tej lepszej strony?
- Słuchaj... - zaczęłaś niepewnie. - Tak się zastanawiałam... skąd właściwie jesteś?
Sungyeol zaprzestał przeżuwania kurczaka i spojrzał na Ciebie badawczo.
- Czemu pytasz?
- Ciekawość. Twój akcent wydaje się znajomy.
Chłopak wyglądał na nieco zaniepokojonego tą informacją. Podrapał się po głowie, jakby szukając wymówki.
-  Yongin, Gyeonggi-do. - wyszeptał po chwili, jakby domyślił się, że możesz już znać ten fakt od kogoś innego.
- Cóż za ciekawy zbieg okoliczności. - skwitowałaś, klasnąwszy w dłonie. - Ja też stamtąd pochodzę. Wprawdzie nie jestem rodowitą Koreanką, ale jednak tam się urodziłam i wychowałam.
- Wiem. - mruknął Sungyeol, nie zdając sobie sprawy z tego, co właśnie w ogóle powiedział.
- J-jak to wiesz? - wydukałaś niepewnie, patrząc na niego pytająco.
- Od Smoczycy. Zaraz przyleciała się pochwalić, że są dwie osoby z tej samej dzielnicy. - odparł wzruszając ramionami.
Możliwe, że było to prawdą, ale jednak coś nie dawało Ci spokoju. Nie mówiłaś jej, że tam dorastałaś od małego.
- Banalne wytłumaczenie. - skwitowałaś, zapominając się przez chwilę.
Chłopak odłożył pałeczki i spojrzał na Ciebie badawczo.
- Sugerujesz, że kłamię? - zapytał otwarcie.
- Mam dziwne przeczucie, że tak. - odrzekłaś stanowczo.
Musiałaś postawić na swoim. Chciałaś się o nim dowiedzieć chociaż odrobinę. Ciągnęło Cię do niego od samego początku i nie potrafiłaś tego zrozumieć. Wydawał się skrywać coś przed Tobą, a fakt, jak bardzo niekomfortowo się teraz poczuł tylko to potwierdzał.
- Nawet jeśli, to co? Daj se siana, okej? - mruknął i wstał, wkładając ręce do kieszeni spodni. - Dzięki za posiłek. - dodał, by nie wyjść na nazbyt niegrzecznego i ruszył w stronę drzwi.
Przygryzłaś dolną wargę.
To nie mogło się tak skończyć! Zostawiłaś swój lunch-box i podążyłaś śladem chłopaka. Nie mogłaś mu teraz odpuścić! Robiłaś to przez cały Twój pobyt tutaj!
- Pozwól mi zrozumieć, o co Ci chodzi. Chcę wiedzieć, dlaczego trzymasz między nami dystans. Czemu nie pozwalasz się poznać? - dopytywałaś, idąc za nim. - Wiem, że nie jesteś taki naprawdę. Dlaczego celowo tak się przy mnie zachowujesz?
Chłopak zatrzymał się w połowie schodów i westchnął. Spojrzał na Ciebie kątem oka.
- Nie wiem, co naopowiadała Ci Ji Yong, ale nie wierz we wszystko co jęzorem nagada. - mruknął, schodząc na półpiętro.
- Sungyeol, proszę! - zawołałaś błagalnie, zbiegając po schodach za nim. Chciałaś go jak najszybciej dogonić, nim dotrze do kolejnych schodów.
- Daj sobie wreszcie spokój! - krzyknął mężczyzna, stając bokiem do Ciebie.
To był moment, w którym oboje otworzyliście szeroko oczy. Chłopak patrzył jak z wyciągniętą przed siebie ręką, przechylasz się w stronę schodów. Czułaś jak tracisz równowagę, a grawitacja ciągnie Cię w dół. 
- _____________! - krzyknął Sungyeol, rzucając się w Twoją stronę i łapiąc Cię za nadgarstek.
Noga zsunęła mu się jednak ze schodka i również runął w stronę dolnego piętra. Warknął niezadowolony pod nosem i przyciągnął Twe ciało do własnego, obejmując szczelnie swymi ramionami. Student uderzył plecami o jeden ze schodków i sturlaliście się aż na sam dół, w ostateczności wylądowałaś na torsie wciąż obejmującego Cię mężczyzny. Uniosłaś niepewnie głowę, patrząc na Sungyeola z niepokojem w oczach. Widziałaś jak bardzo krzywił się z bólu, który odczuł. W jakim stanie były jego plecy? Czy głową też nie uderzył gdzieś o kant kamiennych posadzek?
- Cz-czemu Ty... - wyjąkałaś cicho, jednak zamilkłaś.
Po raz pierwszy ujrzałaś na twarzy chłopaka szczery uśmiech.
- Tym razem... Cię ochroniłem... - wyszeptał, spoglądając na Ciebie z niespotykaną dotąd czułością. 
Zaraz po tych słowach jego głowa opadła bezwładnie na podłogę.
- Sungyeol...? Sungyeol...? - powtórzyłaś kilkukrotnie.
Po korytarzu rozległ się Twój błagalny pisk.









- Zakochałem się w Tobie. 
- E?
Twoje źrenice rozszerzyły się na dźwięk jego słów. Wiatr rozwiał Twe włosy, a liście, które ostatkiem sił trzymały się na drzewach w końcu poddały się i owiały was niczym w magicznym kręgu. Wpatrywałaś się w chłopaka z nieukrywanym zdumieniem na twarzy. Policzki powoli robiły się coraz cieplejsze i bardziej rumiane. Serce zaczęło bić szybciej. Czy tak powinno być?
- O-o czym Ty mówisz? - wydukałaś niepewnie, jakby w nadziei, że się tylko przesłyszałaś.  
- Zawsze myślałem tylko o Tobie. Kiedy się zgubiłaś, gdy razem przemierzaliśmy uliczki Tokio podczas zimowych wakacji. Każda Twoja emocja była pochłaniana przeze mnie. Stres, niepokój, radość, smutek i gniew. Jesteśmy od zawsze razem i nie potrafiłbym tego zmienić. Nie, ja nie chcę tego zmieniać. 
Mężczyzna wymawiał te słowa z determinacją. Z każdym kolejnym jego zdaniem cofałaś się o krok, a on robił kolejny w Twą stronę, by dystans między wami się nie zmniejszył. 
- Mamy dopiero szesnaście lat, więc nie wiem czy mogę to nazwać miłością. Ale skoro to uczucie trzyma się mnie tak wiele lat? Czy to zwykłe dziecinne zauroczenie? - dopytał.
- Nie wierzę... Dlaczego mi o tym mówisz...? - wyjąkałaś, spuszczając głowę. - Czemu teraz? 
- Bo może wtedy... zdołasz zawalczyć  z rodzicami o nasze wspólne plany. - odparł ciepło. - A poza tym... już dawno chciałem Ci to powiedzieć...
Serce biło Ci jak oszalałe.
Co się dziwić?
Odwzajemniałaś jego uczucia, ale skoro rodzice zamierzali przenieść Cię do innej szkoły i wysłać na zupełnie inny uniwersytet, to czy mieliście szansę na przetrwanie? Bylibyście zbyt daleko od siebie. A walka z rodzicami? Nie miałaś pieniędzy, by móc w późniejszym czasie się wyżywić. Mogłaś znaleźć pracę dorywczą, ale czy to by wystarczyło? Szkoła z internatem jest płatna. Starałaś się o szkolne stypendia, ale czy w tak prestiżowej szkole masz na nie szansę?
- ______________? - usłyszałaś jego cichy szept.
Podniosłaś wzrok, spoglądając na niego błagalnie.
- Proszę... Nie mów więcej... - wyjąkałaś, łapiąc się za głowę.
Cofnęłaś się znów o kilka kroków. Nie chciałaś wiedzieć więcej, a tym bardziej słyszeć. Ta wycieczka przerodziła się w jeden wielki natłok myśli i niewiedzę co do posunięć, które powinno się wykonać.
- Dlaczego teraz?! Dlaczego mówisz mi to wszystko teraz?! Po co?! Byłam tak bliska pogodzenia się ze swym losem!  - wykrzyczałaś. - Nienawidzę Cię... Nienawidzę! - po tych słowach odwróciłaś się i pędem ruszyłaś przez las.
- ______________! Zaczekaj! - zawołał chłopak, ale nie zareagowałaś.
Gdybyś nie wiedziała, co do Ciebie czuje, byłoby Ci łatwiej pogodzić się z planami rodziców. Byłaś zbyt słaba psychicznie i miałaś za mało pewności siebie, by walczyć z ich decyzjami. Sungyeol przestał być ich ulubieńcem, kiedy okazało się, że potrafi czasem wpakować się w kłopoty. Nigdy jednak nie przyznałaś się, że to wielokrotnie z Twojej winy, czy powodu. Miał niewyparzony język, a to nie podobało się Twoim rodzicom. Już jako małej dziewczynce Ci zaimponował, zawsze podążałaś jego śladami. Był Twoim przewodnikiem po świecie i chciałaś być u jego boku. Byłaś pewna, że to jednostronne, bo jednak zawsze zachowywaliście dystans w waszej relacji, a teraz?
Wyznanie... które mogło zniszczyć wszystko. 
Zacisnęłaś powieki, czując wypływające spod nich łzy. Nie zatrzymywałaś się, nie ważąc na gałęzie drzew, które próbowały Cię powstrzymać. I wtedy stało się coś, co nie powinno mieć miejsca. Potknęłaś się o korzeń i runęłaś w krzaki przed sobą. Za nimi znajdowało się niewielkie urwisko, po którym sturlałaś się, czując jak mijane korzenie i kamienie rozcinają Ci skórę na gołych ramionach. Twoje ciało przestało wirować dopiero, gdy uderzyłaś o gruby pień stojącego Ci na drodze drzewa. Ból głowy był tak silny, wszystko wydawało się takie obolałe. Po skroni powoli spływała paląca ciecz. Nie potrafiłaś się ruszyć. Słyszałaś krzyk, coraz to bardziej wyraźny. Czułaś, że ktoś ostrożnie ujmuje Twe ciało w ramiona, jak nawołuje imię.
- Nie zasypiaj... Proszę... nie zasypiaj... - szeptał chłopak.
Uchyliłaś powieki, spoglądając na jego twarz.
Wyrazisty nos, zapłakane ciemne oczy, które aż błyszczały od natłoku łez. Draśnięty policzek i pełne usta, które drżały na widok Twego zdewastowanego ciała.
- Przepraszam... Sungyeol... - wyszeptałaś, ostrożnie wyciągając ku niemu swą umorusaną ziemią dłoń. - Znowu... wpakowałam Cię... w kłopoty... - dodałaś, a Twoja ręka opadła bezwładnie na podłoże. Słyszałaś jeszcze tylko krzyk chłopaka, a potem ciemność uniemożliwiła zobaczenie czegokolwiek. Poczułaś się taka senna.
Teraz słyszałaś jedynie bicie serca. Rytm, który mimowolnie wywoływał na Twej twarzy uśmiech. 





Podniosłaś gwałtownie głowę i rozejrzałaś się wokoło. Byłaś w gabinecie pielęgniarki. Siedziałaś przy łóżku, trzymając za dłoń leżącego na nim chłopaka. Zamrugałaś zorientowawszy się, że musiałaś zasnąć. Co więcej, wyglądało na to, że zrobiłaś sobie z torsu mężczyzny poduszkę. Czy to jego bicie serca słyszałaś w swym śnie? Czy to część wspomnienia?
- Zawsze mówiłaś przez sen. Ale nigdy nie moje imię. - usłyszałaś nagle znajomy głos.
Powiodłaś wzrokiem w stronę chłopaka, który spoglądał na Ciebie ze smutnym uśmiechem. Głowę miał owiązaną bandażem. Siny policzek, a w niektórych częściach ciała plastry.
- Ty... - zaczęłaś cicho, nie potrafiąc jednak nic więcej dodać.
Tajemniczym chłopcem z Twych snów i zamazanych wspomnień był właśnie on. 
Kiedy pojawiłaś się w jego pobliżu, amnezja przestała oddziaływać i niektóre wydarzenia próbowały usilnie wrócić na swoje miejsce.
- Dlaczego...? Dlaczego zniknąłeś z mojego życia? - wyjąkałaś, czując jak łzy napływają Ci do oczu.
Chłopak westchnął cicho i spojrzał w sufit.
- Czułem się winny. Gdybym wtedy nie wyznał co do Ciebie czuję, nie uciekłabyś. Na pewno byś nie spadła, a ja nie musiałbym Cię tak poturbowanej zanosić do ośrodka i tłumaczyć się ze wszystkiego. Twoi rodzice obarczyli mnie winą, zresztą... jak to zawsze mieli w zwyczaju. - stwierdził Sungyeol, siląc się na uśmiech.
- Głupek... - wyszeptałaś, spuszczając wzrok. 
Nadal trzymałaś w objęciach swych dłoni jego własną. Czułaś przyjemne ciepło. Było tak znajome. Nie potrafiłaś jednak omieść wszystkich wspomnień, które teraz na siłę próbowały się zaszufladkować w Twojej głowie. Było ich zbyt wiele naraz.
- Powiedzieli, że nie zawiadomią policji, o ile zniknę z Twojego życia. - powiedział nagle Sungyeol i odwrócił wzrok. Wolną dłonią zaczął skubać materiał prześcieradła, którym był okryty. - Zgodziłem się. Nie chciałem, byś miała potem wyrzuty sumienia, zwłaszcza, że kiedy przyjechałem do szpitala, okazało się, że masz amnezję. Był to idealny moment, by wymazać mnie z Twojego życiorysu. Okrutne. Byłem na nich zły, tak bardzo zły. - to mówiąc, zacisnął wolną dłoń w pięść, zaraz ją jednak rozluźniając. - A potem uświadomiłem sobie... że dzięki temu będziesz bezpieczna. Nie będziesz się martwić głupim wyznaniem nastolatka, naszym ewentualnym w efekcie rozstaniem... Wolałem cały ciężar tych wspomnień wziąć na siebie. 
- Ty kretynie... - wyszeptałaś, kręcąc głową. 
- Wyprowadziłem się, zmieniłem szkołę. Potem wyjechałem na studia, o których zawsze marzyłem. Byłem pewien, że rodzice teraz nie mają powodów, by Cię siłą zmuszać do uczelni, którą Ci wybrali. Nie sądziłem jednak, że zjawisz się tutaj w celu studiowania.
Spojrzałaś na niego uważnie.
- To dlatego tak dziwnie zachowywałeś się kiedy tu przyjechałam... 
- Nie wiedziałem jak się zachować. Widziałaś we mnie obcego faceta, a ja... ja wciąż miałem w głowie wszystkie wspomnienia. Nadal byłaś dla mnie ważna. Od naszego ostatniego spotkania z nikim się nie związałem... nie potrafiłem przestać zastanawiać się, co dzieje się w Twoim życiu. Ale co? Miałem Ci powiedzieć o tym wszystkim? Mogłaś mnie wziąć za idiotę, jakiegoś chorego psychicznie, czy kłamcę, oszusta. Poczułabyś się niezręcznie, zaczęłabyś mnie unikać, więc... wolałem sam się odseparować. 
- Chciałeś mnie do siebie zniechęcić? Było blisko. - przyznałaś szczerze. Westchnęłaś i uśmiechnęłaś się ciepło. - Przynajmniej teraz wiem, dlaczego tak bardzo ciągnęło mnie do tej szkoły. Zawsze myślałam, że to może jakaś magia, ale... może moje serce i rozum mimo niepamięci, nadal wiedziały, czego zawsze pragnęłam. 
Sungyeol spojrzał na Ciebie niepewnie, uśmiechając się nieco szerzej. Odruchowo ścisnął Twą dłoń, jakby w obawie, że zaraz uciekniesz.
- Chcę by wspomnienia wróciły do mnie co do joty. - powiedziałaś po chwili. - Chcę odszukać w sobie te wszystkie emocje, radosne chwile i nawet te złe. Nie wiem, czy będzie to jednoznaczne z tym, że moje uczucia do Ciebie odżyją, ale... już od długiego czasu czułam, jak mnie do Ciebie przyciągało i może to dobry znak?
- Powiem wszystko, o co tylko zapytasz. Nie będę uciekał. - powiedział, wyciągając ku Tobie mały palec prawej dłoni. 
- Ja tym razem też nie. - odrzekłaś, chwytając jego palec swoim własnym, tym samym składając sobie nawzajem obietnicę.
Przed wami sporo pracy, ale byłaś pewna, że teraz wszystko będzie wyglądać zupełnie inaczej. 
Kto wie, co przyniesie wam nowe jutro?











Wyszło to długie, strasznie, masakra. Nie ma sensu dzielić tego na dwie części. Po prostu nie ma, bo wyszłyby dwa krótkie scenariusze, a nie chcę tu na siłę dodawać wątków. 
Mam nadzieję, że czytelników to nie zrazi i mimo tak wielkiej długości, przeczytacie to opowiadanie. 
W poprzednim poście pod tytułem Miracle Art School, prosiłam was o wybranie jednej osoby.
Był remis między Sungyeolem a Wonho.
Pan z Infinite był jednak wcześniej wspomnianym idolem w komentarzach, więc to właśnie on wylądował jako pierwszy w kolejce. 
Nie gniewacie się?
Ale hej, spokojnie!
Każdy z pozostałych czeka na napisanie!
Mówiłam, że to jak w grze otome, prawda?
Przeszłyście jeden route, teraz czas na drugi.
Pytanie tylko, który? 

Leeteuk, nauczyciel o dziwnie podejrzanej relacji z Twoją współlokatorką. Nieśmiały muzyk o uroczym dołeczku. Czy warto igrać z losem i zbliżyć się do niego? Jaka tajemnica kryje się za jego beztroskim zachowaniem z Ji Yong? A co z granicami? Przekroczysz je?


A może wybierzesz Sangmina? Tancerza z wielką pasją, o wiecznie roześmianej twarzy, który zaraża swą energią wszystkich wokół?  Ale co jeśli okaże się, że za tym szerokim uśmiechem kryje się niepokojąca historia? Czy będziesz na siłach sprostać wyzwaniu, jakie rzuci Ci los?


Czy jednak skusi Cię przystojny i dobrze zbudowany Wonho? Zadziorny uśmieszek, niczym z dramy wzięty niegrzeczny bad boy? Czy faktycznie jest takim tępym mięśniakiem, za jakiego zawsze uważa go Ji Yong? Kto wie, co odkryjesz spędzając z nim coraz więcej czasu? Może okaże się, że malarstwo nie jest Twoją jedyną miłością? 



Piszcie w komentarzach wasze opinie o scenariuszu, oraz kogo wybieracie dalej!
Pamiętajcie, że liczba głosów na danego idola będzie miała znaczący wpływ na kolejny one shot!
Pozdrawiam! <3


P.S. Dziękujcie mojej współlokatorce. Gdyby mnie nie zapytała, czy spróbowałabym coś napisać, pewnie czekałoby się z tym dłużej. XD 

9 komentarzy:

  1. Wow i po raz kolejny, nie zawiodłam się Twoją pracą. Jest idealna, dopracowana co do każdego szczegółu. Idealnie to wymyśliłaś, naprawę mi się podoba. Jest to super pomysł a do tego bardzo dobrze napisany. Nie da się napisać nic innego bo nie ma nawet się do czego przypieprzyć Hahahahaha Xd tak więc bardzo mi się podoba i życzę weny na dalsze wymysły jak i na rozdział dotyczący infinite jako całości. A przy kolejnym wyborze dalej zostawiam Wonho.
    Buziaczki
    Twoja #1fan
    YuRin~♥~

    OdpowiedzUsuń
  2. Usunął mi się komentarz.... ;______;

    Dobra, no nic!
    Moje feelsy już częściowo przekazałam. Nawet nie masz pojęcia, jak się ucieszyłam, że to Sungyeol wygrał, bo naprawdę zaintrygował mnie i chciałam znać przyczynę dziwnego zachowania. Tytuł już mówił sam za siebie, ale czytając kolejne zdania, tylko bardziej potęgowało zaciekawienie, co takiego wymyśliłaś. A ten moment z obietnicą... Tylko achać, ochać i wzdychać! To było piękne! :) I jeszcze moment z karmieniem! Taaaak, to też mi zapadło najbardziej w pamięć.
    Ji Jong i jej teksty rozwalają system! (Chcę powrotu Angie do Infinite! Wiem, że to nie ten blog ale ale... sama rozumiesz xD).
    Znów stawiasz nas przed trudnym wyborem, ale głosuje na Leeteuka. :D

    Nala, częściej zadawaj jej takie pytania. Najlepiej 24/7 *__*

    Życzę weny, bo wiem, że pomysły są. Czekam z niecierpliwością! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Angieeeeeeeeee ㅠㅠ
    Znowu nienawidzę Cię z miłością za ten ff ㅠㅠ
    Mój kochany, uroczy, nieprzewidywalny idiota ♡♡
    Tak się cieszę, że jako pierwszy pojawił się w tej "grze" ^^ ogólnie, świetny pomysł z tym wyborem idola ^^ gdzieś już się z czymś takim spotkałam, ale zdecydowanie Twoja praca ma więcej uroku.
    WONHO, WYBIERAM CIĘ! /takie tam nawiązanie do pocemonów xd/
    Kocham mocno bardzo i życzę dużo weny~~ ♡

    (http://b2uty-and-the-b2st-opowiadania.blogspot.com/?m=1)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rany, rany, rany!
    Nie wiem jak mam wyrazić tę moją miłość do Twoich prac.
    Powtarzałam to już nieraz... Ale z każdym scenariuszem/rozdziałem jest coraz bardziej je kocham :D I Ciebie też :D

    Yeollie, Yeollie.. Przestań robić mi mindfuck, proszę!

    Zostaję przy swoim wcześniejszym wyborze - Leeteuk, profesorze, zapraszam!

    Kyane, zadawałabym je 24/7, ale obawiam się, że przyniosłoby to odwrotny skutek :< Mimo to, postaram się nagabywać naszą najlepszą autorkę :D

    Nala ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja zawsze wybiore Sangmina .Bez wzgledu na wszystko.))Pozdrawiam serdecznie.Brinn

    OdpowiedzUsuń
  6. <333
    Wybacz, że nie napiszę czegoś konstruktywnego, ale dziesięć godzin w szkole i twój mózg jest nim tylko z nazwy XDD
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma problemu. Doskonale to rozumiem. Pamięta się te czasy. Ale powiedz chociaż czy wybierasz kogoś dalej, czy nie? XD

      Usuń
    2. Hmmm... Jak dla mnie wszyscy są super ^^
      A tak na marginesie, nominowałam cię do napisania 30 faktów o sobie ;3

      http://hesperiatastory.blogspot.com/2016/09/nominejszyn-czyli-fakty-o-nas.html

      Pozdrawiam~

      Usuń
  7. Omoooo..czekam na dalsze części..(nie nie dlatego, że czekam na LeeTeuka i "totalnego idiotę" XDD btw oboje jesteśmy mentalni blondyni XDDDDDDDDDDD ) Życzę weny i mam nadzieję, że z ręką już lepiej. Do następnego opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń