piątek, 23 marca 2018

Insoo (MYNAME) 1/2


„Love Scenario”










Postawiłaś na stole ostatni już talerz z eleganckiej zastawy, części prezentu ślubnego od teściów. Wyprostowałaś się, usadawiając dłonie na biodrach, by przyjrzeć się efektowi swej pracy. Stół był ładnie udekorowany przez perfekcyjnie wyprasowany kremowy obrus, a na nim wszystkie talerze i sztućce. Dostawiłaś jeszcze dwie miski z zimnymi surówkami i wróciłaś do kuchenki, gdzie szykowałaś resztę jedzenia. Zaledwie dwóch gości miało się pojawić, a i tak musiałaś przygotować różne rodzaje mięs, zarówno ziemniaki jak i frytki, kluski, a także kapustę czerwoną. Nie wspominając o daniach z koreańskiej kuchni. Na obiadokolację miał być miszmasz dwóch zderzonych ze sobą kultur - polskiej i koreańskiej. 
- Kochanie...? - spytał niepewnie melodyjny męski głos. 
Zerknęłaś w stronę drzwi, gdzie w przejściu stał jego właściciel. Wysoki mężczyzna o lśniących ciemnych oczach, jasnobrązowych poczochranych włosach i tych kuszących, kształtnych ustach. Był dobrze zbudowany, co nie umykało uwadze, gdy nosił takie podkoszulki. Odsłonięte obojczyki, umięśnione ramiona, nie wspominając o idealnie zarysowanych mięśniach brzucha, które kryły się pod materiałem ubrania. 
Wszystko łączyło się w jedną całość - Twojego męża.
- Tak...? - odpowiedziałaś, posyłając mu ciepły uśmiech.
- Może jednak pomogę? - zagadnął pełen nadziei w głosie.
Zmarszczyłaś brwi.
- Nie. 
- Ale...
- N-i-e. Nie. Idź, pomóż dzieciom się ubrać. 
Mężczyzna zasalutował Ci, z chęcią przyjmując ten rozkaz. Zachichotałaś widząc to i wróciłaś do swojej części zadania. Byłaś mu wdzięczna za okazaną chęć pomocy, ale nie przepadałaś, gdy ktoś plącze Ci się po kuchni. Wiedziałaś, co trzeba zrobić i jak, nie musiałaś skupiać się na drugiej osobie, która nawet nie wiedziałaby, co wykonać. Oszczędzisz czasu, gdy zamiast tłumaczyć, zrobisz to sama. Kuchnia to miejsce, w którym Ty miałaś kontrolę.






~





Wszystko było naszykowane. Teraz tylko się przebrać i czekać na gości. Spojrzałaś na zegar wiszący na ścianie kuchni. 
- No tak, jak zwykle się spóźnia. - mruknęłaś i pokręciłaś głową.
Wyszłaś z pomieszczenia, przechodząc do salonu, gdzie zatrzymałaś się przy schodach prowadzących na górę. Uśmiechnęłaś się pod nosem, słysząc dobiegające z piętra śmiechy. 
- Hej! Niedługo będą goście! Jesteście gotowi!? - zawołałaś, sprawiając, że nagle zapadła cisza. Milczałaś dłuższy moment, po czym zmarszczyłaś brwi i znów się odezwałaś. - Wiedziałam! Już tam idę! - krzyknęłaś, chcąc zabrzmieć groźnie.
Ruszyłaś schodami na górę, słysząc szybki tupot małych stópek. Zachichotałaś, przystając przy pokoju należącym do dwóch brzdąców, Twoich dzieci. Weszłaś do środka, wydając z siebie okrzyk, który miał za zadanie przestraszyć maluchy. Zamrugałaś zdziwiona, widząc pusty pokój, pogrążony w chaosie. 
- Ach, więc tak zamierzacie się bawić... - powiedziałaś cicho i postanowiłaś wedle ich nadziei, zagrać w chowanego. Nie potrafiłaś się oprzeć. Zaczęłaś więc przeszukiwać różne miejsca. Szukałaś pod kołdrą, pod łóżkiem, czy nawet w szufladzie, udając, że nie widzisz swych pociech. W końcu podeszłaś do wiklinowego kosza na pranie, z którego dobiegał co chwilę cichy chichot. Otworzyłaś wieko, zaglądając do środka.
- Boo! - zawołałaś, robiąc wielkie oczy, by przestraszyć siedzącego w środku chłopca. 
Dziecko zaśmiało się w odpowiedzi i wstało, zarzucając Ci ręce na szyję.
- Mamaaaa! - zawołał wesoło chłopiec.
Nie potrafiłaś się oprzeć tej pokusie i od razu go przytuliłaś, wyciągając po chwili z kosza na brudy. Chłopczyk miał zaledwie pięć lat. Miał typowo azjatyckie rysy, przecudne ciemne oczy i nos, wręcz identyczny jak Twojego męża. 
Tak, Yunho to cały tata.
Przyłożyłaś swój palec do ust i wskazałaś synkowi na zasłonę, za którą stała drobnej postury osóbka. Yunho pokiwał energicznie głową i obserwował, jak podchodzisz po cichu do wiszącego przy oknie materiału. Szarpnęłaś go nagle, odsłaniając stojącą za nim dziewczynkę.
- Waaaah! - zawołałaś, a Twoja córka pisnęła cicho, zaraz się śmiejąc. 
- Znalazłaś mnie! - krzyknęła wesoło i przytuliła się do Ciebie.
Zachichotałaś, głaszcząc ją po głowie. Amelia miała już prawie siedem lat. Cieszyłaś się, że odziedziczyła kolor i rodzaj włosów po ojcu. Nie chciałaś, by miała kręcone, tak jak Ty. Nie przepadałaś też za swoim naturalnym kolorem, więc farbowałaś je na ognistą czerwień. Wasza córka też posiadała typowo azjatyckie rysy, jednak nos miała po Tobie, a także kolor oczu, więc wyróżniała się na tle innych rówieśników. To właśnie jej urodziny były dziś obchodzone.
Zerknęłaś na syna, który pociągnął Cię nagle za rękaw.
- Musisz jeszcze znaleźć tatusia. - zarządził z niewinnym uśmiechem.
- No jemu to się nie dziwię, że się ukrył. - stwierdziłaś, krzyżując ręce pod biustem, po czym dodałaś nieco głośniej. - Ciekawe, gdzie się podział?
Parsknęłaś śmiechem, gdy dzieci podbiegły do szafy, którą zaraz otworzyły szeroko. Pod wiszącymi w niej ubraniami, siedział skulony mężczyzna. Przechylił nieśmiało głowę i spojrzał na Ciebie z niepewnym, acz słodkim uśmiechem.
- Co miałeś zrobić? - spytałaś, patrząc na niego znacząco.
- Ubrać dzieci...? - odparł niepewnie, wręcz pytająco.
- A co zrobiłeś?
- Uhm... Bawiłem się z nimi?
Westchnęłaś cicho i zerknęłaś na dwójkę dzieci, wciąż tkwiących w swych codziennych ubraniach. Pokręciłaś głową, wiedząc, że mogłaś to przewidzieć. Przecież zawsze tak się kończyło każde Twoje wysłanie męża do dzieci. Chociaż nie dziwił Cię fakt, że nie potrafił im odmówić. Sama nieraz miałaś w tym kłopot.
- Lepiej zadzwoń do Smoczycy i swojego kumpla, czy mogą w końcu do nas trafić. - mruknęłaś, machając dłonią na znak, by mężczyzna zostawił Cię z dziećmi. Szatyn wygramolił się z wnętrza szafy i wedle Twoich słów, wyszedł z pokoju.
Kiedy zamknął drzwi, zerknęłaś na swe dzieci, pochylając się nad nimi, jednocześnie usadawiając dłonie na swych kolanach.
- Jakieś specjalne życzenia względem stroju? - spytałaś z uśmiechem.






~





- Yooohooooo! - zawołała Amelia, zbiegając po schodach.
Przystanęła przy swym ojcu, który pisał coś na telefonie. Zaraz zerknął na dziewczynkę i uśmiechnął się szeroko na jej widok. Ukucnął i przyjrzał się uważnie swej córce.
- Ohoo, wyglądasz jak księżniczka! - stwierdził zafascynowany.
Dziewczynka chwyciła materiał czerwonej sukienki i zaczęła bujać się na boki w geście nieśmiałości. Zarumieniła się delikatnie, ale była wyraźnie zachwycona zasłyszanym komplementem. W lekko falowane włosy miała wpięte kilka drobnych różyczek w barwie stroju.
- Taaatoooo, czy naprawdę musiałem się tak ubrać? - wyjąkał niezadowolony chłopiec, który zszedł po schodach, nie przejmując się faktem, że idziesz tuż za nim.
- Wyglądasz elegancko, jak na dżentelmena przystało. - stwierdził Insoo, czując na sobie Twój badawczy wzrok.
Yunho nadął policzki. Nie czuł się dobrze w takiej wyprasowanej, zapinanej na guziki białej koszuli, ale cieszył się, że chociaż pozwoliłaś mu założyć jasne dżinsy, zamiast eleganckich materiałowych spodni.
Mężczyzna zaśmiał się widząc zachowanie dziecka i poczochrał go po włosach. Jego wzrok spoczął zaraz na Tobie. Zarumieniłaś się lekko speszona i posłałaś mu niepewny uśmiech. Minęło tyle lat, a jego spojrzenie nadal wprawiało Cię w takie onieśmielenie.
- Coś nie tak? - spytałaś nieśmiało.
- Wyglądasz zbyt cudownie. - stwierdził i chwycił się za podbródek. Zmarszczył brwi, jakby właśnie zastanawiał się nad czymś gorączkowo. - Może to wszystko jest wytworem mojej wyobraźni? To taki piękny sen, w którym tkwię?
Zaśmiałaś się i podeszłaś do niego, zaraz uderzając delikatnie o jego ramię.
- Głupek. Ale muszę przyznać, że sama czasami boję się, że to tylko sen. - przyznałaś z uśmiechem.
Insoo pochylił się, by ucałować Twój policzek, ale przyłożyłaś palec do jego ust, nim cokolwiek zdążył zrobić.
- Ty też powinieneś się przebrać, wiesz?
- Mamo, mamo! Wyglądamy jak siostry! - zawołała Amelia, zwracając na siebie waszą uwagę.
Zaśmiałaś się i pokiwałaś głową. Twoja sukienka również była w kolorze czerwonym, jednak był to o wiele żywszy, wręcz ognisty kolor. Twój strój posiadał też wycięty dekolt, który idealnie prezentował biust, oraz delikatne rozpięcie na lewym udzie. Poczułaś nagle ramię mężczyzny, które objęło Cię w talii. Zostałaś przysunięta do męża, na co zareagowałaś cichym chichotem.
- No, ale Twoja mamusia jest seksowna i wyjątkowo ponętna. - stwierdził Insoo, przyglądając Ci się z tymi charakterystycznymi dla niego ognikami w oczach. - A Ty masz na to czas. - dodał, zerkając na dziewczynkę.
- Kiedyś też będę taka? - zagadnęła zaciekawiona.
- Oczywiście! - zapewnił mężczyzna, kiwając głową. - Jak będę już głęboko pod ziemią. Plus tydzień, dla pewności, że nie żyję.
Jęknął czując Twoje szturchnięcie. Uśmiechnął się niewinnie, widząc Twoje znaczące spojrzenie.
- Tak, tak, idę się przebrać. - zapewnił, całując Cię czule w czoło. - Yunho? Pomożesz mi? Tatuś nie wie, w co się ubrać.
- Oczywiście! - zawołał uradowany chłopiec, biegnąc żwawo po schodach za swym ojcem.
Pokręciłaś głową rozbawiona.
- Drugi stylista w rodzinie nam się tu rozwija. - zażartowałaś i spojrzałaś na Amelię. - Kochanie, idź już umyj rączki, dobrze?
Dziewczynka pokiwała energicznie głową i zniknęła Ci z oczu, gdy tylko zamknęła się w łazience na parterze. Dobrze, że była jeszcze druga na piętrze, przynajmniej mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś komuś zajmie toaletę.
Westchnęłaś i spojrzałaś na zegarek tkwiący na Twym nadgarstku.
Nie, po niej nie ma co się spodziewać punktualności.
Przystanęłaś w przedpokoju, by przewiesić kurtki domowników tak, by zrobić miejsce na rzeczy potencjalnych gości. Już chciałaś wrócić do kuchni, gdy zasłyszałaś dziwne szmery przy drzwiach wyjściowych. Zaciekawiona podeszłaś bliżej i zajrzałaś przez judasza. Uniosłaś brwi zdziwiona, gdy zobaczyłaś po drugiej stronie wyczekiwane przez tak długi czas osoby. Już chciałaś otworzyć i rzucić jakąś kąśliwą uwagę, jednak powstrzymałaś się, by wsłuchać się dokładnie w wymianę słów, która była aż zbyt dobrze słyszalna.
Stojąca na zewnątrz kobieta, usilnie poprawiała koszulę stojącego obok mężczyzny. Miał jasnobrązowe włosy z grzywką odrzuconą na lewą stronę czoła. Średniego wzrostu, ale dobrze prezentujący się w jasnych spodniach, białej koszuli i granatowej marynarce, którą miał na sobie. Ciemna karnacja i znużone, wręcz zirytowane spojrzenie, które obserwowało zachowanie towarzyszki. Długowłosa dziewczyna, o ciemnobrązowych włosach z jasnofioletowymi końcówkami co rusz zapinała dwa górne guziki koszuli chłopaka, który wbrew jej słowom, od razu je rozpinał. Ubrana w czarną sukienkę z dużym dekoltem i ozdobnym paskiem wokół talii.
- Nie rozumiesz, że to niewygodne? - fuknął chłopak, nie wytrzymując w końcu.
- Nie interesuje mnie to. Trzeba było ubrać się w jakiś kombinezon. Najlepiej z maską gazową na łeb. - odburknęła kobieta, marszcząc brwi.
- Jakoś w samochodzie wolałaś widzieć mnie bez ubrań. - mruknął mężczyzna i uśmiechnął się zadziornie. Objął dziewczynę w talii i przyciągnął do siebie dość gwałtownie, przyciskając ją do swego torsu.
- Nie zmieniaj tematu. O rany, jaka ta koszula pomięta. Nie mogłeś jej sobie wyprasować?
- Jakoś nie przyszło mi do głowy, że będzie konieczna druga koszula, wiesz?
- Sytuacje w życiu są różne. Naucz się przewidywać niektóre rzeczy.
- No tak, od teraz będę w stanie przewidzieć sytuację, w której rzucisz się na mnie w samochodzie. - odparł żartobliwie, choć wyraźnie szczerze. - I na pewno przewidzę też fakt, że będziemy wtedy potrzebować więcej czasu, a więc i będę pilnować, by wyjść o wiele wcześniej z domu. Potem zdecydowanie trudniej się sobą nacieszyć.
Zmarszczyłaś brwi, widząc przez judasza, jak chłopak pochyla twarz, by musnąć ustami szyję dziewczyny. Nie byłaś pewna, co gorsze. Fakt, że tego wszystkiego słuchałaś, czy, że na to patrzyłaś. Ale najwyraźniej trudno było się oprzeć wyczekiwanym groźbom, które mogłyby paść z ust Twojej przyjaciółki. Czasem miałaś ubaw, gdy ich słuchałaś.
- Nie dożyjesz następnego razu. - warknęła kobieta, która odsunęła od siebie chłopaka, uderzając go piąstką w ramię. - Głupi Seyong. - burknęła jeszcze.
- Haaa? Jakoś w samochodzie wykrzykiwałaś moje imię z o wiele większym entuzjazmem, wręcz prosiłaś o wię...
Otworzyłaś gwałtownie drzwi. Nie chciałaś słyszeć więcej, to byłoby zbyt wiele. Lepiej przerwać ten wstęp do sceny, jak z filmu porno. Uśmiechnęłaś się i spojrzałaś na stojącą przed drzwiami parę.
- Ładnie to tak dać na siebie czekać? - spytałaś.
- Nienawidzę go. To wstrętny, irytujący, wredny idiota. To wszystko jego wina. - warknęła dziewczyna, wskazując oskarżycielsko na chłopaka i nie czekając na jego reakcję, weszła do mieszkania.
Chłopak oblizał usta i przesunął kciukiem po dolnej wardze, jakby właśnie rzucono mu jakieś wyzwanie.
- Nie mów tak, gdy jesteśmy w gościach. Wiesz, jak się to zawsze kończy, gdy mnie tak nazywasz? - spytał z figlarnym uśmiechem.
- Wejdź, zanim zmienię zdanie i każę wam wracać do domu. - powiedziałaś z cierpką miną, wskazując za siebie.
Seyong uniósł dłonie w geście kapitulacji i wszedł do środka. Wzięłaś głęboki wdech i zamknęłaś drzwi.
- O! Smoczyca! Seyong! Już jesteście! - zawołał Insoo, który schodził właśnie po schodach, zawiązując krawat.
Aż wstrzymałaś oddech, widząc go. Uwielbiałaś go w takim wydaniu. Czarna marynarka, ciemne spodnie i biała koszula, która idealnie leżała na jego szerokim torsie. I ten przyjemny zapach jego perfum, który doprowadzał Cię czasem do szału. Jego efektem jest dwójka dzieci.
- Dzwoniłem do was. - dodał Insoo.
Podeszłaś do niego, by w oznace swej czułości, poprawić mu krawat.
Seyong podrapał się w tył głowy, zdobywając na niewinny uśmiech.
- Wiesz... nie za bardzo było jak odebrać telefon.
- No jak prowadzi się samochód, to nie powinno się prowadzić rozmów. To fakt.
Seyong zaśmiał się nerwowo, słysząc to. Postanowiłaś nie komentować tej krótkiej wymiany zdań, Twoja przyjaciółka zrobiła podobnie. Oboje wiedziałyście, co było powodem spóźnienia. Czasem zastanawiałaś się, jakim cudem ten facet jeszcze był w stanie swobodnie chodzić, ale potem zawsze przypominałaś sobie, że on jest jej wart pod względem niezaspokojonej żądzy.
- Skoro już jesteście, to chyba możemy w końcu zasiąść do obiadu, prawda? - zapytałaś, chcąc jak najszybciej zmienić temat.
- Nooo, jestem głodna. - stwierdziła Angie, Twoja przyjaciółka, którą wszyscy i tak nazywali Smoczycą.
- Oooch? Czyżbym niewystarczająco zaspokoił Twój apetyt? - zagadnął Seyong, który pogłaskał ją po głowie z czułym uśmiechem.
Długowłosa spojrzała na niego spode łba.
- Mam apetyt na morderstwo w afekcie. Będziesz moją ofiarą? - spytała z cierpkim uśmiechem.
Chłopak westchnął, niewzruszony jej groźbą.
- Ach, nowa zabawa? Roleplay? Czemu nie? - odparł, wyraźnie zaintrygowany.
Pokręciłaś głową i westchnęłaś cicho.
- Jeśli nasze dzieci nie skończą za dziesięć lat w poprawczaku, albo w zakładzie psychiatrycznym, to będzie dobrze. - mruknęłaś.
- Nie rozumiem, o co Ci chodzi. Są idealni w roli wujka i cioci. - odparł Insoo, obejmując Cię i całując czule w policzek.
- Cioooociaaaaaa! Wuuuujeeeeek! - zawołały dzieci na widok gości.
Jedno wybiegło jak szalone z łazienki, drugie zbiegło po schodach i o dziwo, żadne się nie potknęło.
- Eghem.
Smoczyca uniosła dumnie głowę, gdy podbiegł do niej chłopiec i wyciągnęła ku niemu swą dłoń. Yunho pokłonił się, łapiąc ją za rękę.
- Witaj, o Pani Ciemności! - powiedział, próbując zabrzmieć poważnie i donośnie, jak w jakimś horrorze.
Amelia za to przystanęła obok niego i dygnęła, jak na księżniczkę przystało.
- Składamy Ci w ofierze kurę, świnkę i krówkę, którą mama przygotowała w kuchni. - powiedziała słodko siedmiolatka.
Obserwowałaś tę scenę przez dłuższą chwilę, po czym powoli obróciłaś głowę, by spojrzeć znacząco na swego męża, który uśmiechał się niewinnie, wręcz niepewnie.
- Idealni. - skwitowałaś cierpko, choć sama przecież wybrałaś Smoczycę na matkę chrzestną Yunho. - Dobra, to zapraszam w takim razie do stołu ofiarnego. - dodałaś, postanawiając wykorzystać ten żart, jako zaproszenie na obiad.
- No! Nareszcie mówisz w moim języku! - zawołała Angie, która pozwoliła się poprowadzić do kuchni.
Wiedziałaś, że Twoja przyjaciółka była specyficzna, ale w trudnych chwilach mogłaś na nią liczyć. Tak jak kilka dni przed tą uroczystością.







~




- Więc...? Dostanę tej herbaty jeszcze dziś, czy muszę najpierw wysłać maila?
Drgnęłaś mimowolnie, słysząc głos przyjaciółki. Zamrugałaś i przeprosiłaś ją zaraz, podając zalany wcześniej wrzątkiem kubek. Usiadłaś obok niej przy stole i westchnęłaś cicho. Nawet nie zareagowałaś na marudzenie dziewczyny na to, jak gorący był napój i inne uwagi.
- Dobra. Mów, co jest grane. - zarządziła nagle, klepiąc Cię delikatnie w ramię.
Spojrzałaś na nią, uśmiechając się przepraszająco.
- Aż tak to widać? - spytałaś niepewnie.
- Aż tak? Kochana, myślę, że nawet Insoo by się zorientował, a obie wiemy, że nie grzeszy inteligencją.
Spojrzałaś na nią znacząco, a Twoje kąciki ust uniosły się mimowolnie, pod wpływem rozbawienia.
- Nie martw się. W komplecie z Seyongiem, są jak Głupi i Głupszy. Korean Version.
Nie wytrzymałaś i zaśmiałaś się cicho.
- No, od razu lepiej. - usłyszałaś łagodny ton przyjaciółki.
Byłaś jej wdzięczna, że próbowała Cię rozweselić.
- A teraz, mów. Co się dzieje? Nie wierzę, że masz jakieś problemy małżeńskie. Ten Twój Insoo jest zbyt idealny na to. Chyba, że... - zawiesiła na moment głos i spojrzała na Ciebie badawczo. - Chyba, że okazał się być cyborgiem, który został porzucony przez swojego twórcę, który planował zrobić z niego mężczyznę idealnego? Ale wtedy Twoje dzieci musiałyby się urodzić z jakimiś śrubkami, nie? Miałaś mleko, czy olej silnikowy?
Zaśmiałaś się i szturchnęłaś ją w ramię. Czułaś się o wiele lepiej, gdy tak żartowała. Wiedziałaś, że w ten sposób chce Cię rozluźnić i przygotować podłoże na poważniejszą rozmowę.
Wzięłaś głęboki wdech i pokiwałaś głową.
- Już mi trochę lepiej, dzięki.
- Do usług. - odparła Smoczyca, po czym nachyliła się nieco. - A pro po, kiedy uregulujesz dług? Wiesz, jakoś sporo czasu minęło, tyle pomogłam i zero zapłaty!
- Karmię Cię.
Długowłosa oparła się o krzesło i zrobiła dzióbek z ust.
- Dooooobra, punkt dla Ciebie. Więc zmieniając temat... o czym chciałaś pogadać? Chcesz wskazówek względem życia intymnego? Bo jeśli chodzi o sposoby zabezpieczenia się, to raczej one Cię nie interesują, zwłaszcza, gdy popatrzysz na efekty waszego współżycia. Jeszcze trochę, a skończysz, jak na jakiejś hodowli psów. - zażartowała Angie.
- Coś... coś w tym jest... - stwierdziłaś, uśmiechając się niepewnie.
To był moment, kiedy Twoja przyjaciółka spoważniała. Wyprostowała się i zerknęła na Ciebie uważnie.
- Chcesz mi powiedzieć, że znowu jakimś zaskakującym cudem tabletki i gumki nie spełniły swej funkcji?
Uśmiechnęłaś się i pokiwałaś nieśmiało głową. Wiedziałaś, że Angie próbowała zażartować, ale tym razem w ten sposób, wkroczyła na poważny temat.
- Więc... Ty znowu... - urwała, widząc, jak powoli kiwasz głową. Długowłosa powoli wypuściła z ust głęboko nabrane powietrze i przeczesała dłonią włosy. - Produktywny ten Twój mąż.
Zaśmiałaś się, chociaż zaraz spoważniałaś.
- No, pewnie był zachwycony, nie? - spytała Angie. Zerknęła na Ciebie ukradkiem, a widząc, jak odwracasz wzrok, zmarszczyła brwi. - Nie... Nie powiedziałaś mu?
Pokręciłaś głową.
-  Dlaczego?
- Nie potrafiłam. Niby jak? "Cześć, kochanie. Wiesz, że znowu będziesz ojcem?"
- No właśnie, właśnie tak. Przecież Insoo kocha dzieci.
- Wiem, wiem doskonale.
- I na pewno będzie się cieszył.
- Wiem, wiem.
- Ty pewnie też.
- Oczywiście, że tak.
- Więc...? W czym tkwi problem?
- W całości.
Angie uniosła brew w pytającym geście.
- Kolejne dziecko, to kolejne wydatki, a przed nami jest ich o wiele więcej i bez tego. Opłacanie przedszkola, szkoła. Wszystkie przybory, ubrania, bo przecież każde z nich rośnie. Ledwo wróciłam do pracy, a już będę musiała z niej rezygnować. Insoo nie bierze już czynnego udziału, jako idol. Wiesz, że od czasu do czasu za pozuje do zdjęć, wyda jakiś solowy album, ale nie jest już członkiem zespołu, zresztą, nie w tym wieku. Wielu fanów stracił, gdy wyszła informacja o posiadaniu dziewczyny, a co dopiero, gdy przyszło małżeństwo i dzieci.
- Ale przecież... od długiego czasu was wspierają.
- No tak, jestem im za to wdzięczna, ale niemniej jednak, wiele na tym stracił. Pozamykane strony, masterki, które zakończyły współpracę. To był trudny okres dla niego, a przetrwał go z uśmiechem na twarzy, choć wiem, że było mu przykro.
- Okej, ale chyba nie boisz się, że Insoo zrezygnuje z życia, które ma? Gdyby to był Seyong, albo ja, okej. Hell yeah, ale on? Ooooo, nie.
- Nie przeszło mi to przez myśl.
- Więc? Nadal nie rozumiem. Boisz się o wydatki? O problemy finansowe? Masz wsparcie we mnie i tym aroganckim dupku. Rodzice, Insoo się stara. A sprawy pieniężne przechodziliście już nieraz, dobrze się wszystko kończyło.
- Masz rację, masz absolutną rację, ale... jakoś mimo to, nadal kryje się we mnie jakaś drobinka strachu, że... gdy pojawi się kolejne dziecko, gdy wrócą pieluchy, nieprzespane noce... nagle coś w nim pęknie, albo we mnie.
- Nieprzespane noce to nic nowego, zwłaszcza dla idola.
- Ale...
- A przebieranie pieluch? On był matką w zespole. Gówniarstwa miał tam od groma, z Seyongiem na czele.
- Czy on nie jest starszy od nas...?
- To gówniarz, błagam Cię. Wiek nie ma tu nic do rzeczy. Ale mniejsza o to. Sęk w tym, że niepotrzebnie sama sobie stwarzasz problemy.
- A Yunho i Amelia? Co jeśli... co jeśli nie ucieszą się z rodzeństwa? Już i tak, nieraz jedno jest zazdrosne o drugie. Gdy pojawi się trzecie dziecko... nie chcę, by się znienawidziły nawzajem.
Jęknęłaś, gdy dziewczyna dała Ci pstryczka w nos. Złapałaś się za niego i spojrzałaś z wyrzutem na swą przyjaciółkę.
- Nie stresuj się i nie denerwuj. Sama najlepiej wiesz, że w tej sytuacji nie jest to wskazane.
- W tej sytuacji, jest to naturalne.
- Tak czy siak, nie wolno Ci się denerwować. 
Smoczyca zamilkła na moment, by wziąć głęboki wdech. Nie dała Ci dojść do słowa. Mogłaś się sama domyślić, że ma jeszcze wiele do powiedzenia.
- I przestań się zadręczać sprawami, które jeszcze nawet nie mają miejsca i ba, nie wiadomo, czy będą mieć. Problemy finansowe? Możliwe, ale nie jesteś sama. Zazdrosne dzieciaki? Normalne. Gdyby się tak nie zachowywały, mogłabyś się martwić ich stanem psychicznym. A Insoo i porzucenie rodziny z powodu obsranych pieluch, to najbardziej wyssana z palca bajeczka, jaką kiedykolwiek mogłam usłyszeć, więc tego nawet nie będę komentować. 
Długowłosa chwyciła Cię za dłoń i uścisnęła mocno.
- Nie jesteś sama i nie będziesz. 
Pokiwałaś głową, uśmiechając się delikatnie. Odwzajemniłaś jej uścisk. W głębi serca, liczyłaś, że wybije Ci te wszystkie myśli z głowy. Chyba potrzebowałaś takiego kopniaka. Może to hormony znowu szalały i stąd to wszystko? Angie miała rację, martwiłaś się na zapas, a przecież co ma być, to będzie.
- Musisz mu powiedzieć. - dodała i zmarszczyła brwi. - Swoją drogą, jak mógł nie zauważyć. Mdłości, towarzyszące temu wymioty i brak seksu.
- Wiesz... wymioty czy mdłości miałam głównie z samego rana, gdy już był w pracy. A seks... cóż... przy dzieciach trudno o taką intymność. 
Uśmiechnęłaś się niewinnie, choć wcale nie narzekałaś. Miałaś zupełnie inne priorytety, niż Twoja koleżanka.
- Dobra, jak wróci, to mu wszystko powiem. 
- Nie!
Zamrugałaś zaskoczona, nagłym sprzeciwem przyjaciółki i spojrzałaś na nią spod uniesionych brwi.
- Myślę... myślę, że lepiej zrobić to na imprezie urodzinowej Amelii. W sensie, wiesz, w ramach prezentu sprawisz jej braciszka, kolejnego, albo siostrzyczkę. Utrzymuj wersję z siostrzyczką, może lepiej to przyjmie. Albo wiesz, ja dam Ci sygnał, kiedy będzie odpowiedni moment.
Przechyliłaś głowę, marszcząc jedną brew. Błysk w oczach Smoczycy mógł wróżyć dwie rzeczy - kłopoty i jeszcze większe kłopoty. Westchnęłaś cicho i jak zawsze, poddałaś się jej woli. Chyba byłaś zbyt ciekawa tego, co mogła kombinować.







~





Obiad minął wam w przyjemnej i wesołej atmosferze. O dziwo, Twoja przyjaciółka kontrolowała swe zachowania i starała się nawet nie przeklinać. Seyong próbował się pilnować i nie rzucać zbytnio podtekstami. Amelia i Yunho bardzo lubili tę dwójkę, choć byli wyjątkowo niebezpiecznie dobraną parą. Totalne przeciwieństwa, gdyby wziąć pod uwagę Ciebie i Twojego Insoo.
Po obiedzie przyszła kolej na przerwę. Obaj mężczyźni poszli rozmawiać do salonu, gdzie szykowali przekąski dla dzieci, które biegały wokół nich, a Ty wraz ze Smoczycą, zajęłyście się sprzątaniem w kuchni.
- Więc...? Jaki masz plan...? - spytałaś cicho, gdy podawałaś jej umyte naczynia do wytarcia.
- Spokooojnie. Mówiłam, że dam Ci znak.
- Ale minęło już tyle czasu...
- Jest dopiero siedemnasta. Gdy wybije dwudziesta... wtedy powinnaś dostać sygnał. Rozumiesz?
Zmarszczyłaś brwi, patrząc na koleżankę pytająco.
- Zaufaj mi. - odparła uspokajająco.
- Właśnie tego się obawiam. - skwitowałaś, choć obie skomentowałyście to cichym śmiechem.
W końcu przyszedł czas na tort, który był wyczekiwany przez dzieci od samego rana. Zaśpiewane życzenia, obściskanie solenizantki i rozdanie prezentów.
- Ale suuuuuper! Miecz świetlny dostałaś! - zawołał zafascynowany Yunho, gdy zobaczył odpakowany przez siostrę prezent.
- Ten jest fioletowy. Samuel L. Jackson miał taki na specjalne zamówienie. - powiedziała Smoczyca, kiwając głową.
- A ja dostałem niebieski! Ha! Jak Skywalker!
- A ja mam czerwony, bo jestem Dark Lord of the Siths! I was wszystkich pokonam! - zawołała Angie złowieszczo i zaśmiała się zaraz.
- Nie mogłaś jej kupić lalki, prawda? - spytałaś, zerkając na nią z rozbawieniem.
Długowłosa machnęła ręką.
- No coś Ty! Przecież to dobre dla małych dziewczynek!
Uniosłaś brwi i spojrzałaś na Amelię.
- To ciekawe, czym ona jest... - szepnęłaś sama do siebie, po czym parsknęłaś śmiechem.
Kilka prezentów później, wywiązała się ciekawa konwersacja, którą rozpoczął nie kto inny, jak sama Angie.
- Pomyślałam, że skoro masz urodziny, to należy Ci się prawo, do zadawania pytań.
Amelia przechyliła głowę w pytającym geście.
- Chodzi mi o to, że nam tutaj zebranym, możesz zadać kaaażde pytanie, które tylko zapragniesz. Nie obiecuję, że na nie odpowiemy, ale masz swoją szansę. - wyjaśniła i spojrzała na Yunho. - Tak, Ty też będziesz miał taki prezent na siódme urodziny. Zacznij szykować listę pytań.
Chłopiec pokiwał energicznie głową, wyraźnie zachwycony.
Zerknęłaś na stojący na kominkowej półce zegar. Nie było jeszcze dwudziestej, więc to chyba nie był znak, o którym mówiła Angie, prawda? To nie miałoby sensu.
- Więc... mogę zapytać o co zechcę...? Naprawdę...? - dopytała dziewczynka, jakby chciała się upewnić, że nikt nie stroi sobie z niej żartów.
- Cokolwiek. - przytaknęła Angie.
- Miło, że to z nami skonsultowała. - mruknęłaś do Insoo. Zerknęłaś na niego, zauważając, jak drgnął niepewnie i odwrócił wzrok. Zmarszczyłaś brwi. - Osz Ty...
- Mamusiu...? Tatusiu...? - zaczęła nieśmiało wasza córka, która stanęła przed wami, siedzącymi na kanapie. Posłaliście jej pokrzepiający uśmiech, by poczuła się pewniej. - Czy mogę liczyć na siostrzyczkę? Yunho jest wkurzający i nie chce się ze mną przebierać w sukienki.
Rozchyliłaś usta zszokowana. Angie parsknęła śmiechem, nie wspominając o Seyongu. Insoo otworzył szeroko oczy i poruszał niemrawo ustami.
- Hej! - zawołał oburzony Yunho. - Lepiej zapytaj o braciszka! Ktoś musi ze mną i z tatą zbudować łódź podwodną!
- Jaką znowu łódź...? - spytałaś zdezorientowana. Nie dopytałaś jednak o nic więcej, bowiem Amelia chwyciła Cię za rękę i spojrzała Ci prosto w oczy z nieukrywaną nadzieją. - Czy ja mogę prosić o siostrę? Proszę, proszę?
- Uch... Ja... No....
Nie wiedziałaś, co powiedzieć.
Byłaś w ciąży, ale nie na takim etapie, by znać płeć dziecka. Nie mogłaś jej też nic obiecać, bo nie ma się na to wpływu. Poza tym... o Twojej ciąży wiedziała tylko Angie, która sama była wyraźnie zaskoczona słowami Twej córki, choć nie ukrywała przy tym rozbawienia. Insoo nie potrafił nic z siebie wydusić, więc wyglądało na to, że w Twoich rękach jest udzielić dziecku odpowiedzi.
Tylko jakiej...?














Wiem, że scenariusz jest dość długi i uwierzcie, byłby dłuższy, gdyby nie podzielenie go na dwie części. Możliwe, że komuś nie przypadnie do gustu, bo jakiejś konkretnej zaawansowanej fabuły nie ma, ale nawet nie miałam tego w planach. Jest to forma prezentu dla mojej najlepszej przyjaciółki i jeśli jej się spodoba, to Hallelujah, nie ma nic ważniejszego. <3
Opowiadanie miało być w niedzielę, kiedy wypadały kalendarzowe urodziny, ale z wielu różnych przyczyn, pojawia się z opóźnieniem. 
I tak, postaram się drugą część napisać jeszcze w tym roku. xD
Och, przepraszam też za wszelkie ewentualne błędy. Starałam się sprawdzić wszystko po napisaniu, ale te literki już mi się mieszają i plączą przed oczami, za dużo czasu wczoraj spędziłam przy cyferkach i literkach.
Miłego czytania!  

2 komentarze:

  1. DZIĘKUJĘ <3333
    Nieważne, że przesunęło się to w czasie, warto było poczekać!
    Jest idealny, taki jaki sobie wyobrażałam, a nawet lepszy <3
    Oczywiście motyw przyjaciółki i Seyonga też bardzo mi odpowiada :D
    Nic tylko czekać na drugą część <3
    Jeszcze raz dziękuję za cudny prezent, jest najlepszy!

    Nala ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć, chciałam Cię serdecznie zaprosić na moje opowiadanie o Big Bang, do pisania którego wróciłam po 6 latach, z sentymentu i z powodu faktu, że cieszyło się dość dużą popularnością:)
    Gdybyś była nim zainteresowana, służę streszczeniem przedsequelowych rozdziałów, bo jest ich sporo:D

    Pozdrawiam cieplutko, AnnFlo www.butterflyyoja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń